2015-04-26 Runda zasadnicza
Falubaz Zielona Góra - KS Toruń
 
W trzeciej kolejce ligowej KS Toruń udał się do Zielonej Góry, gdzie miał zmierzyć się z Falubazem. Choć obie drużyny do tego meczu podchodziły w osłabionych składach, spotkanie budziło sporo emocji.
Ekipy z Zielonej Góry i Torunia w odmiennych stylach rozpoczęły zmagania w nowym sezonie Ekstraligi. Falubaz na domowym obiekcie dość pewnie pokonał drużynę rzeszowskich Żurawi 50:40. Liderem żółto-biało-zielonych był zdobywca 13 punktów w pięciu biegach Jarosław Hampel. KS Toruń z kolei jedynie zremisował na Motoarenie ze tą Wrocław 45:45. Wynik tego spotkania mógłby być bardziej korzystny dla Aniołów, gdyby nie kontuzja Pawła Przedpełskiego. Na inaugurację sezonu w ekipie z grodzie Kopernika najlepiej spisali się Jason Doyle i Chris Holder, którzy wywalczyli po 11 punktów. Pierwszy z nich do swojego dorobku dołożył również bonus.
Nic więc dziwnego, że jeszcze tydzień wcześniej wydawało się, że faworytem meczu będą gospodarze, w których zestawieniu miało zabraknąć jedynie kontuzjowanego Grzegorza Walaska, który upadł na tor podczas spotkania Elite League. W wyniku wypadku 38-latek doznał kontuzji lewej ręki i musiał przejść zabieg. Po Grand Prix w Warszawie okazało się jednak, że z bólem kolana boryka się Andreas Jonsson i jego występ w konfrontacji z Aniołami stał pod znakiem zapytania.
Torunianie z kolei do Zielonej Góry musieli jechać bez kontuzjowanego Adriana Miedzińskiego i bez Pawła Przedpełskiego, który co prawda szybko szybko dochodził po urazie z inauguracyjnego spotkania, ale nie był na tyle sprawny, aby walczyć na najwyższym poziomie. W tej sytuacji w składzie żółto-niebiesko-białych znalazło się dwóch juniorów - Paweł Wolender i Dawid Krzyżanowski, a toruński sztab szkoleniowy w Winnym Grodzie liczył szczególnie na Grigorija Łagutę i Chrisa Holdera, bowiem ci dwaj riderzy w przeszłości notowali dobre występy na zielonogórskim owalu i nieczęsto zdarzało się, aby dwaj zawodnicy jednej drużyny mieli w zestawieniach statystycznych średnią powyżej dwóch punktów na torze rywala.
W zaistniałej sytuacji trudno było wskazać jednoznacznego faworyta spotkania. Jedno było jednak pewne - w Zielonej Górze z pewnością nie mogło zabraknąć emocji, a atmosferę podgrzewały jeszcze wspomnienia z kontrowersyjnego finału DMP z 2013 roku.

Ostatecznie po bardzo emocjonującym pojedynku  Falubaz Zielona Góra 47:43. Doskonały występ zanotował Jarosław Hampel, który zdobył komplet 15 punktów. W poszczególnych biegach kibice byli świadkami świetnego ścigania, jednak więcej emocji budził utrzymujący się wokół remisu wynik, niż to co działo się na torze, bowiem tylko nieliczne biegi mogły się podobać przybyłem na stadion publiczności. Już w pierwszym biegu doszło do zaciętej walki o trzecią pozycję pomiędzy Chrisem Holderem, a Adamem Strzelcem. Górą z tej walki wyszedł Australijczyk. W czwartym wyścigu spotkania Piotr Protasiewicz nie najlepiej wyszedł ze startu, ale szybko wyprzedził Grigorija Łagutę, który nie dawał za wygraną. "Grisza" do ostatnich metrów ścigał kapitana  Falubazu, ale na linii mety przegrał z nim dosłownie o metr. W piątej odsłonie dnia toruńczycy odrobili dwa punkty do rywali wygrywając 4:2, ale gonitwa szósta to nieudana rezerwa zwykła w której Wolendera zmienił Fajfer, bowiem ponownie był autorem kolejnego odważnego ataku, na trzy punkty, które wiózł Jason Doyle i atak ten zakończył się sukcesem. Zawodnicy ani przez chwilę nie zamknęli gazu i rozgrzali do czerwoności zielonogórskich kibiców. Po biegu jednak Australijczyk miał sporo pretensji do rywala, ale sędzia nie dopatrzył się niesportowej postawy zielonogórzanina. W biegu siódmy ponownie punktów nie zdobył Oskar Fajfer, bo wjechał w taśmę tuż przed startem, a Grisza Łaguta nie sprostał Hampelowi i przewaga gospodarzy wzrosła do sześciu punktów. Wielu toruńskich kibiców liczyło w tej sytuacji na to, że za Gomólskiego w kolejnym biegu wystartuje w ramach rezerwy taktycznej Łaguta, ale toruński menadżer nie zdecydował się na ten manewr i miał "sportowego nosa", bowiem gnieźnieński wychowanek wygrał bieg ósmy i wspólnie z Holderem odrobili dwa punkty. W przekroju całego spotkania można powiedzieć, że biegi dziewięć i dziesięć mogły być kluczowe dla Aniołów. Niestety zawiódł w nich Oskar Fajfer, który zaliczył kolejne dwa zera, a to spowodowało, że przyjezdni nie zbliżyli się do rywala, a wręcz przeciwnie stracili kolejne dwa oczka. Dużą dawkę emocji zafundował nam bieg jedenasty. Wtedy to para toruńska wyszła po pierwszym łuku na podwójne prowadzenie, lecz na drugim wirażu Protasiewicz efektownym atakiem minął duet Doyle - Gomólski i zapewnił biegowy remis swojej drużynie. W gonitwie dwunastej przebudził się Fajfer i wspólnie z Holderem wygrał 5:1 czym wlał nadzieję w serca toruńskich kibiców. Niestety był to ostatni start toruńskiego juniora i w biegu trzynastym musiał jechać niedoświadczony Krzyżanowski, który mimo iż trzymał kontakt z trójką zawodników nie sprostał, żadnemu z rywali i toruńczycy przed biegami nominowanymi przegrywali różnicą czterech oczek.
W przedostatnim biegu Doyle z Holderem zbliżyli swój zespół do rywala na dwa punkty i kwestia wyniku miała rozstrzygnąć się dopiero w ostatniej gonitwie. Niestety dla gości w biegu tym startował świetnie dysponowany Jarosław Hampel i bojowo usposobiony Piotr Protasiewicz. I właśnie ta para wynikiem 4:2 pokonali duet Grigorij Laguta - Kacper Gomólski gwarantując  Falubazowi drugie zwycięstwo sezonie.

Podsumowując. Gospodarze do tego spotkania przystąpili bez swoich dwóch liderów, jednak fenomenalna jazda Jarka Hampela zapewniła drużynie z grodu Bachusa zwycięstwo. "Mały" był piekielnie szybki przy W69, zdobywając komplet 15 punktów. Zawiodł natomiast w formacji juniorskiej Krystian Pieszczek. Z kolei dobrze zaprezentował się Alex Zgardziński, który w każdym swoim biegu udowadniał swoją wartość. Trener  Falubazu dał aż pięć szans Zgardzińskiemu. Nie zawiódł także Lokatev, który przegrywał starty, ale na dystansie był bardzo szybki. Protasiewicz natomiast pokazał walkę na torze, ale była to jazda na granicy ryzyka. Adam Strzelec został posłany do boju w zastępstwie za Andreasa Jonssona, ale Sławomir Dudek musiał zastosować rezerwy za Strzelca, który nie spełniał oczekiwań sztabu szkoleniowego.
W drużynie z Torunia najskuteczniejszym zawodnikiem był Grigorij Laguta. "Griszka" świetnie się czuł na zielonogórskim owalu, skutecznie wykorzystywał dobrą dyspozycję i nawet po przegranym starcie mijał rywali na dystansie. Dobrze zaprezentował się z kolei Jason Doyle. Cenne punkty dorzucił także Kacper Gomólski i Chris Holder. Australijczyk wygrywał ważne biegi, włącznie ze swoim ostatnim startem. Poniżej oczekiwań spisali się zmiennicy zawodników kontuzjowanych.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski
- menager KS Toruń - zabrakło nam trzech punktów więcej, a także przede wszystkim zwycięstw indywidualnych. Walczyliśmy do samego końca. Mecz z punktu widzenia kibiców był na pewno ciekawy, gdyż do ostatniego biegu toczyła się walka o wygraną i rozstrzygnięcie losów pojedynku. Trochę nam jednak zabrakło do zwycięstwa. Jedziemy fajne mecze, robimy dobre widowiska. Szkoda, że nie przekłada się to jednak na punkty meczowe. Mam nadzieję, że w najbliższym spotkaniu już pojedziemy w pełnym składzie, że wróci któryś z zawodników, którzy pauzują. Ekipa Falubazu dominowała, przede wszystkim na czele z Jarkiem Hampelem, który zdobył komplet punktów w tym pojedynki i pojechał fenomenalne zawody. Mam nadzieję, że ten wynik Jarka nie był wymierzony specjalnie przeciwko nam. Liczę, że i w innych meczach będzie jechał tak dobrze. Życzę mu, by także w Grand Prix był w takiej dyspozycji.

Grigorij Łaguta - KS Toruń - Zawody były bardzo fajne. Było sporo ścigania, co jest wielkim plusem dla kibiców. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, by wygrać. Chciałem powalczyć z Jarkiem w ostatnim biegu. Jednak był on niepokonany w tym spotkaniu, tak jak i ja byłem w Krośnie. Gdybym zrobił jeden punkt więcej, Jason Doyle też jeden, no i Oskar Fajer choć jedno oczko zamiast czterech zer między swoim drugim a piątym startem - i mecz w Zielonej Górze byłby wygrany. Przy braku Grzegorza Walaska i Andreasa Jonssona siła zielonogórzan była dużo mniejsza. Ale u nas zabrakło Adriana Miedzińskiego i Pawła Przedpełskiego. Ból polega na tym, że my nie mamy ich kim zastąpić. Generalnie do zwycięstwa zabrakło niewiele. Szkoda straconej szansy, bo patrząc, co się wyrabia w tegorocznej lidze, w walce o play off liczyć się będzie każdy zdobyty punkt

Kacper Gomólski - KS Toruń - Przed nami jeszcze cały sezon, a to można powiedzieć, był fajny mecz pomiędzy wyrównanymi drużynami, bo my bez Pawła i Adriana, Falubaz bez Grzegorza i Andreasa, więc szanse się trochę wyrównały i to było widać na torze. Troszkę nam zabrakło, ale taki jest żużel. Gospodarze mieli atut własnego toru, my na tym owalu byliśmy pierwszy raz w tym sezonie. Było fajne widowisko i kibice gospodarzy na pewno są zadowoleni, że ich drużyna wygrała, a my cieszymy się, że coś się u nas ruszyło. Na pewno nikt nie spodziewał się, że w Zielonej Górze wywalczymy tyle punktów. Ja wypadłem lepiej, ale ostatnio dużo pozmienialiśmy w silnikach i w regulowaniu sprzętu. Ja też trochę potrenowałem. W Zielonej Górze miał całkiem dobre starty, bo ostatnio nad nimi pracowałem w Toruniu i Bydgoszczy, gdzie przy okazji dziękuję bydgoskim działaczom za możliwość treningu na trochę bardziej przyczepnym torze, bo takiej nawierzchni oczekiwaliśmy też w Zielonej Górze. Pogoda jednak sprzyjała i tor się trochę zmienił, ale jestem zadowolony ze swojej postawy. Szkoda mojego ostatniego biegu, gdzie przed wyjazdem do piętnastej gonitwy zanotowałem defekt i musiałem skorzystać z motocykla, który stał całe zawody i nie zdążyłem w nim nawet dokonać korekty. Oceniam siebie na trzy z plusem.

Adrian Miedziński - KS Toruń - Wszystko goi się książkowo. Jest dobrze, bo nie ma żadnej infekcji. Teraz muszę pokonać ból i rozciągnąć stawy i mięśnie. Chciałbym wrócić do drużyny na najbliższy mecz 10 maja. Gdy siedzę i nic nie robię, to nie odczuwam bólu, ale gdy rozpocznę rehabilitację to będzie zapewne inaczej. Muszę jednak pokonać ból. Najważniejsze, że nie było żadnego zakażenia. To jest dość częste przy takich urazach. Powoduje, że wszystko się przedłuża. Jest więc duża szansa, że wrócę na tor 10 maja. Oczywiście, okres roztrenowania był długi, ale myślę, że sobie z tym poradzę.

Jacek Frątczak - menager Falubazu - Dziękuję wszystkim chłopakom z naszego zespołu, bo był to znakomity team. Nie od dziś wiadomo, że u nas w  Falubazie im trudniej, tym większa motywacja. Rywalom dziękujemy za fair walkę. Każdy punkt był ważny w tym spotkaniu, więc każdy z zawodników zrobił swoje. Narzekaliśmy na postawę juniorów, a także oni dołożyli punkty. Czekamy, aż wrócą chłopacy, bo my się dopiero rozpędzamy.

Sławomir Dudek - trener Falubazu - Chyba wszyscy przychodzą na takie zawody, bo na tym ma polegać cały sport i zabawa. Były emocje, ściganie do mety w każdym biegu, równy wynik i to co najważniejsze - sprawiedliwość została po naszej stronie. Można powiedzieć, że mecz był wyrównany pod kątem składów. Byliśmy osłabieni, rywale też, więc w drużynach było po trzech liderów i juniorzy. Każdy wykorzystywał jak najlepiej swoje atuty. Mecz był ciekawy, na pewno trudny i cieszymy się, że go wygraliśmy. Ważne były punkty wszystkich zawodników. Najważniejsza była jednak determinacja i trochę też luz, spokój. Mieliśmy jeden trening drużyny w czwartek, nie było wariactwa. Zawodnicy na spokojnie przyjechali, zresztą ten trening i tak poszedł "za bandę", bo okazało się, że nasz mecz miał status zagrożonego i podczas spotkania mieliśmy inny tor. Mamy klasowych zawodników, dlatego im więcej się próbuje zrobić coś z torem, tym trudniej utrzymać jego stan, czasem plany pokrzyżuje pogoda. Trzeba się skupić na sobie, każdy zna swoją wartość. Moi zawodnicy mieli w sobie pełną determinację, wiedzieli że nie można popełniać błędów i jestem ze wszystkich zadowolony.

Jarosław Hampel - Falubaz - Cieszę się z mojej formy. Wszystko dobrze funkcjonuje. Ten mecz kosztował nas wiele nerwów i emocji, bo wiedzieliśmy, że torunianie będą walczyć do samego końca. Takich mają zawodników w swoim składzie - walczaków i to było pewne, że wszyscy będziemy musieli się mocno starać o dobry wynik. Koledzy z zespołu pojechali kapitalnie i to nam dało ten sukces. Poza tym, mieliśmy fajne widowisko i sporo było ciekawych biegów co też powinno cieszyć kibica. Piętnasty bieg zawsze jest trudny, zwłaszcza w momencie kiedy rozstrzygają się losy spotkania. Założenia teoretyczne nie zawsze będą funkcjonować podczas tego, gdy taśma idzie do góry. Każdy jedzie w tym biegu jak najlepiej. Nie ustalaliśmy specjalnie z Piotrkiem Protasiewiczem jak pojedziemy, bo nie wiadomo tak naprawdę jak rywal pozwoli rozegrać pierwszy łuk. O tym decydują już ułamki sekund. Nam udało się ten wyścig rozegrać dobrze. Na samym końcu zdążyłem Griszę "zamknąć". Na tym polega żużel, że trzeba walczyć o każdy centymetr toru.

Alex Zgardziński - Falubaz - Jestem zadowolony ze swojego występu. Cieszę się, że dostałem szansę od trenera i mogłem wystartować pięć razy razy w meczu z KS Toruń. Ja pokazałem się z jak najlepszej strony, dałem z siebie 110%. Ja swój występ mogę ocenić na dobry.  Mogło być lepiej, ale trudno, jest to co jest. Jedziemy dalej, teraz mamy mecz wyjazdowy. Szykujemy się i myślę, że będzie wszystko w jak najlepszym porządku.

Piotr Protasiewicz - Falubaz - Zwycięstwo nie było to takie proste i oczywiste, tym bardziej, że wszyscy wiemy, w jakich problemach kadrowych przystępowaliśmy do tego meczu. Wiedzieliśmy, że jako prowadzący parę margines błędu mamy minimalny. Starałem się maksymalnie skupić na każdym wyścigu. Mam trochę problemów z nowymi silnikami, jeszcze się ich uczę i nie mogę znaleźć optymalnych ustawień na start - raz wyjdzie, dwa razy nie wyjdzie. Wchodzimy w końcu w fazę regularnych startów, rozjeżdżę się i będę jechał bardziej poprawnie. Po biegu z Doylem, Australijczyk miał pretensje, ale ja byłem przed nim o długość całego motocykla. Zamknąłem mu drogę, ale to nie jest tak, że wjechałem w niego. Mógł się trochę zagotować. Nie pojechałem idealnie, ale też nie brutalnie i chamsko. To była sytuacja wyścigowa i tyle. Z kolei w biegu z Gomólskim nie było tam kamikadze, bo jechałem w miarę bez kontaktu i tak się poukładało. Kibice muszą ocenić, czy im to się podobało. Ja się starałem maksymalnie jechać do przodu.

Jabłoński Krzysztof - Falubaz - Na dzień dzisiejszy mam formę taką, a nie inną. Starałem się dać z siebie tyle ile mogłem, żeby przywozić te skromne punkty. Cieszę się, że cała drużyna pojechała dobrze i wygraliśmy. Przygotowywałem się tak, aby być w gotowości cały czas. Po to jestem w tej drużynie. Takie mam zadanie i staram się z niego wywiązywać jak najlepiej potrafię.

 

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

www.nowosci.com.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt