Urodzony w 1971 roku.
Pracować
zaczął, gdy był nastolatkiem. Rodzice chcieli, by został lekarzem, stąd też
uczył się w klasie biologiczno-chemicznej. Na medycynę w końcu nie trafił, ale
pojawił się pomysł, że będzie dyplomatą. To też nie okazało się jego powołaniem.
Pierwsze kroki w biznesie stawiał, pomagając babci. - Miałem trochę ponad 15
lat. Moja babcia miała stragan na rynku w Toruniu. Handlowała owocami. Nosiłem
skrzynki z jabłkami i gruszkami. Zajmowałem się tym dwa lata - mówił w wywiadzie
dla ddtorun Przemysław Termiński.
W okresie transformacji ustrojowej założył działalność gospodarczą. Handlował
przywożonymi z Berlina magnetowidami, kasetami wideo, radiomagnetofonami, a
nawet piwem czy napojami w puszkach.
Poszedł na studia prawnicze. - Przez pierwsze pół roku byłem tak dobry, że
dostałem stypendium naukowe. Jednak sytuacja finansowa - bo nie pochodzę z
rodziny jakoś szczególnie zamożnej - spowodowała, że zacząłem pracować.
Podejmowałem się różnych zajęć: sprzedawałem gazety, sprzątałem ulice - wspomina
w wywiadzie ddtorun z 2015 roku.
Był jedną z pierwszy osób w Toruniu, które uzyskały uprawnienia brokerskie w
drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Od 2000 roku jest prezesem zarządu
FST-Management. Od 2014 także właścicielem i przez krótki czas prezesem KS
Toruń. Rok później został wybrany senatorem, stąd też na stanowisku prezesa
klubu zastąpiła go żona, Ilona Termińska.
- Przemysław Termiński jest biznesmenem z krwi i kości. Osobą, która nie lubi
przegrywać. Stawia sobie ambitne cele i chce do nich dochodzić. Taki sport, jak
żużel, w którym nie można niczego przewidzieć i zapewnić sobie na sto procent
był chyba też dla niego taką ością w gardle. Działania właściciela klubu są
bardzo uporządkowane, wyliczone i przewidziane w kontekście wyniku finansowego,
to żużel jednak wielokrotnie go zaskakiwał - tłumaczy Krużyński.
Z tego też wynikały pewne kontrowersyjne wpisy i wypowiedzi, które sprawiały, że
był krytykowany w środowisku. - Pewnie niektóre reakcje i jego komentarze, które
wytykali mu kibice, wynikały z faktu, że nie był długo blisko żużla, żeby mógł
się do niego przyzwyczaić i nauczyć. Pewne wypowiedzi zapamiętane przez kibiców
i uznawane jako demobilizujące zespół wynikały z zupełnie innej specyfiki
funkcjonowania. Sport rządzi się trochę innymi regułami gry i trzeba się go
nauczyć - dodaje Krużyński.
Z kibica i sponsora stał się właścicielem
W 2014 roku Termiński odkupił od miliardera Romana Karkosika sto procent akcji
klubu KS Toruń. Z roli kibica i sponsora klubu, stał się właścicielem i
prezesem.
- Wcześniej był kibicem. Może nie takim, który systematycznie pojawiał się na
stadionie, ale bardzo szybko złapał bakcyla. Ponadto szukał platformy
komunikacyjnej dla swojej prężnie rozwijającej się firmy. Możliwości aktywizacji
klientów w oparciu o eventy żużlowe. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, więcej
rozmawialiśmy nie o żużlu jako pasji, ale bardziej o biznesie. Dużą rolę w
procesie wejścia Przemysława Termińskiego do toruńskiego żużla odegrał Wojciech
Stępniewski, obecny prezes PGE Ekstraligi - wspomina Adam Krużyński.
Od czasu, gdy został właścicielem klubu, toruński zespół żużlowy miewał wzloty i
upadki. Tych drugich było więcej, a najbardziej bolesny był spadek w 2019 roku z
najwyższej klasy rozgrywkowej, pierwszy w historii żużla w grodzie Kopernika. Za
jego czasów z Torunia odchodziły największe gwiazdy m.in. Tomasz Gollob, Martin
Vaculik czy Jason Doyle.
Przez jedną kadencję Termiński był senatorem. W 2019 roku - tym razem bez
powodzenia - startował w wyborach do sejmu. Jako swoje hobby podaje żużel,
nurkowanie, rodzinne wypady na żagle, narty i fotografię.
Jest majętnym człowiekiem, który w swoim oświadczeniu majątkowym z czasów, gdy
sprawował mandat senatora, wymieniał m.in. motocykl Harley-Davidson FLST rocznik
2009, kolekcję monet, kolekcję alkoholi, telewizory, system nagłaśniający,
zegarek, meble, siłownię, kolekcję książek, kolekcję obrazów, kolekcję akcji i
obligacji.
Do tego wszystkiego brakuje mu złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Z
Patrykiem Dudkiem i Emilem Sajfutdinowem, eWinner Apator Toruń będzie jednym z
kandydatów do tytułu mistrzowskiego. W sporcie - w przeciwieństwie do biznesu -
nie wszystko uda się zaplanować, nawet gdy głębiej sięga się do kieszeni i
kontraktuje gwiazdy. Może dlatego sport, a w szczególności żużel, tak kusi i
przyciąga biznesmenów, którzy do sukcesów w życiu zawodowym chcą dołożyć także
zwycięstwa na niwie rywalizacji sportowej. Tutaj pieniądze są bardzo ważne, ale
czasami nie najważniejsze, o czym przekonało się wielu bogatych właścicieli czy
prezesów klubów żużlowych.
Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Podyplomowego Studium Ubezpieczeń Gospodarczych Wyższej Szkoły Ubezpieczeń i Bankowości w Poznaniu. Uzyskał również tytuł Executive Master of Business Administration (MBA) – wspólnego programu Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK w Toruniu oraz School of Business Dominikan University w Chicago. Od początku pracy zawodowej związany z przygotowywaniem i wdrażaniem koncepcji zabezpieczenia interesów Klientów w zakresie ryzyk pojawiających się w ich działalności.
Zawodowo związany "od zawsze" z ubezpieczeniami
1994 - 1996 oraz 1999 - 2000 - Wiceprezes Zarządu Energo-Inwest-Broker S.A. z
siedzibą w Toruniu;
1997 - 1999 - Prezes Zarządu Team Service Sp. z o.o. z siedzibą w Toruniu;
2001 - 2002 - Wiceprezes Zarządu Mentor S.A. z siedzibą w Toruniu;
od 17 czerwca 2000 r. - Prezes Zarządu FST-Management Sp. z o.o. z siedzibą w
Toruniu.
Podczas ostatniej rundy DMP w sezonie 2014 Prezydent Michał Zalewski pożegnał Romana Karkosika właściciela żużlowej spółki KST Unibax Toruń S.A. i ogłosił, że nowym mecenasem toruńskich Aniołów będzie właśnie Przmysław Termiński: Toruńskim żużlowcom, kierownikom, trenerom i działaczom klubu dziękujemy za dostarczane sportowe wrażenia i podtrzymanie w Toruniu niegasnącej sympatii dla żużla. Jednocześnie zamyka się ośmioletni okres prowadzenia toruńskich aniołów przez spółkę Unibax, działającą w imieniu Romana Karkosika. Był to czas wielkich sukcesów - sięgnięcia przez toruńskich zawodników w Drużynowych Mistrzostwach Polski: raz po złoto, trzykrotnie po srebro i dwukrotnie po brąz. Bardzo za te efektywne osiem lat dziękujemy! Potwierdzam, że żużel w Toruniu nadal będzie ważną dyscypliną sportową. Rolę lidera i osoby odpowiedzialnej za klub od 1 listopada br. przejmuje toruński przedsiębiorca, Przemysław Termiński. Do tego czasu zostaną wypracowane ustalenia organizacyjne, a następnie nowy właściciel toruńskiego klubu ogłosi skład i nazwę drużyny. Jedno się nie zmienia: żużel wciąż będzie naszą pasją i jedną z najpiękniejszych wizytówek Torunia!
Oficjalne przekazanie spółki odbyło się 8 września 2014 roku po godz. 16.00, kiedy to Przemysław Termiński kupił 100 procent akcji klubu od Romana Karkosika. Umowa ma charakter warunkowy, formalnie nowy właściciel przejmie klub na koniec października. Termiński kupił żużlową spółkę jako osoba prywatna. Stanie na czele jej zarządu, a wiceprezesem i menedżerem zespołu zostanie Jacek Gajewski. Radzie nadzorczej szefować będzie zaś najprawdopodobniej Bartosz Bartczak. Po dokonanej transakcji nowy właściciel wydał stosowne oświadczenie.
Szanowni Państwo,
W związku z przejęciem przeze mnie udziałów KS Toruń Unibax S.A. chciałbym
Państwu przedstawić aktualną sytuację oraz rozwiać wszelkie wątpliwości, które
towarzyszą tak istotnej dla Torunia sprawie.
Żużel jest w moim życiu od dawna. Zmienia się tylko perspektywa, z której go
obserwuję oraz stopień zaangażowania w ten wyjątkowy dla mnie sport. Przeszedłem
bowiem drogę od kibica, poprzez wieloletniego sponsora zespołu, aż po
właściciela drużyny.
Świadomie podejmuję się teraz budowy zespołu oraz klubowej struktury ponieważ
wierzę, iż można stworzyć nową żużlową jakość. Chcę zbudować Klub, który tak jak
w przeszłości będzie konsolidował Toruń, jednocześnie świetnie odnajdując się w
dzisiejszych realiach. Jest to dla mnie duże wyzwanie. Mam świadomość ciążącej
na mnie ogromnej odpowiedzialności. Wiem bowiem, że Klub żużlowy ma wielkie
znaczenie dla tysięcy mieszkańców naszego miasta oraz jego okolic.
Chciałbym żeby KS Toruń S.A. był platformą, łączącą przedstawicieli wielu
środowisk. W mojej wizji, ma być dobrem Torunia i efektem współpracy wielu
podmiotów - Władz miasta, Kibiców oraz środowiska biznesowego. Wiem, że nam
wszystkim zależy na przyszłości toruńskiego żużla.
Klub żużlowy, wbrew pojawiającym się spekulacjom, nie będzie związany tytularnie
z firmą Unibax sp. z o.o. Istotne jest natomiast to, żeby podkreślić, że to
właśnie ta firma, angażując się przed laty w toruński żużel, uratowała go przed
bankructwem. Działalność Pana Romana Karkosika jako sponsora zespołu musi
pozostać doceniona i mam nadzieję, że będzie kontynuowana.
Jednocześnie chciałbym zapewnić, że Klub będzie stabilny finansowo dzięki
zaangażowaniu Prezydenta Torunia Michała Zaleskiego oraz solidarności lokalnego
środowiska biznesowego. Spółka ma gwarancje finansowe umożliwiające stworzenie
drużyny na miarę aspiracji Torunia.
Od jesieni 2014 roku Klub znajdzie się w nowych realiach i czekają go nowe
wyzwania. Chcąc im sprostać, postawiłem na ludzi doświadczonych, a przede
wszystkim już sprawdzonych. Jednym z nich jest Jacek Gajewski, który łączyć
będzie stanowisko wiceprezesa Klubu oraz menedżera drużyny.
Na przedstawienie nazwisk innych osób, które łączone będą z Klubem, dzisiaj jest
jeszcze za wcześnie. Trwają negocjacje z tymi, którzy mają reprezentować KS
Toruń S.A., jednak ze względu na zobowiązania kontraktowe Zawodników, Spółka nie
będzie ujawniała szczegółów. Dotyczy to również kwestii podnoszonej już przez
media - nazwy drużyny. W tej sprawie trwają rozmowy z potencjalnymi sponsorami
tytularnymi.
Priorytetem tego Klubu są sukcesy sportowe, ale będzie miał on również inne
cele. Chcę wzmocnić jego powiązanie z miastem, angażując ludzi, którzy zdają
sobie sprawę z wagi żużla dla lokalnej społeczności. Przyszłością tego projektu
są torunianie na trybunach Motoareny oglądający torunian walczących na torze. Do
tego potrzebna jest jednak konsekwentna praca z młodzieżą, która w Klubie
poczuje oparcie i stabilizację.
W tym celu Spółka zapewni młodym talentom sprzęt i system stypendialny,
umożliwiający najlepszym skoncentrowanie się w pełni na żużlu. Przykład Pawła
Przedpełskiego pokazuje, że w oparciu o młodych, lokalnych zawodników można
zbudować ten Klub.
Mam nadzieję, że stojąc na czele Klubu, poprowadzę go w 2015 roku do miejsca na
podium, na jakie zasługuje i jakiego wszyscy oczekujemy.
Wierzę, że taka wizja Klubu łączy nas wszystkich.
Z poważaniem
Przemysław Termiński
W roku 2015 przekazał jednak "prezesowanie" w toruńskim klubie swojej żonie Ilonie, a sam został większościowym właścicielem żużlowej spółki. Za czasów prezesury Termińskiego toruński klub uchodził, za jeden z bardziej wyrazistych ośrodków, a zarazem plasował się wśród najlepszych płatników. Sam właściciel uchodził za osobę która zawsze "waliła prostu z mostu" to co było na myśli, a to niestety dla wielu było "pigułką" nie do przełknięcia. Największego "focha" po wypowiedzi Termińskiego strzelił Martin Vaculik, który po sezonie 2016 zmienił klub. Jednak na postawie medialnych wypowiedzi nie należało wyciągać wniosków na temat osobowości toruńskiego darczyńcy, bowiem pracownicy w klubie mieli bardzo dużą swobodę działania i o swoim szefie mówili jako o kimś kto na początku patrzy na ręce pracowników, ale jeśli ktoś rzetelnie pracuje, to po krótkim czasie dostaje już kredyt zaufania i wielką samodzielność. I trudno się dziwić takiemu podejściu, przecież każdy kto wydaje własne pieniądze chce wiedzieć jak one są wydawana i kto decyduje o ich wydawaniu.
Po roku 2019 Przemysław Termiński
zapisał się w historii toruńskiego klubu, jako ten za którego kadencji drużyna
zaznała pierwszej w historii klubu goryczy spadku do niższej ligi. Jednak to nie
właściciel klubu jeździł na motocyklu, a zawodnicy którzy nie wykorzystali
swojego potencjału i stworzonych im warunków i po czterdziestu czterech latach
doprowadzili do upadku klub, który jako jedyny w Polsce po awansie nigdy nie
opuścił szeregów najwyższej klasy rozgrywkowej. Niepowodzenie roku 2019
odcisnęło jednak swoje piętno również na właścicielu, który zniknął z mediów. Można było odnieść
wrażenie, że degradacja mocno odcisnęła się na postawie Termińskiego,
który naprawdę spokorniał względem sportu, a nie tylko mówił o pokorze.
Choć we wcześniejszych wypowiedziach wiele mówił o pokorze, to jednak czasem
mało eleganckimi wypowiedziami kąsał środowisko, zawodników, kibiców. W
pierwszej lidze zszedł w cień żużlowych wydarzeń, a zaczął ostro działać, by
odbudować należną toruńskiemu żużlowi pozycję. Ta postawa spowodowała, że
nieco o nim zapomniano. Ale czy nie taki powinien być właściciel?
Działający, a nie gadający?
Pan Przemek, gdy drużyna zaznała pierwszej w historii degradacji obiecał
kibicom szybki powrót do elity i słowa dotrzymał. Zbudował skład, o
którym w pierwszej lidze nikt nawet nie marzył. Drużyna zdominowała
pierwszoligowe rozgrywki, a do dziesiątek kolejki spotkań wielu zastanawiało
się czy Apator znajdzie pogromcę. Znalazł i to dwukrotnie, ale to nie
umniejszało w żaden sposób sukcesowi jakim był awans.
Warto również podkreślić, że działania jakie podjął właściciel z zarządem
nie były nakierowane tylko na awans, ale wybiegały w przyszłość. I tym
sposobem już u progu sezonu 2020, Termiński miał zbudowany skład na sezon
2021, który wymagał tylko wzmocnień na pozycji juniorskiej. Niestety zmiany
regulaminowe (wprowadzono do składu obowiązek posiadania zawodnika do lat
24) zmusiły toruńskich działaczy do budowania drużyny od nowa, a to wymagało
trudnych decyzji, które podejmowane musiały być pod presją czasu, bo żużlowa
konkurencja na rynku transferowym nie próżnowała. Szybko więc podjęto
decyzję o zatrzymaniu braci Holderów wokół których miał być budowany
pozostały trzon drużyny. Zatrzymano też Adriana Miedzińskiego i zmotywowano
do powrotu Pawła Przedpełskiego. Pożegnano się natomiast z Jasonem Doylem,
który po spadku nie rozwiązał kontraktu z toruńskim klubem, tylko został
wypożyczony i jego miejsce sprowadzono jednego z najskuteczniejszych
zawodników do lat 24, a mianowicie Roberta Lamberta oraz obiecującego
juniora Karola Żupińskiego. To pozwalało sądzić, że drużyna toruńska po
awansie przy odrobinie szczęścia miała walczyć o coś więcej niż tylko odjechanie
sezonu jako beniaminek.
Złoto dla zuchwałych. Były senator,
biznesmen i król polowania
Przemysław Termiński jest biznesmenem z krwi i kości. Nie lubi przegrywać. A w
sporcie trzeba być zuchwałym - mówi o nim kolega, Adam Krużyński.
Jeśli po 1 listopada potwierdzą się doniesienia o nowych kontraktach, to będzie
to nie lada sensacja i sygnał, że w kolejnym sezonie PGE Ekstraligi eWinner
Apator Toruń zamierza bić się o złoto.
Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Przemysław Termiński okaże się królem
transferowej giełdy, która oficjalnie w polskim żużlu ruszy 1 listopada i potrwa
dwa tygodnie. Większość kart jest już w PGE Ekstralidze rozdana i jeśli
wszystkie wiadomości medialne potwierdzą się w okresie transferowym, to do
Torunia trafią dwie gwiazdy: Emil Sajfutdinow i Patryk Dudek. Jeśli Apatorowi
uda się jeszcze wzmocnić formację juniorską, to w Toruniu będzie skład, który
może powalczyć o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski - pierwszy od 2008
roku dla tego klubu.
Termiński zrozumiał, że bez wzmocnień w Toruniu nadal będzie średni zespół, a
tylko walka o najwyższe cele może przyciągnąć z powrotem na trybuny Motoareny,
uchodzącej za najpiękniejszy żużlowy stadion na świecie, tysiące kibiców. -
Trzeba na pewno podejmować odważne decyzje. Czasami również próbować rozmawiać z
tymi, którzy - wydawałoby się - są nieosiągalni czy potencjalnie
niezainteresowani startami w danym klubie – mówi o strategii transferowej Adam
Krużyński, Przewodnicy rady nadzorczej klubu.
- W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba być trochę zuchwałym. Nie
bezczelnym, ale na pewno zuchwałym. Ci, którzy taką zuchwałość w sporcie
posiadają, są zazwyczaj ludźmi sukcesu. Wydaje mi się, że Przemysław Termiński
po kilku latach, które nie były dobrymi czasami dla toruńskiego żużla, podjął
rękawicę. Chciałby, aby w tym klubie ponownie był sukces i on był jego ojcem
opatrznościowym - uważa Krużyński.
Z kolei Jacek Gajewski, były menedżer toruńskiego klubu, dodaje: - W czasie, gdy
właścicielem jest Termiński, Apator miewał solidne składy. Byli przecież
kontraktowani żużlowcy z Grand Prix jak Jason Doyle czy Niels Kristian Iversen.
Były wzmocnienia formacji juniorskiej, próbowano także różnych rozwiązań w
kwestii prowadzenia drużyny, ale nikt się nie spodziewał, że to może zakończyć
się taką katastrofą i spadkiem w 2019 roku. W obecnym sezonie celem było
utrzymanie w PGE Ekstralidze, a teraz buduje się fundamenty pod kolejne lata, by
wrócić na pozycje medalowe.
Miał być lekarzem, a został biznesmenem
Pracować zaczął, gdy był nastolatkiem. Rodzice chcieli, by został lekarzem, stąd
też uczył się w klasie biologiczno-chemicznej. Na medycynę w końcu nie trafił,
ale pojawił się pomysł, że będzie dyplomatą. To też nie okazało się jego
powołaniem. Pierwsze kroki w biznesie stawiał, pomagając babci. - Miałem trochę
ponad 15 lat. Moja babcia miała stragan na rynku w Toruniu. Handlowała owocami.
Nosiłem skrzynki z jabłkami i gruszkami. Zajmowałem się tym dwa lata - mówił w
wywiadzie dla ddtorun Przemysław Termiński.
W okresie transformacji ustrojowej założył działalność gospodarczą. Handlował
przywożonymi z Berlina magnetowidami, kasetami wideo, radiomagnetofonami, a
nawet piwem czy napojami w puszkach.
Poszedł na studia prawnicze. - Przez pierwsze pół roku byłem tak dobry, że
dostałem stypendium naukowe. Jednak sytuacja finansowa - bo nie pochodzę z
rodziny jakoś szczególnie zamożnej - spowodowała, że zacząłem pracować.
Podejmowałem się różnych zajęć: sprzedawałem gazety, sprzątałem ulice - wspomina
w wywiadzie ddtorun z 2015 roku.
Był jedną z pierwszy osób w Toruniu, które uzyskały uprawnienia brokerskie w
drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Od 2000 roku jest prezesem zarządu
FST-Management. Od 2014 także właścicielem i przez krótki czas prezesem KS
Toruń. Rok później został wybrany senatorem, stąd też na stanowisku prezesa
klubu zastąpiła go żona, Ilona Termińska.
- Przemysław Termiński jest biznesmenem z krwi i kości. Osobą, która nie lubi
przegrywać. Stawia sobie ambitne cele i chce do nich dochodzić. Taki sport, jak
żużel, w którym nie można niczego przewidzieć i zapewnić sobie na sto procent
był chyba też dla niego taką ością w gardle. Działania właściciela klubu są
bardzo uporządkowane, wyliczone i przewidziane w kontekście wyniku finansowego,
to żużel jednak wielokrotnie go zaskakiwał - tłumaczy Krużyński.
Z tego też wynikały pewne kontrowersyjne wpisy i wypowiedzi, które sprawiały, że
był krytykowany w środowisku. - Pewnie niektóre reakcje i jego komentarze, które
wytykali mu kibice, wynikały z faktu, że nie był długo blisko żużla, żeby mógł
się do niego przyzwyczaić i nauczyć. Pewne wypowiedzi zapamiętane przez kibiców
i uznawane jako demobilizujące zespół wynikały z zupełnie innej specyfiki
funkcjonowania. Sport rządzi się trochę innymi regułami gry i trzeba się go
nauczyć - dodaje Krużyński.
Z kibica i sponsora stał się właścicielem
W 2014 roku Termiński odkupił od miliardera Romana Karkosika sto procent akcji
klubu KS Toruń. Z roli kibica i sponsora klubu, stał się właścicielem i
prezesem.
- Wcześniej był kibicem. Może nie takim, który systematycznie pojawiał się na
stadionie, ale bardzo szybko złapał bakcyla. Ponadto szukał platformy
komunikacyjnej dla swojej prężnie rozwijającej się firmy. Możliwości aktywizacji
klientów w oparciu o eventy żużlowe. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, więcej
rozmawialiśmy nie o żużlu jako pasji, ale bardziej o biznesie. Dużą rolę w
procesie wejścia Przemysława Termińskiego do toruńskiego żużla odegrał Wojciech
Stępniewski, obecny prezes PGE Ekstraligi - wspomina Adam Krużyński.
Od czasu, gdy został właścicielem klubu, toruński zespół żużlowy miewał wzloty i
upadki. Tych drugich było więcej, a najbardziej bolesny był spadek w 2019 roku z
najwyższej klasy rozgrywkowej, pierwszy w historii żużla w grodzie Kopernika. Za
jego czasów z Torunia odchodziły największe gwiazdy m.in. Tomasz Gollob, Martin
Vaculik czy Jason Doyle.
Przez jedną kadencję Termiński był senatorem. W 2019 roku - tym razem bez
powodzenia - startował w wyborach do sejmu. Jako swoje hobby podaje żużel,
nurkowanie, rodzinne wypady na żagle, narty i fotografię.
Jest majętnym człowiekiem, który w swoim oświadczeniu majątkowym z czasów, gdy
sprawował mandat senatora, wymieniał m.in. motocykl Harley-Davidson FLST rocznik
2009, kolekcję monet, kolekcję alkoholi, telewizory, system nagłaśniający,
zegarek, meble, siłownię, kolekcję książek, kolekcję obrazów, kolekcję akcji i
obligacji.
Do tego wszystkiego brakuje mu złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Z
Patrykiem Dudkiem i Emilem Sajfutdinowem, eWinner Apator Toruń będzie jednym z
kandydatów do tytułu mistrzowskiego. W sporcie - w przeciwieństwie do biznesu -
nie wszystko uda się zaplanować, nawet gdy głębiej sięga się do kieszeni i
kontraktuje gwiazdy. Może dlatego sport, a w szczególności żużel, tak kusi i
przyciąga biznesmenów, którzy do sukcesów w życiu zawodowym chcą dołożyć także
zwycięstwa na niwie rywalizacji sportowej. Tutaj pieniądze są bardzo ważne, ale
czasami nie najważniejsze, o czym przekonało się wielu bogatych właścicieli czy
prezesów klubów żużlowych.