KURTZ Brady
Australia


Urodzony w 1998 roku w Australii.

Ten osiemnastoletni żużlowiec rodem z Australii uważany za supertalent, pojawił się w toruńskim teamie w dniu 31 lipca 2015 roku.

Żużlowcem zostałponieważ jego tata ścigał się przez kilka lat na żużlu w Australii. A starszy brat Todd też posmakował żużlowego chleba i ścigał się Wielkiej Brytanii. Kurtz zyskując angaż w polskiej lidze nie miał okazji stanąć pod ligową taśmą, ale zdążył pokazać się na świecie, bowiem w sezonie AD 2015 awansował do cyklu finałów IMŚJ i gdy podpisywał kontrakt w mieście Kopernika w klasyfikacji przejściowej zajmował piątą lokatę.

Torunianie przed sezonem wypożyczyli do Rybnika Maxa Fricke, aby nie blokować kariery tego równie młodego jeźdźca. W trakcie rozgrywek zdecydowali się także na wypożyczenie do Tarnowa Wiktora Kułakowa, gdyż byli przekonani, że z listu intencyjnego wywiąże się Darcy Ward. Jak Australijczyk złamał dane słowo wybrał ostatecznie ofertę Falubazu Zielona Góra. W tej sytuacji zespół Aniołów pozostawał bez ławki rezerwowych na wypadek kontuzji któregoś z obcokrajowców stąd postawiono na Kurtza. W głębokiej rezerwie pozostawał co prawda polecony przez Grigorija Łagutę, Rosjanin Siergiej Łogaczew, ale nie zyskał on uznania w oczach toruńskich działaczy.

Toruński klub zawierając jednak kontrakt z młodym Kangurem bardziej inwestował w przyszłość niż w realne szanse na starty Brady’a w sezonie 2015. A Jacek Gajewski nie kontraktował "kota w worku", bowiem Australijski osiemnastolatek obok wspomnianego Ficke'a oraz Jacka Holdera brata Chrisa należał do największych talentów na antypodach. Zimą przed sezonem 2015 zawodnik został mistrzem stanu Nowa Południowa Walia, a także zdobył brąz w mistrzostwach juniorów swego kraju. W sezonie w których pojawił się w Toruniu rywalizował na Wyspach Brytyjskich, gdzie reprezentował barwy Somerset Rebls, dla których zdążył wywalczyć kilka kompletów punktów. Na arenie międzynarodowej można było usłyszeć o Kurtzu, gdy awansował do cyklu IMŚJ AD 2015 i w końcowym rozrachunku po trzech turniejach finałowych zajął ósme miejsce. Również drużynowy finał juniorów w rodzimej Australii stał się areną rywalizacji dla Brady'ego, który wspólnie z kolegami z teamu (znalazł się w nim również wypożyczony z Torunia do Rybnika Max Fricke) zajął trzecie miejsce.

Po sezonie, gdy w Toruniu zakontraktowano Grega Hancocka i Martina Vaculika młody Kangur nie miał żadnych szans na miejsce w składzie Aniołów. Dlatego podjął rozmowy z innymi klubami. Ostatecznie trafił do Polonii Piła. Kurtz, aby w pełni przygotować się do sezonu w Polsce zmienił również barwy klubowe w Anglii i zdecydował się w sezonie 2016 na jazdę w Elite League w drużynie Poole Pirates (mistrz Wielkiej Brytanii w sezonie 2015), dzięki temu był do dyspozycji polskiego klubu w trakcie sezonu w każdą niedzielę. Chciał tym samym uniknąć sytuacji z sezonu 2015, kiedy to nie mógł ścigać się w Polsce, ponieważ w tym samym czasie startowała jego drużyna w Anglii.
Pozyskanie Kurtza było sporym sukcesem pilskich działaczy, bowiem Australijczyk mimo młodego wieku do tej pory doskonale spisywał się w rozgrywkach Premier League i w Pile wszyscy liczyli, że dziewiętnastolatek będzie objawieniem zaplecza ekstraligi. Młody Kangur musiał jednak poznać tajniki specyficznego pilskiego toru i znaleźć odpowiednie ustawienia swoich motocykli, a także doświadczyć specyficznej atmosfery polskich rozgrywek żużlowych, podszytych wielkimi oczekiwaniami i sporą presją. Szybko jednak uporał się tymi aspektami i drużyna Polonistów z Piły stała się u progu rozgrywek pierwszej ligi sporym zaskoczeniem dla rywali. Dwudziestolatek systematycznie punktował niemal w każdym meczu i w dziewięciu meczach uzyskał średnią 1,595, a sportowe wpadki przytrafiały mu się sporadycznie. Nic więc dziwnego, że po sezonie wszyscy chcieli, aby młody zawodnik pozostała na kolejny rok.

Zmiana klubowych barw nie przeszkodziła mu w zdobyciu tytułu IM Australii, które rozgrywano w formie czterech turniejów. W ostatnim turnieju co prawda tryumfował Justin Sedgmen, a Brady w wyścigu finałowy dotknął taśmy, to jednak w klasyfikacji generalnej ubiegłoroczny "Anioł" wywalczył pierwszy w karierze tytuł IM Australii AD 2016. Żużlowiec Polonii Piła miał wiele szczęścia, ponieważ w finale B upadek na prowadzeniu zanotował Rohan Tungate, za co został wykluczony i stracił szansę na miejsce w czołowej trójce. Kurtz wygrał w powtórce i awansował do finału, gdzie jak wspomniano dotknął taśmy i musiał liczyć na słabszą postawą Sama Mastersa. Ostatecznie w finałowym wyścigu dnia najlepszy okazał się Justin Sedgmen. Za jego plecami linię mety minął Max Fricke, a Masters zajął trzecie miejsce. Tym samym Kurtz zdobył mistrzostwo Australii. Srebrny medal zawisł na szyi Mastersa, a na najniższym stopniu podium stanął Fricke. Ten dość niespodziewanie wywalczony tytuł indywidualnego mistrza Australii (zawodnik z Cowra był debiutantem w krajowym czempionacie w kategorii seniorów) pokazał jak wielkie możliwości drzemią w młodym zawodniku, bowiem stał się pierwszym nastoletnim złotym medalistą tych rozgrywek od czasu triumfu Troya Butlera w 1987 roku.

Sukcesy w Australii i całkiem dobra dyspozycja w lidze polskiej i angielskiej przełożyła się na nominację do kadry narodowej i Brady wystąpił w drużynowym championacie seniorów i juniorów stając na za każdym razem na podium tuż za zespołem z Polski. Otrzymał również powołanie na Australijską rundę Grand Prix i choć z dziką kartą wywalczył na torze w Melbourne tylko dwa punkty zebrał cenne doświadczenie, które miało zaprocentować w przyszłości. Warto w tym miejscu podkreślić, że młodym zawodnikiem zainteresował się trzykrotny IMŚ Jason Crump, który miał ogromny wpływ na rozwój kariery dwudziestolatka. Kurtz jednocześnie korzystał z oleju wyprodukowanego przez firmę C4 Industries, za którego opracowanie i produkcję odpowiadała firma Crumpa. Ponadto Australijczyk sponsorował swojego młodszego rodaka, a ten tak wypowiadał się na temat tej współpracy: "Wiele osób daje Ci rady, ale najważniejsze jest, by nauczyć się słuchać właściwych ludzi. Jason miał sporo do powiedzenia i miał spory wpływ na to, co do tej pory osiągnąłem. Wydaje mi się, że w Australii nie ma nikogo lepszego kogo mógłbym słuchać. Ponadto tak naprawdę Jason sponsorował mnie w tym sezonie i to co dla mnie zrobił, było naprawdę fajne. Zaczął produkować własny olej i byłem pierwszą osobą, która mogła go testować. Taka pomoc jest bezcenna".

Przed sezonem 2017 zawodnik miał wielkie plany. Chciał przede wszystkim zdobyć medal w młodzieżowym indywidualnym championacie oraz regularnie startować w lidze angielskiej i polskiej. Niestety z plany mocno rozminęły się z rzeczywistością, bowiem w IMŚJ australijski jeździec zajął piąte miejsce, a w lidze polskiej pilska Polonia nie kwapiła się z powołaniem Kurtza do ligowego składu. Ten jednak nie odpuszczał i przyjeżdżał do Polski, aby trenować i ... opłaciło się. Ponieważ Brady Kurtz wystąpił zaledwie w trzech meczach i ciągle mógł być wypożyczony do innego klubu, a właśnie taką opcją zainteresowali się działacze z Leszna, gdy w czerwcu kontuzji uległ ich lider Nicki Pedersen. Lesznianie zaczęli dostrzegać zaangażowanie jeźdźca, który przecież ciągle uczył się żużla i wiązali z nim nadzieje na przyszłość. Pilanie jednak nie byli zainteresowani wypożyczeniem, bowiem twierdzili, że Kurtz stanowił zabezpieczenie drużyny na wypadek kontuzji i z wypożyczenia wyszły przysłowiowe nici. Jednak to co nie udało się "Bykom", dla "Rekinów" z Rybnika okazało się faktem. ROW miał bardzo trudną sytuację kadrową, bowiem po dopingowej wpadce został zawieszony Grigorij Łaguta, bez formy był Rafał Szombierski oraz Damian Baliński, a na domiar złego kontuzji doznał Max Fricke. Rybnik mimo, że zajmował bezpieczną pozycje w tabeli, to musiał walczyć o punkty, bowiem był świadom, że po weryfikacji wyników i odjęciu punktów wspomnianego Łaguty zespół czekała degradacja, przed którą uchronić mogło jedynie wygranie pojedynku z Get Well Toruń za 3 punkty lub wywalczenie co najmniej jednego punktu bonusowego podczas wyjazdowej potyczki w Lesznie. Lekiem na punktowe zdobycze miał być właśnie Brady Kurtz. I trzeba przyznać, że rybnicki prezes miał wielką intuicję, bowiem Australijczyk okazał się rewelacją meczu z Aniołami oraz Bykami. Niestety do poziomu nowego "Rekina" nie dostosowali się pozostali zawodnicy i RKM spadł z ekstraligi, a zawodnik rozpoczął negocjacje o sezonie 2018 z klubami ekstraligowymi. Zanim jednak doszło do parafowania kontraktu, Brady Kurtz pokazał się z bardzo dobrej strony podczas ostatniej rundy GP w swojej ojczyźnie, czym podniósł swoje akcje w oczach polskich działaczy, a menadżerowie młodego zawodnika wynegocjowali dla niego kontrakt w Lesznie, który gwarantował mu regularne starty wśród najlepszych i sportowy rozwój. Trzeba przyznać, że mistrzowie Polski obdarzyli Kurtza dużym zaufaniem. Jego doświadczenie ekstraligowe było bowiem niewielkie. Zawodnik był jednak wspierany od kilku sezonów przez mocnego sponsora z Leszna, który miał sprawować szczególną opiekę nad Kangurem, który obok Maxa Fricke był największą nadzieją australijskiego żużla. Nic więc dziwnego, Lesznianie zdecydowali się na inwestycję, która miała sprawić, że będą mieli klasowego żużlowca na długie lata. Tak się stało, bo już w pierwszy roku startów z Bykiem na piersi Brady walnie się przyczynił do doskonałych wyników swojego nowego teamu i wspólnie z kolegami obronił tytuł DMP. Nic więc dziwnego, że lesznianie zatrzymali Australijczyka na kolejny sezon, w którym miał stać się jednym z filarów zespołu, nie tylko z pozycji rezerwowego, ale niezależnie od tego spod jakiego numeru wystartuje i w jakiej konfiguracji parowej dane mu będzie stanąć pod ligową taśmą.
I ponownie Brady nie zawiódł swojego pracodawcy. Sezon 2019 był dobry dla Australijczyka, który stał się idealnym przykładem żużlowca drugiej linii. Punkty dorzucał w każdym meczu. Raz więcej, a raz mniej, ale nie zdarzało mu się kończyć spotkań z zerowym dorobkiem. Kurtz jednak zachwycił tylko raz, w finale podczas meczu we Wrocławiu. I choć był to jednorazowy wyskok, to pokazał, że stać go na jeszcze więcej. Niestety po sezonie mimo zdobycia trzeciego z rzędu drużynowego mistrzostwa Polski w ekipie Byków mogło zabraknąć miejsca dla Kangura. Wiek juniora zakończył bowiem wychowanek Unii, Bartosz Smektała, a to powodowało, że kadra seniorów liczyła jednego zawodnika więcej, a przecież nikt z żużlowców nie chciał czekać na swoją okazję do startów lub kontuzję kolegi z drużyny. Mistrz Polski szybko jednak rozwiał wątpliwości i zadeklarował, że w składzie niebiesko-białych zostaje zostaną wszyscy zawodnicy z sezonu 2019, a zmieni się jedynie konfiguracja meczowych par. Mimo tej deklaracji Kurtz nadal wydawał się najsłabszym ogniwem drużyny i nie dotyczyło to tylko formy sportowej, ale również pozycji w składzie i możliwości taktycznych jakie uniści z jego udziałem mogli wprowadzać. Pozostawienie w składzie Polaka z uwagi na regulamin dawało większe pole manewru trenerowi i wiosną roku 2020 było wielce prawdopodobne wypożyczenie Brady'ego Kurtz'a do innego klubu. A chętnym na usługi Kangura był ekstraligowym beniaminek rybnicki ROW.

Niestety sezon 2020 dla Kangura podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował, a Brady wystąpił w 2 meczach Unii Leszno, 7 biegach, w których zdobył 8 pkt z bonusami i ze średnią 1,143 pkt/bieg zakończył sezon wśród "Byków" i stał się "Orłem" z Łodzi. Było to trochę zaskakujące, bo Kurtz pojechał całkiem przyzwoicie w Gorzowie, gdzie zdobył w czterech biegach 5 punktów i pomógł Fogo Unii wygrać 49:41. Kilka dni później w trzech startach dorzucił 3 "oczka" w wygranym, domowym spotkaniu ze Spartą Wrocław (53:37), ale w  kolejnych meczach w jego miejsce w składzie pojawiał się o 3 lata młodszy rodak Jaimon Lidsey, który był jeszcze bardziej skuteczny, a na finiszu rozgrywek okazał rewelacją ekstraligi. Zatem wypożyczenie Bradego Kurtza było z punktu widzenia Unii jak najbardziej słusznym posunięciem. A w mieście "Ziemi Obiecanej" zawodnik stał się jednym z liderów i pojechał w 8 meczach, 25 biegach, w których zdobył 38 pkt z bonusami i ze średnią 1,520 pkt/bieg nie został sklasyfikowany na liście zawodników pierwszej ligi, to znalazł uznanie w oczach Adama Skórnickiego i w roku 2021 od początku sezonu zdobywał punkty dla drużyny Witolda Skrzydlewskiego.
Po sezonie Australijczyk czuł jednak niedosyt. Dlatego przemyślał i szczegółowo przeanalizował swoją jazdę w ekstralidze i w 1 lidze. Pierwsze wnioski: potrzeba zmian. Zawodnik w październiku wrócił do ojczyzny i postanowił odstawić motocykl. Pełen relaks, wypoczynek, a po nim treningi sprawnościowe i wytrzymałościowe. Nie było mowy o ściganiu na żużlu, ani treningach na motocyklu. Głód jazdy miał spowodować, że na wiosnę Brady chciał powrócić jako lepszy zawodnik. "W zeszłym roku praktycznie nic nie układało się po mojej myśli. Z tego powodu zdecydowałem, że lato spędzę w Australii i zrobię sobie przerwę od żużla. Już widzę, że to daje efekty i pozwoli, by kolejny sezon w Europie rozpocząć z zupełnie innym nastawieniem".
I koncepcja ta okazała się słuszna. Zawodnik poprawił swoją średnią, bo uzyskał 2,194 pkt/bieg, co było piątym wynikiem w lidze. Jednak najważniejsze było to, że Australijczyk stał się liderem zespołu z prawdziwego zdarzenia. Nic więc dziwnego, że pozostał w Łodzi i w roku 2022 miał walczyć o awans do ekstraligi. Niestety sztuka awansu nie powiodła się, a Brady nieco spuścił z tonu zwłaszcza w końcówce sezonu, choć zdobywając 185 pkt w 95 biegach był najskuteczniejszym jeźdźcem Orła. Niestety Brady nie zaistniał na arenie międzynarodowej, co można było uznać za mały niedosyt w sportowym życiorysie ciągle młodego Kangura.
Gdy wydawało się, że zawodnik jest w doskonałej komitywie z właścicielem łódzkiego zespołu na sezon 2023 postanowił zmienić barwy na rybnickie, czym rozczarował Witolda Skrzydlewskiego: "Pan Kurtz zawalił nam końcówkę sezonu. Jego forma wtedy spadła. To był jeden z zawodników, który podchodził do rozmów z naszym klubem w sposób bardzo powściągliwy. Zaznaczam, że nie chodziło o finanse. Usłyszałem od niego, że chce iść do drużyny, która robi progres. Wtedy zadałem mu pytanie: kto jest za to odpowiedzialny? Prezes czy zawodnicy? Wiadomo, że zawodnicy. A tak się składa, że pan Kurtz tego progresu w nie zrobił". Po tych słowach nie trudno było się domyśleć, że rozstanie zawodnika z Orłem było chłodne. W Rybniku jednak przyjęto Australijczyka niezwykle ciepło, bo w klubie tym startował w roku 2017. Co prawda pierwotnie w planach ROW-u Rybnik jednym z obcokrajowców miał być Andreas Lyager. Klub poinformował nawet o dojściu do porozumienia z Duńczykiem, jednak ostatecznie do podpisania kontraktu nie doszło. Niespełna 25-latek postanowił przystać na ofertę z Abramczyk Polonii Bydgoszcz, a Krzysztof Mrozek musiał rozglądać się za jego zastępcą. Wybór padł na Brady'ego Kurtza. Prezes rybnickiego ROW-u podkreślał, że po tym, jak Andreas Lyager zerwał porozumienie, udało mu się do przekonać lepszego zawodnika na to miejsce. Statystyki co prawda tego nie pokazują, bo w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników pierwszej ligi pod względem średniej wyżej znajdował się Lyager (2,027 pkt/bieg) niż Kurtz (1,947 pkt/bieg), jednak obaj byli pewnym gwarantem wysokich zdobyczy punktowych. Australijczyk w ROW-ie miał pełnić rolę lidera, a także mentora który pomoże odbudować się Patrickowi Hansenowi, po przeciętnym sezonie w Ekstralidze, a Patrykowi Wojdyło i Krystianowi Pieszczkowi.
Zawodnik podołał temu zadaniu. Wystartował w 106 wyścigach, w których zdobył 208 punktów i 10 bonusów. Ze średnią biegową 2.057 został sklasyfikowany na dziesiątym miejscu na ekstraligowym zapleczu. To właśnie dzięki m.in. doskonałej postawie Kangura, klub z Górnego Śląska dojechał, aż do finału pierwszej ligi, gdzie uległ niezwykle zdeterminowanemu Falubazowi Zielona Góra. Nic więc dziwnego, że klub z był zadowolony ze współpracy z Kurtzem i parafował z im kontrakt na sezon 2024: "Bardzo cieszymy się z tego, że Brady Kurtz zostaje z nami na kolejny sezon. Jeszcze bardziej cieszy nas to, że dotrzymał słowa, bo my mieliśmy swoje ustalenia, a inny klub Brady’ego kusił. Pokazał jednak, że można mu zaufać".

Czy w roku 2024 Brady Kurtz udowodni swoją ligową skuteczność i będzie ojcem awansu ROW-u w poczet ekstraligowców?
Czas pokaże!

Poza Polską zawodnik startował w:
    Leicester Lions, Poole Pirates, Belle Vue Aces
        Elit Vetlanda

Ulubionym zawodnikiem Brady'ego jest Leigh Adams, którego w młodości Kangur uważał za zawodnika wszechczasów.

Osiągnięcia

DMP

2018/1, 2019/1
IMŚ GP 2016/27DK
DPŚ 2016/2
IMŚJ 2015/8;
DMŚJ 2015/3; 2016/8

Kluby w lidze polskiej
2016-
-2017
2017 2018-
-2020

2020
2021-
-2022
2023-
-2024

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
2015 - - - - - -

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt