1999-10-11 przełożony 1999-10-12
ZKŻ Polmos Zielona Góra - Apator Netia Toruń
40 : 50


Pogoda dwukrotnie spłatała figla zespołom rywalizującym o starty w sezonie 2000 w ekstraklasie. Zawody udało się przeprowadzić dopiero we wtorek 12 października, a stan toru był idealny. Faworytem meczu byli goście, pomimo że zdecydowali się na występ jednego obcokrajowca. Zielonogórzanie sięgnęli po Brytyjczyka Chrisa Louisa i Czecha Antonina Svaba, który pojawił się na meczu bez własnych motocykli i skorzystał ze sprzętu juniora Macieja Borneckiego, który spisywał się bardzo dobrze.

Rywalizacja rozpoczęła się od mocnego uderzenia torunian, gdy Kościecha i Walczak nie dali szans parze Huszcza – Szymański. W kolejnym biegu na prowadzeniu był Svab, ale defekt sprzętu odebrał mu pkt., a torunianie już w tym momencie prowadzili różnicą ośmiu pkt. Trzeci bieg należał do ZKŻ-tu, bowiem Wygrał Louis, a słaby tego dnia Puszakowski przegrał z Kurmańskim. Jednak kolejne dwa wyścigi ponownie należały podwójnie do Aniołów. W Vi biegu kiedy różnica pkt. wynosiła 12 oczek na korzyść Apatora trener Jąder skorzystał z rezerwy taktycznej i zamiast Szymańskiego wystąpił Louis. Rezerwa powiodła się, i ZKŻ odrobił dwa pkt. W biegu siódmym na torze ponownie pojawił się Louis i również tym razem nie dał szans torunianom przywożąc za swoimi plecami Kościechę i Walczaka. Po ósmym wyścigach różnicą 16 pkt. czyli dokładnie tyle ile udało się zebrać ZKŻ-towi do tego momentu.
Jednak ambitny zespół ZKŻ-tu nie złożył broni i po podwójnie wygranym biegu dziewiątym i dziesiątym zmniejszyli przewagę o połowę czyli do ośmiu oczek. W wyścigu jedenastym ze startu najlepiej wyszedł Walasek, jednak popełnił błąd i wyprzedził go Kowalik. Walasek nękał ciągłymi atakami prowadzącego torunianina, jednak ten umiejętnie się bronił, a w ferworze walki nie zauważył zielonogórzanina i nie zostawił mu miejsca przy bandzie i zawodnik Polmosu musiał ratować się przed upadkiem. Walaskowi po tym biegu puściły nerwy i sam próbował wymierzyć sprawiedliwość Kowalikowi. Doszło do szamotaniny na torze, a potem w parkingu. Szybka reakcja sędziego doprowadziła do pojednania stron. Za chwilę Kowalik i Walasek podali sobie dłonie i publiczność mogła się dalej skoncentrować na walce na torze. W biegu dwunastym trener Polmosu ponownie sięgnął po rezerwę i słabego Andrzeja Huszczę zastąpił Walaskiem. Manewr ten powiódł się bowiem Walasek i Svab pokonali Jagusia i Kościechę, a para ZKŻ-tu przywiozła trzecie tego dnia podwójne zwycięstwo.
Przed wyścigami nominowanymi sprawa wyniku była nadal otwarta, bo goście prowadzili tylko czterema pkt. ostatnie trzy biegi rozstrzygnęły się jednak po myśli gości którzy przed rewanżem mieli 10 pkt. zaliczki.

Po meczu powiedzieli:
Mirosław Kowalik - zawodnik Apatora - Zacznę do toru, po pierwsze byłem na prowadzeniu, po drugie zostawiłem pół metra miejsca. Grzegorz myślał że się zmieści, jednak się nie zmieścił. Prawdopodobnie, bo ja tego nie widziałem otarł się o bandę i to było wszystko. Myślę że miał do mnie niesłuszne pretensje, zresztą sędzia stwierdził że to nie moja wina. Jedynie można mieć zarzuty do tego że po meczu poniosły nas nerwy, ale to się zdarza. Ja już tego nie pamiętam i mam nadzieję że Grzesiek też i jest wszystko ok. Nasza przewaga sprzętowa była widoczna w pierwszej fazie zawodów. Potem jednak gospodarze nas dogonili, ale było to spowodowane tym, że jechaliśmy na zużytych stronach opon.

Robert Kościecha - zawodnik Apatora -  Dla mnie nie był to łatwy mecz. Był tak ciężki jak inne choć na początku ułożył się po naszej myśli. Potem musieliśmy kontrolować przewagę a nie było to zadanie łatwe, ponieważ tor robił się coraz twardszy, a taki preferuje zespół ZKŻ. Polmos miał łatwiejsze zadanie ponieważ przystąpił do tego meczu z marszu my mieliśmy miesiąc przerwy i ścigaliśmy się tylko w czwórmeczach sparingowych, jak widać z dobrym skutkiem.

Jan Ząbik - trener Apatora - zo obawialiśmy się tego spotkania. Najgorsze było trzydniowe oczekiwanie na rozegranie meczu. Takie koczowanie w jednym miejscu nie zawsze dobrze wpływa na drużynę. Pogoda spłatała nam niezłego psikusa. Byliśmy zakwaterowani w pobliskim hotelu i jakoś ten czas nam minął. Najważniejsze było nie dać myśleć zawodnikom o meczu. Z tego względu najczęściej wybieraliśmy się na grzybobranie. Liczyłem na to że nasz skład jest wyrównany i nie zawiodłem się. Wykorzystaliśmy wszystkie błędy przeciwnika, dobrze rozdysponowaliśmy opony i udało się wygrać. Cieszy powrót do formy po kontuzji Roberta Kościechy.

Zbigniew Jąder - trener ZKŻ - Przegraliśmy z markowym zespołem. Liczyłem że to właśnie Apator pojedzie w play-off, gdyby nie absencja Kościechy i brak w jednym z meczów Kowalika tak by się stało. Nasi zawodnicy robili co mogli, ale ni ustrzegli się błędów. Pecha miał Svab, który prowadził w drugim biegu i zdefektował. To jest tylko sport i jedziemy do Torunia walczyć i być może pojedziemy się cieszyć. A co do incydentu w XI biegu uważam że nie ma o czym mówić. Obaj zawodnicy pogodzili się na oczach kibiców i znów są kolegami.

Grzegorz Walasek - zawodnik ZKŻ - Po dwóch biegach nie wiedziałem co się dzieje z motocyklem. Potem jednak podregulowałem zapłon i efekt był widoczny. Chciałem wszystko nadrobić w następnych biegach i jechałem za wszelką cenę. W biegu jedenastym Mirek Kowalik pojechał mądrzej na jednym z łuków i wyprzedził mnie, zaatakowałem przy bandzie, ale musiałem ratować się przed upadkiem. Przeprosiliśmy się jak również przeprosiłem sędziego i kibiców za ten incydent. Mecz był o wysoką stawkę dlatego puściły mi nerwy. Miałem nadzieję że odrobimy straty w biegach nominowanych ale zabrakło nam klasowego zawodnika.

Andrzej Huszcza - zawodnik ZKŻ -  Nie ma co ukrywać że rywale postawili wysoko poprzeczkę i byli o klasę lepsi i rozstrzygnęli to spotkanie na własną korzyść. Co do swojej postawy nie mam nic na usprawiedliwienie. Pojechałem bardzo słabo i tak jak było widać. Całe szczęście że na dobrym poziomie pojechali obcokrajowcy i Walasek, bo inaczej ten mecz zakończyłby się kompromitacją. Ja byłem naprawdę słaby ale nie wiem co jest przyczyną, zdarzało się kilka razy że za mnie wchodziła rezerwa taktyczna, ale takie są zasady za słabych zawodników wprowadza się najlepszych, a tak właśnie było w tym meczu.

Marek Czernecki - sędzia zawodów - Ocena zdarzenia na torze jest bardzo prosta. Kowalik pojechał w sumie niesportowo, acz nie tak, żeby trzeba było go za to ukarać. Po prostu zawodnik ten nie zostawia zawodnikom tzw. Ścieżki życia i kto z nim jeździ o tym wie. Walasek atakował, ale wiedział że nie ma miejsca. Zdenerwował się i nastąpiło rozładowanie i prawie wszystkim puściły nerwy. Zjeżdżając do parkingu chciał porozmawiać z Kowalikiem, ale na szczęście służby porządkowe były na miejscu i nie dopuściły do bezpośredniego kontaktu zawodników. A z mojej strony cóż nie było upadku, jady która kwalifikowałby się do wykluczenia. W czasie czterominutowej przerwy zszedłem z wieżyczki i poprosiłem zawodników i kierowników o spokój, dostali reprymendę ponieważ nerwy nie powinny puszczać nawet w takich momentach. Zawodnicy przeprosili się nawzajem podali sobie ręce, uważam że sprawa została zakończona, przynajmniej w parkingu, bo w protokole zostanie wszystko opisane.
Szybka reprymenda dla Walaska spowodował że wszystko wróciło do normy i nie miałem podstaw aby go wykluczyć do końca zawodów. To są nerwy, a żużel to nie sport który polega na wykluczaniu zawodników.
Rozumie reakcję kibiców ponieważ to ich pupil został skrzywdzony, a ich zdaniem najlepiej zwrócić się bezpośrednio przeciwko sędziemu i krzyknąć parę epitetów.

Zbigniew Marcinkowski - były zawodnik ZKŻ i Apatora - Pomagałem w parkingu Walczakowi, który ma motocykle przygotowane na tory przyczepne i na początku zawodów czuł się na nich doskonale, potem jednak się nawierzchnia odsypała i nie było na czym jechać. ZKŻ miał za słabe motocykle, a przy tym przygotowany na tory twardsze, z początku gdy było przyczepnie ich motory były za słabe, albo źle się przełożyli.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt