2019-08-25 runda zasadnicza
KS Get Well Toruń - Stelmet Falubaz Zielona Góra
     
Przed ostatnią kolejką spotkań ekstraligo żużlowej w sezonie 2019 można było napisać, zaczęło się od starcia z Falubazem i na starciu z Falubazem się zakończyło.
Mowa nie tylko o obecnym sezonie, ale w ogóle o erze toruńskiego klubu w najwyższej lidze w kraju. 4 kwietnia 1976 roku ówczesna Stal Toruń wybrała się do Zielonej Górze na swój debiut w elicie (uległa po walce 44:52). Niestety o ile w ’76 roku mecz z Falubazem niósł podtekst pełen radości o tyle w roku 2019, torunianie goszcząc rywala z grodu Bachusa, mieli minorowe nastroje, ponieważ w Toruniu dobiegała końca nieprzerwana trwająca 44 żużlowe sezony era ekstraligowej walki i medale. Get Well spadał z Ekstraligi pierwszy raz w historii i nie mogła tego zmienić ostatnia konfrontacja w sezonie.
Co ciekawe w Toruniu miały zmierzyć się dwie drużyny, które swoje składy zbudowały w oparciu o największe budżety, Falubaz - 12mln i Get Well - 11mln. Wielu zastanawiało się jak to się stało, że Anioły ze stabilnym budżetem, wyśmienitą infrastrukturą żegnały się z Ekstraligą. W Toruniu spadku przed sezonem nie zakładał nikt, a stylu w jakim zespół opuszczał szeregi najlepszych drużyn w kraju, nie przewidzieli najwięksi pesymiści. Torunianie mieli na koncie zaledwie 3 punkty i widzieli, że jeśli tego dorobku nie powiększa w ostatnim meczu, oprócz statusu spadkowicza, zyskają miano najgorszego zespołu Ekstraligi od 2008 roku! Wówczas Unia Tarnów zdobyła tylko 2 punkty. Co ciekawe ta sama Unia przed rokiem skazywana na spadek przez całą Polskę wywalczyła 10 punktów, a o uniknięcie degradacji walczyła do ostatniego wyścigu sezonu nie gdzie indziej jak w Zielonej Górze!
Sytuacja w jakiej znalazła się drużyna była najbardziej przykra dla związanego najdłużej z Toruniem, Chrisa Holdera. Niestety, zasłużony dla klubu starszy z braci Holderów przyczynił się do spadku drużyny, do której przyszedł w 2008 roku jeszcze jako junior. To był wówczas ostatni mistrzowski sezon dla klubu. Można powiedzieć, że drużyna i zawodnik rozwijali się razem do sezonu 2012, kiedy sportowym zwieńczeniem w życiorysie Chrisa był tytuł mistrza świata. Australijczyk był wówczaS nie tylko najlepszym zawodnikiem klubu z Torunia, ale jedną z największych gwiazd całej Ekstraligi. To był zawodnik pewny siebie. Lider pełną gębą. Niestety kariera Chrisa Holdera załamała się rok później w wyniku fatalnego wypadku, do którego doszło na torze w Coventry. To wydarzenie oraz późniejsze sprawy osobiste, ciągnęły się za zawodnikiem przez lata i nie pozwalały mu powrócić do choćby namiastki "mistrzowskiego Chrisa".
Nic więc dziwnego, że toruński kapitan mobilizował "Anioły" przed ostatnim meczem i wspólnie z działaczami głosił wszem i wobec, że drużyna tanio skóry nie sprzeda. A Falubaz miał o co walczyć, bo ich cele był co najmniej o punkt bonusowy, który zapewniał trzecie miejsce po rundzie zasadniczej i uniknięcie w pierwszej rundzie play-off konfrontacji z piekielnie mocną Unią Leszno. Nikt w Zielonej Górze nie mówił jednak o obronie bonusa, ale o wygranej za 3 punkty. I goście mieli na to wielkie szanse, bowiem mimo zapowiedzi walki o każdy centymetr toru, każdy z toruńskich zawodników poza niekwestionowanym liderem Jasonem Doylem, mógł wstrzelić z formą, ale bardziej prawdopodobne było, że zawodnicy z Aniołem na piersi pokażą sportową niemoc i bezradność. Wiedzieli o tym goście, dla których mecz w Toruniu miał być poligonem doświadczalnym, dla nietypowego układu par, by wybrać optymalne zostawienie na najważniejsze mecze sezonu. Żużlowcy spod znaku Mickey Mouse, nie docenili zdeterminowanych Aniołów i w spotkaniu, które było określane mianem meczu o pietruszkę musiały przełknąć gorycz porażki na torze niżej notowanego rywala. W meczu od początku pachniało gipsem. W pierwszych dwóch biegach zanotowano w protokole meczowym, aż trzy upadki. Fatalnie zakończył się pierwszy bieg z udziałem Nickiego Pedersena, który z dużym impetem uderzył o tor po ataku Jacka Holdera. Jednak działo się to w drugiej odsłonie tego biegu, bo w pierwszej Duńczyk upadł na tor po raz pierwszy, gdy zabrakło dla niego miejsca na wejściu w pierwszy wiraż. Pedersen został dopuszczony do powtórki, w której zaliczył kolejny wypadek, gdy znajdował się na trzeciej pozycji po wyjściu z pierwszego wirażu, ale po wewnętrznej mocno rozpędzał się Jack Holder. Gdy wydawało się, że Australijczyk już minął rywala przed wejściem w drugi łuk i zdecydował się zamknąć mu tor jazdy, dociskając go do bandy. Pedersen nie należał jedna do zawodników, którzy odpuszczają i nie poddał się presji rywala upadł na tor, a w jego przednim kole znajdował się hak motocykla Australijczyka. "Na pierwszym wirażu wywiózł mnie Martin Vaculik, ale później złapałem dobrą prędkość i wyprzedziłem Nickiego. Kiedy akurat go mijałem, on zaczął zacieśniać swój tor jazdy i mój hak wylądował w kole Nickiego i doszło do tego upadku. Mam nadzieję, że z nim wszystko w porządku" - tłumaczył po wyścigu Holder. Zawodnik Falubazu upadał na bark i z miejsca zaczął się uskarżać na ból obojczyka i klatki piersiowej. Służby medyczne z miejsca zabrały poszkodowanego na noszach do karetki pogotowia i od razu odwiozły go do szpitala na szczegółowe badania, które wykazały złamane żebro, łopatkę, odmę płucną oraz uraz nadgarsta, a to oznaczało koniec sezonu Nickiego Pedersena.
Niestety kolejny wyścig, również w pierwszej odsłonie zakończył się upadkiem, bowiem jak "jeździec bez głowy" pojechał Bogdanowicz, który na dojeździe do pierwszego łuku wpadł na Tondera. Ku zaskoczeniu wszystkich toruński junior nie został wykluczony przez sędziego. Nie wybiło to jednak z rytmu gości, którzy mimo osłabienia świetnie weszli w mecz i szybko zaczęli budować przewagę. Już po trzech wyścigach gospodarze można powiedzieć tradycyjnie mogli stosować rezerwy taktyczne. Problem w tym, że nie miało to wielkiego sensu, bo po pierwszej serii żaden z Aniołów nie miał na swoim koncie indywidualnego zwycięstwa, a Get Well ponownie wyglądał jak zespół, który nie wiedział co robić, by być szybszym i sprawiał wrażenie jakby jechał na wyjeździe.
Dokonała postawa zielonogórskich jeźdźców nie cieszyła trenera Adama Skórnickiego, który bardziej niż wynikiem interesował się zdrowiem swoich zawodników. W wyścigu szóstym doszło do kolejnej sytuacji mrożącej krew w żyłach. Na tor upadł Piotr Protasiewicz, któremu miejsca pod bandą nie zostawił Jason Doyle. Kapitan Falubazu miał dużo szczęścia, bo za jego plecami jechali Michael Jepsen Jensen i Igor Kopeć-Sobczyński. Ten drugi cudem ominął zielonogórzanina, a sędzia Piotr Lis nie miał wątpliwości, kto był sprawcą całego zdarzenia i z powtórki wykluczył Australijczyka, który dodatkowo został ukarany żółtą kartką. Była to słuszna decyzja, bo aż strach pomyśleć, do jakiej tragedii mogło dojść, gdyby choć jeden z zawodników nie ominął kapitana Falubazu. Emocje z toru, znalazły swoje ujście w parkingu, bo Australijczyk nie zgadzał się z decyzją arbitra i jak relacjonował dla nSport + Łukasz Benz, o mało nie doszło do rękoczynów Doyla z udziałem teamu Piotra Protasiewicza.  Reporter zasugerował, aby menedżerowie wylali po kuble zimnej wody na głowy swoich zawodników i był to jak najbardziej słuszny apel, bo nie na tym polegał sport żużlowy. Z kolei kapitan zielonogórskiej drużyny, Piotr Protasiewicz tak tłumaczył tę sytuację przed kamerami: "Chciałem uniknąć kontaktu, zamykałem gaz, ale trafiłem na bardziej przyczepną ścieżkę, motocykl cały czas jechał do przodu i wywróciłem się".
O niemocy torunian w pierwszej połowie spotkania najlepiej świadczył fakt, że pierwszą trójkę na swoim koncie udało im się zapisać w wyścigu siódmym, kiedy błąd prowadzącego Patryka Dudka wykorzystał Jack Holder. Młodszy z braci dał sygnał do ataku i kolejne dwa biegi zakończyły się wygraną Get Well. Prędkość odnaleźli Jason Doyle z Rune Holtą. Przewaga gości topniała i po jedenastym wyścigu na telebimie widniał remis 33:33, a tuż przed biegami nominowanymi goście prowadzili dwoma punktami, bo kolejny kapitalny wyścig zaliczył Jack Holder, a Rune Holta pojechał z zębem i minął na trasie Patryka Dudka. Goście byli pewni punktu bonusowego i trzeciej lokaty przed fazą play-off, ale mecz na MotoArenie zaczął im odjeżdżać.
Menedżer Adam Krużyński postanowił rozstrzygnąć spotkanie już w czternastym wyścigu, do którego desygnował swojego najlepszego zawodnika Jacka Holdera. Pokerowa zagrywka nie przyniosła jednak oczekiwanego efektu. W pierwszym z biegów nominowanych zawodnicy stworzyli kapitalne widowisko. Cała czwórka tasowała się na dystansie. Zaczęło się od prowadzenia Jasona Doyle'a i 4:2 dla Get Well, a skończyło się odwrotnym wynikiem dla Falubazu. Wygrał Michael Jepsen Jensen, a na ostatnim łuku trzecią pozycję odbił Piotr Protasiewicz. Przed ostatnim biegiem mieliśmy zatem ponownie remis! Jednak niespodziewanym bohaterem Get Well okazał się Rune Holta, który w ostatniej gonitwie dnia najlepiej rozegrał pierwszy łuk i pomknął do mety po trzy punkty. Norwega z polskim paszportem bezskutecznie gonił Martin Vaculik, a Patryk Dudek nie dał rady Chrisowi Holderowi. Torunianie wygrali 4:2 i i zapisali na swoim koncie drugie meczowe zwycięstwo. Dzięki temu nie zostali jednym z trzech zespołów od sezonu 2000, który w całych rozgrywkach zanotował tylko jedną wygraną.
Podsumowując.
Dla Falubazu, porażka na Motoarenie nie miała wielkiego znaczenia. Drużyna Adama Skórnickiego zdobyła bonus i wskoczyła na trzecią lokatę. Jednak największym ciosem była strata Nickiego Pedersena, która mogła zniweczyć wszystkie plany wynikające z rundy play-off.
W ekipie Aniołów wszyscy pojechali tak jak od nich oczekiwano, a różnicę zrobił Rune Holta i kilka punktów Kopcia-Sobczyńskiego. W kontekście kolejnego sezonu, toruńscy działacze nie powinni bagatelizować występu Norwega z polskim paszportem, bowiem był to kolejny przebłysk formy tego doświadczonego żużlowca, który zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w speedwayu. Przeciwko Falubazowi, kibice widzieli Holtę zdeterminowanego, który zamącił w głowie włodarzom z Torunia. Nie byli jednak oni zainteresowani Holtą w kontekście sezonu 2020, bo po spadku klub czekała rewolucja kadrowa zarówno w gronie zawodników jak i działaczy. A nowy zespół jaki miał się zbudować w Toruniu, w swej koncepcji miał być perspektywicznym teamem w którym roszady kadrowe będą kosmetyką, a nie wymianą pokoleń.

Po meczu powiedzieli:
Adam Krużyński
- menadżer z Torunia - Cała drużyna jest ojcem sukcesu. Chcieliśmy godnie się pożegnać z Ekstraligą i zrehabilitować po blamażu w Lesznie. Bardzo żałuję, że Falubaz stracił Nicki Pedersena. Niestety ponownie mieliśmy problem z formacją juniorską. Umowa Maksa to jednoroczny, juniorski kontrakt. Teraz jest czas dla niego. W naszej drużynie miejsca niestety nie będzie. Ambicji temu zawodnikowi nie brakuje, ale wielu innych rzeczy już tak. Kończąc wiek juniora przy takich występach musi się mocno zastanowić nad tym co dalej. Z kolei nie jest tak dobrze żebyśmy mogli pozwolić sobie na utratę drugiego juniora, który kończy za rok wiek młodzieżowy. Przed meczem powiedziałem mu żeby potraktował ten mecz jako przygotowanie do startów w następnym sezonie, żeby wyrzucił z głowy wszystkie niezdrowe ambicje i po prostu cieszył się jazdą. Igor ma świetny sprzęt i na wszystkich treningach wygląda świetnie. Musi tylko czerpać radość z jazdy i pozwolić motocyklom jechać. Tego w wielu meczach brakowało.
Analizując pozostałą część drużyny to w dziewiątym biegu, zastanawialiśmy się nad podwójną zmianą. Jednak zdecydowaliśmy się puścić Rune, po rozmowie z nim samym. Powiedział, że trzecie pole jest w tym momencie najlepsze i chce z niego wystartować. Taką decyzją zbudowaliśmy faceta, który potem wygrał nam mecz akcją na pierwszym łuku. Sam start nie był tak dobry jak to co wydarzyło się potem. Zobaczył to co miał zobaczyć i tam wjechać, a to bardzo ważne, bo wiele mówiło się o tym, że nie stać go już na podjęcie ryzyka i ambitną jazdę. Rune Holta miał olbrzymią motywację. Myślę, ze jest to osoba, która najbardziej chce zostać w Toruniu.
Co do zarzutów, że jeździliśmy ostro, to upadek Pedersen należy rozpatrywać znacznie wcześniej, gdy moim zdaniem mieliśmy trudną sytuację między Holtą a Vaculikiem. Dlatego nie powiedziałbym, że to my zaczęliśmy ostro. Z drugiej strony według mnie błąd był w sytuacji z Maksem Bogdanowiczem, gdzie powinien być wykluczony. Z kolei Piotr Protasiewicz widząc, że Doyle jest motocykl z przodu, powinien zamknąć klapę.

Rune Holta - Toruń - To smutny dzień, powinniśmy być jednak zadowoleni z tego dnia, bo na koniec wygraliśmy spotkanie i przynajmniej mogliśmy im pokazać, że nadal jesteśmy dobrymi żużlowcami. Mieliśmy pecha, nie mogliśmy osiągnąć lepszego poziomu. Tak to wygląda w sporcie, jest to ciężka rywalizacja, a inne drużyny są bardzo dobre i jeśli masz pecha, spadasz do niższej ligi. W dzisiejszym meczu jestem zadowolony ze swej postawy. Przede wszystkim miałem tym razem okazję zapunktować. Z perspektywy czasu można analizować czy powinienem dostawać więcej szans, ale to nie ma sensu. Ważne że wynik końcowy jest dobry. Czuję się świetnie i czekam już z niecierpliwością, żeby jak najlepiej przygotować się do kolejnego sezonu

Niels Kristian Iversen - Toruń - wypowiedź w mediach społecznościowych - Niestety, nasz sezon w Ekstralidze z Get Wellem Toruń dobiegł końca. Sprawiedliwie będzie napisać, że to była rozczarowująca kampania dla każdego zaangażowanego w drużynę i klub, mimo naszych wysiłków. Chcę podziękować klubowi i kibicom za wsparcie"

Jason Doyle - Toruń - wypowiedź w mediach społecznościowych - sezon w Polsce zakończony. Dziękuję Get Wellowi Toruń i lojalnym kibicom za wsparcie w tym roku. Powodzenia w kolejnym sezonie. Klub mocno mnie wspierał przez ostatnie dwa lata. Chcę podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiliście w tym okresie.

Igor Kopeć-Sobczyński - Toruń - Bardzo fajnie, że wygraliśmy, na pewno pomimo tego, że ten sezon nie był zbyt wspaniały to milej się go kończy zwycięstwem. Ja od siebie dorzuciłem też kilka punktów, powalczyłem na trasie, także mój występ jak i drużyny uważam na plus.

Adam Goliński - prezes klubu z Zielonej Góry - Wynik pokazuje, że przegraliśmy mecz, a nie to, że jesteśmy słabsi. To nie był normalny mecz, który rozgrywa się na koniec sezonu. Od pierwszego biegu to był bardzo trudny mecz, w drugim biegu rywal położył się na naszego zawodnika, a już w szóstej gonitwie mieliśmy kolejny wypadek, który mógł się skończyć bardzo źle. To jednak nie koniec, bo w kolejnych wyścigach Rune Holta czy inni zawodnicy jechali bardzo ostro. Nie ma się więc co dziwić, że w pewnym momencie u naszych żużlowców pojawiła się myśl, że to nie jest nasz ostatni mecz, a dodatkowo wynik nie ma szczególnego znaczenia. Nie mam do moich podopiecznych o to żadnych pretensji i rozumiem takie zachowanie. Gdyby Nicki do końca był z nami, to wygraliśmy ten mecz. Niestety to już koniec sezonu dla Nickiego Pedersena. Jego urazy są na tyle poważne, że leczenie potrwa około dwa miesiące. W poniedziałek zawodnik wraz ze swoim teamem wyjechał ze szpitala w Toruniu i wrócił do Danii. Nie rozmawialiśmy z Jackiem. W trakcie meczu zachowywał się jednak w taki sposób, jak gdyby nic się nie stało. Po meczu cała ekipa z Torunia sprawiała wrażenie jakby to Nicki zrobił coś Holderowi, a nie na odwrót.
W play-off podchodzimy do sprawy realistycznie, ale będziemy walczyć o dobry wynik. Rywale są w lepszej sytuacji, ale z naszej strony jest gotowość i dobre nastawienie. Jeśli zdrowi zawodnicy wzniosą się na wyżyny, to nie powinno być źle. Nie będziemy szukać zawodników na siłę. Chcemy postawić na Smolinskiego. Niemiec jest w kadrze Falubazu, zrobił dobry wynik w Challange'u, jest rozjeżdżony, dobrze wychodzi ze startu, a jak będzie robił średnio 6 punktów na mecz, to nie powinno być źle.

Adam Skórnicki - trener z Zielonej Góry - Czekamy na wyniki badań, ale wszystko wskazuje na to że przez najbliższe dwa tygodnie Nicki nie będzie do naszej dyspozycji. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia. Ja rozumiem, że sezon nie wyszedł gospodarzom, ale nie wolno stawiać wszystkiego na jedną kartę, szczególnie gdy jedzie się z przeciwnikiem, który jedzie o punkty. Wszyscy widzieliśmy, że byli tego dnia przestrojeni.
Teraz wprowadzamy plany rezerwowe. Cieszy postawa Martina Smolinskiego w lidze szwedzkiej i niemieckiej. Ale decyzję o zastępstwie podejmiemy bliżej spotkania półfinałowego

Piotr Protasiewicz - Zielona Góra - Sytuacja w tabeli odzwierciedla naszą pozycję i rundę zasadniczą w naszym wykonaniu. Być może po tym meczu i kontuzji Nickiego trochę się to zmieni. Wypadnie nam ze składu solidne ogniwo i trudno będzie go zastąpić. Ja mam wrażenie, że z końcem rundy zasadniczej nabraliśmy odpowiedniego tempa i zaczęliśmy jechać lepiej. Uważam, że dziś jesteśmy silniejszą drużyną, niż dwa miesiące temu. Nie wiem jednak jak to będzie bez Nickiego. Być może dobrze zastąpi go Martin Smolinski, który jest w dobrej formie.
W jednym z biegów upadłem i niektórzy mówią, że zrobiłem to celo, ale to nie było miejsce, w którym można się specjalnie wywracać. To groziło minimum kalectwem. Mam chyba szczęście z góry, że koledzy mnie ominęli. Ja zamykałem gaz, bo nie chciałem się przewrócić. Miejsca dla mnie już tam zabrakło i tak się to zakończyło. Sędzia mecz miał tyle powtórek, że jego decyzja moim zdaniem mogła być tylko jedna. Cieszę się, że poza obtartym tyłkiem jestem cały i zdrowy. To jest najważniejsze.

Michael Jepsen Jensen - Zielona Góra - Jeździliśmy na bardzo trudnym i wymagającym torze. W drugiej fazie meczu nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej prędkości. To spotkanie nie miało jednak dla nas większego znaczenia. Oczywiście przyjechaliśmy tu wygrać, ale najważniejsze dla nas są teraz półfinały. Myślę, że tym meczu było trochę za dużo negatywnych sytuacji. Chodzi przede wszystkim o wypadki naszych zawodników. Jeden z nich zakończył się bardzo źle dla Nickiego Pedersena. To może być dla nas problemem w kontekście fazy play-off.

Martin Vaculik - Zielona Góra - Było to bardzo zacięte spotkanie, ale niestety je przegraliśmy. Musimy jednak pamiętać, że jechaliśmy bez jednego z naszych liderów, czyli Nickiego Pedersena, który w pierwszym biegu odniósł kontuzję. To miały wpływ na końcowy wynik, bo z Nickim byśmy to spotkanie wygrali. Nicki to doświadczony zawodnik, który zawsze gwarantował dużą liczbę punktów. Postaramy się zrobić wszystko, aby go zastąpić, ale to będzie bardzo trudne. To w końcu trzykrotny mistrz świata i bardzo dobry zawodnik.
Kończymy rundę zasadniczą na trzecim miejscu i uważam, że jest to dobra pozycja wyjściowa przed walką o medale.

Patryk Dudek - Zielona Góra - Nie da się ukryć, że torunianie w początkowej fazie zawodów byli gorzej dopasowani, ale w połowie meczu lepiej odczytali tor. My z kolei na odwrót, więc no, mamy trochę do myślenia, czemu tak się stało. Od połowy spotkania zaczęliśmy przegrywać starty. Taki jest właśnie żużel. Kto szybciej odnajdzie przełożenia i odczyta tor, ten wygrywa. Robiliśmy korekty, ale chyba poszliśmy w złym kierunku. Czasami, gdy jest tak bardzo twardy tor jak w tych zawodach, margines błędu jest dość mały. Jeśli znajdzie się fajne przełożenie, jest w porządku, ale gdy motocykl ma się ustawiony niby dobrze, a łapie się "zero", przed ostatnim biegiem trzeba coś zaryzykować. Widać, że w moim wypadku przełożenia nie zadziałały.

Norbert Krakowiak - Zielona Góra - Szkoda pierwszego wyścigu, gdzie pechowo upadł Nicki. Nie mógł nam pomóc, ale myślę, że i tak możemy być zadowoleni, bo nawet bez Pedersena stoczyliśmy fajną walkę. Ja w maiłem swój pierwszy wyścig bardzo dobry, ustawienie motocykla było w porządku. Tor trochę się zmieniał, była duża różnica między startem a trasą. Trudno było dopasować motocykl dlatego szukaliśmy ustawień, ale trochę gubiłem starty, szczególnie z nich słabo wychodziłem i ciężko było coś więcej zrobić, ale myślę, że swoje zrobiłem, na pewno ambicje mam większe i chcę wygrywać też z seniorami, ale wiem, że muszę ciężko pracować cały czas, by było jeszcze lepiej.

Leszek Demski - przewodniczący kolegium sędziów - Nie kupuję tłumaczenia Jacka Holdera, który mówił, że Nicki Pedersen się na niego zakładał, czy też zacieśniał tor jazdy. Absolutnie nie! Ewidentnym sprawcą tego wypadku był Australijczyk. Bezdyskusyjna sprawa. Zawodnik w kasku niebieskim wjechał w zawodnika w kasku białym i spowodował karambol.
Z kolei w drugim biegu nie zgodziłbym się z decyzją sędziego o powtórce w czterech. Zawodnik w kasku czerwonym zmienił tor jazdy, uderzył w rywala. Wręcz najechał na niego. Moim zdaniem to on z powtórki tego wyścigu powinien być wykluczony - powiedział Demski.
Wyścig szósty to słuszne wykluczenie Australijczyka. Widzimy jak na wyjściu z łuku wyprzedził zawodnika w kasku białym i nie zostawił mu miejsca przy bandzie. Dobrze wiedział, że za nim jedzie Protasiewicz. To, że skończyło się żółtą kartką było i tak łagodnym potraktowaniem go. Powinien się cieszyć, że nie otrzymał czerwonej kartki.
 

 

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt