DUDEK Patryk (duzers)


Urodzony 20 czerwca 1992 roku w Bydgoszczy.

Motocyklowego bakcyla miał Patryk odziedziczył po tacie Sławomirze, wychowanku zielonogórskiego klubu, który przez ponad 20 lat cieszył swoją jazdą fanów speedwaya na całym świecie. Ponadto za młodu żużlową fascynację wyssał z mlekiem mamy Honoraty, która pochodzi z żużlowej rodziny (wuj Andrzej Marwitz ścigał się m.in. w toruńskim klubie). Nic więc dziwnego, że tuż po urodzinach, bo już w sierpniu został zabrany przez rodziców na pierwszy mecz żużlowy. Gdy tylko jako dzieciak zaczął rozumieć, co się wokół niego dzieje, zaczął interesować się czarnym sportem. Początkowo fascynacja polegała na zbieraniu figurek żużlowców, których ponad setkę przechowywał w plecaku pod łóżkiem. W wieku trzech lat miał pierwszą styczność z motocyklem. Nikt z rodziny nie wywierał jednak na niego presji, nie zmuszał do uprawiania tego sportu. Wręcz przeciwnie, rodzice usportowionego syna postanowili zapisać go na kursy tańca breakdance. Motocykle i rywalizacja zawsze jednak brały górę i początkowe zabawy w wyścigi oraz pierwsze udawane starty na małym plastikowym motorku, symulowane upadki, podczas których tata podbiegał do synka udając lekarza, by sprawdzić, czy nic się nie stało, wraz z dorastaniem stały się wyścigami rowerowymi i przygodą speedrowerową. Z biegiem czasu dziadek kupił wnukowi motor na akumulator, którą tata zamienił na Yamahę 50 ccm, zakupioną od Antona Nischlera. W podtoruńskim Unisławiu, skąd pochodzi mama Patryka i mieszkał dziadek, zbudowano mały tor, usypano niewielkie górki, by Patryk mógł bawić się w cross. Przyszedł jednak wiek dojrzewania i młody chłopak stracił zainteresowanie żużlem, od którego nieco się odizolował. Gdy Patryk skończył 14 lat nastąpił u niego zwrot w postrzeganiu żużla i postanowił zostać żużlowcem tak jak tata komunikując: "Tato jak jedziesz do Poznania na trening to przygotuj motor też dla mnie". Żużlowy kevlar pożyczył wówczas młodemu jeźdźcowi niewielki wzrostem Robert Sawina. I Patryk spróbował. Niestety, zanim doszło do pierwszej poważnej jazdy, trzeba było przekonać mamę, której pomysł się nie spodobał, ale płeć piękna została przegłosowana przez mężczyzn 2:1 i pani Honorata nie miała innego wyjścia, jak pogodzić się z tym, ze będzie oklaskiwała kolejnego żużlowego herosa w rodzinie.

Pierwsze kroki na żużlowym owalu nie były jednak łatwe. Patryk trenował gdzie się dało. Oprócz Poznania można było zobaczyć, jak uczy się żużlowego rzemiosła na torach: w Toruniu, Grudziądzu, Ostrowie, Zielonej Górze czy Bydgoszczy. I właśnie w czasie jednego z pierwszych treningów nad Brdą doszło do niegroźnego pierwszego wypadku. Patryk podczas  samotnej jazdy zapałał chęcią zmiany taśmy w roll-offach i mimo, że gogle nie były zachlapane, tak skupił się na tej czynności, że nie utrzymał jedną ręką kierownicy motocykla i zapoznał się z nawierzchnią bydgoskiego toru. W roku 2008 przyszedł czas na żużlowy egzamin. I tu pojawił się mały dylemat..... W barwach jakiego klubu Patryk uzyska żużlowe uprawnienia? Zielonogórskiego czy toruńskiego? Problem szybko został rozwiązany, bo senior rodu spotkał się z Robertem Dowhanem i panowie szybko osiągnęli porozumienie. Jednak gdyby wówczas na stole leżała umowa toruńska, Patryk stałby się zawodnikiem, który żużlowy certyfikat uzyskałby w barwach żółto-niebiesko-białych. Tym samym  w 2008 roku Patryk Dudek przystąpił do egzaminu w klasie 500 ccm w barwach klubu, w którym jego tata stawiał swoje pierwsze kroki, zdał go pozytywnie uzyskując licencję nr 444. Oto jak w wywiadzie mama Patryka wspomina to wydarzenie: "Sławek wtedy złamał kręgosłup, był koniec szkoły i pakowaliśmy się tradycyjnie, by spędzić dwa miesiące w Unisławiu. Do dziś mamy tam zresztą garaż z niezbędnym osprzętem żużlowym, taką drugą bazę, więc nie musimy niczego z domu zabierać. Pamiętam, że Patryk do mnie przyszedł i powiedział, że chciałby się przejechać, więc ja poszłam z tym do Sławka, który nie raz taką przejażdżkę mu obiecywał. No i Robert Sawina, nasz sąsiad z Unisławia, dał kevlar, Tomek Chrzanowski sprezentował kask, a Sławek podstawił swój najlepszy motocykl. I pojechali z tym do Poznania, gdzie Patryk kręcił swoje pierwsze w życiu kółka. Nie chcę się tu wymądrzać, ale podobno radził sobie po czterech, pięciu treningach tak, jak większość po pół roku. Kolejnym krokiem był więc telefon do Janka Ząbika, który w soboty o godz. 9 rano urządzał treningi swoim adeptom na starym stadionie Apatora przy Broniewskiego. Gwiazdami pana Janka byli wtedy bracia Pulczyńscy, z którymi Patryk jednak wygrał. I tak żeśmy zaczęli jeździć po Polsce, trenować też w Gnieźnie czy Bydgoszczy, gdzie pomagał Zdzichu Rutecki. Tylko w Zielonej Górze mieliśmy problemy, bo pan Grabowski miał swoje zasady. Myśmy już ustalili warunki, na których Patryk miał przystąpić do licencji jako zawodnik Apatora, klub miał tylko przelać pieniądze. Ale nie zrobił tego, co dziś wspominam na wesoło z Wojtkiem Stępniewskim. Za to do Zielonej Góry dotarła fama o utalentowanym chłopaku. Robert Dowhan natrafił raz na Patryka, zapytał, „czy to ty jesteś ten Dudek", później porozmawiał ze Sławkiem i w dwie minuty załatwił temat. A myśmy już wcześniej zrobili remont mieszkania w Toruniu, gdzie syn miał iść do szkoły…".
Po zdaniu licencji nieopierzony młokos zaczął zaskakiwać wszystkich i choć w lidze nie wystartował to zaznaczył swoją obecność w najważniejszych imprezach młodzieżowych. I choć jeszcze medali owe starty nie przyniosły to indywidualnie w Brązowym Kasku był dziesiąty, a w Srebrnym - trzynasty. Nieco lepiej poszło w Indywidualnych Mistrzostwach Ligi Juniorów, w których został sklasyfikowany na siódmej pozycji. Wspólnie z kolegami, rówieśnikami z Falubazu drużynowo był czwarty, a w parach szósty.

Ekstraligowy debiut Patryka, podczas którego w biegu młodzieżowym zdobył 1 punkt miał miejsce w roku następnym, bo 3 maja 2009 na torze w Zielonej Górze w meczu z Wybrzeżem Gdańsk. Dla młodego jeźdźca debiut był olbrzymim przeżyciem. Zastąpił wówczas w składzie Artema Wodjakowa i jak powiedział Radiu Zachód do swojego pierwszego startu starał się podejść spokojnie: "Przed samymi zawodami będzie pewnie stres przed taką publicznością. Dla mnie będzie to niesamowite wydarzenie. Liczę na to, że jak dobrze się zaprezentuję w pierwszym starcie to wystąpię w kolejnym". Choć debiut nie był zbyt spektakularny, to już dwa tygodnie później na torze w Toruniu w starciu z Drużynowymi Mistrzami Polski wygrał dwa wyścigi i wywalczył osiem punktów, czym zaskoczył niemal wszystkich. Podobnego wyczynu Duzers dokonał na torze w Gorzowie, ale to było nic w porównaniu z tym, co stało się podczas finału MIMP w Lesznie. Cała Polska zastanawiała się, który z faworytów: Maciej Janowski,  Przemysław Pawlicki czy Grzegorz Zengota sięgnie po tytuł najlepszego juniora w kraju. A tymczasem żaden z nich nawet nie znalazł się na podium, a sensacyjnym zwycięzcą został młodziutki Patryk Dudek, który w biegu dodatkowym pokonał Sławomira Musielaka. Na trybunach szalała wówczas mama Honorata, która w jednym z wywiadów mówiła: "to było nie do opisania. Sama nie wiem jak się zachowywałam. Znam to tylko z opowieści innych osób. Jestem na każdych zawodach młodego. Wcześniej starałam się być zawsze przy Sławku. Mocniej przeżywam jednak występy syna, bo jestem bardziej zdenerwowana. Nagrywałam jednak wszystkie występy Patryka i dopiero gdy obejrzałam kasetę w domu, uświadomiłam sobie jak głośno krzyczałam". Tata z większym spokojem spoglądał na dokonania syna, a pierwszy sukces, który przyszedł bardzo szybko przyjął z bardzo zimną głową: "Pełnię w naszym rodzinnym teamie rolę kierowcy, mechanika, menadżera, księgowego, ojca i męża. Patryk ma skupić się na jeździe i wie, że musi trenować i na siebie uważać. Ma dbać o wizerunek i nie może sobie pozwolić na szaleństwa, jak chłopacy w jego wieku, bo jest rozpoznawalny. Cały czas staramy się mu uświadamiać, jaką drogę wybrał i co z tego wynika. Są w tym fajne plusy, ale też cała masa minusów i czasem trzeba coś odpuścić. Młody nie pojedzie z kolegami pod namiot i nie wyskoczy na imprezę do rana. Odkąd przestałem się ścigać, pomagam młodemu i przekazuję to, czego mi nikt nie przekazał. Nie uważam się jednak za najmądrzejszego i nie odcinamy się jednak od innych trenerów. Żałuję, że nie mówię po angielsku, dlatego dbamy też o to, aby ten element nie był przeszkodą w rozwoju kariery Patryka, która nie chciałbym, aby skończyła się na wieku juniora, ale fajnie by było, gdyby potrwała 10-20 lat". Sam zawodnik ze spokojem, ale też z obawami podchodził do pierwszego ważnego sukcesu: "Oczywiście bardzo się cieszę, ale trochę też martwię, że jak nie wyjdzie mi jakiś mecz w lidze, jak zrobię trzy zera z rzędu, to kibice będą mówili co to za mistrz. Boję się tej presji". Obawy okazały się bezpodstawne, bo choć zdarzyły się słabsze występy, to walnie przyczyniły się do drużynowego złota dla Falubazu, a sukces w MIMP był wstępem do zdobycia "worka medali" od Indywidualnego Mistrza Polski, po złote medale na arenie światowej, jak choćby ten z 2009 roku w DMEJ.

Pierwsze sukcesy nie zawróciły w głowie Duzersowi. Wiedział, że ciągle musi podnosić swoje umiejętności, dlatego ciężko trenował i kolekcjonował kolejne sportowe łupy, jak choćby: tryumf w Brązowym Kasku, Indywidualnych Mistrzostwach Ligi Juniorów, czy trzecie miejsce w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski i złoto w Drużynowych Mistrzostwach Ligi Juniorów. Wystąpił również w IMŚJ i MEP. W tym czasie nie obyło się również, bez chwil grozy. "Po tym, co lekarz powiedział w poniedziałek po derbach, zawaliło nam się życie. To było aż niemożliwe" - takie słowa padły z ust taty Patryka po wypadku w derbowym meczu w Gorzowie w 2012 roku. Wszyscy ludzie związani z żużlem łączyli się wówczas w modlitwie i przekazywali dobrą energię w stronę gorzowskiego szpitala, gdzie dwudziestoletni junior, przez ponad tydzień walczył o życie. Patryk wpadł wówczas w koleinę na drugim łuku, a złamane w czasie upadku żebra były niczym przy urazie wątroby. Lekarz zauważył drobną plamkę na wątrobie i zostawił Patryka na obserwację. Następnego dnia rano miał opuścić szpital, tymczasem lekarz poinformował, że wątroba Patryka, która była wielkości 20 centymetrów, była zalaną krwią na odcinku 17 centymetrów. Mogła pęknąć w każdej chwili. Na szczęście gorzowska lecznica, ściągnęła najlepszego lekarza ze Szczecina, który przez trzy dni nie wychodził ze szpitala, by doglądać swojego pacjenta. Zdarzenie to do dziś budzi przerażenie u najbliższych zawodnika, ale takie wypadki były i nadal są nieodzowną częścią sportu żużlowego, w którym czterech fighterów, pędzi obok siebie z prędkością 120 km/h na maszynach pozbawionych hamulców!
Zawodnik wrócił na tor silniejszy o nowe doświadczenia, z których wyciągnął życiową naukę. Obawy przed kolejnym sezonem jednak były, bo nikt nie wiedział, jak zareaguje organizm żużlowca na wysoką intensywność treningów. Mimo to w Duzers team nie dopuszczano myśli, że coś mogłoby pójść nie tak i zawodnik sumiennie przygotowywał się do rozgrywek w sezonie 2013. Sporo zainwestował w sprzęt i po pierwszych wyśmienitych startach zyskał pewność siebie. Nie umknęło to uwadze trenera kadry narodowej Marka Cieślaka, który powołał go do kadry narodowej na Drużynowy Puchar Świata. Nominacja ta budziła sporo kontrowersji, bo młody jeździec miał zastąpić zawodnika wszechczasów samego Tomasza Golloba. Duzers zamknął jednak usta wszystkim malkontentom swoim występem. Udowodnił, że wyrasta na zawodnika wielkiej klasy i jest w stanie powalczyć z najlepszymi: "powołanie do kadry to dla mnie wielkie wyróżnienie. Znalazłem się w czwórce najlepszych polskich żużlowców. Było jednak sporo zamieszania, bo wskoczyłem za Tomka Golloba i wielu zastanawiało się, jak sobie poradzę. Ja się cieszę, że utarłem nosa tym, co we mnie nie wierzyli. Razem z Maćkiem Janowskim, na którego też było duże ciśnienie pokazaliśmy, że warto stawiać na młodych". I było w tym sporo prawdy, bo kolejne powody do zadowolenia Patryk dał swoim fanom miesiąc później, gdy 14 września z Terenzano,  wracał z tytułem Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Sukces nie przyszedł jednak łatwo, bo we Włoszech przed trzecim turniejem w cyklu zawodów wyłaniających najlepszego jeźdźca do lat 21, kibice zadawali sobie pytanie, który z Polaków stanie i na którym stopniu podium. Młodzieżowiec z Zielonej Góry od początku nie zawodził, wygrał inauguracyjny bieg i jechał po złoto, które było bardzo blisko już po trzech seriach startów. Radość młodzieżowca z Winnego Grodu odroczył Pawlicki, ale tylko do czwartej serii startów, bo po dwudziestym biegu na podium końcowej klasyfikacji generalnej znalazło się po raz pierwszy w historii trzech zawodników z jednego kraju i byli to Polacy: Kacper Gomólski, Piotr Pawlicki, a na najwyższym podium stał Patryk Dudek, który po zawodach mówił: "Jestem szczęśliwy. Wszystko skończyło się sukcesem. Kamień z serca i to olbrzymi. Nie było dzisiaj łatwo, bo rywale postawili wysoko poprzeczkę, ale udało się. Dziękuję chłopakom, że przyjechali do Włoch i mnie wspierali. Myślę, że czeka nas wesoła wspólna podróż do Torunia!".
Zwycięstwo w IMŚJ pozwoliło zawodnikowi uczestniczyć w corocznej gali FIM podsumowującej sezon w sportach motorowych. Patryk wówczas nie tylko odebrał nagrodę za mistrzostwo świata juniorów, ale także został wyróżniony tytułem FIM Rookie of the Year. Nagrody te były tym cenniejsze, że żużlowiec wygrał w głosowaniu kibiców z Aidenem Tijero, Conradem Mewsem, Paulsem Jonassem (wszyscy motocross) i Matthew Phillipsem (enduro). Warto podkreślić, że o tytuł najlepszego jeźdźca (FIM Rider of the Year) walczył Tai Woffinden, to kibice postawili jednak na mistrza MotoGP Marca Marqueza. Oprócz Patryka Dudka, na gali w Monako pojawił się także czterokrotny mistrz świata w enduro Tadeusz Błażusiak oraz Andrzej Witkowski, prezes PZM, który odebrał nagrodę za triumf polskiej reprezentacji w Drużynowym Pucharze Świata. Sukces juniora z Zielonej Góry nie był jednak pierwszym w historii dla polskiego żużlowca. Tomasz Gollob w 2010 roku został wybrany Osobowością Roku FIM, a ten sam tytuł co Dudek po sezonie 2011 przypadł Maciejowi Janowskiemu.
Po sezonie zawodnik tak oto podsumował ostatni rok w gronie juniorów, zwieńczony drugim tytułem MIMP: "Od początku sezonu wszystko było w porządku. Może pierwsze ligowe spotkanie nie wyszło tak jakbym sobie życzył, ale nie ukrywam, że było trochę stresu i presji. Później wiedziałem że mogę wygrać w każdych zawodach. Z takim nastawieniem wyjeżdżałem do każdego biegu, spełniałem pojedyncze cele, które stawiałem sobie przed każdym spotkaniem. Tych medali się w tym roku trochę uzbierało, ale właśnie na tym polega żużel, żeby jeździć i czerpać z tego przyjemność. Mi się to udaje. Ale to nie jest tak, że ja wsiadłem na motocykl i jechałem. Bardzo ciężko przepracowałem zimę. Wiedziałem, że po kontuzji mam nóż na gardle, bo miałem krótszy okres treningowy. Złapałem jednak bardzo dobry kontakt z tunerem ze Szwecji - Janem Anderssonem, który przygotowywał mi świetne motocykle i w każdych zawodach jechałem na tak samo przygotowanym silniku. Wiedziałem, że obojętnie na jaki motor nie wsiądę, to będzie on szybki i dobrze spasowany. Finałem wszystkiego była gala w Monako, która na długo zapadnie mi w pamięci. To fajne, że w jednym miejscu spotyka się tylu przedstawicieli sportów motorowych. Na mnie największe wrażenie zrobił jednak Max Biaggi, który pojawił się na wieczornej gali. Gdy byłem zawsze oglądałem MotoGP, a Max był moim idolem. Fajnie było go spotkać.".

Kolejny rok miał być nowym wyzwaniem, bowiem zawodnik wchodził w dorosły żużel i miał ścigać się już tylko z seniorami. Mimo tego przed sezonem 2014, Patryk był jednym z najbardziej pożądanych transferów na żużlowym rynku. Ostatecznie, po tym jak zawodnika zapragnął mieć w swoim składzie chyba każdy ekstraligowy prezes, na polu walki zostały dwa kluby: Falubaz Zielona Góra i Unibax Toruń. Było to drugie kuszenie zawodnika przez klub z miasta Kopernika, ale ku uciesze fanów z grodu Bachusa zawodnik postanowił nie zmieniać barw klubowych i pozostał w macierzystym klubie, ale trzeba przyznać, że niewiele brakowało, aby w drugim podejściu torunianie byli górą. Niestety, druga część sezonu była dla zawodnika prawdziwą katastrofą, bowiem w wyniku badania, które przeprowadzono 22 czerwca 2014 roku, w jego organizmie wykryto niedozwolony przez Światową Agencję Antydopingową środek metyloheksanaminę. I choć była to substancja obecna w odżywkach i suplementach diety, to zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii uznawana była za specyfik niedozwolony. A to oznaczało jedno - kłopoty!!! Komisja na podstawie art. 307 i 308 przepisów Dyscyplinarnych Sportu Żużlowego oraz art. 7.5 Kodeksu Antydopingowego FIM, GKSŻ podjęła decyzję o zastosowaniu wobec zawodnika środka zapobiegawczego w postaci zawieszenia do czasu ostatecznego wyjaśnienia całej sprawy. Niestety, próbka B potwierdziła, że w organizmie żużlowca znalazły się niedozwolone środki i choć aktualny IMŚJ wydał oświadczenie, w którym wyjaśniał, że nie zażywał środków niedozwolonych świadomie, to jego kariera została wyhamowana na rok, bo komisja antydopingowa ukarała go roczną dyskwalifikacją. Tak więc sezon 2015 to pusta karta w żużlowej biografii Duzersa i obiektywnie trzeba powiedzieć, że raczej nieświadome okoliczności  doprowadziły do przerwy w jego sportowym życiorysie.

Patryk wrócił w roku 2016 i wrócił jeszcze mocniejszy, bo sezon był dla dwudziestoczterolatka bezsprzecznie najlepszym w karierze. Na dzień dobry wygrał Memoriał Edwarda Jancarza, a obok świetnej dyspozycji w lidze polskiej i szwedzkiej (Dackarna Malilla) wywalczył tytułu Indywidualnego Mistrza Polski oraz Złoty Kask. Jednak najważniejszy było coś, o czym marzył po zdobyciu tytułu IMŚJ, czyli awans do Grand Prix. Przepustkę do elitarnego cyklu wyłaniającego IMŚ uzyskał w Grand Prix Challange, które nie są łatwymi zawodami. Jeden błąd może zaważyć na sukcesie, bo awans zyskuje tylko trójka najlepszych zawodników. Patryk o tym wiedział i w szwedzkiej Vetlandzie był nieomylny.
Wyniki GP Challange:
1. Patryk Dudek (Polska) - 15 (3,3,3,3,3)
2. Martin Vaculik (Słowacja) - 14 (3,2,3,3,3)
3. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 11+3 (2,3,2,2,2)
4. Kenneth Bjerre (Dania) - 11+2 (1,3,2,3,2)
5. Martin Smolinski (Niemcy) - 10 (2,2,2,1,3)
6. Peter Ljung (Szwecja) - 9 (0,3,3,2,1)
7. Krzysztof Kasprzak (Polska) - 7 (1,0,3,3,0)
8. Nicolas Covatti (Włochy) - 7 (0,2,d,2,3)
9. Piotr Pawlicki (Polska) - 6 (3,2,1,0,-)
10. Max Fricke (Australia) - 6 (2,1,1,0,2)
11. Sam Masters (Australia) - 5 (3,1,0,1,0)
12. Mikkel Bech (Dania) - 5 (2,0,0,2,1)
13. Brady Kurtz (Australia) - 5 (0,1,2,1,1)
14. Krzysztof Buczkowski (Polska) - 5 (1,1,1,1,1)
15. Tomasz Jędrzejak (Polska) - 3 (u,0,1,d,2)
16. Robert Lambert (Wielka Brytania) - 1 (1,0,0,0,0)
17. Vaclav Milik (Czechy) - 0 (d)
Bieg po biegu:
1. Masters, Bech, Buczkowski, Covatti
2. Vaculik, Smolinski, Kasprzak, Ljung
3. Dudek, Lindgren, Bjerre, Kurtz
4. Pawlicki, Lambert, Fricke, Jędrzejak (u)
5. Dudek, Vaculik, Masters, Lambert
6. Ljung, Pawlicki, Kurtz, Bech
7. Bjerre, Covatti, Fricke, Kasprzak
8. Lindgren, Smolinski, Buczkowski, Jędrzejak
9. Ljung, Bjerre, Jędrzejak, Masters
10. Vaculik, Lindgren, Fricke, Bech
11. Dudek, Smolinski, Pawlicki, Covatti (d/s)
12. Kasprzak, Kurtz, Buczkowski, Lambert
13. Kasprzak, Lindgren, Masters, Pawlicki
14. Bjerre, Bech, Smolinski, Lambert
15. Vaculik, Covatti, Kurtz, Jędrzejak (d/s)
16. Dudek, Ljung, Buczkowski, Fricke
17. Smolinski, Fricke, Kurtz, Masters
18. Dudek, Jędrzejak, Bech, Kasprzak
19. Covatti, Lindgren, Ljung, Lambert
20. Vaculik, Bjerre, Buczkowski, Milik (d/4)

Bieg dodatkowy o 3. miejsce:
Lindgren, Bjerre

Sam zawodnik nie ukrywał, że był zaskoczony tak świetną postawą w całym sezonie. Wyborna forma nie była jednak dziełem przypadku: "Nie spodziewałem się, że to będzie tak udany sezon. Zaskoczyło mnie kilka rzeczy, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, jak na to wszystko ciężko pracowałem. Właśnie wiele pracy przyniosło mi te sukcesy. Sezon 2017 to nie tylko starty w Grand Prix. Występy w Polsce i Szwecji także będą dla mnie bardzo ważne. Po prostu chcę startować bez kontuzji i cieszyć się jazdą. Jeśli tak się stanie, to sukcesy przyjdą same, bo po awansie do GP nie planuję zbyt wielu zmian. Kupię po prostu kilka nowych silników i części do motocykla, a do teamu dołączy jedna osoba. Wszystko inne zostaje tak, jak w minionym sezonie, ale mówiąc szczerze, jeszcze tego nie czuję. Na razie skupiam się na zbudowaniu wszystkiego pod kątem przyszłorocznego sezonu, wspólnie z moim teamem. Organizujemy różne sprawy i przygotowujemy się najlepiej, jak tylko możemy. Myślę, że kolejny sezon będzie dla mnie udany. Może będę startował na nieznanych torach, ale jednak rywale będą tacy sami - jeżdżę przecież z nimi w Szwecji czy Polsce. To będzie dobry rok. To będzie mój pierwszy sezon w Grand Prix i mam nadzieję, że nie wypadnę z cyklu".

Po sezonie zawodnik szybko wyjaśnił swój status w lidze i mimo kuszącej oferty z Unii Leszno, podpisał dwuletni kontrakt z klubem z Zielonej Góry. Tym samym sezon 2017 był jego dziesiątym rokiem startów w Falubazie. Pod koniec listopada napisał również list do Rady Miasta Zielona Góra, w którym aktualny jako aktualny IMP i uczestnik GP starał się o wsparcie ze strony miejskich władz w sezonie 2017. Działania te przyniosły zamierzone efekty i władze miejskie doceniły wydźwięk marketingowy i wsparły zawodnika: "Chcemy, aby Patryk wszędzie podkreślał, że jest z Zielonej Góry, by na kombinezonie, motocyklu i busie były znaki naszego miasta. Będzie o tym mówił, będzie to podkreślał. Mam nadzieję, że zostanie mistrzem świata. Jestem o tym przekonany, bo naprawdę ma wielki potencjał" - powiedział prezydent miasta, Janusz Kubicki dla Radia Zielona Góra. Zawodnik wykorzystał ten potencjał w pięknym stylu, bo takiego debiutu żużlowy świat jeszcze nie widział. Jego celem było spokojne utrzymanie się w elicie, jednak rywalizacja potoczyła się znacznie lepiej niż sobie zaplanował. Do elitarnego grona wkomponował się idealnie i zaczął wygrywać z najbardziej renomowanymi w stawce. Gdyby nie piekielnie szybki i zdeterminowany Jason Doyle, Polak założyłby koronę w debiucie. Nie czuł jednak rozczarowania, bo w pierwszym sezonie startów w elitarnej stawce zawodników ścigających się w cyklu Grand Prix, nikt dotychczas nie wywalczył tytuł Indywidualnego Wicemistrza Świata na żużlu. Sukces ten odbijał się jeszcze echem w roku 2021, bo zawodnik znalazł się w gronie sportowców uhonorowanych podczas XIX Festiwal Gwiazd Sportu w Dziwnowie, gdzie odsłonił swoją tablicę z repliką srebrnego medalu wywalczonego w cyklu Grand Prix w sezonie 2017. Było to spore wyróżnienie, bo do Dziwnowa od lat przyjeżdżali najwięksi polscy sportowcy, a miasteczko staje się stolicą polskiego sportu. Najważniejszym wydarzeniem podczas Festiwalu jest odsłonięcie tablic z replikami medali wywalczonych przed Biało-Czerwonych. Obok Patryka Dudka, gwiazdami Festiwalu Gwiazd Sportu w roku 2021 byli medaliści z Igrzysk Olimpijskich w Tokio: Anita Włodarczyk – mistrzyni olimpijska w rzucie młotem, Justyna Święty-Ersetic – srebrna medalistka olimpijska w sztafecie 4×400 metrów, a także Zbigniew Spruch – srebrny medalista mistrzostw świata w kolarstwie szosowym, oraz Sebastian Chmara – złoty medalista w halowych mistrzostwach świata w siedmioboju. Oto, co zawodnik napisał w mediach społecznościowych, po odsłonięciu tablicy: "Wielki zaszczyt i szczęście móc znaleźć się w takim gronie WIELKICH sportowców. Od dziś można zobaczyć replikę mojego medalu z mistrzostw świata w Dziwnowie, w Alei Gwiazd Sportu. Dziękuję za to wyróżnienie! To był wyjątkowy dzień".

Kolejny rok miał być równie udany, ale wszystko zniweczyła kontuzja. W lidze Duzers nadal startował z Myszką Mickey na plastronie i wszyscy przyzwyczaili się już do tego, że pełnił w zespole rolę lidera. Wygrał Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Polski, jednak kibice oczekiwali, że zawodnik wdrapie się na najwyższe podium w walce o prymat światowy. W trakcie sezonu okazało się jednak, że inwestycje sprzętowe, choć nie najgorsze, początkowo nie do końca były udane, bowiem przytrafiły się problemy, przez które zawodnik zanotował gorsze wyniki w Hallstavik i Horsens. Szybka reakcja ze strony tunera, perfekcyjnego teamu w osobach Krystiana Plecha i niezawodnego taty Sławomira spowodowała, że zielonogórzanin znów był szybki na torze. W Krsko dał piękny popis, jak skutecznie jeździć na stadionie Matije Gubca i 16 punktów wywindowało go na piąte miejsce w klasyfikacji przejściowej. Otworzyła się tym samym szansa na walkę o brązowy krążek mistrzostw świata. Niestety, zawody na słoweńskiej ziemi, były ostatnimi w sezonie 2018 dla wicemistrza świata. Kontuzja ręki, której nabawił się w lidze szwedzkiej,, odebrała mu szansę, aby wznieść się wyżej w klasyfikacji generalnej, a ostatnie dwie rundy GP, w których nie wziął udziału, doprowadziły do wypadnięcia z czołowej ósemki i musiał skorzystać z "dzikiej karty", by ponownie walczyć o mistrzowski tytuł. Po sezonie dokonania Patryka w GP podsumował Krzysztof Cegielski, były żużlowiec, ekspert TV: "Patryk Dudek zdobył medal w bardzo młodym wieku. Po takim sukcesie wielu mówiło, że będzie piąć się w górę, po tytuł mistrza świata. To nie jest jednak takie proste. Patryk złoto mógł zdobyć w 2017 roku i wiele na to wskazywało. Miniony cykl pokazał, że powtórzenie takiego wyniku jest bardzo trudne. Jego silniki w wielu momentach nie były najszybsze. Dobre doświadczenie złapane z tych rozgrywek pomoże mu w kolejnych latach. Wszedł mocno w stawkę mistrzostw świata, co pokazuje przyznana mu dzika karta na następny rok".

Rok 2019 był dla w wykonaniu dwudziestosiedmiolatka, był sportowo podobny do poprzedniego. W barwach Falubazu wystąpił w 18 spotkaniach PGE Ekstraligi. Zdobył w nich 160 punktów i 14 bonusów. Dało mu to średnią na poziomie 1,933 punktu na bieg. W cyklu Grand Prix wykorzystał dziką kartę i zajął ósme miejsce, co dało mu utrzymanie w cyklu na kolejny rok. Niektórzy oczekiwali więcej, ale należało pamiętać, że kontuzja, jakiej zawodnik nabawił się w końcówce roku 2018 spowodowała, że niemal z marszu po operacji i rehabilitacji wszedł w okres przygotowań, by nadrobić czas stracony na leczenie. Dlatego po sezonie był zadowolony ocieniając swoje dokonania: "Wejście w sezon było dobre, tylko patrząc przez pryzmat, kibiców, sponsorów nikt nie pamięta się tego, co było na początku. Wszyscy się skupiają na ostatnich meczach. Zazwyczaj mnie kryzys dopadał, tylko gdzieś w środku sezonu. Teraz najtrudniejsza była końcówka, a każdy najbardziej zapamiętuje te ostatnie zawody i mecze ligowe. Ja złapałem kontuzję w meczu z Toruniem. Nickiego Pedersena zabrakło na play-offach i można tylko zastanawiać się, co by było, gdyby... Po roku 2018, gdy ledwo, ale utrzymaliśmy się w Ekstralidze, nasza sytuacja kadrowa się poprawiła. Wzmocniliśmy się Martinem Vaculikiem i Nickim Pedersenem. Kibice na pewno też byli wniebowzięci, bo mieliśmy jechać o najwyższe cele. Cele w rzeczywistości były takie, żeby wrócić do play-off. Ten krok wykonaliśmy. Później trochę zabrakło nam szczęścia i nie wiemy, jakby się zakończył sezon, jeśli jechalibyśmy w pełnym składzie. Cieszmy się z czwartego miejsca, bo na pewno lepiej zająć czwarte miejsce niż spaść z Ekstraligi. Przed nami kolejny sezon i kolejny, żużel będzie się kręcił. Raz pewnie będzie lepiej, raz gorzej. Ja jestem generalnie zadowolony, bo jak na dwunastoletnią karierę, uważam, że ta mała zadyszka po tylu latach, tchnie w nas świeżość. Jechałem trochę słabiej niż przyzwyczaiłem kibiców, ale nie myślę już o tym. Można szukać bardzo wielu powodów. Przygotowując się do sezonu nie kalkulowałem - odpuszczę, nie pojadę, nie zmieszczę się, czy po prostu nie dam rady. Wróciłem po kontuzji, zmieniłem mechanika i tak to wszystko wyglądało, ale przeżyliśmy to, a teraz możemy spokojnie patrzeć w przyszłość".

Niestety sezon 2020 dla Patryka podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym, jak poważna była sytuacja, niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał utrzymać się tylko przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego, w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych, początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów. Ostatecznie, gdy sezon wystartował, był  bardzo trudny dla żużlowców, bowiem nie mieli możliwości przetestowania sprzętu na innych torach niż te domowe. Dudek podobnie jak wielu innych jeźdźców, był zmuszony testować sprzęt podczas meczów ligowych. ale nie było to łatwe. Duzers nie był już wyśmienitym ligowcem, ale utrzymał pewny i wysoki poziom sportowy, ratując niejednokrotnie Falubaz z opresji. Jednak dwudziestoośmiolatek zawalił końcówkę sezonu, głównie za sprawą słabych występów we wrześniu, a Zielona Góra nie zdobyła brązowego medalu w Ekstralidze. Na domiar złego Duzers w GP zajął odległą, dwunastą lokatę, co było wynikiem znacznie poniżej oczekiwań, nie tylko kibiców, ale też samego zawodnika, który po cichu liczył na kolejną dziką kartę. Szyki jednak pokrzyżował mu Krzysztof Kasprzak, który wywalczył awans z Grand Prix Challenge i BSI postawiło na zawodników innych narodowości, bo w cyklu było już trzech Polaków. Patryk nie czuł rozczarowania z tego powodu, ale wiedział, że sezon był dla niego trudny: "Na pewno na początku sezonu brakowało mi jazdy. W sporcie żużlowym mamy tak, że mamy trochę tego sprzętu do przetestowania i tak naprawdę niektóre mecze trzeba było poświęcić na testy motocykla. Na pewno brakowało meczów w lidze szwedzkiej czy innych turniejów, jednak każdy miał tak samo i musieliśmy się dostosować do tego trudnego roku. Dodatkowo dopadło mnie to to samo, co w tamtym roku, czyli zaczął się wrzesień i zaczęły się problemy na torach wyjazdowych. Co nie zagrało? Trudno powiedzieć, tym bardziej, że dużo próbowałem z przełożeniami, ale żadne nie jechały. Może we mnie coś zgasło. Nie wiem, nie potrafię wytłumaczyć takich rzeczy. Mam nadzieję, że to był pierwszy, ale zarazem ostatni taki rok. Wypadłem z GP, ale powrót do cyklu będzie moim najważniejszym celem w następnym sezonie. Przez to, że awansował Krzysztof Kasprzak, wiedziałem, że otrzymanie dzikiej karty dla mnie będzie bardzo trudne. Poza tym poza pierwszą szóstką był Emil Sajftudinow, Artiom Łaguta, Martin Vaculik, więc dla nich to też był plus, bo nie byli Polakami, których w GP już kilku jeździ. Na pewno byłoby inaczej, gdybym pokazał się z nieco lepszej strony i kilka razy awansował do półfinał czy finału. Wówczas moja pozycja przetargowa do dzikiej karty byłaby większa. Teraz skupiam się na lidze, bo mam aktualny kontrakt z Zieloną Górą i plotki, które ostatnio się pojawiały są bardzo zabawne. Jak to się mówi, nieważne co, ale ważne, żeby mówili o tobie, więc cieszę się, że jestem w kręgu zainteresowań, pomimo, że mam kontrakt do końca sezonu 2021 i nie zanosi na to, żebym zmieniał barwy klubowe".

Jednak po sezonie 2021 miał miejsce diametralny zwrot akcji. Falubaz Zielona Góra przeżywał żużlową niemoc. Zespół przez cały sezon walczył o utrzymanie m.in. z klubem toruńskim i niestety, pojedynek ten przegrał, a efektem tego był spadek z ekstraligi. Działacze zielonogórscy natychmiast rozpoczęli starania o zatrzymanie w swoich szeregach Patryka Dudka, jako lidera zespołu, dla którego pierwszoligowa banicja miała być jednorocznym epizodem. Niestety, zawodnik, który w sezonie 2022 miał ponownie walczyć o mistrzostwo świata w cyklu Grand Prix, nie był zainteresowany jazdą na zapleczu najlepszej ligi świata i rozstanie z Winnym Grodem stało się faktem, bo Duzersowi zależało na jak najczęstszym stawaniu pod taśmą z najmocniejszymi rywalami, a to gwarantowała tylko Ekstraliga. Nie przekonała go nawet intratna propozycja z Falubazu, o której mówił prezes zielonogórskiego klubu: "Zaoferowaliśmy Patrykowi dobry kontrakt, potężne wsparcie sponsorów. Na poziomie organizacyjnym i finansowym pozostałby zawodnikiem ekstraligowym. Chcieliśmy, aby podpisał kontrakt na najbliższe dwa sezony. Patryk powiedział nam, że dla niego liczy się rozwój sportowy, a taki może dać mu tylko jazda w Ekstralidze. Szanujemy jego decyzję". Takie podejście do sprawy zawodnika wyraźnie pokazywało, że liczy się dla niego sport a nie pieniądze i żegnając się z Zieloną Górą powiedział: "Widzę, słyszę, czuję Wasze wsparcie, Waszą energię. Dziękuję Wam za to. Ostatni okres był niezmiernie trudny dla nas, jako drużyny Falubaz, dla mnie jako jej zawodnika i dla Was kibiców. Cóż. Jak wyszło - wiemy. Wierzę, że zrozumiecie moją decyzję, która dla mnie osobiście jest jedną z najtrudniejszych w karierze. Trudno mi uwierzyć w to, co się aktualnie dzieje. Jednak w obecnym momencie mojej kariery czuję, że najlepsze dla mnie, jako zawodnika będzie pozostanie w Ekstralidze. Póki mam taką możliwość, chcę z tego korzystać i móc ścigać się z najlepszymi."
Klubem, który w trzecim podejściu dopiął swego i zatrudnił Duzersa był Apator Toruń, ale Anioły jak sugerowały media musiały stoczyć walkę o podpis pod kontraktem zawodnika z Motorem Lublin i Unią Leszno. Sam zawodnik jednak nie brał poważnie pod uwagę żadnej z tych opcji i wiedział, że jeśli zmieni barwy to nowym pracodawcą będzie Apator. Tym samym Patryk stał się szóstym zielonogórskim zawodnikiem, który zasilił zespół toruński, a Przemysław Termiński okazał się prawdziwym królem polowania okresu transferowego, bo po tym jak szybko doszedł do porozumienia z Emilem Sajfutdinowem oraz najsilniejszymi ogniwami ze składu Apatora w roku 2021. Jak donosiły media w Toruniu zawodnik otrzymał kontrakt bardzo zbliżony do tego, który otrzymał wspomniany Rosjanin. W przybliżeniu oznaczało to milion złotych za podpis i osiem tysięcy za każdy zdobyty punkt. Dokładny zarobek uzależniony był jednak od liczby punktów zdobytych w poszczególnych zawodach. Władze Apatora od lat stosowali bowiem widełki płacowe, w zależności od formy każdego żużlowca. Tak więc aby zarobić 2,6 mln złotych, Patryk nie musiał się specjalnie męczyć, bo wystarczyło że sezon zakończy z 200 punktami, a to oznaczało podwyżkę o milion złotych, w porównaniu do kontraktu zielonogórskiego. Przy takiej ofercie, namówienie zawodnika do ewentualnego powrotu do Zielonej Góry mogło nie być takie łatwe. I widzieli o tym działacze w Winnym Grodzie, stawiając Patryka w niezręcznej sytuacji, bowiem jeden z nich zacytował w mediach prywatną rozmowę w której żużlowiec kurtuazyjnie zadeklarował powrót do Zielonej Góry, gdy Falubaz wywalczy awans. W Toruniu nikt nie robił jednak z tego tytułu problemu, bo takie informacje mogły tylko bardziej zmotywować zawodnika do jeszcze lepszej jazdy, a odpowiednie podejście do zakontraktowanego jeźdźca mogło scementować go z Aniołami na długie lata. Tak więc angaż Patryka Dudka stawiał zółto-niebiesko-białych w roli ligowego faworyta, co było nie bez znaczenia dla wszystkich zainteresowanych stron
Kibice w grodzie Kopernika nie kryli zadowolenia z takiego obrotu sprawy, bo Patryk jawił się znawcom speedwaya, jako mentalny twardziel, określano go mistrzem ostatniego łuku, na którym z zimną krwią potrafi skonsumować szykowany wcześniej atak końcowy, a to wieszczyło nie lada emocje na MotoArenie i nie tylko.

Niestety przed sezonem po zbrojnym ataku Rosji na Ukrainę, doszło do wykluczenia zawodników rosyjskich ze sportowej rywalizacji i Patryk musiał wziąć na swoje barki znacznie większy ciężar odpowiedzialności za wynik zespołu. I podołał temu zadaniu i choć faza play off nie należała do udanych Patryk jeszcze przed końcem rozgrywek, parafował nowy kontrakt z toruńskim klubem zgodnie z którym miał być Aniołem przez dwa kolejne sezony. Był to doskonałe posunięcie ze strony toruńskich władz, bowiem ławka klasowych polskich seniorów na rynku transferowym nie była zbyt długa, a zielonogórski wychowanek świetnie wpisał się w klimat toruńskiego klubu. W rundzie zasadniczej w zasadzie nie zawodził. Odważnie brał ciężar walki na swoje barki. Niestety wspomniana faza play-off popsuła średnią zawodnika, bo odezwała się kontuzja odniesiona jeszcze w czasie startów z Myszką Mickey na plastronie i skuteczność zawodnika spadła. Ból jednak był silniejszy i po sezonie właściciel numeru #692 poddał się operacji usunięcia metalowych wzmocnień z kontuzjowanych kości. Co ciekawe zawodnik w trakcie sezonu miał odwagę przyznać się do swoich słabości i potrafił poprosić trenera o zmianę w sytuacji, gdy widział, że jego dyspozycja jest daleka od oczekiwanej. Jego zespołowość i drużynową jazdę można było też dostrzec w ilości zdobytych punktów bonusowych, bowiem 26 płatnych oczek sklasyfikowało Patryka na pierwszym miejscu w tym rankingu.

Na arenie międzynarodowej Duzers powrócił na salony i walczył w Grand Prixo tytuł IMŚ. Zawodnik zgromadził na swoim koncie 102 punkty i tylko jednego punktu zabrakło mu do utrzymania się w cyklu na kolejny rok. Organizator cyklu docenił jednak klasę Dudka i zaprosił go do rywalizacji w roku 2023 przyznając mu dziką kartę. Drużynowo w międzynarodowym towarzystwie został Drużynowym Mistrzem Europy, ale kompletnie nie wyszedł mu start w Speedway of Nations, gdzie nie dotrzymał kroku Bartkowi Zmarzlikowi i wspólnie z rezerwowym Maciejem Janowskim zajął dopiero szóste miejsce.

Niestety sezon 2023 nie rozpoczął się dla zawodnika tak jak oczekiwali tego kibice, ale i on sam. Żużlowiec Apatora Toruń po pięciu spotkaniach zajmował dopiero 30 miejsce pod względem średniej biegowej w Ekstralidze. Patrząc na poprzednie lata, ostatni raz Dudek tak słabo zaczął sezon w 2011 roku. Tyle, że wtedy miał 19 lat i był obiecującym juniorem. Zatem śmiało można było uznać, że trzydziestolatek zmagał się z największym kryzysem w karierze. Brakowało mu nie tylko jego głównego atutu, czyli startu, ale też próżno było szukać prędkości na trasie w jego motocyklach. Kiepska dyspozycja widoczna była nie tylko w meczach ligowych, ale reprezentant Polski męczył się również w Grand Prix, gdzie w dwóch pierwszych rundach nie zdołał wygrać żadnego biegu, a w klasyfikacji zmagań o mistrzostwo świata wyprzedzał jedynie debiutanta Kima Nilssona. Wielu ekspertów upatrywało winy w sprzęcie a jakim startowa. W jednym z wywiadów wychowanek Falubazu z bezradnością mówił, że nie wie, co ma poprawić w swoim sprzęcie. Spowodowane było to tym, że Dudek nie miał zbyt dużej wiedzy na temat żużlowej mechaniki, czego sam nie ukrywa. Trener kadry narodowej Rafał Dobrucki przyznał, że krajowy lider Apatora choć jest świetnym zawodnikiem jeśli chodzi o technikę to informacje, jakie przekazuje swoim mechanikom, nie koniecznie muszą naprowadzać ich na to co dokładnie należy poprawić by motocykl był szybszy. W związku z tym pojawiły się sugestie, aby zawodnik skorzystał z pomocy kogoś kto w jego teamie uporządkuje sprawy sprzętowe w trakcie zawodów. Aby jednak zmiany nastąpiły konieczny był czas, bowiem choć motocykl żużlowy był prostą konstrukcją, to w swej prostocie wymagał czasu by zrozumieć jego specyfikę w korelacji ze stylem jazdy zawodnika. Wiadomym zatem było, że w trakcie sezonu 2023 "Duzersowi" może być trudno nawiązać wynikami dla najlepszych lat, ale każdy liczył że zawodnik nawiąże współpracę osobą z kimś, z kim wypracuje schematy, które zaowocują w przyszłości. Zawodnik posłuchał tych rad i podziękował za współpracę Markowi Hućko i zaprosił do swojego teamu Darka Sajdaka, który w przeszłości był mechanikiem Toniego Rickardsona czy Jasona Crumpa. To po konsultacji z Darkiem, zawodnik powrócił do starego sprzętu sprzed dwóch lat i z natychmiast zaczął zwyciężać, a na jego koncie zaczęły pojawiać się dwucyfrowe zdobycze. Niestety po kilku tygodniach okazało się, że silniki jakie zawodnik otrzymał mogły być poszukiwane przez policję, bowiem w trakcie sezonu doszło do kradzieży sprzętu w teamie Krzysztofa Lewandowskiego. Choć nikt, nikogo nie podejrzewał o złe zamiary silniki musiały być zabezpieczone przez policję jako dowód w procesie postępowania wyjaśniającego. To z kolei spowodowało, że Dudek znowu szukał właściwego silnika, a dodatkowo cała sytuacja wpłynęła na atmosferę w parkingu, bo Patryk czuł się bardzo niekomfortowo, bo przecież nie był świadomy tego jakie silniki kupuje. To sprawiło, że do końca sezonu, choć miewał dobre mecze i wyśmienite wyścigi nie zdołał ustabilizować formy. Ostatecznie po sezonie musiał pożegnać się z cyklem Grand Prix, choć rozczarowanie na arenie międzynarodowej osłodził sobie tytułem Drużynowego Mistrza Świata. Ligowy sezon zakończył jednak dopiero na 24 pozycji ze średnią 1,763 pkt na bieg. Tak więc w sezonie 2023 Trzydziestojednolatek choć nie był prawdziwą żużlową strzelbą tak jak udowadniał to przed laty, to jednak ciągle był solidnym zawodnikiem i ważną postacią każdej drużyny. Sam jeździec też nie był usatysfakcjonowany swoimi wynikami, dlatego przygotowania do sezonem 2024 rozpoczął natychmiast po zakończeniu ligowych zmagań w Polsce. A pierwszą jego decyzją był powrót do ligi duńskiej SpeedwayLigaen (Slangerup Speedway Klub) i szwedzkiej, z której zrezygnował by skupić się na startach w Grand Prix. W kolejnym sezonie to właśnie te dwa kontrakty miały uzupełnić kalendarz startów zawodnika, a szwedkim klubem z którym doszedł do porozumienia była doskonale mu znana Indianerna Kumla i menadżer Peter Johansson tak komentował w mediach powrót do współpracy: "Patryk był zainteresowany naszym klubem, jak i my jego startami. Kilka dni przed zakończeniem Grand Prix wymieniliśmy się wiadomościami, a później po jednym telefonie byliśmy już dogadani i umowa została podpisana. Naprawdę nie możemy się doczekać współpracy z Patrykiem"!

Czy kolejnych latach w pełni zdrowy i uporządkowany sprzętowo Duzers będzie silnym punktem Apatora. Kibice bardzo na to liczyli, zwłaszcza że zawodnik miał za sobą aklimatyzację w Toruniu i powinien uporać się ze sportowymi kryzysami.

Poza żużlem Duzers, tak jak każdy, ma swoje pasje. Uwielbia niemal każdą aktywność sportową, ale nie stroni od dobrej książki, gier komputerowych, a w telewizji oprócz żużla lubi obejrzeć ciekawy mecz NBA.

W trakcie kariery poza ligą polską "Duzers" startował m.in. w klubach z miast:
   
Brovst, Esbjerg, Slangerup
        Mariestad, Malilla, Gislaved, Hallstavik, Indianerna
             Diedenbergen, Berlin, Stralsund
                  Pardubice

Osiągnięcia

DMP

2009/1; 2010/2; 2011/1; 2013/1; 2016/3; 2023/3
IMP 2011/8; 2012/10; 2013/4; 2016/1; 2017/3; 2018/7; 2019/6; 2020/5; 2022/12; 2023/3
IMME 2016/10; 2017/4; 2018/1; 2019/7; 2020/4; 2021/12; 2022/10; 2023/12

MDMP

2008/4; 2010/3; 2011/7
MIMP 2009/1; 2010/R; 2011/3; 2013/1
MPPK 2011/2; 2018/2; 2020/2; 2023/4
MMPPK 2008/6; 2009/2; 2011/2
BK 2008/10; 2009/2; 2010/1; 2011/1
SK 2008/13; 2009/5; 2010/5; 2011/3; 2012/7; 2013/2
ZK 2012/7; 2013/4; 2016/1; 2017/5; 2018/10; 2019/8; 2020/6; 2021/8; 2022/3; 2023/14
IMLJ 2008/7; 2009/3; 2011/1
DMLJ 2009/2; 2011/1
SGP - IMŚ 2011/RT; 2016/DK; 2017/2; 2018/9; 2019/8; 2020/12; 2022/7; 2023/10
DPŚ - DMŚ 2013/1; 2016/1; 2017/1; 2023/1
SON - MŚP 2014/3; 2018/3; 2019/2; 2022/6
SGP2 - IMŚJ 2010/12; 2011/4; 2012/12; 2013/1
DMŚJ - U23 2010/3; 2012/1; 2013/2
SEC - IME 2013/13; 2020/DK; 2021/3; 2023/4
DMEJ - U23 2009/1; 2010/1
IMEJ U-19 2009/5; 2010/3
MEP 2010/7

Kluby w lidze polskiej
2008-
2021
2022-
- aktualnie

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
2022 20 120 214 26 2,000 12
2023 20 97 162 9 1,763 24








Podziękowania dla Patryka Dudka
za pomoc w przygotowaniu notki biograficznej i udostępnienie zdjęć

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt