2015-08-23 Runda zasadnicza
KS Toruń - Unia Tarnów
 
Przed ostatnią kolejką Ekstraligi władze żużlowe zweryfikowały wynik meczu pomiędzy KS Toruń, a Falubazem Zielona Góra. Unieważnione zostały punkty zdobyte przez Aleksandra Łoktajewa. W spotkaniu na Motoarenie Anioły pokonały ekipę spod znaku Myszki Mickey 46:43 i na konto zespołu z Winnego Grodu trafił punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu. Po pojedynku badanie antydopingowe przeszedł między innymi Aleksander Łoktajew, w którego organizmie wykryto zabronioną substancję. 21-latek w starciu tym wywalczył cztery punkty, które zostały unieważnione. Łoktajew mógł się odwołać od pozytywnego wyniku badania kontroli antydopingowej (u zawodnika wykryto marihuanę), jednak tego nie zrobił i odstąpiono od badania próbki B i zawodnik czekał na wymierzenie kary za zażywanie niedozwolonych substancji.
Ostatecznie wynik meczu między KS Toruń, a Falubazem Zielona Góra został zweryfikowany na 46:39 na korzyść Aniołów i to torunianie mogli cieszyć się z punktu bonusowego, co oznaczało, że drużyna z Torunia zapisała na swoim koncie 16 oczek, a zespół z Zielonej Góry 13  i bez względu na wynik konfrontacji z Tarnowem to Anioły wchodziły do rundy play-off.

KOMUNIKAT PGE EKSTRALIGI NR 42/2015 z dnia 19.08.2015
1. Decyzja weryfikacyjna z dnia 19.08.2015.
Zweryfikowano:
1) W związku ze stwierdzonym przez Komisją do Zwalczania Dopingu w Sporcie pozytywnym wynikiem badania antydopingowego zawodnika klubu Zielonogórski Klub Żużlowy SSA Aleksandra Łoktajewa po meczu 10. rundy DMP KS Toruń -SPAR Falubaz Zielona Góra rozegranego w dniu 28.06.2015w Toruniu na podstawie art. 9 oraz art. 11.3 Kodeksu Antydopingowego FIM weryfikuje się wynik przedmiotowego meczu poprzez odjęcie od wyniku drużyny SPAR Falubaz Zielona Góra 4 punktów zdobytych przez tego zawodnika.
KS Toruń - SPAR Falubaz Zielona Góra wynik uzyskany na torze 46:43, wynik po weryfikacji 46:39

W obozie toruńskim radość zagościła jednak z innego powodu, oto bowiem poprawiał się stan zdrowia Dawida Krzyżanowskiego, który podczas meczu z Unią Leszno zanotował groźny upadek. Junior KS Toruń trafił natychmiast do szpitala, bowiem jego stan był bardzo poważny, ale na szczęście młody żużlowiec szybko wracał do zdrowia, ale z powrotem na tor lekarze wypowiadali się niezwykle ostrożnie. Najważniejsze było jednak, że zawodnik dochodził do zdrowia, o czym poinformował prezes toruńskiego klubu na swoim profilu społecznościowym:
Drodzy Kibice!
Mam przyjemność poinformowania Was o stanie zdrowia zawodnika KS Toruń, Dawida Krzyżanowskiego, który 9 sierpnia podczas meczu ligowego w Toruniu uległ kontuzji. Niezmiernie miło mi poinformować, ze Dawid bardzo szybko dochodzi do zdrowia. Być może już w piątek zostanie wypisany ze szpitala, a wówczas liczymy na jego obecność w parkingu podczas naszego niedzielnego spotkania z tarnowską Unią. Liczymy, że obecność naszego młodego zawodnika doda skrzydeł starszym kolegom i "Anioły" polecą tego dnia nader wysoko. Jeśli chodzi o samego Dawida to lekarze są ostrożni jeśli chodzi o jego powrót na tor. Sam zawodnik pokazał już jednak, że jest bardzo silny; po naprawdę groźnym upadku szybko wraca do zdrowia i dlatego wierzę, że jeszcze w tym sezonie zobaczymy go na torze, czego osobiście bardzo serdecznie mu życzę.

Jednak niemniej ważne od zdrowa Dawida dla Aniołów było ostatnie spotkanie rundy zasadniczej w rozgrywkach ekstraligowych. Z uwagi na sprezentowany bonus, obie ekipy miały zapewniony awans do fazy play-off jednak mecz miał znaczenie dla układu tabeli przez finałową rozgrywką. Zarówno Anioły jak i Jaskółki nie chciały trafić na rozpędzoną Unię z Leszna. Dlatego Torunianie musieli pokonać tarnowian za trzy punkty, z kolei goście musieli wywieźć z grodu Kopernika co najmniej jeden punkt meczowy.
Niestety w zespole Aniołów problemem pozostawała forma Jasona Doyle'a, który w drugiej części sezonu spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań. To właśnie jego punktów zabrakło w meczach w Rzeszowie oraz przy okazji derbowego pojedynku z GKM Grudziądz. O ile drugi z Australijczyków, Chris Holder robił co mógł, to w przypadku dwudziestodziewięciolatka sprawa wygląda o wiele gorzej. Kibice z Torunia liczyli, że mecz w Toruniu będzie powrotem do czasów, kiedy Doyle obok Grigorija Łaguty był najlepszym zawodnikiem ich ukochanej drużyny. Nic więc dziwnego, że przed ostatnim spotkaniem fazy zasadniczej, sztab szkoleniowy KS Toruń zdecydował się ponownie zmienić układ par i zgodnie z nim, Doyle był prowadzącym w duecie z juniorami Aniołów.
Niedzielny mecz był też szczególny dla Kacpra Gomólskiego, który przed obecnymi rozgrywkami przeszedł do KS Toruń właśnie z drużyny z Tarnowa. Jego ważne punkty mogły okazać się kluczowe w kwestii wywalczenia korzystnego rezultatu, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że drugi senior ekipy z nad Wisły, Adrian Miedziński jeździł w kratkę. Z pewnością na papierze torunianie mieli przewagę na pozycji juniorskiej, bowiem duet Paweł Przedpełski - Oskar Fajfer mimo problemów, który napotkał na przestrzeni całych rozgrywek, prezentował się znacznie bardziej okazale niż młode Jaskółki z Tarnowa.
Po drugiej stronie barykady, zagadką dla przyjezdnych mogła być postawa lidera zespołu Martina Vaculika, który na Motoarenie nie notował w przeszłości oszałamiających wyników. Dowodem na potwierdzenie tej tezy mógł być chociażby przeciętny dorobek punktowy w pierwszej rundzie SEC. Jednak postawa Słowaka w sezonie 2015 mogła cieszyć włodarzy i kibiców drużyny z województwa małopolskiego, ale obawy pozostawały. Ekipa gości miała jednak dziesięciopunktową zaliczkę z własnego toru i dzięki temu mogła pozwolić sobie na niewielki margines błędu.

Nic więc dziwnego, że mimo wyraźnego celu wynik gospodarzy rodził się w bólach. W pierwszych biegach inicjatywę przejęli gospodarze. Po dwóch biegach pewnie prowadzili sześcioma punktami, Chris Holder był dużo szybszy niż lider tarnowian, Martin Vaculik, a juniorzy Aniołów wręcz zdystansowali młode Jaskółki. Goście jednak rozkręcali się z kolejnymi biegami. W czwartym wyścigu Janusz Kołodziej stoczył fenomenalny bój z Pawłem Przedpełskim pokazując, że tor na Motoarenie nie ma dla niego tajemnic. To był więc przedsmak tego, co Jaskółki miały do pokazania w dalszej części meczu i w drugiej serii zdecydowanie lepiej startowali, popełniali niewiele błędów na dystansie i po siódmym biegu był remis. Mimo dobrego początku, zdawało się, że podopieczni Jacka Gajewskiego niewiele mają argumentów. Do tej pory dobrze radził sobie głównie Przedpełski, a szybkość na trasie miał też Holder. To było jednak za mało na będących w dobrej formie gości, wśród których zawodzili głównie juniorzy, co zresztą nikogo nie dziwiło - Jaskółki miały przecież jedną z najsłabszych formacji młodzieżowych w Ekstralidze.
To, na co się zanosiło, stało się w gonitwie dziewiątej. Mimo że bieg wcześniej torunianie za sprawą Przedpełskiego objęli dwupunktowe prowadzenie, para Madsen - Bjerre pokonała podwójnie Holdera oraz Gomólskiego i dała Jaskółkom pierwszą w tym meczu przewagę. Gospodarze za moment wyprowadzili jednak kolejny cios, ponownie za sprawą swojego czołowego juniora, który wraz z Łagutą przyjechał przed Kołodziejem. Po trzeciej serii Przedpełskiemu został jednak tylko jeden wyścig, a poza nim w ekipie Aniołów wciąż nie było widać zawodnika, który mógłby nawiązać skuteczną walkę z liderami gości.
Tymi ogniwami okazali się być Doyle, który w znakomity sposób wygrał z parą Bjerre - Mroczka, a także Miedziński. Jacek Gajewski w gonitwie dziesiątej postanowił odstawić wychowanka legendarnego Apatora i zdaje się, że to podziałało na niego motywująco. "Miedziak" przegrał start do biegu dwunastego, ale na dystansie pokonał szybkiego Vaculika. W obu tych wyścigach lepsi na starcie okazywali się jednak goście. Gdy w końcu w trzynastej odsłonie Anioły lepiej wyszły spod taśmy, bez większych problemów obu minął jadący w kratkę Kołodziej. Wynik 41:37 dla torunian oznaczał, że przy braku niecodziennych rozstrzygnięć, aby zdobyć punkt bonusowy musieli oni dwa ostatnie biegi wygrać podwójnie.
Już w pierwszej z nominowanych gonitw taśmy dotknął Łaguta i musiał za niego jechać będący w kiepskiej formie Fajfer. Mimo że partnerem dwudziestojednolatka był latający Przedpełski, mało kto wierzył w zdobycie przez Anioły punktu bonusowego. Ostatecznie "Pawełek" został po raz pierwszy w tym meczu pokonany, a remis oznaczał, że bonus pojedzie do Tarnowa. W ostatnim biegu z gospodarzy zeszło zupełnie powietrze i nie stawili większego oporu, bo tarnowianie rewelacyjnie wystartowali i rzutem na taśmę zapewnili sobie remis. To oznaczało, że w play-offach torunianie zmierzą się z Unią Leszno, a tarnowianie ze Spartą Wrocław.

Podsumowując. Nie na taką końcówkę rundy zasadniczej liczyli kibice żużla w Toruniu. Wprawdzie KS awansował do play off, ale zrobił to w kiepskim stylu. Torunianie z czterech ostatnich spotkań przegrali trzy, jeden zremisowali. W minioną niedzielę na własnym torze mieli pokonać różnicą przynajmniej 11 punktów Unię Tarnów, a było 45:45. Fatalnie, po raz kolejny, spisali się seniorzy KS-u. Gdyby nie świetna postawa Pawła Przedpełskiego (14 punktów) i w miarę dobra Oskara Fajfera (4), dostaliby srogie lanie. Po raz kolejny okazało się również, że Motoarena to żaden handicap dla miejscowych. Potwierdził to zresztą jeden z liderów Unii, Martin Vaculik. Mecz ostatniej kolejki rundy zasadniczej był wymianą ciosów pomiędzy drużynami. Z początku przewagę zbudowali sobie gospodarze, później goście nieco odrobili, aż w końcu wyszli na dwupunktowe prowadzenie, które chwilę później stracili. Jeszcze przed biegami nominowanymi nierozstrzygnięta była sprawa punktu bonusowego, bardzo cennego dla torunian, którzy musieli dwa ostatnie wyścigi wygrać podwójnie. I choć po czternastej odsłonie to Jaskółki cieszyły się ze zwycięskiego dwumeczu, wciąż była szansa, że uda im się wyrwać Aniołom jeszcze jeden punkt, ale ostatni bieg torunianie pojechali bez animuszu, a remis w stu procentach oddawał postawę obu drużyn na torze.
W drużynie gospodarzy na wyróżnienie zasłużył tylko rewelacyjny Paweł Przedpełski, który zdobył czternaście punktów i od dwóch lat wyrastał na prawdziwego lidera zespołu. Dwudziestolatek wytrenował bardzo szybkie starty i potrafił myśleć na trasie, co potwierdza fakt, że w niektórych wyścigach wręcz dystansował swoich rywali.
Niestety jeden zawodnik meczu nie jest w stanie wygrać i kibice oczekiwali znacznie więcej od zakontraktowanych przed sezonem "żużlowych armat". Były mistrz świata, Chris Holder, uczestnik cyklu Grand Prix, Jason Doyle, a także rewelacyjny Rosjanin, który od lat zalicza się do ścisłej światowej czołówki, Grigorij Łaguta niestety nie potrafił w w meczu z Jaskółkami zdobyć przynajmniej dziesięciu punktów. To właśnie ich przeciętna postawa spowodowała, że torunianie zainkasowali zaledwie punkt, choć mieli realną szansę na trzy oczka. Menadżera Aniołów martwiło postawa Rosjanina, który w decydującej fazie meczu miał wraz z Pawłem Przedpełskim przywieźć dla Torunia podwójne zwycięstwo, przedłużające szanse Aniołów na walkę o punkt bonusowy. Jednak po bardzo nerwowym starcie Rosjanin ostatecznie dotknął taśmy. Było to jego szóste w tym roku wykluczenie i miał on ich najwięcej w całej drużynie. W poprzednich spotkaniach "Grisza" wykluczany był za spowodowanie czyjegoś upadku lub przekroczenie czasu dwóch minut. W bardzo ważnym meczu z Unią takie sytuacje miały zostać wyeliminowane, ale Łaguta jak zwykle przekombinował na starcie i został wykluczony.
W zespole Jaskółek, na które w przedsezonowych dywagacjach mało kto stawiał, że pojadą w fazie play-off, poza juniorami ważne punkty przewoził każdy z zawodników. Poza tym końcówka rundy zasadniczej w wykonaniu tarnowian była rewelacyjna. Cenną przewagę budowała para duńska Kenneth Bjerre - Leon Madsen, znakomicie w roli lidera sprawdzali się Janusz Kołodziej i Martin Vaculik, a pojedyncze "oczka" dorzucał też Artur Mroczka, a to pozawalało skutecznie łatać "dziury" w formacji juniorskiej i skutecznie odprawiać rywali z kwitkiem.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski - menadżer KS Toruń - Trzeba powiedzieć jasno, że pojechaliśmy przeciętnie, a nawet słabo. Przede wszystkim nie wychodziły nam starty. Szczerze, nie pamiętam żebyśmy w tak dramatyczny sposób przegrywali moment startowy. Nawet z przeciwnikami teoretycznie wyżej notowanymi, jak Unia Leszno, prezentowaliśmy się w tym elemencie dużo lepiej. Nie licząc Pawła Przedpełskiego, to po puszczeniu taśmy na wejściu w łuk było widać kaski żółty i biały, a my jechaliśmy na końcu stawki. Tak było w większości wyścigów. Końcówkę rundy zasadniczej mamy przeciętną, żeby nie powiedzieć słabą, ale mam nadzieję, że za dwa tygodnie uda się pojechać w Toruniu dobry mecz i nawiązać walkę z Fogo Unią. Już raz wykorzystaliśmy niedyspozycję Lesznian. Jeśli jednak myślimy o czymś więcej, to należy dobrze zacząć ten dwumecz już na Motoarenie. W sytuacji, gdybyśmy u siebie przegrali lub nawet wygrali, lecz w okolicach remisu, to rewanż byłby dla nas czymś w rodzaju mission impossible. Byłem zresztą ostatnio na tym filmie. W kinie wszystko jest możliwe, ale zobaczymy jak to będzie wyglądać w żużlowym życiu. Będziemy trenować, ale jeśli nie uda nam się zorganizować żadnego wspólnego spotkania, zwłaszcza w tygodniu poprzedzającym mecz, to powiem szczerze, że nie widzę specjalnie szans aby nawiązać walkę z Unią Leszno. Dwa najbliższe tygodnie to dla nas walka o to, żebyśmy zaczęli lepiej jechać na własnym torze. Jeśli w tym czasie nie wypracujemy sobie handicapu, to możemy zapomnieć o walce o najcenniejsze medale.
Jak jadą nasi zawodnicy każdy widzi. Ja dużo więcej oczekuję od Doyla i Łaguty. Jesteśmy już bliżej końca niż początku sezonu i wydaje mi się, że Jason musi spojrzeć w kalendarz i się nad paroma rzeczami zastanowić. Może ten tydzień nie był tak intensywny, jak przed meczem z Grudziądzem, ale Polska, Anglia, Szwecja, Dania i Grand Prix to chyba trochę za dużo, co odbija się na jego dyspozycji. Z kolei Grisza gubi punkty w dziwny sposób. Rozmawialiśmy przed meczem, że czeka nas ważny i trudny mecz, więc powinniśmy wyeliminować takie sytuacje, gdzie głupio tracimy "oczka". Nie możemy sobie pozwalać na wykluczenia za przekroczenie czasu dwóch minut czy za taśmy.

Jacek Krzyżaniak - trener KS Toruń - Najważniejsze jest to, że dostaliśmy się do fazy play-off. Zawodnicy wiedzieli, że w tym meczu interesują nas przede wszystkim trzy punkty, bo wtedy prawdopodobnie zakończylibyśmy sezon na drugim miejscu i zawsze lepiej jechać spotkanie rewanżowe u siebie. Bardzo ładnie pojechał Paweł Przedpełski, który wyśmienicie ciągnął drużynę na tyle na ile mógł. Chris Holder też w miarę dobrze się spisał, ale trochę zabrakło punktów od zawodników drugiej linii.

Chris Holder - Toruń - Z pewnością jestem odrobinę zawiedziony. Ostatni wyścig nie był najlepszym zakończeniem tego meczu. Unia Tarnów ma znakomity zespół. Wszyscy oczekiwali od nas zwycięstwa, ale oni są bardzo mocną drużyną, która ciągle nas naciskała. Skończyło się remisem i teraz w play-offach wszystko zaczyna się od zera. Już raz ich pokonaliśmy więc możemy tego dokonać ponownie.

Grigorij Łaguta - Toruń - Staramy się nie myśleć o tym meczu, bo najważniejsze jest to, że utrzymaliśmy miejsce w pierwszej czwórce i jedziemy w play-offach. Z tego jesteśmy zadowoleni. Trudno jednak być szczęśliwym po takim meczu. Ani my, ani kibice nie jesteśmy usatysfakcjonowani. Tarnów jechał właściwie jak u siebie w domu, chyba nasz tor bardzo im pasuje. Trudno mi powiedzieć, co poszło nie tak. Początek mieliśmy dobry. W pierwszych biegach czuliśmy się przecież rewelacyjnie, szybko zbudowaliśmy sześciopunktową przewagę i dojeżdżaliśmy do mety ze sporą przewagą nad rywalami. Później jednak wszystko zaczęło iść w dół. Był bieg, gdzie jechaliśmy z Pawłem Przedpełskim na 5:1. On obrał optymalną ścieżkę i ja musiałem trzymać się tą samą. Robiliśmy co w naszej mocy żeby nie przepuścić Kołodzieja i na szczęście się udało. Wynika to z tego, że teraz na tym torze szybciej jedzie się przy krawężniku, a nie pod bandą, jak na początku roku. Gdyby na zewnętrznej było nasypane jak na motocrossie, to pewnie bym się tam wypuszczał. Musimy do play-off podejść bez stresu, trochę bardziej zrelaksowani, tak jak chłopaki z Tarnowa. Wtedy będzie szansa żeby osiągnąć korzystny wynik.

Adrian Miedziński - Toruń - Tak naprawdę mogę tylko ubolewać po takim wyniku, bo starałem się żeby wszystko było dobrze, a jakieś kłopoty sprzętowe mnie dopadły, gdzie wszystko jest nowe, posprawdzane i było widać w jednym z biegów co wyszło. Później zmieniłem motocykl na mój trzeci start co skutkowało wygraną bez problemów. Potrzeba mi więcej takich startów aby odzyskać pewność siebie. Ten rok taki jaki jest, bardzo ciężki dla mnie. Ta kontuzja wszystko popsuła, ale staram się cały czas jak tylko mogę, chociaż po meczu to najchętniej zamknąłbym się w jakiejś klatce. Tor w Toruniu nigdy nie stanowił jakiegoś utrudnienia dla przeciwników. Jest robiony pod to, aby wygrał lepszy i żeby było fajne widowisko. Zawsze mieliśmy dobry zespół, który sobie potrafił poradzić z przeciwnikiem. Teraz z pewnością inni zawodnicy nauczyli się jeździć na tym torze, ale my też pozwalamy na więcej. Jesteśmy słabsi na tę chwilę, nie jedziemy tego co zawsze jechaliśmy w Toruniu. Ja mogę powiedzieć za siebie, że nigdy nie miałem tak słabych występów u siebie. Czasem robię więcej punktów na wyjeździe i to nie jest normalne. Oczywiście można przygotować tor na następny mecz inaczej, to jest kwestia przedyskutowania. Przed przyszłym sezonem aby uzyskać atut własnego toru to już trzeba zrobić głębsze zmiany, dlaczego nie?

Paweł Baran - trener Unii Tarnów - Byłbym niepoważny gdybym powiedział, że nie jestem zadowolony. Dużo miałem pytań przed meczem, czy my kombinujemy, układamy, czy liczymy. Nie, w żużlu nie ma co kalkulować. Po prostu jedziemy i robimy swoje, a co nam los da, to weźmiemy w swoje ręce i się z tym zmierzymy. Cieszę się i dziękuję chłopakom. Może to zawsze powtarzam, ale są fantastycznym zespołem. Można popatrzeć na wynik naszych juniorów, którego tak naprawdę nie ma. Mimo tego potrafimy zrobić remis na trudnym terenie, co świadczy o tym, że jesteśmy bardzo dobrą drużyną.

Martin Vaculik - Tarnów - Bardzo się cieszę z tego remisu. To jest naprawdę świetny wynik w Toruniu. Wszyscy wiedzą, że KS Toruń jest bardzo mocny. Podeszliśmy do tego spotkania na luzie, to fakt, ale to nie zmienia faktu, że mecz był bardzo zacięty i ciężki. Chciałbym pochwalić gospodarzy za tak świetnie przygotowany tor do walki. Kibice zgromadzeni na trybunach mogli oglądać świetne widowisko, tak jak to zwykle bywa w Toruniu. Kto wie, może się jeszcze spotkamy w tym sezonie.

Martin Vaculik - Tarnów - Na tym torze trzeba być dobrze spasowanym. To jest prosta matematyka. Jeżeli nie jesteś spasowany to nie jedziesz dobrze. W niedzielę wszystko mi pasowało do tego doszła dobra pogoda, wyspałem się przed meczem, po prostu nic mi nie przeszkadzało. Jednak na pewno każdy dołożył swoją cegiełkę do tego sukcesu. Nawet gdyby zabrakło jednego punktu zdobytego przez kogokolwiek z naszego zespołu, to wówczas nie uzyskali byśmy tak dobrego wyniku. W play-offach wszystko zaczyna się od zera i nie ma znaczenia czy jedziemy z Lesznem, Toruniem czy Wrocławiem. To są najlepsze drużyny tego sezonu i nie można sobie tutaj wybrać słabszego przeciwnika. Jedziemy od początku i zrobimy wszystko aby pojechać jak najlepiej, a możemy skutecznie rywalizować z każdym

Po zakończeniu rundy zasadniczej tabela rozgrywek wyglądała następująco

zespół mecze zw. rem. por. pkt
duże
bon. razem pkt
małe
Fogo Unia Leszno 14 12 - 2 24 5 29 +89
Grupa Azoty Unia Tarnów 14 8 1 5 17 4 21 +17
Betard Sparta Wrocław 14 6 1 7 13 5 18 +68
KS Toruń 14 6 2 6 14 3 17 +27
Spar Falubaz Zielona Góra 14 6 1 7 13 3 16 -1
Stal Gorzów 14 5 - 9 10 3 13 +10
PGE Stal Rzeszów 14 5 1 8 11 2 13 -26
GKM Grudziądz 14 5 - 9 10 0 10 -184

Układ półfinałowych par rundy play-off:

6 września - półfinały
    KS Toruń - Fogo Unia Leszno
    Betard Sparta Wrocław - Unia Tarnów (mecz w Częstochowie)

13 września - półfinały (rewanże)
    Fogo Unia Leszno - KS Toruń
    Unia Tarnów - Betard Sparta Wrocław

Finał i mecz o brązowy medal
    20 i 27 września.

Mecze barażowe o utrzymanie
    (7 drużyna PGE Ekstraligi z 2 drużyną Nice PLŻ) odbędą się 4 i 11 października.


Niestety po spotkaniu mimo awansu do fazy play-off w obozie toruńskim, ale też w całej żużlowej rodzinie, nie było powodów do radości. Oto bowiem w spotkaniu pomiędzy Falubazem Zielona Góra, a GKMem Grudziądz w ostatnim piętnastym biegu Darcy Ward upadł niefortunnie i doznał złamania kręgosłupa. Przerwania rdzenia kręgowego oznaczało dla dwudziestotrzylatka, koniec marzeń nie tylko o karierze sportowej, ale marzeń o normalnym życiu, bowiem diagnoza była okrutna. Paraliż dolnej części ciała.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

www.nowosci.com.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt