HOLTA Rune
www.holta-racing.pl


Urodził się 29 sierpnia 1973 roku w Randaberg- Norwegia.

Ten Norweski żużlowiec reprezentujący Polskę, od najmłodszych lat pasjonował się sportem. Bardzo szybko nauczył się jeździć na nartach. Kiedy był dzieciakiem, liczyły się dla niego główne trzy zimowe dyscypliny: skoki, narciarstwo alpejskie i hokej na lodzie. Uprawiał jednak te dwie ostatnie dyscypliny, ale również jak każdy chłopak bawił się, samochodzikami i grał w piłkę nożną. Prawdziwą sportowa miłość przyszła gdy Rune miał 13 lat. Tata Leo również jeździł na żużlu, gdyż uległ fascynacji Sverre Harrfeldtem – Norwegiem, który w 1966 roku został wicemistrzem świata. Tata trzy razy sięgał po tytuł mistrza Norwegii. Gdy przestał jeździć, często odwiedzał kolegów z toru. Pewnego razu zabrał Rune na takie spotkanie. Młodzieniec przysłuchiwał się, jak byli zawodnicy wspominali stare dzieje. W swych wspomnieniach senior Holta wraz z kolegami rozczulili się tak bardzo, że wyprowadzili z warsztatu zakurzoną żużlówkę i Rune spróbował swoich sił i został oczarowany jazdą.
Następnego ranka ojciec kupił mu używany motocykl z silnikiem o pojemności 80 ccm. Rune nie miał prawa jazdy, więc tata co tydzień spędzał 16 godzin za kierownicą, aby zawieźć syna na trening i zawody do Danii. W Norwegii nie miałby szans na rozwój, gdyż nie istniała baza do minispeedwaya.

Od początku kariery zawodnikowi towarzyszą ludzie sprawdzeni i oddani pasji sportu żużlowego. To między innymi dzięki ich profesjonalizmowi i oddaniu cały zespół na czele z zawodnikiem może poszczycić się osiągnięciami na żużlowych arenach całego świata. To właśnie tytuł IMŚ leży w sferze marzeń zawodnika i można powiedzieć, że od roku 2000 Holta jako uczestnik cyklu Grand Prix, z jednoroczną przerwa w roku 2006, stara się spełnić swoje pragnienie. Oprócz walki na arenach światowych zawodnik był wielokrotnym medalista Indywidualnych Mistrzostw Norwegii, Skandynawii oraz Polski.

Rywale szanują go za waleczność. – Gdy czujesz na plecach oddech Rune, wiadomo, że on nie da ci spokoju. Jeździ fair – mówi Leigh Adams. Peter Collins, mistrz świata 1976 z Chorzowa, twierdzi, że gdyby wszyscy mieli tak ekscytujący styl jazdy jak Holta, na żużel chodziłyby tłumy. Rune żartuje, że gdyby przyszło mu jeździć w latach 60, zarobiłby fortunę za pokazy w beczce śmierci. Zawodnik długo czekał na zwycięstwo w Grand Prix. Ma patent na Szwecję, bo w 2008 roku wygrał GP w Goeteborgu, a w 2010 roku w Malilli.

Holta urodził się w Randabergu, maleńkim miasteczku nieopodal Stavanger. Randaberg jest znane norweskiej rodzinie królewskiej, gdyż ziemniaki z okolicznych pól co roku wędrują na stół monarchy. Leo Holta od lat prowadzi plantację sałaty, aby zarobić na rodzinę. Wszystkie nadwyżki przeznaczał na żużlowy ekwipunek syna. Jednak nawet obfite płody rolne nie zapewnią budżetu potrzebnego do uprawiania żużla. Rune podjął pracę na platformach wiertniczych. Był spawaczem. Bywało, że nie miał sił, aby po ciężkim dniu pracy udać się na siłownię. Wykorzystywał każdą okazję do startów na torze. Nie przejmował się, że dokłada do interesu. Kochał jazdę na motocyklu i wierzył, że nadejdzie dzień, w którym będzie mógł odłożyć spawarkę na bok.
W 1993 roku lata wyrzeczeń przyniosły efekt. Zdobył brązowy medal MŚ juniorów w Pardubicach. Rok później był faworytem MŚ juniorów. Zawody rozegrano w norweskim Elgane, 20 mil od rodzinnego domu Holty. Nie udźwignął presji. Przegrał baraż o złoty medal ze Szwedem Mikaelem Karlssonem. – Dziś cieszę się, że nie zdobyłem złota. Wprowadzono wówczas przepis, że mistrz świata juniorów zostaje pełnoprawnym uczestnikiem Grand Prix, a ja nie byłem gotowy, aby walczyć z rutyniarzami. Mikael przeżył załamanie nerwowe, bo odstawał od starych wyjadaczy. Spośród juniorów jedynie Jason Crump był na tyle dobry, aby rywalizować z gwiazdami Grand Prix - wspomina po latach.

Arkana żużlowej wiedzy, gdy zawodnik wchodził na żużlowe salony mówiły, że obiecujący junior powinien nabrać szlifu na trudnych technicznie torach angielskich. Rune zerwał z tym przesądem i wybrał Polskę, Szwecję i Danię. Kluby w tych krajach pomogły mu, gdy zaczynał przygodę ze speedwayem i jak wielokrotnie podkreślał zasłużyły one na jego lojalność, dlatego zrezygnował z Anglii.
Pierwszy kontrakt podpisał w lidze polskiej w roku 1993 z Morawskim Zielona Góra, ale nie wystąpił w żadnym meczu. Jednak co się odwlecze to nie uciecze i w roku następnym w barwach GKM-u Grudziądz walczy na polskich torach w rozgrywkach ligowych . Niestety po sezonie słuch o zawodniku zaginął, ale powraca po roku ponownie z Myszką Mickey na plastronie, by po roku już latać z "Jaskółką" na piersi. Był to rok 1997 i właśnie od tego roku polska kariera, żużlowa jeszcze wówczas reprezentanta Norwegii, nabrała tempa. W roku 1999 przeniósł się z Tarnowa do Włókniarza Częstochowa, z którym święcił największe tryumfy i poświęcił dla "Lwów" siedem lat sportowego życia. To właśnie działacze spod Jasnej Góry wpadli na iście "szatański" pomysł i spolonizowali Norweskiego zawodnika. Wielu powątpiewa w przywiązanie Holty do Polski, zarzucając mu handlowanie obywatelstwem. Zawodnik był jednak na tyle konsekwentny w swojej decyzji ubiegania się o polskość, że nie wystąpił w żadnym meczu ligowym w 2001 roku, czekając na przyznanie mu polskiego paszportu w roku 2002. Zawodnik miałby pewne miejsce w składzie Włókniarza, gdyby chciał startować jako Norweg, jednak sam zadeklarował, że chce zostać Polakiem, gdyż wiedział, że aby coś w żużlu osiągnąć nie może trwać w Norweskim marazmie żużlowym.  Jednak przypadek Norwega i nadania mu polskiego obywatelstwa odbił się szerokim echem w polskim żużlu. Chodziło wszakże nie o zawodnika z pierwszej łapanki, a wówczas jednego z najlepszych żużlowców na świecie, który ostatecznie po swoje największe sukcesy sięgał w Biało-Czerwonych barwach.
Pomysł z urodzonego w Norwegii zawodnika zrobić Polaka, nie wziął się jednak z nikąd. Otóż Holtę w pewnym momencie jego życia bardzo wiele łaczyło z Polską oraz Częstochową. Był w bliskich relacjach z Polką, prowadził tu też swoje interesy. Wiele wskazywało na to, że do Norwegii już nie wróci, tylko osiedli się w Polsce. Korzyść była zatem obopólna. Włókniarz zyskiwał wyśmienitego polskiego seniora, zawodnik zaś miał prościej przy załatwianiu wszelakich formalności - prawnych czy też urzędowych. Choć wtedy o tym nie wiedziano, to potem skorzystała też na tym także polska kadra. Niestety nie wszystkim pomysł pod hasłem "Rune Holta Polakiem" w żużlowym środowisku się podobał. Byli tacy, którzy ten projekt próbowali storpedować rzucając kłody pod nogi. Gdy jednak już było pewne, że Holta obywatelstwo otrzyma, rozdzwoniły się telefony. Kontrakt w Ekstralidze oferowali mu wszyscy. On jednak pozostał w częstochowskim środowisku. Również polscy kibice na początku mieli Holcie za złe, że w polskiej lidze startuje jako Polak, bierze udział w polskich zawodach rangi mistrzowskiej, a w Grand Prix jeździ pod norweską flagą. Momentem przełomowym w relacjach z polskimi kibicami był rok 2005, kiedy to Holta otrzymał powołanie do reprezentacji na Drużynowy Puchar Świata. Oczywiście głosów sprzeciwu było multum, ale wynik obronił tę decyzję. Polska sięgnęła po trofeum Ove Fundina, a Holta był jednym z najskuteczniejszych zawodników. Niedługo później również w Grand Prix przy okazji jego sukcesów rozbrzmiewał Mazurek Dąbrowskiego, a w roku 2010 po raz pierwszy na podium stanęło trzech zawodników z biało-czerwoną flagą na piersi.

Wracając na ligowe podwórko po sezonie AD 2005 Lwy i Holta nieco się sobą zmęczyły i chęć spróbowania czegoś nowego spowodowała, że zawodnik w roku 2006 zanotował roczny epizod w Stali Rzeszów, by w 2007 roku powrócić na sezon do Unii Tarnów. W tym czasie, dokładnie 10 czerwca 2007 roku zawodnik cudem uniknął śmierci. Oto bowiem leciał z Kopenhagi wraz z Tomaszem Gollobem na zawody ligowe do Tarnowa. Rune miał wykupiony bilet na przelot regularną linią z Warszawy do Krakowa, ale uległ namowom Tomka i wsiadł do awionetki pilotowanej przez ojca Tomasza Władysława Golloba, która zahaczyła przy lądowaniu o korony drzew i spadała u progu lotniska. Rune oprzytomniał, gdy wyciągano go z wraku awionetki. Wokół było mnóstwo rozlanego paliwa. Na szczęście nie doszło do eksplozji. Wstrząs mózgu był niską ceną za podjęte ryzyko. Lekarze zalecili Holcie tygodniowy pobyt w łóżku. – Myślałem, że oszaleję. Czułem potworny ból głowy i szyi. Leżałem w zacienionym pokoju, nie mogłem czytać książki ani oglądać TV. Dziewięć dni po wypadku poczułem, że muszę wrócić na motocykl, bo inaczej nie wyzwolę się od koszmarów. Rodzina pukała się w czoło. Pojechałem do Szwecji i zdobyłem 16 punktów na 18 możliwych. Mijałem rywali jak slalomowe tyczki. Po meczu Nicki Pedersen zapytał mnie, jakie zioła piję, skoro jeżdżę jak opętany.
W roku 2008 skuszony kontraktem przez gorzowską Stal w kolejnych dwóch latach, zdobywa punkty dla lubuskiego teamu. Sympatia do Częstochowy jednak pozostała i w roku 2010 zawodnik ulega namowom prezesa Maślanki i wraca pod Jasną Górę. Działacze częstochowscy mieli przysłowiowego "nosa" kontraktując zawodnika, który w ich barwach zdobył polską licencję żużlową, bowiem sezon, w którym polski zawodnik Tomasz Gollob został drugim polakiem w historii z tytułem IMŚ, był również fantastyczny w wykonaniu Rune. 37-letni Norweg z polskim paszportem zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Indywidualnych Mistrzostw Świata oraz został najskuteczniejszym zawodnikiem szwedzkiej Elitserien, ale nade wszystko przyczynił się do utrzymania ekstraligi dla częstochowskich "Lwów".
Po zakończonym sezonie apetyt Ryśka Lwie serce został rozbudzony i szybko zaczął myśleć o zmaganiach w kolejnym roku. Pierwszym krokiem, który podjął, było przedłużenie kontraktu z Dackarną Malilla oraz znalezienie nowego pracodawcy w Polsce. Niestety częstochowski klub popadł w kłopoty finansowe, a jak wiadomo bez finansów uprawianie żużla na najwyższym poziomie jest niemożliwe. Zawodnik ponownie szybko znalazł nowego pracodawcę, bowiem doszedł do porozumienia z toruńskimi działaczami i w sezonie 2011 przywdział plastron z Aniołem na piersi. Fakt podpisania umowy z Holtą ogłosił w dniu 2 grudnia prezes Wojciech Stępniewski. Oto co sternik toruńskiego żużla powiedział o kulisach kontraktu z nowym riderem: "Z Rune Holtą dogadaliśmy się dosłownie w pół godziny. Zadecydowała dobra wola z obu stron. Rune Holta miał dobry sezon, chciał jeździć w Toruniu, logistycznie to dla niego również dobre rozwiązanie. 9 grudnia przyleci do Polski i będzie dostępny dla kibiców. Oprócz kontraktów, które mieliśmy wcześniej już podpisane z Ryanem Sullivanem, Adrianem Miedzińskim, Chrisem Holderem oraz po zakończeniu kariery przez Wiesia Jagusia postanowiliśmy przedłużyć umowę z Michaelem Jepsenem Jensenem. Młody Duńczyk walczył będzie o skład z Matejem Kusem, który powraca do nas po roku przerwy oraz Karolem Ząbikiem. Wierze, że każdy z tych zawodników nadaje się do jazd w Speedway Ekstralidze, a na dodatek myślę, że to jest ten czas, kiedy Karol będzie wstanie rywalizować o miejsce w składzie".
Kwota kontraktu Rune Holty z Unibaxem Toruń była tajemnicą jednak w środowisku dziennikarskim mówiło się, że miała wynosić około 1,5 miliona złotych i była to kwota mniejsza niż pierwotnie zakładano. Norweg z polskim obywatelstwem miał mieć jednak wysoką płacę za ilość zdobywanych przez niego punktów, tzw. "biegopunktówkę", bowiem w założeniach toruńskich sterników miał poprowadzić Unibax do kolejnego złota. Niestety nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Słaba dyspozycja naturalizowanego Polaka była efektem kontuzji nadgarstków, której nabawił się podczas meczu w Rzeszowie. Nie wyleczony uraz ciągnął się za zawodnikiem cały sezon. O ile w okresie gdy rozgrywki ligowe nie były poprzedzone jedną z rund GP zdobycze punktowe Holty można nazwać przyzwoitymi, o tyle po każdej batalii o tytuł mistrza świata zawodnik jechał ponizej oczekiwań. Czarę goryczy zawodnik dopełnił w fazie play-off kiedy to drużyny walczyły o podział medali. Apogeum niemocy wstąpiło w zawodnika w Gorzowie, gdy jego zerowa zdobycz punktowa przekreśliła szansę Aniołów na jakikolwiek medalowy krążek. Toruńscy działacze nie chcieli czekać do końca sezonu i przed ostatnim meczem w sezonie podziękowali zawodnikowi, który miał być "asem" na miarę zdobycia mistrzostwa Polski. Nie było jednak w tym nic dziwnego bowiem w trzech ostatnich (najważniejszych) spotkaniach Holta nie był w stanie przekroczyć granicy średniej 1 punktu na bieg.
Zawodnik po sezonie stał łakomym kąskiem dla innych klubów, które budowały składy na kolejny rok. Jednak wielu działaczy zadawało sobie pytanie czy warto zaufać jego profesjonalnemu podejściu do ligi polskiej??? Na szczęście to było już zmartwienie rywali żużlowców z grodu Kopernika, a konkretnie Falubazu Zielona Góra, gdzie Holtański trafił przed sezonem AD 2012. I choć nie błyszczał formą tak jak w latach poprzednich to potrafił zdobywać kilka punktów na miarę walki o medale w ramach DMP. Kibice i działacze oczekiwali jednak więcej, bowiem polsko-norweski rider przyzwyczaił swoich fanów do bycia liderem w zespole dla którego zdobywał punkty i w kontekście kolejnego sezonu Rune, postanowił poprawić swoją sportową dyspozycję w mieście gdzie święcił największe sukcesy czyli w Częstochowie. O ile sezon 2013 był w miarę przyzwoity, o tyle w kolejnym roku klub z spod Jasnej Góry popadł w tarapaty finansowe, a zawodnik z uwagi na brak systematycznych inwestycji w sprzęt ponownie zaliczył ligową przeciętność Niestety zawodnik nie zachwycał tak jak przed laty swoją skutecznością, a ponadto działacze spod Jasnej Góry okazali się mało zaradni i doprowadzili klub do bankructwa i Polski Związek Motorowy zakazał startów drużynie z Częstochowy na jakimkolwiek poziomie rozgrywek żużlowych w Polsce. W tej sytuacji Holta po dwuletnim pobycie pod Jasną Górą, musiał ponownie szukać klubu i trafił na ekstraligowe zaplecze, do klubu z Ostrowa, gdzie po wywalczeniu awansu do Nice PLŻ zaszły spore zmiany. Hitem transferowym było zatrudnienie trenera kadry narodowej Marka Cieślaka, który wspólnie z zarządem zbudował całkiem ciekawy skład. Z poprzedniego zestawienia w Ostrowie został praktycznie tylko Nicklas Porsing, a największym wzmocnieniem było pozyskanie właśnie Rune Holty. Do Ostrowa wrócił wychowanek Michał Szczepaniak, a jego młodszy brat Mateusz po raz pierwszy reprezentował barwy klubu z rodzinnego miasta. Bardzo ciekawym ruchem okazało się zatrudnienie Mikkela Michelsena. Zakontraktowano także solidnych juniorów: Mateusza Borowicza i Oskara Ajtnera-Golloba. Na koniec okresu transferowego ściągnięto do Ostrowa doświadczonego Scotta Nichollsa. Tak dobrany skład z uznanym trenerem był wymieniany w gronie faworytów do czołowych lokat. W Ostrowie przed sezonem o awansie nie mówiono. Miał być dobry żużel i w sumie przez cały sezon ekipa Marka Cieślaka robiła speedway na wysokim poziomie. Miejscowi kibice od ładnych paru lat nie mieli tak dobrej drużyny i tak ciekawego sezonu. Szkoda tylko, że wszystko zamiast happy endem zakończyło się niesmakiem i skandalem, który zaciemnił obraz całego, bardzo dobrego sezonu w wykonaniu Ostrovii. Biało-czerwoni w sezonie zasadniczym zajęli trzecie miejsce. W półfinale play-off niespodziewanie pokonali ROW Rybnik, a w wielkim finale nieznacznie ulegli Lokomotivowi Daugavpils. W barażach jednak wyraźnie nie sprostali ekstraligowej Stali Rzeszów, a po sezonie na jaw wyszło klubowe zadłużenie i w efekcie brak drużyny z Ostrowa w jakichkolwiek rozgrywkach ligowych w sezonie 2016.

Dla Rune było to swoistego rodzaju dejavu. Ale polski Norweg, nie szukał długo zatrudnienia, bowiem przed sezonem 2016 jego usługami zainteresował się klub z Rybnika, który po tym jak nie dopuszczono do startów łotewskiej drużyny z Daugavpils, przyjął zaproszenie do startów w ekstralidze. Norweg nie zamierzał jednak startować tylko w jednej lidze i tak jak czynił przez ostatnie lata związał się kontraktem również w Szwecji, gdzie podjął wyzwanie reprezentowania klubu Dackarna Malilla. Model startów w dwóch czołowych europejskich ligach był sportowym kierunkiem w którym dwukrotny Indywidualny Mistrz Polski zmierzał od lat, a starty w Danii, Niemczech, czy Czechach, a także na Wyspach Brytyjskich, nigdy nie były sportowo atrakcyjne dla Holty.
Wracając jednak na polskie tory po sezonie można było ocenić jego postawę jako zadowalającą, a w drugiej części sezonu nawet jako bardzo dobrą. Zawodnik był punktowym pewniakiem i wydatnie przyczynił się do utrzymania drużyny "Rekinów" w ekstralidze. Statystycznie zawodnik uzyskał średnią biegową 1,754 pkt/bieg i w ROW Rybnik, lepiej spisywał się jedynie Grigorij Łaguta. Po sezonie zawodnik tak oceniał swoją postawę i to co udało mu się osiągnąć: "Mam za sobą dobry sezon z dużą ilością frajdy. W Rybniku mam za sobą świetny czas. Panuje tu świetna atmosfera. Działaczy, zawodników, kibiców i inne osoby łączą tutaj fajne więzi. Świetnie jest być częścią tej ekipy. Jednak trochę wstyd, że zakończyliśmy sezon tak szybko. W ostatnich spotkaniach pokazaliśmy, że potrafimy walczyć jak równy z równym z najlepszymi drużynami. Mieliśmy w zespole kilka kontuzji w trakcie rozgrywek. To głównie przez to zabrakło nam kilku ważnych punktów, by awansować do play-off. Powinniśmy jednak być zadowoleni. Osiągnęliśmy nasz cel jakim było szóstego miejsce w Ekstralidze. Teraz klub może myśleć o zbudowaniu drużyny na kolejny sezon. Ja tak jak powiedziałem, zaliczyłem niezły sezon. Poprzedni rok też był dobry, ale wtedy nie jeździłem w Ekstralidze. Nie byłem do końca pewny jak to będzie z tym powrotem do grona najlepszych zespołów. Spodziewałem się, że będzie ciężko i tak było. Szczególnie na początku roku, gdzie mieliśmy kilka technicznych problemów. Brakowało szybkości i wtedy pomyślałem, że to może nie był dobry pomysł z tym powrotem. Druga część sezonu była jednak o wiele lepsza, prędkość wróciła, przez co rok w polskiej lidze mogę uznać za udany. Mam nadzieję, że 2017 r. również spędzę w tych rozgrywkach na najwyższym szczeblu".

Po takim sezonie nikogo nie dziwiły telefony z innych klubów, które dzwoniły do Holty. Najgłośniej i najskuteczniej dzwonili jednak działacze z Częstochowy, którzy po regulaminowej degradacji z powodu braku płynności finansowej, wykorzystali nadarzającą się okazję (odmowa startów w ekstralidze Orła Łódź) i przyjęli zaproszenie od żużlowych władz do startów w ekstralidze. Lwy miały niełatwe zadanie, bowiem ich finanse nie gwarantowały walki w najlepszej żużlowej lidze świata o coś więcej niż tylko utrzymanie, ale musiały zbudować na tyle przyzwoity skład, aby powalczyć z rywalami przynajmniej na własnym torze. Zwrócili więc swoje kroki do swoich byłych zawodników, a jednocześnie jeźdźców klasowych i niedrogich. Jednym z takich riderów był właśnie Rune Holta. Niestety dla zawodnika było to stąpanie po cienkim żużlowym lodzie, bowiem chcąc utrzymać wysoką formę w najlepszej żużlowej lidze świata musiał mieć spokojną głowę i zaplecze finansowe. Częstochowianie niestety byli swoistego rodzaju ryzykiem, bo gdyby tak się stało jak przed dwoma laty i "wykiwali by" swoich zawodników, Rune pozostałby bez środków na inwestycje sprzętowe, a to wiązałby się być może z mniejszą skutecznością, a co za tym idzie mógłby to być początek schyłku kariery dla niemłodego już zawodnika.
Jedna Rune zaryzykował i choć przed sezonem niewielu w niego wierzyło, ten ku zaskoczeniu wszystkich został czwartym najskuteczniejszym zawodnikiem z polską licencją w Ekstralidze. Pokazał tym samym swoim adwersarzom, którzy wysyłali go na sportową emeryturę, że potrafił włożyć w drużynę Włókniarza tyle serca, że tym zaangażowaniem można byłoby obdarzyć część innych drużyn. W Częstochowie miał wszystko. Kibiców, sponsorów, przychylny zarząd. Nawet miasto. Jeden z radnych chciał nawet uhonorować go swego rodzaju pomnikiem. Niestety po sezonie postanowił zmienić klub i zaczął negocjować kontrakt na sezon 2018 z ..... Toruniem, gdzie miał zamienić się miejscami z Adrianem Miedzińskim, który zamierzał kontynuować karierę pod Jasną Górą. Ta swoistego rodzaju zamiana nie podobała się żółto-niebiesko-białym kibicom, którzy na wielu forach wyrażali swój sprzeciw dla zatrudnienia Norwega z polskim paszportem w Anielskim teamie. Działacze jednak przekonywali, że dwa trzy dobre mecze w wykonaniu spolonizowanego, Norwega i kibice będą darzyli go takim samym uwielbieniem jak Miedziaka. Niestety działacze chyba nie rozumieli, że Adrian Miedziński był w Toruniu swoistego rodzaju ikoną, która była ostatnim łącznikiem ze stadionem przy ul. Broniewskiego oraz dawnym Apatorem. Dlatego Runa miał niezwykle trudny orzech do zgryzienia i w zasadzie nie miał nawet najmniejszego marginesu na błędy w zdobyczach punktowych.

Co ciekawe jak donosiły częstochowskie kuluary, jeszcze w trakcie sezonu podczas jednego z tradycyjnych spotkań prezesów Ekstraligi dość szeroko omawiano sprawę Norwega z polskim paszportem. Po publikacji w Przeglądzie sportowym, informacji na temat długów zawodnika przekraczających 1,5 mln zł i problemach z komornikiem, działacze Włókniarza zgodzili się płacić mu 151 złotych za punkt, ale już w trakcie spotkania zastrzegli, że w kolejnym kontrakcie podwyższą tę sumę. Prezes klubu spod Jasnej Góry - Michał Świącik miał poprosić wówczas pozostałych prezesów, by nie wykorzystywali tego faktu i nie proponowali zawodnikowi niższego kontraktu, a ci obiecali, że pomogą w uregulowaniu sprawy pomiędzy klubem a zawodnikiem i nie będą podbijać stawki. Wszystkim zależało bowiem na tym, by problem został rozwiązany. Nikt bowiem nie chciał skandalu i wejścia do parku maszyn komornika. Ucierpiałby na tym wizerunek nie tylko Włókniarza, ale także całej dyscypliny. Niektórzy prezesi proponowali nawet, by w ogóle zrezygnować z usług Rune Holty i solidarnie nie zatrudniać go w Ekstralidze. Ostatecznie kompromisem miało być ustalenie znacznie wyższej stawki za punkt we Włókniarzu i część kwoty miała trafić do wierzycieli Holty. Zawodnikowi jednak nie uśmiecha się oddawanie wierzycielom ponad tysiąca złotych za każdy punkt i mimo że początkowo przystał na kontrakt we częstochowski cały czas rozglądał się za innym klubem i ostatecznie wylądował w Toruniu, a kibice zadawali sobie pytanie czy problemy Norwega nie będą kolejnym złym PR-em toruńskiego zespołu.
Na szczęście dla klubu i zawodnika w trakcie sezonu wszystko układało się tak jak tego oczekiwali kibice. Co prawda Norweg zaliczył spory spadek, jeśli chodzi o średnią (2,013 w 2017 roku) i można powiedzieć, że dołączył do grona zawodników, od których oczekuje się więcej, ale ogólnie Holta spełnił pokładane w nim nadzieje. Zdarzyły mu się też poważne wpadki jak choćby ta w Lesznie, ale gdy w Grudziądzu na cztery kolejki przed końcem rundy zasadniczej zawodnik z własnej winy upadł na tor i doznał poważnej kontuzji, która wykluczyła go ze startów do końca sezonu wszyscy trzymali za niego kciuki i życzyli szybkiego powrotu do zdrowia i choć  kontuzja była ciosem dla zespołu który walczył o play-off, ale nikt nie przejmował się wynikiem, gdy zawodnik walczył o powrót do pełni sił. Niektórzy wieszczyli koniec kariery dla Norwega, ale Rune twierdził, że wraca do ścigania w kolejnym sezonie. A że w Toruniu miał drzwi otwarte, jego powrót wydawał się wielce prawdopodobny. Jednak toruńscy działacze nauczeni przykładem "niedoleczonego" Iversena, chcieli decyzje odnośnie zatrudnienia Holty, podejmować po analizie dokumentacji medycznej, która była bardzo obiecująca, dlatego jeszcze przed rozpoczęciem okresu transferowego Rune przedłużył umowę na sezon 2019, a wielu zastanawiało się po co Toruniowi zawodnik grubo po czterdziestce, a do tego po poważnej kontuzji, która wykluczyła go z jazdy w końcówce poprzedniego sezonu. Norweg z polskim paszportem mógł, być jednak wartościowym jeźdźcem, gdyby nie kolejna kontuzja w meczu sparingowym, która wykluczyła go z pierwszych meczów w sezonie. Niestety niedoleczone urazy dawały znać o sobie i zawodnik w tracie sezonu został odsunięty od składu. W tej sytuacji Rune budował swoją formę głownie w Niemczech, gdzie startował w turniejach indywidualnych oraz w lidze. Powrócił na mecz w Częstochowie i choć na doskonale znanym mu torze nie zdobył zbyt wielu punktów, było widać w jego jeździe znaczną przemianę. W trzech ostatnich meczach sezonu wyrósł na gwiazdę zespołu i po sezonie można napisać - szkoda, że tak późno, albo szkoda, że doznał kontuzji przed sezonem.
Swoimi ostatnimi meczami Rune pokazał, że mimo upływu lat cięgle potrafi się ścigać, a żeby swoja profesję wykonywać na najwyższym poziomie potrzebuje jedynie zdrowia i dobrego sprzętu. Nic więc dziwnego, że namieszał w głowach i analizach toruńskim działaczom, którzy chcieli zbudować na zapleczu ekstraligi młody skład z perspektywami na daleką przyszłość. Niestety ostatecznie spolonizowany Norweg w przyjacielskich relacjach pożegnał się z miastem Aniołów i w sezonie 2020 ponownie został częstochowskim Lwem zmieniając na pozycji krajowego seniora Adriana Miedzińskiego, który wrócił do Torunia.
Rune wiązał z powrotem do Włókniarza wiązał duże nadzieje. Chciał udowodnić, że jeszcze stać go na skuteczną jazdę na ekstraligowym froncie i wierzył, że nie ma na to lepszego miejsca niż Częstochowa. Dotychczas przecież nigdy nie zdarzyło mu się w częstochowskim klubie zawodzić. Swoją drogą trudno byłoby mu znaleźć zatrudnienie w innym ekstraligowym klubie. Włókniarz natomiast nie miał za bardzo innego wyjścia, bo rynek polskich seniorów był bardzo wąski.

Niestety sezon 2020 dla Rune podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował, ale Holta jeździł przeciętnie. Choć spełnił swoją rolę w zespole. Wystąpił w 13 meczach swojej drużyny, 52 biegach, w których zdobył 83 pkt z bonusami i ze średnią 1,579 pkt/bieg był 5 zawodnikiem "Lwów" i 30  w całej lidze. Było to jednak za mało, aby spolonizowany Norweg przekonał częstochowskich działaczy na sezon 2021 i musiał opuścić ekipę Włókniarza i szukał kontynuacji kariery na ekstraligowym zapleczu. Gdy wydawało się, że spolonizowany Norweg, będzie miał kłopot ze znalezieniem pracodawcy walczącego o coś więcej niż odjechanie kolejnego sezonu, pod koniec okresu transferowego Rybnik na konferencji ogłosił, że trenerem zespołu będzie Marek Cieślak, który u boku Kacpra Gomólskiego i Michaela Jepsena Jensena widział w drużynie miejsce dla Rune Holty. I tym sposobem po raz osiemnasty zmieniając barwy klubowe, Rune stał się ponownie "Rekinem".
Zawodnik spełnił pokładane w nim nadzieje, ale niestety jego zespół kompletnie zawiódł kibiców, bo nie włączył się do walki o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nic więc dziwnego, że atmosfera w ROW-ie zrobiła się gęsta, ale Rune tuż po zakończeniu sezonu dość szybko rozpoczął negocjacje na temat przedłużenia kontraktu w Rybniku i praktycznie nie rozważał innych opcji. Wynikało to z tego, że doskonale czuł się na tamtejszym torze, a dzięki lotnisku w Katowicach, dojazdy na domowe mecze nie sprawiały mu żadnych problemów. 48-latek nie miał ponadto ochoty na wielką rewolucję w swoim sportowym życiu, dlatego szybko ucinał rozmowy z innymi oferentami, a najbardziej zabiegali o jego względy działacze Polonii Bydgoszcz. W Rybniku zawodnik oczekiwał jednak drobnej podwyżki (mówiło się o około 50 tysiącach złotych). Nie mogło to być dla nikogo szczególnym zdziwieniem, bo tak jak wspomniano Holta znakomicie zaprezentował się w rozgrywkach ligowych, które zakończył z drugą średnią w drużynie (2,148 pkt/bieg). Poza tym ceny na rynku zawodniczym znacząco poszły w górę i nawet jeśli Holta wywalczyłby sobie wymarzoną podwyżkę, to jego kontrakt i tak nie mógłby równać się z umowami najlepszych zawodników startujących w drużynach pierwszoligowych potentatów. Propozycja zawodnika od początku jednak budziła duże wątpliwości prezesa Mrozka, który nie znalazł dla klubu sponsora na kolejny sezon i musiał mocno ciąć koszty. Ofiarą tych kosztów padł właśnie Holta, który - zupełnie słusznie - nie zgodził się na obniżkę swojego wynagrodzenia i uznał, że lepiej będzie podpisać kontrakt warszawski z Włókniarzem Częstochowa i czekać na rozwój wypadków. A o dziewiętnastej zmianie barw klubowych poinformował menadżer zawodnika Paweł Tomkowicz
: "Nie ma żadnego żalu do Rynikia. Nie dogadaliśmy się w kwestiach finansowych. Klub z wszystkiego się wywiązał. Rune podjął decyzję, że woli poczekać do wiosny z wyborem klubu, a teraz podpisze tak zwany kontrakt warszawski z Włókniarzem. Pomocą służył nam prezes Michał Świącik. Formalnie jesteśmy więc we Włókniarzu. To że Rune nie znalazł jeszcze klubu na 2022 roku nie ma żadnego znaczenia jeżeli chodzi o jego przygotowania do sezonu. Na 100 procent będzie przygotowany pod każdym względem. Zobaczymy co będzie wiosną, myślę, że dość szybko pojawi się duże zainteresowanie Rune i znajdziemy drużynę, w której będzie startował w 2022 roku, w grę wchodzą drużyny z PGE Ekstraligi i eWinner 1. Ligi Żużlowej. Na razie dziękujemy za wsparcie Michałowi Świącikowi i formalnie jesteśmy w Częstochowie".

Był to słuszny ruch ze strony zawodnika, któremu z uwagi na wiek zupełnie niesłusznie działacze pierwszoligowi nie chcieli zaufać, a o słuszności tej tezy, w minionym sezonie przekonali się przedstawiciele Wilków Krosno. Zespół postawił na tańszych zawodników, którzy zupełnie zawiedli i dlatego tuż po rozpoczęciu sezonu musieli wydać blisko 400 tysięcy złotych na dodatkowe transfery Vaclava Milika oraz Tobiasza Musielaka. I na podobny scenariusz liczył Rune.

Niestety z końcem lutego doszło do wielkiej tragedii, w której sytuacja zawodników z rosyjskim paszportem bardzo się skomplikowała, bo w nocy z 23 na 24 lutego 2022 roku, armia rosyjska na rozkaz Władimira Putina najechała na Ukrainę. Rosyjscy żołnierze wkroczyli m.in. na tereny wschodnich obwodów Ukrainy. Równolegle rozpoczęły się naloty z powietrza. Ostrzelano m.in. Kijów, Charków, czy Lwów. Ukraińskie służby informowały o ofiarach śmiertelnych, liczonych w dziesiątkach istnień oraz rannych cywilach. W zaistniałej sytuacji wszystkie związki sportowe i cały świat zaczęły alienować z życia społeczno-gospodarczego uznaną za terrorystyczną nację rosyjską. Wykluczenie dotyczyło również sportowców i po decyzji FIM także PZM wydał oświadczenie w którym zawiesił zawodników rodem z Rosji. To z miejsca uruchomiło spekulacje odnośnie przynależności klubowej Norwega z polskim paszportem. Decyzją żużlowych władz osłabione zostały ekipy zarówno ekstraligowe, jak i pierwszoligowe. Jednak Rune nie zamierzał wykorzystać możliwości jakie się pojawiły w zakresie negocjowania nowego kontraktu i postanowił związać się z drugoligowym PSŻ Poznań. Był to dość zaskakujący kierunek, bo kiedy po zawieszeniu Rosjan do gry wkroczyły kluby ekstraligowe, to wydawało się, że zawodni ostatecznie wystartuje w najwyższej klasie rozgrywkowej. Holta wybrał jednak dobry dla siebie kontrakt w stolicy Wielkopolski i w drugiej lidze miał być największą gwiazdą. I był, bo w 16 meczach, ze średnią 2,04 pkt na bieg został sklasyfikowany na 8 miejscu wśród jeźdźców najniższej klasy rozgrywkowej. Nie skorzystał jednak z oferty poznańskiej na rok 2023 i związał się kontraktem bez gwarancji finansowych i startowych z Kolejarzem Opole i czekał na rozwój wypadków. I doczekał się, bo w trakcie sezonu Orzeł Łódź, który miał być czarnym koniem rozgrywek pierwszej ligi, w sześciu pierwszych kolejkach sezonu przegrał aż trzy mecze, a to wyczerpało cierpliwość Witolda Skrzydlewskiego, który po sugestii Marcia Cieślaka zakontraktował Norwega z polskim paszportem. Co prawda, czterdziestodziewięcioletni zawodnik, choć okres swojej świetności miał za sobą nie zamierzał podpisać pierwszego lepszego kontaktu i ostro się targował o pewne miejsce w składzie. Ostatecznie właściciel łódzkiego klubu za sugestią trenera Marka Cieślaka uznał, że warto mu zaufać i zastąpić nim Timo Lahtiego, który choć nie zawalił, zawalił żadnego meczu, to notorycznie przegrywa najważniejsze biegi. W Łodzi mieli już tego dość, dlatego zdecydowali, że w najbliższych meczach zawodnik odpocznie od jazdy w lidze. Niestety Holta nie prezentował się o wiele lepiej, a wręcz przeciwnie, gdy w jednym z meczów trener poinformował go, że zastąpi go inny zawodnik w ramach rezerwy taktycznej zaczął się awanturować i nie akceptował tej decyzji. Ostatecznie Norweg z polskim paszportem wystąpił w 7 meczach i 25 biegach w których zdobył 21 pkt i 2 bonusy, bez choćby jednego zwycięstwa biegowego, co dało średnią 0,92 pkt/bieg.
Nic więc dziwnego, że po sezonie żaden z klubów nie był zainteresowany usługami zawodnika, przed którym rysował się zmierzch kariery, a obecnie rozmieniał swoją karierę na drobne i budowa składa opartego na byłym kadrowiczu, byłoby wielce ryzykowne nawet dla klubu drugoligowego. Zatem sam zawodnik poważnie powinien przemyśleć zawieszenie kevlaru na wieszaku i powinien pomyśleć o szkoleniu młodzieży w rodzimej Norwegii. Jego ogromna wiedza i doświadczenie, którym mógłby się podzielić z młodymi byłaby tym samym lepiej spożytkowana.

Zatem jakie będą dalsze sportowe koleje losu norweskiego zawodnika?
Czy to już definitywny koniec jego kariery?
Czas pokaże.

Poza Polską zawodnik oczywiście święcił również tryumfy w swojej rodzimej Norwegii, gdzie w latach 1994, 1996, 1997, 2000 zdobywał tytuł I.M.Norwegii. Lata 1999 i 2000 to również tryumf w I.M.Skandynawii. Niestety po przyjęciu polskiego obywatelstwa zawodnik zaniechał startów w mistrzostwach Norwegii i skupił się na rywalizacji w mistrzostwach Polski. W karierze Holty nie można pominąć również ligowych występów w klubach duńskich Outrup (Drużynowe Mistrzostwo Danii 1999, 2001) i szwedzkich Valsarna, Vetlanda Speedway, Indianerna, Dackarna (Drużynowe Mistrzostwo Szwecji 1998, 1999, 2004, 2006)

Warto w tym miejscu dodać, że zawodniku zrobiło się bardzo głośno, gdy 31 sierpnia 2006 podjął decyzje, iż w Grand Prix będzie reprezentował barwy Polski. Fakt zmiany barw narodowych wywołał oburzenie w jego kraju, porównywano go do zdrajcy. W Polsce fakt ten został jednak przyjęty z zadowoleniem i 15 stycznia roku 2007 Polski Związek Motorowy zaakceptował wniosek Holty do zmiany barw narodowych, a reprezentacja Polski w kolejnych latach ze spolonizowanym Norwegiem sięgnęła po tytuły DMŚ. Za osiągnięcia na arenie międzynarodowej zawodnik wraz z partnerami z drużyny, 30 lipca 2007 roku otrzymał z rak prezydenta RP - Lecha Kaczyńskiego Złoty Krzyż Zasługi.
To prestiżowe odznaczenie zawodnik poczytuje sobie za zaszczyt i z należnym szacunkiem mówi o tym wyróżnieniu – W Norwegii to nierealne, bo musiałbym odnieść sukces na miarę Bjorna Daehliego czy Johanna Olava Kossa, aby przyjął mnie król. Bardzo cenię Złoty Krzyż Zasługi, którym zostałem odznaczony.

A co Rune Holta lubi robić poza torem. Otóż uprawia mało znaną w Polsce dyscyplinę sportową zwaną helisking czyli skoki na nartach... z helikoptera! Narciarstwo to jego wielka pasja i zawodnik poświęca się temu hobby, kiedy tylko ma na to wolną chwilę. Przynosi mu to wielką frajdę. Na pytanie czemu wybrał tak niebezpieczną jazdę na nartach mówi otwarcie, że w zjazdach i biegach narciarskich osiągnął perfekcję i chciał spróbować czegoś więcej! Pojawiła się propozycja skoków z helikoptera, a pierwsze skoki oddał będąc w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, gdzie heliskiing jest bardzo popularny.

Poza Polską, Holta reprezentowały m.in. kluby w lidze
    Dackarna Malilla, Vetlanda Speedway, Vastervik Speedway, Indianerna Kumla, Valsarna Speedway
       Outrup

Osiągnięcia

DMP

2003/1
IMP 2003/1; 2004/3; 2005/6; 2007/1; 2008/12
MPPK 2007/1; 2015/5; 2022/7
ZK 2007/16; 2012/14
IMME 2014/8; 2016/6

    
Na arenie międzynarodowej od roku 2007 Rune Holta startuje jako Polak

IMŚ GP 2000/26(wild card); 2001/14; 2002/11; 2003/8; 2004/14; 2005/20(wild card); 2007/7; 2008/8; 2009/7; 2010/4; 2011/13
IMŚJ 1993/3; 1994/2
DMŚ 1995/7;
DPŚ 2007/1; 2008/1; 2010/1;
IME 2014/19(wild card); 2021/19;
KPE 2003/1(rep. klub Maga Lada Togliatti); 2004/1(rep. klub z Częstochowy); 2007/3(rep. klub Maga Lada Togliatti);  2010/2(rep. klub Speedway Miskolc);

Kluby w lidze polskiej
nie startował
w lidze
polskiej
1993 1994 1995 1996 1997-
-1998
1999-
-2005
2006 2007 2008-
-2009
2010 2011 2012 2013-
2014
2015 2016 2017 2018-
-2019
2020 2021 2022 2023

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
sezon mecze biegi punkty bonusy średnia
biegowa
miejsce w
ligowym rankingu
2011 17 83 136 11 1,771 19
2018 11 49 77 5 1,674 27
2019 9 31 39 3 1,355 38

Notka biograficzna bazuje na artykule
jaki ukazał się na stronie http://www.rp.pl/artykul/544053.html
autorstwa znakomitego dziennikarza żużlowego Tomasza Lokra

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt