2015-06-21 Runda zasadnicza
WTS  Wrocław - KS Toruń
 
Starcie pomiędzy Spartą Wrocław a KS Toruń mimo, że było spotkaniem dopiero dziewiątej kolejki mogło okazać się niezwykle ważne w kontekście jazdy obu drużyn w fazie play-off.
W siedmiu dotychczas rozegranych spotkaniach żużlowcy z Wrocławia zgromadzili dziewięć punktów, co dawało im drugie miejsce w ligowej tabeli. Podobnie przedstawiał się dorobek punktowy KS Toruń. Jednak wrocławianie, ze względu na remont Stadionu Olimpijskiego, zdążyli rozegrać już większość meczów na własnym obiekcie.
Pierwszy pojedynek obu drużyn rozegrano na początku sezonu w Toruniu. W Grodzie Kopernika padł remis 45:45, jednak wówczas w szeregach gospodarzy nie wystartował kontuzjowany Adrian Miedziński, natomiast Paweł Przedpełski nabawił się urazu w trakcie spotkania. Zwycięzca rewanżu zgarniał tym samym punkt bonusowy i mógł być o krok od jazdy w fazie play-off Ekstraligi.
Siła toruńskiej drużyny opiera się od początku rozgrywek na trzech obcokrajowcach oraz juniorze. Grigorij Łaguta, Chris Holder oraz Jason Doyle punktowali na dobrym choć niestabilnym poziomie. Sporym zaskoczeniem była szczególnie postawa Doyle'a, dla którego był to pierwszy rok startów na ekstraligowych torach. Australijczyk przed meczem na Dolnym Śląsku mógł pochwalić się średnią biegową na poziomie 2,054. Cenne punkty dla KS Toruń zdobywał również Paweł Przedpełski, który ze średnią 2,000 był trzecim najskuteczniejszym juniorem w lidze. Najwięcej oczekiwano jednak od Chrisa Holdera, który swoją karierę w Polsce zaczynał właśnie we Wrocławiu. Jeszcze jako dwudziestoletni junior "Chrispy" wraz z Jasonem Crumpem tworzył bardzo groźną parę Spartan. Co prawda tor przy al. Paderewskiego został w 2010 roku przebudowany, ale wyniki Holdera z czterech ostatnich sezonów świadczyły o tym, że czuje się on we Wrocławiu bardzo dobrze. Zmartwieniem działaczy "Aniołów" była jednak dyspozycja Kacpra Gomólskiego, który dobre wyścigi przeplatał naprawdę słabym.
Z kolei wrocławianie byli w komfortowej sytuacji. W ostatnim meczu ligowym team prowadzony przez Piotra Barona poradził sobie z faworyzowaną Unią Leszno, a atutem gospodarzy było doskonałe spasowanie z torem na Stadionie Olimpijskim. Liderami zespołu byli Tai Woffinden i Maciej Janowski, a bardzo ważne punkty przywozili Tomasz Jędrzejak, który mógł pochwalić się średnią biegową na poziomie 1,912 oraz debiutujący na ekstraligowych torach Vaclav Milik. Czech, jak na zawodnika drugiej linii, notował bardzo dobre wyniki, czego najlepszym przykładem był ostatni występ przeciwko leszczyńskiej Unii. W spotkaniu tym dwudziestodwulatek zdobył 9 punktów i bonus.
Przed rokiem mecz w stolicy Dolnego Śląska zakończył się pewną wygraną torunian 58:32. O wysokim zwycięstwie gości zadecydowała jednak postawa żużlowców, których w niedzielnej potyczce zabrakło na torze we Wrocławiu. Emil Sajfutdinow (13 punktów) oraz Tomasz Gollob (8+1) zmienili pracodawców w polskiej lidze, zaś Darcy Ward (12+1) ciągle pozostawał zawieszony i nie mógł startować w żadnych oficjalnych zawodach. We wrocławskiej drużynie przed rokiem najlepiej wypadł Troy Batchelor (10 pkt), którego w sezonie 2015 nie było już w barwach Sparty.

Mimo zeszłorocznej porażki wszyscy przed meczem stawiali na będących w "gazie" wrocławian. Nikogo więc nie zaskoczyło zwycięstwo gospodarzy 51:39, które obok dwóch meczowych punktów, dało też punkt bonusowy za lepszy wynik w dwumeczu. Przed niedzielnym spotkaniem menedżer Piotr Baron zdecydował się na jedną zmianę w składzie. W zestawieniu u Sparty Wrocław zabrakło tym razem miejsca dla Adriana Gały. Szansę debiutu w Ekstralidze otrzymał za to Damian Dróżdż. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę, bowiem ligowy debiutant spisał się na miarę oczekiwań i wielu komplementowało jego postawę na torze.
Zawody od początku układały się po myśli gospodarzy, którzy wygrywali momenty startowe i lepiej rozgrywali pierwszy łuk. Podopieczni Piotra Barona prowadzenie w tym pojedynku objęli po pierwszym wyścigu. Mimo usilnych starań szkoleniowca drużyny gości "Aniołom" nie udało się nawet na chwilę przejąć inicjatywy w meczu. Popis jazdy parą w gonitwie trzeciej dali Tomasz Jędrzejak oraz Michael Jepsen Jensen. "Ogór" najlepiej wyszedł spod taśmy, a Duńczyk po przegranym starcie przyciął do krawężnika i tym samym wrocławianie znaleźli się na czele stawki. Po tym zwycięstwie Sparta prowadziła już 13:5. Menedżer Jacek Gajewski dalej jednak żonglował składem i zdecydował się na pierwszą rezerwę taktyczną - w gonitwie czwartej Paweł Przedpełski zastąpił Oskara Fajfera. Zmiana dała efekt w postaci zwycięstwa gości 4:2. Jako pierwszy linię mety minął Grigorij Łaguta, który odpierał ataki Maksyma Drabika, a Przedpełski na dystansie uporał się z Maciejem Janowskim.
W drugiej serii startów wrocławianie ponownie odskoczyli gościom z Torunia, odnosząc trzy zwycięstwa po 4:2. Z dobrej strony w szóstym biegu pokazał się Dróżdż, który na trasie atakował Adriana Miedzińskiego i ostatecznie minął doświadczonego zawodnika gości KS Toruń. Chwilę później para Woffinden-Milik prowadziła podwójnie, jednak Czech popełnił błąd na dystansie i stracił panowanie nad maszyną, co natychmiast wykorzystał Łaguta. Rosjanin przedarł się na drugą pozycję i tym samym wyścig zakończył się wygraną gospodarzy 4:2. W tym momencie Sparta prowadziła już 27:15.
W tej sytuacji menedżer Gajewski zdecydował się na kolejne rezerwy taktyczne, jednak nie przynosiły one pożądanych efektów. W ósmej odsłonie dnia Chris Holder zastąpił słabo spisującego się Kacpra Gomólskiego, ale manewr ten dał gościom jedynie remis - bieg zakończył się wygraną Macieja Janowskiego. W następnym wyścigu jako taktyczna pojechał Łaguta, a w parku maszyn pozostał Miedziński. Rosjanin przywiózł do mety "trójkę", ale jako ostatni przyjechał Holder i torunianom po raz kolejny nie udało się zniwelować straty do u Sparty.
Popis świetnej jazdy w biegu numer dziesięć dał Jepsen Jensen. Duńczyk po starcie znajdował się na końcu stawki, ale na pierwszym łuku wyprzedził Oskara Fafjera i już na następnym okrążeniu uporał się z Łagutą. W efekcie kolejny wyścig zakończył się remisowo, bo jako ostatni na linię mety wpadł Jędrzejak. W kolejnej gonitwie torunianie po raz kolejny skorzystali z rezerwy taktycznej - Jason Doyle zastąpił Kacpra Gomólskiego. "Anioły" przegrały jednak moment startowy z parą Janowski-Milik i gonitwa zakończyła się podwójną wygraną Sparty. Odpowiedź gości była natychmiastowa - w kolejnym wyścigu podwójne zwycięstwo do mety przywieźli Doyle i Przedpełski.
W tym momencie wynik meczu brzmiał 42:30 dla Sparty i torunianie mogli myśleć już tylko o wywiezieniu remisu ze stolicy Dolnego Śląska. Jednak w trzynastej gonitwie padł remis 3:3 i stało się jasne, że gospodarze tego meczu nie przegrają.
W pierwszym z biegów nominowanych jako pierwszy linię mety minął Janowski. Za plecami "Magica" o drugą pozycję walczyli Przedpełski oraz Milik. Zwycięsko z tego pojedynku wyszedł junior KS Toruń, który zakończył zawody z 9 punktami i bonusem na koncie. W ostatnim wyścigu dnia torunianie sięgnęli po zwycięstwo 4:2. Zaraz po starcie para Łaguta-Doyle prowadziła podwójnie, ale za plecami tej dwójki szalał Tai Woffinden. Brytyjczyk ostatecznie dopiął swego i na trzecim okrążeniu wyprzedził Australijczyka. Jako ostatni na linię mety wjechał Jepsen Jensen.

Podsumowując. Sparta Wrocław zasłużenie wygrała to spotkanie. W przekroju całego meczu była drużyną lepszą i miała mniej dziur w składzie. Punkt bonusowy do ligowej tabeli również zdobyli podopieczni Piotra Barona bowiem pierwszy pojedynek tych zespołów na MotoArenie zakończył się remisem. Mecz nie był jednak zbyt ciekawym widowiskiem, za sprawą nawierzchni jaką przygotowano we Wrocławiu. Zawodnicy ścigali się tylko na pierwszym łuku, a później już tylko pilnowali swoich pozycji, bo o wyprzedzaniu nie mogło być mowy. Drużyna Sparty po raz kolejny pokazała, że potrafi wykorzystać atut własnego toru i pokonała KS Toruń 51:39. Jednym z liderów gospodarzy był doskonale znany w Toruniu Michael Jepsen Jensen, który od pewnego momentu wyrastał na jeden z filarów Sparty. Duńczyk słabo wypadł jedynie w ostatniej gonitwie, kiedy przyjechał na końcu stawki. Tak jak wspomniano na wstępie, menedżer Piotr Baron zaryzykował i dał szansę Damianowi Dróżdżowi, dla którego był to pierwszy występ w Ekstralidze. Wychowanek opolskiego Kolejarza zastąpił w składzie Adriana Gałę i pokazał się z dobrej strony. Najpierw w biegu młodzieżowców ograł bardziej doświadczonego Oskara Fajfera, a w następnej gonitwie na dystansie wywalczył punkt kosztem Adriana Miedzińskiego.
W drużynie gości zabrakło punktów liderów i w zaistniałych okolicznościach torunianie musieli liczyć na dobrą dyspozycję Adriana Miedzińskiego oraz Kacpra Gomólskiego. Jednak obaj zawodnicy zawiedli oczekiwania działaczy i kibiców - łącznie pojawiali się na torze czterokrotnie i nie zdobyli punktów. Byli wolni ze startu, na dystansie również nie potrafili uporać się z zawodnikami gospodarzy. Dość powiedzieć, że obecnie obaj żużlowcy są jednymi z najsłabszych polskich seniorów w Ekstralidze. Zdecydowanie więcej też można było wymagać od Chrisa Holdera. Australijczyk na początku zawodów był w stanie zdobywać jakieś punkty. Niestety trzy ostatnie biegi w wykonaniu tego zawodnika zakończyły się kompletną klapą. Ostatecznie Australijczyk swój występ zakończył z dorobkiem zaledwie pięciu "oczek", które wywalczył w sześciu startach. Nieco lepsze światło na Anioły rzucała postawa Grigorija Łaguty, który jako jedyny potrafił wygrywać biegi.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski
- menadżer KS Toruń - Zawiedli niektórzy zawodnicy, którzy powinni byli zdobyć więcej punktów. W tym spotkaniu bardzo słabo startowaliśmy i rozgrywaliśmy pierwszy łuk. Gospodarze przewyższali nas w tych elementach zwłaszcza na początku meczu. Dzięki temu wypracowaliśmy sobie przewagę punktową. Nam udało się ją później tylko zmniejszyć. W rezultacie, nie przegraliśmy dwudziestoma, tylko dwunastoma "oczkami". We Wrocławiu cała walka na torze i ściganie sprowadza się w zasadzie do pierwszego łuku. Mało jest prawdziwej rywalizacji. Z drugiej jednak strony wrocławianie osiągają swój cel, którym jest wygrywanie meczów. Widowisko schodzi w tym wszystkim na dalszy plan, ale trzeba jednak oddać tej drużynie, że jest skuteczna. Przegrali z Falubazem, ale później szło im dość łatwo. Czy tak to powinno wyglądać? To bardziej pytanie do kibiców, którzy przychodzą na widowiska sportowe. Komisarze tego jednak nie kwestionują i najwidoczniej to świadczy o tym, że tor jest przygotowany dobrze i bezpiecznie. Prawie wszędzie w Polsce stawia się na to, żeby był wynik i zwycięstwa. Widowisko gdzieś ginie i to problem całego żużla. Stajemy się dyscypliną bardzo nudną do oglądania. Większość biegów mogłaby się kończyć po połowie okrążenia lub po całym okrążeniu. To już jednak temat do szerszej dyskusji. Pewnie należy się zastanowić, co zrobić z dyscypliną by była bardziej widowiskowa. Takich imprez jak pierwszy turniej finału IME w Toruniu powinno być więcej. Niestety, jest kłopot i tak dzieje się nie tylko podczas imprez rozgrywanych w Polsce, ale i poza naszym krajem. Osobiście nad tym ubolewam. Jest jednak kilka miejsc, gdzie zawody są na ogół interesujące. Tam ściganie jest od pierwszego do ostatniego biegu. Problem leży na pewno po części w sprzęcie. Gdyby były większe ograniczenia i trochę mniej mocy, obrotów, to bardziej na wierzch zostałyby wyciągnięte walory i umiejętności zawodników. Być może wtedy działoby się więcej na dystansie. Największy kłopot to jednak geometria torów, nawierzchnia i wyprofilowanie łuków. Niestety, z obiektami różnie bywa i to podczas tych największych imprez, jak turnieje Grand Prix, DPŚ czy mistrzostwa Europy. Niektórzy najwyraźniej nie do końca mieli świadomość tego, co robią już w fazie planowania i projektowania. Ale mamy też regulamin dopuszcza pewne rzeczy i trzeba w niego się głębiej wgryźć. Owszem, większość torów można zrobić tak, by zawody były ciekawe. To jest jednak kwestia wyboru, którego dokonuje organizator. Liczy się wynik albo widowisko. Czy powinno się narzucać przepisami to drugie? Nie za bardzo wiem, kto miałby to oceniać. Jeśli chodzi o sędziów i komisarzy, to uważam, że to nie byłoby możliwe. Trzeba naprawdę dużej wiedzy, by dokonać dobrej oceny. Tory trzeba znać i wiedzieć, jak się zachowują. Przez wiele lat panowała opinia, że można się tylko ścigać, gdy jest przyczepnie. To nie jest do końca prawdą. W Toruniu czasami im bardziej twardo, tym lepsze widowisko i więcej mijanek. To samo Bydgoszcz. Mówimy o bardzo indywidualnych kwestiach. Na pewno jednak mamy w żużlu problem. Obejrzenie niektórych meczów od pierwszego do piętnastego biegu to czasami spory wysiłek

Jacek Krzyżaniak - trener KS Toruń - Robiliśmy wszystko co było w naszej mocy, aby uratować wynik. Niestety ta sztuka się nam nie udała. Gratuluję gospodarzom zwycięstwa. Dopiero pod koniec meczu spasowaliśmy się z tym torem. Jednak było już zdecydowanie za późno na odwrócenie losów tego spotkania. Wrocławianie byli świetnie dysponowani od początku meczu dlatego wygrali dość wysoko to spotkanie.

Jason Doyle - Toruń - Był to dla nas bardzo ciężki mecz. Gospodarze doskonale czuli się na tym torze. Nasza drużyna miała spore problemy z dopasowaniem się do tej nawierzchni. Ze swojego występu nie jestem do końca zadowolony gdyż jeździłem w tym spotkaniu w kratkę. Sporo zależało od startu. Jeśli ktoś dobrze wychodził spod taśmy, to miał łatwiej. Wrocławianie lepiej sobie radzili w tym elemencie i brawa dla nich. Wygrali zasłużenie. To był mój pierwszy raz na tym torze i było mi naprawdę ciężko bez jakiegokolwiek treningu na tym obiekcie. Wydaje mi się, że na innych ekstraligowych obiektach było mi łatwiej się dopasować.

Grigorij Łaguta - Toruń - Wrocław jest u siebie bardzo mocną drużyną. Wcześniej przyjechało tu Leszno w roli faworyta i też przegrało. Z mojej strony, jeśli patrzeć na wynik indywidualny, uzyskałem dobry wynik i jestem z niego zadowolony. Zawody bardzo mi się podobały i mimo że nie zawsze wygrywałem, to jechałem z rywalami w kontakcie i niewiele do tych triumfów mi brakowało. Mam nadzieję, że w kolejnej rundzie będzie podobnie. To nie jest tak, że robisz w jednym meczu dwa punkty, w kolejnym czternaście i już masz prawo czuć się gwiazdą. Bo potem przychodzą kolejne zawody i dostajesz po tyłku. Trzeba umieć wygrywać, ale też trzeba umieć przegrywać. Zawodnik ma prawo wygrywać wyścigi, ale tak samo ma prawo przegrywać Starałem się pomagać kolegom z drużyny, podchodziłem do Adriana, Pawła i innych i rozmawialiśmy o ustawieniach sprzętu, jednak nie każdemu one pasowały. Drużyna jest drużyną. Jeden zawodnik nigdy nie wygra spotkania.

Paweł Przedpełski - Toruń - To były bardzo ciężkie zawody. Gospodarze mają atut własnego toru, więc nie jest łatwo walczyć we Wrocławiu. Myślę jednak, że to było fajne widowisko. Staraliśmy się z całych sił, ale niestety się nie udało. Szkoda. Mamy przed sobą jeszcze wiele spotkań, w których będziemy walczyć o wygrane. We Wrocławiu tak to wyglądało, że jeśli ktoś wynosił się na zewnętrzną, to tracił pozycję. Do biegów nominowanych lepiej trzymał krawężnik. Dopiero w dwóch ostatnich wyścigach coś się zmieniło, choć nie wiem czym to było spowodowane. Być może tor dostał trochę wody, bo w czternastym biegu pojechałem szerzej i przyjechałem drugi. W tym momencie na szerokiej jechało się szybciej.

Piotr Baron - menadżer Sparty Wrocław - Dziękuje moje drużynie za wspaniały występ. Bardzo zależało nam na korzystnym rezultacie w tym spotkaniu. Za tydzień czeka nas ostatni pojedynek ligowy w tym roku na Stadionie Olimpijskim. Zrobimy wszystko co będzie w naszej mocy, aby doskonale się przygotować do tego meczu.

Michael Jepsen Jensen - Wrocław - Ogromnie cieszę się z wygranej mojej drużyny. Ze swojego występu jestem zadowolony. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że mogę jeździć jeszcze lepiej w kolejnych meczach. Najbardziej mi szkoda mojego ostatniego biegu, w którym przyjechałem na końcu stawki. Odnieśliśmy bardzo cenne zwycięstwo wszyscy koledzy w zespole doskonale się spisali.

Vaclav Milik - Wrocław - Dla nas było to bardzo dobre spotkanie. Dla mnie i pozostałych kolegów z drużyny tor był dobrze przygotowany, był do walki. Nam pasuje taki tor. Dla mnie, jak myślę też i całej drużyny, jest to fajnie przygotowana nawierzchnia. Myślę, że jest tor do walki. Jak ktoś potrafi pojechać z głową, to na tak przygotowanym obiekcie, może uzyskać dobry wynik. Mieliśmy dobre starty, wygrywaliśmy je i to było kluczem do sukcesu. Potem torunianie popracowali nad momentem startowym, w efekcie było więcej walki, ale myślę, że cały mecz wyszedł nam dobrze. Na pewno torunianie liczyli na lepsze występy Miedzińskiego i Gomólskiego, bo to są bardzo dobrzy żużlowcy. Jednak my byliśmy lepiej zgrani jako drużyna. Byliśmy naprawdę dobrzy i to było kluczem do sukcesu

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

www.nowosci.com.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt