2018-04-08 runda zasadnicza DMP
Stal Gorzów - KS Get Well Toruń
       
Inauguracja sezonu w Toruniu toczyła się w cieniu dyskusji na temat osobistych problemów Chrisa Holdera, które z kolei doprowadziły do problemów wizowych. Efektem tego było to, że od momentu rozpoczęcia przygotowań na torze przez Get Well, zawodnik nie mógł pojawić się w Polsce i nie mógł trenować wspólnie z drużyną. Australijczyk co prawda został wstawiony do składu w inauguracyjnym spotkaniu Aniołów w Gorzowie, jednak było wiadomym, że jeśli Chris nie otrzyma wizy w meczu zostanie zastąpiony przez brata Jacka lub Grzegorza Walaska, z którym klub miał podpisany kontrakt, bez aneksu finansowego. Poirytowany całą sytuacją właściciel klubu Przemysław Termiński w swoim stylu grzmiał, że że jeśli Chris Holder nie pojawi się w tygodniu przedmeczowym w Toruniu, to wówczas kontrakt z nim zostanie rozwiązany. Od tak radykalnych kroków odżegnywał się menadżer Jacek Frątczak, ale i jego cierpliwość została wystawiona na wielką próbę: "Nie mogę wykluczyć, że w kolejnych tygodniach będę mógł liczyć na Chrisa. Mimo wszystko, to on spowodował trudną sytuację klubu w przededniu rozgrywek i dla mnie nie ma znaczenia, kto jest tam winny itd. Fakt jest taki, że go nie ma. Umówiliśmy się na coś, pewne rzeczy są w kontrakcie, a chłop nie przyjechał. Pozostaje pytanie, czy gdybyśmy mieli taką wiedzę w listopadzie, to czy by do tego doszło? Wiadomo, że właściciel toruńskiego klubu podchodzi do pewnych spraw w sposób radykalny, a ja jednak traktuje to z większym dystansem". Ostatecznie po tych słowach stało się to co było do przewidzenia i Holder wypadł ze składu meczowego, a zastąpił go Grzegorz Walasek. Jeszcze kilka tygodni temu eksperci wysyłali żużlowca do innych klubów. Np. Krzysztof Cugowski lider zespołu "Budka Suflera", jednocześnie wielki sympatyk speedwaya mówił, że Walasek przydałby się w Motorze Lublin. Z kolei Stal Rzeszów rozważała angaż zawodnika w miejsce Tomasza Jędrzejaka, z którym trener Mirosław Kowalik nie mógł znaleźć wspólnego języka. Walasek jednak wybrał klub, z którym wcześniej podpisał tzw. umowę warszawską, czyli kontrakt bez ustalonych warunków finansowych i miał bronić drugi sezon z rzędu żółto-niebiesko-białych barw. Dla Torunia była to jedyna słuszna opcja w zaistniałej sytuacji, a dodatkowo za kolejnym angażem Walaska przemawiało to, że menedżer i żużlowiec, obecnie związani z Get Well, pracowali na rzecz Falubazu Zielona Góra i doskonale się znali. Frątczak w ubiegłym sezonie komplementował doświadczonego zawodnika, bo miał za co, bo to Walasek uratował Ekstraligę dla torunian. To dzięki jego świetnej jeździe w barażu z Wybrzeżem Gdańsk Get Well zapewnił sobie bezpieczny byt w ekstralidze na sezon 2018.

Wracając jednak do samego spotkania w Gorzowie i przygotowania obu zespołów można było dostrzec, że mecze sparingowe drużyny toruńskiej dały trochę niepokojący obraz Aniołów na inaugurację ligi. W Lesznie Toruń jechał osłabiony i wygrał indywidualnie tylko dwa biegi. W Grudziądzu wynik był lepszy, ale szału też nie było. Zawodził zwłaszcza Paweł Przedpełski, którego menedżer wystawił pod numerem 2, a to wskazywało, kogo Jacek Frątczak uważał za najsłabsze ogniwo. Toruński wychowanek w ubiegłym roku miał przywileje, był prowadzącym parę, a na inaugurację dostał najbardziej niewdzięczny numer i miał jechać w parze z liderem zespołu.
Zestawienie drugiej pary Get Well nie budziło jednak żadnych wątpliwości. Iversen z Walaskiem był to bardzo dobry ruch, podobnie jak ciekawe było zestawienie Holty z młodzieżowcami. Holta mimo doskonałego sezonu 2017, ciągle pozostawał zawodnikiem mocno nieprzewidywalny.
Z drugiej strony w Stali Gorzów, to trudno było szukać dziur w składzie. Zespół przed sezonem swoje przygotowania prowadził w zgoła odmienny sposób od torunian. Trener nie robił szumu medialnego wokół zawodników i klubu. To wskazywało, że na to, że zespół bardziej skupiał się na przygotowaniach, a nie medialnym pompowaniu oczekiwań. Niestety pogoda nie rozpieszczał gorzowian, bowiem zadaszony tor na Motoarenie Toruń im. Mariana Rosego pozwolił ekipie Get Well Toruń na wiele spokojnych treningów i kilka sparingów, a Stal Gorzów, dopiero na trzy dni poprzedzające ligową inaugurację, sprawdziła się na tle Polonii Piła.

Żużlowych musieli jednak mimo różnego poziomu przygotowania do rozgrywek, po blisko dwustu dniach przystąpić do poważnej rywalizacji, a żużlowi kibice mogli ponownie emocjonować się ściganiem na najwyższym poziomie. Mecz na stadionie im. Edwarda Jancarza rozpoczął się tradycyjnie od próby toru. Ze strony gości wyjechali świetnie znani w Gorzowie Niels Kristian Iversen oraz Rune Holta. Z miejscowych tor sprawdzili Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik. Potem mieliśmy poświęcenie obiektu przez ks. Andrzeja Szkudlarka oraz hymn narodowy, po czym można było już emocjonować się jazdą.
Niestety, początek spotkania okazał się wyjątkowo pechowy dla gości, bowiem Jason Doyle tuż po starcie w pierwszym wyścigu zaliczył bardzo groźnie wyglądający upadek na wyjściu z pierwszego łuku. Australijczyk po starciu z Linusem Sundstroemem spadł z motocykla i mocno uderzył o tor pod bandą. Maszyna niemal trafiła Doyle'a w głowę. W wyniku uderzenia o podłoże zawodnik stracił przytomność. W wywiadzie telewizyjnym dla stacji nSport+ lekarz zawodów potwierdził utratę przytomności aktualnego indywidualnego mistrza świata i podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Doyle nie zgłaszał dolegliwości bólowych, ale trzeba było poddać go badaniom. Zawodnik szybko został przewieziony do szpitala. Wbrew temu, jakie informacje krążyły po zakończeniu meczu, Doyle nie doznał na szczęście żadnego złamania. Menadżer Jacek Frątczak w wywiadzie dla nSport+ informował o prawdopodobnym złamaniu kciuka. Po przejściu szczegółowych badań, wykluczono również ten uraz, o czym zawodnik poinformował już na swoim fanpagu.
W powtórce pewnie zwyciężył Martin Vaculik, przekraczając granicę 150 punktów ligowych zdobytych w barwach Cash Broker Stali. W wyścigu młodzieżowym Rafał Karczmarz do ostatnich metrów ścigał Daniela Kaczmarka, ale nie zdołał go wyprzedzić. Ciekawą walkę pomiędzy Szymonem Woźniakiem i Nielsem Kristianem Iversenem obejrzeli kibice w trzecim biegu. Duńczyk wyprzedził debiutującego w gorzowskim zespole wychowanka Polonii Bydgoszcz tuż przed metą. Na zakończenie pierwszej serii mieliśmy pewną wygraną Bartosza Zmarzlika i Rafała Karczmarza.
W piątym biegu pierwszy raz na torze ujrzeliśmy Jacka Holdera, młodszego brata Chrisa, który nie pojawił się w Gorzowie i został zastąpiony przez Grzegorza Walaska. Młodszy z Holderów w duecie z Pawłem Przedpełskim zdołali przywieźć za plecami Woźniaka. Potem mieliśmy błysk ze strony Walaska, ale nie był on w stanie postraszyć Zmarzlika. Druga seria zakończyła się trzecim z rzędu biegowym remisem, gdyż najlepiej spod taśmy wyszedł Holta, a że tor nie sprzyjał walce Norweg z polskim paszportem niezagrożony minął linię mety jako pierwszy.
Po krótkiej przerwie na konserwację toru na torze pojawili się Zmarzlik i Karczmarz ze strony gospodarzy oraz Przedpełski i Holder w plastronach toruńskich. I ponownie o wszystkim zadecydował start. Po serii czterech nierozstrzygniętych biegach, w dziesiątym zaskoczyli goście, którzy lepiej wyszli ze startu, ale Vaculik dosyć szybko wyprzedził Walaska. Goście jednak odrobili dwa punkty i przewaga gorzowian zmalała do sześciu punktów (30:24). Chwilę później "zapachniało" kolejną przegraną stalowców. Goście ponownie dobrze wystartowali, lecz na przeciwległej prostej trochę się pogubili i wykorzystał to Kasprzak, wchodząc w drugi łuk po wewnętrznej i po chwili był już na prowadzeniu. Błąd rywali wykorzystał także Woźniak, przechodząc na trzecią pozycję. Kiedy w następnym starcie gospodarze po raz drugi w meczu wygrali podwójnie tylko kataklizm mógł pozbawić ich wygranej w całym spotkaniu.
W dwunastym biegu na torze pojawił się Hubert Czerniawski w miejsce Alana Szczotki. Początkowo walczył twardo, ale na trzecim wirażu nie opanował motocykla i zanotował upadek, doznając urazu obojczyka. W powtórce osamotniony Kasprzak już na pierwszym łuku został bezpardonowo ścięty przez Holdera i po zrobieniu popularnego bączka wjechał w bandę. Szybko na szczęście wstał i zaraz potem wyjechał do trzeciej już powtórki. W niej zmierzył się jedynie z Kaczmarkiem i bez problemu wygrał, zapewniając gorzowianom wygraną w meczu.
Biegi nominowane to polis zawodników miejscowych, którzy nie pozostawili cienia wątpliwości kto na inaugurację zasłużył na zwycięstwo aż dziewiętnastoma punktami.

Niestety!!! Choć w trakcie meczy nie doszło do poważniejszych incydentów, policja interweniowała musiała dwukrotnie interweniować. Pierwsze zatrzymanie miało miejsce jeszcze przed rozpoczęciem spotkania, gdy jeden z toruńskich kibiców próbował wnieść na stadion alkohol, co było niezgodne z regulaminem imprez masowych. Drugi z fanów Get Well podczas meczu wyrwał krzesełko, a następnie rzucił nim w kierunku Krzysztofa Kasprzaka. Pseudokibic został szybko ustalony i ku swojemu zdziwieniu zatrzymany przez policjantów. A za głupotę jaką się wykazał, groził mu między innymi zakaz stadionowy.

Podsumowując. Człowiek od zadań specjalnych w Get Well czyli Grzegorz Walasek ponownie zdał egzamin, bowiem cztery punkty i bonus na trudnym wyjeździe oraz to, że nie przegrywał wyścigów, przywoził za sobą konkretnych rywali, pracowało na jego dobrą ocenę. Zatem pod nieobecność starszego z braci Holderów, Toruń miał wartościowego zmiennika. Jednak jak się miało za kilka dni okazać dla zielonogórskiego wychowanka mecz w Gorzowie był pierwszym i ostatnim meczem w sezonie 2018 w toruńskich barwach.
Ze swojej roli wywiązał się również Frątczak, który w meczu robił, co mógł, żeby Get Well zachował twarz. Nie wyładowywał energii, nie było wybuchów. Zobaczyliśmy człowieka opanowanego i spokojnego. Zachowywał się z dużą klasą. Stał się wyważonym menedżerem drużyny toruńskiej. Być może, kiedy był w Falubazie, towarzyszyły mu trochę inne emocje. Nic nie zmienia jednak faktu, że czeka go wiele pracy, by zrobić z Get Well prawdziwy zespół. A zespól ten od początku miał pod górkę, ale osiągnięty wynik nie odzwierciedlał tego, co działo się na torze i menadżer miał powody do optymizmu na dalszą część sezonu. Przemyślane zestawienie par meczowych oraz wprowadzane we właściwym memencie roszady spowodowały, że druga linia Aniołów wypadła lepiej niż się wszyscy spodziewali. Skazywany na powtórkę z zeszłego roku Paweł Przedpełski uporał się z posapringową krytyką i mimo trudnego numeru pokazał się z dobrej strony. Również, rezerwowy Jack Holder nie był chłopcem do bicja i był niezwykle walecznym jeźdźcem w teamie żółto-niebiesko-białych. Problemem torunian była jednak formacja juniorska. Daniel Kaczmarek pojechał zdecydowanie lepiej niż jego młodzieżowi kompani, ale bez drugiego zawodnika do lat dwudziestu jeden Anioły traciły wiele w porównaniu do ekip z medalowymi aspiracjami.

Po zawodach powiedzieli:
Przemysław Termiński - właściciel klubu z Torunia - pierwszy mecz nam trochę nie wyszedł. Chociaż jak na problemy, które nas dotknęły nie było najgorzej. Grunt ze informacje o J.Doyle ze szpitala są pomyślne. GetWell JD. Będzie lepiej.

Jacek Frątczak - menadżer z Torunia - Mamy informacje, że doszło do złamania kciuka u Jasona, ale to nie jest jeszcze potwierdzone. Miałem nadzieję, że to będzie tylko wstrząśnienia. Upadek był koszmarny, bałem się do niego podejść. Taki wypadek już raz widziałem z udziałem Australijczyka, wróciły złe demony. Jak Jason odzyskał przytomność i poruszył nogami i rękami to była wielka ulga. W trakcie zawodów w pewnym momencie było widać, że Niels Kristian Iversen zupełnie nam zgasł na gorzowskim torze. Zacząłem wówczas budować kolejnego zawodnika, pod kątem tego co nas ewentualnie będzie czekało w tej kampanii, był to Jack Holder. Niels jednak musi się najeździć, bo jak wiemy jest po kontuzji i mamy tego świadomość. Ja jestem z niego bardzo zadowolony, ale z drugiej strony Jack wykonuje fantastyczną pracę. Miał mieć inną rolę, ale wyszło tak, że musiał wziąć na siebie ciężar walki o ważne punkty i to się udało.

Karol Zabik - trener młodzieży w Toruniu - Stal to silna drużyna. Pomimo wyniku i braku Jasona uważam, że pokazaliśmy się z dobrej strony. Walczyliśmy do końca. Nie oddaliśmy żadnego biegu bez walki, więc jestem zadowolony z tego, że chłopacy chcieli pokazać jak najwięcej i to zrobili. Jest trochę elementów do poprawy, ale brakowało nam Jasona, a przecież rywal nie należał do najłatwiejszych, ale nie poddajemy się i będziemy optymalnie przygotowani do następnego spotkania, jaki czeka nas na własnym torze. Na pewno nie poddamy się. Teraz będziemy optymalnie przygotowani na mecz u siebie z Wrocławiem. Jestem odpowiedzialny za juniorów i tam jest sporo do poprawy. Zostawiam to jednak dla siebie, gdyż to jest temat, który musi zostać poruszony w cztery oczy. Jeśli chodzi o seniorów, to każdy miał wpadkę, ale oddali serce na torze. Staraliśmy się wybrnąć z tej sytuacji jak najlepiej.

Jason Doyle - Toruń - (wpis na fanpagu) Dzięki za wszystkie życzenia! Dobra wiadomość! Tylko delikatnie się poślizgnąłem! Żadnych złamań. Jestem w drodze do domu ze szpitala!

Rune Holta - Toruń - Zawsze jest trudno patrzeć, jak twój kolega z drużyny odjeżdża w karetce. To nie jest dobre uczucie. To był fatalny początek spotkania dla nas. W tym samym czasie musieliśmy wykonać swoją robotę i kontynuować mecz. Tor był w dobrym stanie. Jason miał po prostu pecha. Tak czasami się dzieje. Stal Gorzów była lepszą drużyną i wygrali.

Jacek Gajewski - były menadżer z Torunia - "Crispy" już wcześniej dawał się poznać od tej nie najlepszej strony. To, co najbardziej rzuca się w oczy to zbyt lekkie podejście do wykonywanego zawodu. Chris to trochę taki człowiek z problemami. Nie jestem zaskoczony jego zachowaniem. Kontakt i komunikacji z nim nie zawsze jest dobra. Pamiętam, że też musiałem różne rzeczy robić za niego i przeżywać różne sytuacje. Czasami niestety brakowało jakiejś zgody na start, pojawiały się problemy z pieczątkami. To wynika tylko z tego, ze Chris wykazuje momentami trochę zbyt lekkie podejście i niefrasobliwość. Bardzo go lubię, zawsze mieliśmy dobre relacje, ale nie wiem, jak zakończy się sprawa jego startów w polskiej lidze

Stanisław Chomski - trener z Gorzowa - Rozmiar wygranej na pewno cieszy. Same zwycięstwo nie świadczy jednak o tym, że przyszło to łatwo i gładko. Pierwsze biegi potoczyły się po naszej myśli, na pewno wpływ na to miał wypadek Doyle’a. Potem mieliśmy serię remisów i w pewnym momencie na chwilę stanęliśmy w miejscu. Przełomowym okazał się wyścig 11 wygrany przez Zmarzlika i Sundstroema podwójnie. Ten drugi bez porażki, a troszeczkę więcej problemów z dopasowaniem się do toru miał Szwed. Ten tor na każdej sesji treningowej czy na meczu cały czas się zmienia. Nie jest nam tak dobrze znany, jakby nam się wydawało. Z tego może wynikały kłopoty. Szkoda dwóch naszych zawodników.

Krzysztof Kasprzak - Gorzów - Nie było źle. Szkoda, że podarłem kevlar, bo mam nowy. Przed meczem wszyscy pisali, że Stal miała jeden trening i będzie trudno. Widocznie co roku musimy mieć jeden trening przed sezonem. Jestem zaskoczony swoją szybkością na starcie. Obawiałem się tego spotkania. Mieliśmy tylko jeden sparing. Tor nie pozwalał na wiele, szczególnie ten pierwszy łuk. Każdy szukał gdzieś jazdy. Dziękuję za gościnność w Gnieźnie, Ostrowie. Spod taśmy jechałem drugi raz w tym roku, więc jestem zadowolony. Szkoda tego upadku, bo jeden motocykl jest do wymiany. Dla mnie wszystko się jednak dobrze skończyło. Naprawdę szkoda Jasona i naszego juniora. Miejmy nadzieję, że chłopacy szybko wrócą do nas. To było fajne widowisko. Gorsze starty w drugiej serii wynikały z tego, że torunianie mają ośmiu dobrych zawodników i też potrafią jechać. Poprzekładali się na start. Ja miałem upadek wtedy, co źle wystartowałem. Później coś pozmieniałem i dwa ostatnie starty były inne i pozwoliły mi ze spokojem wygrać. Start to w żużlu 80 procent sukcesu. Każdy z nas fizycznie i sprzętowo jest przygotowany podobnie. Trudno się wyprzedza teraz. Zwycięstwo cieszy i jedziemy dalej.

Bartosz Zmarzlik - Gorzów - Po takim trudnym starcie sezonu, gdzie tej jazdy było troszkę mało i pogoda pokrzyżowała plany, to summa summarum wszystko wyszło tak, jak być powinno. Przygotowujemy się i będziemy jechać na drugi, trudny mecz. Po wynikach pierwszej kolejki widać, jaki to będzie ciężki sezon. Myślę, że będzie tak do końca. Respekt do każdego. Każdy jest w tym roku faworytem. Po Krzyśku już na treningach było widać, że wszystko fajnie i szybko mu jedzie. Ja siebie nie widziałem, to nie wiem. Fajnie, że to się ułożyło, ale to już historia i trzeba pracować na kolejne dni. Szymon jeszcze ogarnie. Na treningach dobrze zachowywał się na torze. Trudno cokolwiek powiedzieć po pierwszym meczu.

Wojciech Grabowski - lekarz zawodów - Jason Doyle nie narzekał na ból. Jeśli chodzi o zakres czucia i ruchowości w kończynach górnych, to wszystko jest w porządku. Nogi trzeba będzie obejrzeć dokładnie. Jest podejrzenie, że doznał wstrząśnienia mózgu. Próbował wmówić lekarzom, że dobrze się czuje, ale przy utracie przytomności badania były jak najbardziej konieczne.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt