KOŚCIUCH Norbert pozyskany z łodzi
Urodzony 28 kwietnia 1984 roku w Lesznie.
Pierwsze żużlowe kroki stawiał na torze w swoim rodzinnym mieście w
barwach leszczyńskiej Unii. Dla młodego chłopaka którego pociągała szybkość
i adrenalina był to niejako wybór naturalny, bo od najmłodszych lat
interesował się motoryzacją i ciągnęło go do wszystkiego, co się z tym
wiązało. Pierwsze ściganie na żużlowym owali zaliczył jednak w speedrowerze,
ale gdy okazało się, że jest już za stary na tę dyscyplinę, spróbował swoich
sił na żużlu. Najpierw musiał "zaczarować" rodziców, ale w końcu się udało i
przystąpił do egzamin na licencję żużlową, którą uzyskał z numerem 75 w dniu
15 maja 2000 roku w Opolu, a rok później w 24 czerwca na torze we Wrocławiu,
kiedy to miejscowa Sparta podejmowała Unię Leszno zaliczył swój ligowy
debiut, w którym zdobył 1 pkt. U progu kariery mógł liczyć na pomoc wielu
osób, ale do środowiska żużlowego wszedł jako ktoś nowy. Nie miał za sobą
kogoś z rodziny, kto wcześniej uprawiał ten sport. Nie miał także możnego
sponsora, który doposażyłby go w wysokiej klasy sprzęt. Byłem zdany tylko na
siebie, ale na swej drodze spotkał wiele życzliwych mu osób.
Starał się też podpatrywać innych jeźdźców, a zawodnikiem, z którym się
utożsamiał, był Tony Rickardsson. Do dziś Norbert cenił Szweda przede
wszystkim za wielki profesjonalizm oraz niesamowitą sylwetkę i jazdę na
dystansie, w której nie było straconych pozycji. Miał także wspaniałą
sylwetkę na motocyklu. To wszystko spowodowało, że od początku Norbert był
obiecującym zawodnikiem i jako junior należał do wyróżniających się jeźdźców
w swojej kategorii wiekowej, ale na poważnie zaczęto na niego stawiać w
rozgrywkach ligowych dopiero od sezonu 2004.
W międzyczasie został srebrnym medalistą, bowiem w 2002 roku "Byki"
zajęły w Ekstralidze drugie miejsce za bydgoską Polonią. W roku tym młody
jeździec zdobył też swój pierwszy medal indywidualnie, a miało wydarzyło się
to w finale
Brązowego Kasku na torze w Tarnowie z dorobkiem 11 pkt. stanął na drugim
stopniu podium. Po sezonie 2006, w którym uzyskał najwyższą średnią w
barwach "Byków" (1,375), chciał dalej się rozwijać, a to mogło mieć miejsce
tylko przy regularnych startach, dlatego postanowił przenieść się do niższej
ligi i trafił do Poznania. Z miejsca stał się jednym z liderów zespołu i
ulubieńcem tamtejszych kibiców. Niestety poznaniacy nie należeli do ligowych
potentatów i aspiracje zespołu z wielkopolski skupiały się co najwyżej na
skutecznej walce o ligowe punkty na zapleczu ekstraligi, nikogo więc nie
dziwiło, że zawodnik skusił się na bardziej ambitny klub i w roku
2012 na trzy sezony zakotwiczył w
Grudziądzu, gdzie utrzymał wysoką formę i był jednym
z ojców awansu "Gołębi" do najwyższej klasy rozgrywkowej. Niestety awans
spowodował, że dla Kościucha zabrakło miejsca w składzie i w roku 2015,
powraca do wielkopolski, ale punkty zdobywa dla Startu
Gniezno. Choć
leszczyński wychowanek należy do wyróżniających się jeźdźców w zespole i
uzyskuje drugą średnią w drużynie (1,704 pkt/bieg), jego drużyna spada do
drugiej ligi, a zawodnik trafia do
Piły gdzie w latach 2016-2017 ponownie
należy do wyróżniających się zawodników w pierwszej lidze. Warto podkreślić,
że w sezonie 2017 Norbert osiągnął po raz pierwszy w karierze średnią
biegową w meczach ligowych powyżej dwóch punktów (2,296 pkt/bieg) i był
trzecim zawodnikiem ekstaligowego zaplecza. Formę tę dostrzegł aspirujący do
grona najlepszych drużyn w kraju właściciel łódzkiego Orła – Witold
Skrzydlewski i złożył zawodnikowi propozycję walki o awans. Norbert
podjął żużlową rękawicę w
Łodzi i ponownie był wyróżniającym się jeźdźcem całej ligi. W czternastu spotkaniach
zdobył 152 punkty i 7 bonusów, a to wszystko w 72 biegach, ale po sezonie
postanowił ponownie zmienić barwy klubowe i podziękował swoim sympatykom i
pracodawcy tymi oto słowami:
Drodzy Kibice i Przyjaciele,
W ostatnich dniach podjąłem decyzję o zmianie barw klubowych na sezon 2019
r. Wkrótce – wraz z otwarciem okna transferowego – wszystko co dotyczy mojej
przynależności klubowej będzie jasne.
W związku z dużym poważaniem jakie mam do Jego osoby, pierwszym, którego
poinformowałem o mojej decyzji był prezes Klubu Żużlowego Orzeł Łódź, Witold
Skrzydlewski. Jest mi niezmiernie miło, że Pan prezes – wbrew informacjom
podawanym przez niektóre źródła - przyjął informacje, które mu przekazałem z
wielkim szacunkiem i zrozumieniem. Za to – jak również za współpracę w całym
sezonie – chciałem bardzo serdecznie podziękować. Było mi niezmiernie miło
współpracować z człowiekiem honoru, który zawsze dotrzymuje danego słowa, ma
wielkie serce i charyzmę do osiągania postawionych sobie celów. Sezon
spędzony w Klubie Żużlowym Orzeł Łódź był bardzo udanym rozdziałem mojej
żużlowej kariery. Każda osoba związana z łódzkim Klubem, na Panu prezesie
Skrzydlewskim poczynając, poprzez trenera, sponsorów, pracowników i kibiców
Klubu, zasługuje na słowa uznania i podziękowań za profesjonalizm i
wsparcie.
Jeszcze raz dziękuję i życzę sukcesów!
Decyzja ta zaskoczyła środowisko żużlowe, bo trzydziestoczterolatek nie
przedłużył kontraktu ze stabilnym finansowo Orłem Łódź i po 12 latach przerwy
wracał do Ekstraligi. Początkowo doświadczony pierwszoligowiec przymierzany
był do beniaminka Motoru Lublin, później do GKM-u Grudziądz, ale ostatecznie
trafił do Get Well Toruń, który budując drużynę na sezon 2019, już przed okresem transferowym działał
według ściśle określonego planu. A mianowicie, działacze w pierwszej
kolejności skoncentrowali się na
utrzymaniu stanu posiadania i ogłosili przedłużenie współpracy z Jasonem
Doylem, Nielsem Kristianem Iversenem i Chrisem Holderem. Dołączył do nich
także Rune Holta, co dla niektórych było sporym zaskoczeniem. Nie brakowało
bowiem głosów, że po sezonie 2018 należało w całości wymienić polskich
seniorów włącznie z wychowankiem Pawłem Przedpełskim. Get Well robił
przymiarki, sondował temat różnych zawodników, ale szybko zrozumiał, że
sytuacja na rynku jest trudna i zmiany na taką skalę nie będą możliwe do
zrealizowania. W związku z tym dość szybko zapadła decyzja o zatrzymaniu
Holty, a drugiego polskiego seniora w Toruniu po prostu w ogóle nie brano
pod uwagę. Działacze myśleli o zastosowaniu koncepcji z tzw. "kevlarem",
czyli wpisaniu do składu trzeciego juniora, którego mógłby zastępować od
pierwszej serii Jack Holder. Wszystko zmieniło się, kiedy fiaskiem
zakończyły się rozmowy z Jakubem Miśkowiakiem, którego bardzo chciał mieć u
siebie menedżer Jacek Frątczak. Junior Orła Łódź długo negocjował z
torunianami, ale ostatecznie wybrał ofertę Włókniarza Częstochowa. Get Well
zrozumiał wówczas, że konieczne będzie wykonanie większej liczby ruchów
transferowych,
żeby drużyna była konkurencyjna i zabezpieczona na wypadek kontuzji. Pojawił
się nawet temat zatrzymania Pawła Przedpełskiego, ale ten był już
zdecydowany na zmianę otoczenia i również trafił do Częstochowy. W tej
sytuacji w Toruniu zaczęły się poszukiwania zawodnika, który miał wzmocnić formację
juniorską, ale złożono również propozycję piątemu seniorowi. I tak nowym młodzieżowcem
Aniołów został Maksymilian
Bogdanowicz pozyskany ze Startu Gniezno, a nową twarzą w formacji
seniorskiej stał się właśnie Norbert Kościuch. Torunianie do pierwszych
rozmów z zawodnikiem podchodzili z dużym dystansem. Szybko
doszli jednak do wniosku, że mają na wyciągnięcie ręki żużlowca, który
idealnie pasuje do ich drużyny, bo Kościuch jawił się jako zawodnik,
który bardzo chciał spróbować swoich sił w Ekstralidze. Był zdeterminowany i
nie bał się rywalizacji, której przed kolejnym sezonem wolał uniknąć Paweł
Przedpełski. Poza tym nie miał wygórowanych oczekiwań finansowych i dla Get
Well grzechem było nie skorzystać z pozyskania tak poukładanego i
kompletnego jeźdźca.
Klub o podpisaniu kontraktu poinformował oficjalnie 9 listopada, a
zawodnik tak skomentował swoją decyzję o zmianie barw klubowych:
"Kiedy przenosiłem się do Łodzi, to klub miał aspiracje, żeby awansować do
najwyższej klasy rozgrywkowej. Wiele czynników sprawiło, że ostatecznie cel
nie został zrealizowany. Fakty są takie, że moja przygoda z Orłem mogłaby
być znacznie dłuższa, bo po awansie miałem zostać w klubie. Niestety, nic z
tego nie wyszło i stanąłem przed dylematem. Musiałem się zastanowić, czy
chcę spędzić kolejny sezon w pierwszej lidze. To była niewiadoma, bo
gwarancji, że uda się wygrać rozgrywki nie ma nigdy. Rozważałem dwie oferty,
ale z Get Well do porozumienia doszliśmy bardzo szybko. Cieszę się, że będę
startować w Toruniu i nie obawiam się silnego rezerwowego pod numerami 8 i
16, który może sprawić, że ktoś z podstawowej piątki w ogóle nie wyjedzie w
meczu na tor. Gdybym miał patrzeć na takie rzeczy, to lepiej, żebym nie
starował w Ekstralidze. Liczę się z tym, że będę walczył o skład, jestem na
to gotowy i wiem, że nikt nie daje nic za darmo. Poza tym mam poukładane
sprawy sprzętowe, bo pod koniec listopada składam zamówienie na nowe
jednostki, a cała reszta części jest już na warsztacie. Rewolucji u mnie nie
będzie, ale na pewno się wzmocnię. Jestem dobrej myśli, bo mam wspaniały
team, rodzinę, przyjaciół i znakomitego sponsora, firmę Fachowiec. Wszyscy
ci ludzie są dla mnie olbrzymim wsparciem i mają ogromny wpływ na osiągane
przeze mnie wyniki".
Menadżer
Get Well Jack Frątczak był przekonany, że zakontraktowanie Norberta Kościucha w miejsca
Pawła Przedpełskiego było dobrym interesem. I choć pomysł pojawił się dość
niespodziewanie, to został zrealizowany bardzo szybko, a po podpisaniu umowy
menadżer powiedział: "W trakcie rozmów przekonałem się, że mam do
czynienia z bardzo ambitnym sportowcem. Tak naprawdę to jego postawa i
determinacja w negocjacjach zadecydowały o podpisaniu kontraktu. Norbert doskonale zdaje sobie sprawę, w jakiej konfiguracji zawodniczej
będzie musiał zaistnieć. Kwestie, o których rozprawiały w ostatnim czasie
media, są mu zupełnie obojętne. Zależy mu, żeby zawalczyć w Ekstralidze i na
tym się tylko skupia. Norbert ani przez moment nie poruszał tematu gwarancji startowych w każdym
meczu ani innych formuł związanych z jego występami w meczach naszej
drużyny. Nie ma sensu nawet o tym rozprawiać. Można powiedzieć, że jeszcze
nie wyjechał na tor, a już nas ujął. Nie chodzi tylko o mnie, ale także o
właścicieli klubu. Wiążemy z nim naprawdę duże nadzieje". Niektórzy mieli jednak wątpliwości, czy czołowy zawodnik
startujący bardzo długo na zapleczu ekstraligi poradzi sobie wśród
najlepszych.
A obawy wynikały z tego, że choć waleczności i ambicji zawodnikowi nie brakował,
to jego sporym problemem mogły być słabe starty. Leszczyński wychowanek
jednak nie przejmował się tymi opiniami i solidnie pracował nad niwelowaniem
swoich słabych stroni był przekonany, że to czego nie została wywalczyć na
starcie z nawiązką odrobi na dystansie. Potwierdzeniem tego mogła być
zorganizowana z początkiem marca 2019 gala Nice 1 Ligi, na której nowy
nabytek Aniołów, został wybrany najlepszym zawodnikiem ostatnich pięciu lat
ekstraligowego zaplecza, bowiem na torach pierwszej ligi Norbert zdobył w
tym czasie najwięcej punktów, a większość z nich wywalczył dzięki kapitalnym
akcjom na dystansie. Dowodziło to, ni mniej ni więcej, że Kościuch nigdy nie
miał wybitnego refleksu startowego,
a wyścigi z jego udziałem bardzo
rzadko kończyły się dla niego po pierwszym łuku. Ponadto
Kościuch nauczył się radzić sobie z łatką słabego startowca. Swego czasu jak
wspominał w jednym z wywiadów bardzo pomógł mu w tym
Mirosław Kowalik: Wiele osób kiedyś
kładło mi do głowy, że Kościuch ma słabe starty. Kiedyś bardzo mocno wziąłem
sobie to do serca. Później bardzo mądrą rzecz powiedział mi właśnie Mirek.
Stwierdził, że jego nie interesuje, który będę na starcie. Najważniejsza
jest pozycja na mecie. Pamiętam te słowa i wychodzę dokładnie z takiego
założenia".
Sezon jednak mocno zweryfikował umiejętności Norberta. Choć kontrakt w
ekstralidze podpisał z pełną świadomością walki o skład, to w
trakcie sezonu nie do końca godził się z tą rolą, gdy był zmieniany już po
pierwszym biegu przez Jacka Holdera. Niestety menadżer
Jacek Frątczak swoimi
decyzjami nie dawał Kościuchowi powodów do zadowolenia, bo faworyzowany Australijczyk nawet po
czterech zerach, nadal pozostawał w grze o punkty. Upust swojej
frustracji na takie podejście sztabu menadżerskiego dał zawodnik przed
kamerami TV, podczas meczu we Wrocławiu, za co został odsunięty od kolejnego
spotkania. Swoistego rodzaju reprymenda podziałała, bo w kolejnym meczu
zawodnik zanotował przebłysk formy i stał się ojcem zwycięstwa nad Stalą
Gorzów. Jednak W kolejnych meczach nie potwierdził, że nie był to
jednorazowy występ i ponownie była zastępowany przez kolegów z drużyny. Co ciekawe
po sezonie działacze uznali zawodnika, za zbyt konfliktowego i
jako jedynemu nie złożyli propozycji startów w kolejnym sezonie. Wiadomość
tę z zadowoleniem przyjął jego poprzedni pracodawca Witold Skrzydlewski i
zaoferował mu miejsce w składzie
Orła Łódź.
Niestety sezon 2020 dla Norberta podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod
znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym
świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy
orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia
epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał
obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania.
Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu
Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych
(sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach
żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W
tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie
doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów.
Ostatecznie sezon wystartował, a Norbert dobre mecze przeplatał słabszymi.
Wystąpił w 12 meczach Orła, 56 biegach, w których zdobył 104 pkt z bonusami
i ze średnią 1,857 pkt/bieg był trzecim zawodnikiem łódzkiego zespołu i 19 w
całej lidze. Wyniki te pozwoliły zawodnikowi znaleźć uznanie w oczach Adama Skórnickiego i
w roku 2021 ponownie zdobywał punkty dla drużyny Witolda Skrzydlewskiego.
Sezon był jednak przeciętny w wykonaniu
leszczyńskiego wychowanka. który wystąpił w 18 meczach Orła i wykręcił w
nich średnią biegopunktową 1,382, co sprawiło, że uplasował się na 38 pozycji wśród
najskuteczniejszych żużlowców pierwszej ligi. Zawodnik jednak oficjalnie mówił, że od momentu wybuchu pandemii koronawirusa
ciężko mu wejść na odpowiedni poziom i zapewniał, że nie załamuje rąk, bo
ciągle dąży do tego by wrócić na właściwe tory. Żużlowiec zdobywał średnio
1.8 punktu na bieg. Potrafił przeplatać znakomite mecze słabszymi występami.
Warto podkreślić, że niemal wszystkie drużyny startujące w 1 Lidze Żużlowej
miały silniejszego lidera krajowej formacji seniorskiej. Kościuch był lepszy
jedynie od Ernesta Kozy czyli zawodnika spadkowicza z 1 Ligi Żużlowej. W
związku ze słabszą dyspozycją Kościucha, wielu ekspertów przewidywało, że
łodzianie zrezygnują z jego usług. Nie było tajemnicą, że poważnym
kandydatem do jego zastąpienia był Grzegorz Zengota. Ostatecznie do zmiany
nie doszło, ale sam zainteresowany zdawała sobie sprawę, że kolejny kredyt
zaufania od prezesa był sporym obciążeniem i niejako ostatnią szansą na
pokazanie się. Jednak nie
było to zadanie łatwe, bo za Norbertem dwa przeciętne sezony w
pierwszej lidze, ale trzeba przyznać, że doświadczony żużlowiec zaliczał przebłyski i
miewał bardzo udane
mecze. Niestety zawodził w tych momentach w których "Orły" potrzebowały jego
punktów i te wpadki były mu często wypominane.
Nic więc dziwnego, że po sezonie ponownie pożegnał się z Łodzią i popłynął do Grudziądza, gdzie podpisał kontrakt bez gwarancji startowych i liczył na wypożyczenie w trakcie sezonu 2023, bo jak twierdził zamierza wrócić do zdecydowanie wyższej formy. Słowom tym zaufał Tadeusz Zdunek i zatrudnił go w gdańskim Wybrzeżu. Niestety było to spore rozczarowanie nie tylko dla gdańskich działaczy, ale też dla samego zawodnika, który w drużynie aspirującej do rywalizacji w play-off potrafił co najwyżej przyjeżdżać na trzeciej pozycji, a to było zbyt mało by utrzymać miejsce w podstawowym składzie. Ostatecznie wystąpił tylko w ośmiu meczach w których zazwyczaj był zmieniany po dwóch biegach. Nic więc dziwnego, że wywalczył tylko 16 pkt i 2 bonusy, które dały średnią 2,286 pkt/bieg i zawodnik nie został uwzględniony na liście zawodników sklasyfikowanych po sezonie na ekstraligowym zapleczu. Sytuacja ta była mało komfortowa dla zawodnika i w sierpniu postanowił rozwiązać umowę Wybrzeżem, a w październiku opiekun zawodnika poinformował o zaległościach finansowych i możliwości skierowania sprawy do Trybunału PZM, a sam zawodnik w Tygodniku Żużlowym tak komentował całą sytuację: "rozwiązałem kontrakt z tym klubem i powiem tylko tyle, że klub nie opłacił wszystkich wystawionych przeze mnie faktur. Ale staram się nie zaprzątać sobie tym głowy. Od tego nie jestem ja, tylko dwóch moich mecenasów". Nic więc dziwnego, że po sezonie zaczął szukać nowego pracodawcy i tym sposobem czterdziestolatek rodem z Leszna po raz pierwszy w karierze miał startować w drugiej lidze żużlowej, bo jego pracodawcą została Polonia Piła, z którą łączono go już od dłuższego czasu. Dla Norberta był to powrót do Piły po kilku latach, bowiem reprezentował Polonię w sezoie 2016 i 2017. Wystąpił wówczas w 32 meczach i zdobył 318 punktów oraz 19 bonusów. "Dostałem dobrą ofertę i nie ma co udawać, że było inaczej. Ja jestem zadowolony i zgodziłem się na te warunki. Ja mam z Piły same fajne wspomnienia i to jest chyba taki aspekt najważniejszy dla mnie. W Pile czuję się dobrze i dlatego taki był mój wybór. W Pile jest fajnie rozrysowany plan na rozwój i najbliższą przyszłość tego klubu i mnie to przekonuje, dlatego chcę być częścią tego projektu. Ten ośrodek z Piły zawsze mi jakoś leżał i zawsze czułem się tam dobrze" - skomentował po parafowaniu umowy.
Czy Norbert będzie jeszcze w stanie zachwycać swoją skutecznością?
Czas pokaże.
Poza żużlem zawodnik ciągle żyje sportem.
Lubi oglądać skoki narciarskie,
choć akurat w tej dyscyplinie sportu nie widzi dla siebie miejsca. Poza tym
ogląda wszystkie sporty motorowe, co akurat nie powinno dziwić nikogo, ale
tak naprawdę w TV, nie opuszcza żadnych ważnych wydarzeń sportowych.
Poza Polską, Norbert Kościuch
reprezentowały m.in. kluby:
PDK Grepl Mseno
Fjelsted,
EMS Esbjerg
Berlin
Wolfslake, MSC Brokstedt
Bysarna Visby, Ornarna Mariestad, Hammarby Stockholm
Peterborough Panthers
Osiągnięcia
2002/2; | |
2001/1; 2002/4 | |
IMP | 2014/8; 2016/9; 2017/8; 2018/9; 2019/9; 2020/15 |
IMME | 2017/1(IMM-1L) |
MPPK | 2005/7; 2011/3; 2012/3; 2013/5; 2019/7 |
MMPPK | 2002/4; 2005/1 |
BK | 2000/16; 2001/R1; 2002/2; 2003/8 |
ZK | 2008/9; 2015/9; 2016/15; 2018/12; 2019/11 |
MEP | 2013/2 |
Kluby w lidze polskiej
2000 - - 2006 |
2007 - - 2011 |
2012 - - 2014 |
2015 |
2016 - - 2017 |
2018 | 2019 |
2020 - - 2022 |
2023 | 2024 |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
średnia biegowa |
miejsce w ligowym rankingu |
2019 | 13 | 30 | 24 | 7 | 1,033 | 50 |
Ostatnia wypowiedź zawodnika
jest fragmentem wywiadu,
jakiego zawodnik udzieli Jarosławowi Galewskiemu dla Sportowych Faktów.