2017-06-11 Runda zasadnicza
Cash Broker Stal Gorzów - KS Get Well Toruń
     
Gorzów w ostatnich latach nie był najszczęśliwszym miejscem dla żużlowców z Torunia. Nie tylko przegrali oni osiem z dziesięciu ostatnich meczów, ale też polegli tam w finale Ekstraligi rok wcześniej (39:51). Jeśli dodać do tego fakt, że średnia zdobytych punktów z ostatnich dziesięciu występów wynosi 37, widać gołym okiem, że tor na Stadionie im. Edwarda Jancarza należał do najmniej lubianych przez toruńczyków.
Pikanterii przed kolejną wizytą w mieście nad Wartą dodawał fakt, że po ubiegłorocznym finale torunianie skarżyli się na przygotowanie toru przez Stal. Decyzją Komisji Orzekającej Ligi na gospodarzy została nałożona kara w wysokości 50 tysięcy złotych w zawieszeniu na rok oraz środek dyscyplinarny w postaci wymiany nawierzchni. KOL miała uznać, że poprzedni rodzaj sprzyjał błędom w przygotowaniu bezpiecznego toru. Kary nie ominęły także kilku osób funkcyjnych ze Stanisławem Chomskim na czele. Wszyscy także dostali je w zawieszeniu na rok. Ponadto klub gorzowski ukarano "zawiasami" za brak przeznaczenia regulaminowej puli biletów na finał dla torunian.
Emocje, choć już innego rodzaju, nie ustały także podczas pierwszego tegorocznego spotkania. Na inaugurację sezonu Stal wygrała na Motoarenie 46:44, ale kolejna kara spotkała trenera Chomskiego (zawieszenie na okres 14 dni), który otwarcie skrytykował pracę arbitra.
Mimo wielu kontrowersji w pojedynku obu ekip, Aniołom nie dawało się wielkich szans na powodzenie i faworytem byli obrońcy tytułu mistrzowskiego. Gorzowscy zawodnicy stanęli przed szansą na trzecią kolejną wygraną z rzędu nad toruńczkami i 48 w historii. Licznik żużlowców z Grodu Kopernika zatrzymał się na 45 wygranych i był to najgorszy bilans Aniołów jaki miał ze wyrzyskimi zespołami które wystartowały w rozgrywkach ligowych.
Do składu gości powracał Paweł Przedpełski który miał zastąpić Grzegorza Walaska. Toruński wychowanek od początku sezonu był bardzo wolny. Zawalił torunianom kilka meczów i to między innymi z powodu jego słabych występów wicemistrzowie Polski mieli niewielkie szanse na awans do fazy play-off. Klub robi jednak wszystko, żeby zawodnik powrócił do wysokiej dyspozycji. Samemu zawodnikowi też trudno było zarzucić brak zaangażowania. Zdecydował się on na istotne zmiany w sprzęcie, który testował podczas turniejów w Niemczech i podczas treningów.
Na szczęście dla Aniołów do dobrej dyspozycji powracali Hancock i Holder. Amerykanin był bowiem drugi w finale, a Australijczyk wystartował w półfinale Grand Prix Czech. Obaj byli bardzo szybcy. Wreszcie jeździli z przodu i nie musieli oglądać pleców rywali. Obaj jednak podobnie jak Przedpełski zmienili silniki, które wreszcie jechały tak jak na sprzęt mistrzów przystało.
Pierwsze wyścigi meczu pozwalały wierzyć, że spotkanie z torunianami nie będzie dla Stali spacerkiem. Gdyby Chris Holder nie zapomniał nagle jak się jeździ i prezentował poziom zbliżony choć trochę do swojego występu w Grand Prix, to po dwóch seriach w Gorzowie mogło zrobić się nerwowo. Zamiast tego gospodarze prowadzili 24:18 i mieli wszystko pod kontrolą. To właśnie za sprawą Holdera, Get Well miał problemy za każdym razem, kiedy ten pojawiał się na torze. Australijczyk ponownie był wolny, a co gorsza niewiele lepiej było z szybkością u Michaela Jepsena Jensena, który jechał z nim w parze. Ten duet tracił najwięcej dystansu do gorzowian.
Pretensji nie można było mieć za to do Pawła Przedpełskiego, o którego przed meczem było najwięcej obaw. Już dawno wychowanek toruńskiego klubu nie ruszał tak szybko spod taśmy i nie jechał tak pewnie na dystansie. Do ideału brakowało jeszcze sporo, ale z roli zawodnika drugiej linii wywiązywał się przyzwoicie. W pierwszych trzech swoich występach za jego plecami za każdym razem przyjeżdżał zawodnik Stali. To on wraz z Gregiem Hancockiem pokonał 4:2 Nielsa Kristiana Iversema i Linusa Sundstroema w biegu dziewiątym. Wtedy przewaga gospodarzy stopniała do czterech punktów (29:25) i torunianie znowu mogli mieć nadzieję na korzystny wynik.
Chwilę później gorzowski pociąg jednak odjechał. Na torze pojawiła zabójcza para Przemysław Pawlicki - Martin Vaculik, która wygrała podwójnie drugi raz z rzędu. Na wielkie słowa uznania zasłużył zwłaszcza starszy z braci Pawlickich, który najszybciej puszczał sprzęgło i tyle go torunianie widzieli.
Jacek Gajewski nie miał wtedy już na co czekać. Get Well tracił osiem punktów, więc w jedenastym wyścigu menedżer gości postanowił ratować sytuację puszczając do boju pierwszą rezerwę taktyczną. Za Michaela Jepsena Jensena pojechał Adrian Miedziński, który po dobrym początku z biegu na bieg był coraz słabszy. Torunianin miał przywrócić drużynie nadzieję, a zamiast tego przewrócił Linusa Sundstroema i z rezerwy gości nic nie wyszło. W powtórce gorzowianie ograli podwójnie Grega Hancocka i gospodarze odjechali na dwanaście oczek i tak naprawdę już było wiadomo, że ekipie Stanisława Chomskiego nie stanie się żadna krzywda.
W ekipie gości zaczęły za to wracać stare koszmary. Znowu nie było zawodników, którzy byli w stanie wygrywać indywidualnie wyścigi. W drugiej części spotkania jako jedyny zrobił to tylko wspomniany wcześniej Hancock. Stal szybko zauważyła, że z przeciwnika schodzi powietrze, chwyciła go splotowy klincz wyprowadzając kolejne ciosy. W rezultacie przed biegami nominowanymi gorzowianie byli już pewni zwycięstwa, a torunianie wyglądali tak, jakby chcieli, żeby mecz się jak najszybciej skończył. Ostatecznie wyjechali z Gorzowa z bagażem 20 punktów.
Niestety dla gości przebudzenie Chrisa Holdera w GP w Pradze okazało się tylko chwilowe. Australijczyk był szybszy niż w ostatnich meczach, ale wciąż o wiele wolniejszy od zawodników z Gorzowa. Jak na tak długą przerwę nieźle zaprezentował się Paweł Przedpełski. 22-latek po raz pierwszy w karierze startował na silnikach Jana Anderssona. Różnicę poziomów pomiędzy oboma drużynami najlepiej obrazowała liczba indywidualnych zwycięstw. Gości stać było tylko na cztery triumfy, w tym trzy Grega Hancocka, oprócz którego w pierwszej fazie zawodów walkę z gorzowianami był w stanie nawiązać Adrian Miedziński.
Kilka dni po meczu ze zdjęć zamieszczonych przez Ireneusza Macieja Zmorę, prezesa Stali Gorzów, na Twitterze, można było wywnioskować, że Chris Holder nie potraktował najlepiej Nielsa Kristiana Iversena w pierwszym biegu. Uniesiona noga Australijczyka wskazywała jakoby Australijczyk kopnął swojego rywala. Tak zresztą sugerował gorzowski działacz. Nic dziwnego, że żużlowa centrala postanowiła przyjrzeć się dokładnie zapisowi wideo z całej sytuacji. Po dokładnej analizie uznano jednak, że kopniaka nie było, a wyciągnięcie nogi można porównać do wygibasów, jakie bardzo często robi na motocyklu Bartosz Zmarzlik, dlatego Holder, mistrz świata z 2012 roku, zachował miano żużlowego dżentelmena.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski
- menadżer z Torunia - Początek był dobry. Zaimponował zwłaszcza Miedziński w swoim pierwszym starcie, kiedy pokonał Bartosza Zmarzlika. W kolejnym wyścigu też jechał dobrze i ukończył go na drugiej pozycji. Później zupełnie nieoczekiwanie coś zacięło. Adriana w pewnym momencie spotkał wielki pech. Musiał zmienić motocykl, na którym bardzo dobrze punktował, bo złamała się w nim środkowa część ramy. Na tym drugim jego jazda nie wyglądała już tak samo. Było to widać gołym okiem. Wszystko się posypało.
Mecz rozegrałem taktycznie bo taki miałem plan. W ósmym biegu miał jechać przeciwko Zmarzlikowi. Zawodnik Stali jechał w nim z pierwszego pola. Gdyby stał na drugim lub trzecim, to być może zdecydowałbym się na zmianę. A tak to nie wiem, czy ta rezerwa coś by nam dała. Wolałem ją przetrzymać na później. Był pomysł, żeby pojechał w wyścigu dwunastym za Holdera lub w trzynastym za Przedpełskiego. Kiedy jednak wynik posypał się w biegu dziesiątym i jedenastym, to uznaliśmy, że to nie ma sensu. Zależało mi zwłaszcza na tym, żeby jak najwięcej pojeździł Paweł. Nie chciałem mu w tej sytuacji zabierać biegu.
Jest gdzieś problem u Daniela Kaczmarka. Popełnia bardzo wiele błędów. Więcej oczekiwaliśmy nie tylko my, ale i sam zawodnik. A tak w ogóle to widać, że nasza młodzież czuje się zdecydowanie pewniej na Motoarenie niż na wyjazdach. Nie powinno być takiej różnicy, bo Daniel i Igor zdążyli zebrać już sporo doświadczeń na innych torach. Na tle gorzowian, którzy w lidze są debiutantami, obaj powinni radzić sobie lepiej.

Robert Kościecha - trener z Torunia - Gratulacje dla Gorzowa. Przyjeżdżając tutaj wiedzieliśmy, że to jest bardzo trudny teren i będzie ciężko tutaj wygrać. Do połowy zawodów walczyliśmy jak mogliśmy. Po dziesiątym biegu zaczęły się większe problemy. Gospodarze bardzo dobrze startowali, a my popełnialiśmy trochę błędów, przez to przegraliśmy spotkanie dosyć wysoko. Widać było, że gorzowianie znają ten tor. Gdy my nie wiedzieliśmy, co się dzieje, to oni wiedzieli w którą stronę iść i zasłużenie wygrali mecz. Maturę z matematyki zdałem i nie miałem z nią problemów, ale nawet nie liczyłem, czy matematycznie mamy szansę na play-off. Będziemy oczywiście robić wszystko, żeby wejść do tej czwórki, ale trzeba patrzeć realnie. Szans już wielkich nie ma. Będziemy jednak walczyć o to, żeby bezpiecznie zając piąte lub szóste miejsce. Jestem zadowolony z każdego meczu. Do każdego podchodzę tak, żeby go wygrać. Proszę zobaczyć, jakie problemy w zeszłym roku miała Unia Leszno czy dwa lata temu Stal Gorzów, która rok po zdobyciu mistrza ledwo się utrzymała. Taki jest sport i żużel. Walczymy jednak o swoje. Ciężko pracujemy na lepsze wyniki w przyszłości.

Greg Hancock - Toruń - w Grand Prix pojechałem dobre zawody. Ostatnie kilka miesięcy było dla mnie trudne, bo próbowałem dojść do dobrej dyspozycji. Powoli zaczynam osiągać coraz lepsze rezultaty, jednak ostatnie miesiące były dla mnie dosyć ciężkie. Wychodzę jednak na prostą. Z Bartoszem Zmarzlikiem po jedenastym biegu mieliśmy małe spięcie, ale wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Między nami jest wszystko w porządku.

Sławomir Kryjom - były menadżer z Torunia - Niezłe zawody pojechał Paweł Przedpełski, który zabrał do Gorzowa dwa silniki - jeden od Johnsa, drugi od Graversena. Ten od Johnsa był z ubiegłego roku. Jednostka napędowa Graversena była natomiast całkiem nowa. Paweł postawił na sprzęt Flemminga i nie zawiódł się. Silnik Graversena testował na jednym treningu, więc można mówić, że w Gorzowie podjął ryzyko, które się jednak opłaciło. Od razu zadzwonili do niego z ligi szwedzkiej z zaproszeniem na wtorkowy mecz. To mu pomoże odzyskać rytm. Wydaje mi się też, że menedżer Jacek Gajewski mógłby zaryzykować i ustawić Przedpełskiego, jako prowadzącego parę w najbliższym meczu ligowym z Falubazem. Może tak się stanie. W końcu Gajewski już raz pomógł zawodnikowi ustawiając go w Gorzowie w parze z Hancockiem
W Toruniu ostatnio jadą nieco słabiej juniorzy. W przypadku Daniela Kaczmarka takim planem minimum powinno być zdobywanie pięciu, sześciu punktów w meczu. Jeśli będzie punktować we wszystkich swoich biegach, to to torunianie będą mogli być z niego w miarę zadowoleni.

Stanisław Chomski - trener z Gorzowa - Dziękuję kolegom z Torunia za dobre ściganie. Pokazali wysokiej klasy żużel. To, że przegrali wysoko nie odzwierciedla tego, co działo się na torze. Wyścigi były pasjonujące. Myślę, że to była dobra promocja żużla, wynik schodzi na drugi plan. Bardzo obawiałem się tego meczu. Nie bez powodu mówiłem na konferencji, że zespół toruński idzie w górę. Dwa ostatnie wygrane spotkania dały im pozytywnego kopa. Wyniki, które uzyskiwali Hancock i Holder w ostatnim czasie mogły napawać kibiców oraz sztab szkoleniowy optymizmem. U nas Przemysław Pawlicki jako jedyny uczestniczył w treningach i być może najbardziej skorzystał. Być może jego rady i słowa na odprawie, pozwoliły wyciągnąć wnioski i pozostali mogli się lepiej spasować z tym torem niż na derbach. My cały czas uczymy się tego toru. To jest grubej granulacji nawierzchnia. Nie można pogodzić widowiska z wynikiem, ale myślę, że jakoś przez to przebrnęliśmy. Cieszę się z równego zespołu. Gratuluję moim młodzieżowcom, bo nawet jak przegrywali to po walce. Nie brakowało im agresji w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie będę chwalił kapitana i innych, bo oni swoją robotę zrobili. Przede wszystkim para Pawlicki-Vaculik podobnie jak w Toruniu dała sygnał do powiększania przewagi. Do połowy meczu nikt nie osiągnął wyraźnej przewagi. Później lepiej odczytaliśmy tor, znaleźliśmy lepsze ustawienia i z tego się cieszę. Kto się pomyli ten przegrywa.

Bartosz Zmarzlik - Gorzów - Wciąż szukam, bo chciałbym znaleźć te ustawienia, żebym czuł się jak w zeszłym sezonie. Dalej mi mój sprzęt na to nie pozwala. Jestem na etapie poszukiwań. Jak na razie nie ma tragedii, ale każdy chce być jak najszybszy. Ja wiem czego chcę, ale jeszcze tego nie znalazłem. Sprzęt z zeszłego roku kompletnie mi nie pasuje. Jeżdżę na nowych jednostkach. Nie jest źle, ale musi być lepiej. Mój najlepszy silnik na gorzowski tor zatarł mi się na próbie toru. Jechałem na silniku, z którego nigdy tutaj nie korzystałem. W zeszłym tygodniu został on przerobiony i nawet nie miałem okazji spróbowania go na naszym torze. W sumie nie spisał się on najgorzej. Możemy być zadowoleni. Wygraliśmy kolejny mecz i oby ta passa trwała jak najdłużej. Wygrane nas napędzają i będziemy robić wszystko, aby kontynuować naszą serię zwycięstw. Trzeba podziękować trenerowi Stanisławowi Chomskiemu i toromistrzowi Jarosławowi Gale, ponieważ świetnie przygotowali tor, jak na taką wysoką temperaturę i porę dnia. Dzięki nim było sporo mijania.

Przemysław Pawlicki - Gorzów - Dziękuję torunianom za dobry mecz. Niewiele zabrakło do płatnego kompletu. To był dobry występ w moim wykonaniu. Przede wszystkim cała drużyna pojechała bardzo dobrze. Mieliśmy na samym początku sezonu problemy z dopasowaniem się do toru. Teraz widać, że z meczu na mecz nasza praca popłaca, jest bardzo ważne i z tego się cieszymy. Ostatnio trenowaliśmy w bardzo gorących warunkach, przez co tor na treningach był podobny do tego na jakim rywalizowaliśmy.

Niels Kristian Iversen - Gorzów - Nie byłem zadowolony z ostatnich kilku tygodni. Krok po kroku musimy zobaczyć, co było źle wcześniej i nie robić tego ponownie. Nie mogę powiedzieć dokładnie, ale wpływało to na moje wyniki i to frustrujące, gdy nic nie idzie, jak trzeba. Teraz było dobrze, a jestem pewien, że może być jeszcze lepiej, jeśli tylko nauczę się ustawiać tak inne silniki. W Gorzowie odjechałem dobre spotkanie i oby tak dalej. Prędkość była naprawdę dobra. Jechałem na zupełnie innym sprzęcie niż wcześniej w tym sezonie. Jestem naprawdę szczęśliwy z tego powodu. To był pierwszy raz, kiedy używałem tego silnika na torze - zdradził tajemnicę dobrego występu Duńczyk.

Martin Vaculik - Gorzów - Było dużo ścigania, dobrych biegów. Fajnie, że ten tor pozwala na takie mecze. Bardzo się z tego cieszymy. W pierwszym i drugim wyścigu miałem kłopot z motorem. Później go zmieniłem na drugi. Z tym pierwszym trzeba już chyba jechać do serwisu.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt