2013-09-08 Runda play-off półfinał
CKM Dospel Włókniarz Częstochowa - KS Toruń Unibax
 
Napisać, że przed meczem były emocje, to zdecydowanie za mało. Atmosfera wokół tego dwumeczu była maksymalnie podkręcona już od momentu zakończenia pierwszej konfrontacji Aniołów z Lwami. Już wtedy, na toruńskiej Motoarenie, kibice byli świadkami pełnego dramaturgii spotkania. Przez cały tydzień komentowano decyzje sędziego oraz postawę zawodników na torze, którzy, po obu stronach, nie zamierzali zamykać gazu w newralgicznych sytuacjach. Ostatecznie z zaliczką ośmiu, a właściwie siedmiu "oczek" przewagi, torunianie jechali do Częstochowy. W przypadku takiego samego rezultatu, który padł w Toruniu, ale na korzyść biało-zielonych (49:41), awans do finału wywalczyć mieli częstochowianie, ponieważ zajęli oni wyższe miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej.

Sytuacja kadrowa rywalizujących drużyn była bardzo podobna. Oba zespoły nie mogły skorzystać z usług swoich czołowych zawodników. W ekipie Unibaxu zabrakło Chrisa Holdera, natomiast wśród Lwów Sajfutdinowa. Kierownictwa drużyn postanowiły w ich miejsce skorzystać z zastępstwa zawodnika. Torunianie w pierwszym spotkaniu zaufali Ryanowi Sullivanowi, ale Australijczyk zawiódł zdobywając tylko 1 punkt. Nie dziwiło zatem, że Sławomir Kryjom zdecydował się odsunąć od składu "Saletrę". Przed pierwszym meczem torunianie liczyli, że zdołają wypracować sobie co najmniej dziesięciopunktową przewagę. Po zakończeniu rywalizacji na Motoarenie nie byli oni do końca zadowoleni z osiągniętego wyniku. W rundzie zasadniczej w Częstochowie, po jednostronnym widowisku, zdobyli 36 "oczek". Co prawda wówczas zmuszeni byli pojechać trzema juniorami, ale szybko w miejsce Kamila Pulczyńskiego, który w ostatniej chwili zastąpił wspomnianego Holdera, stosowali rezerwy taktyczne. Wiadomo, jednak że play-offy rządzą się swoimi prawami. Zaliczka wypracowana w pierwszej rywalizacji miała okazać się wystarczająca i to gospodarzach ciążyła większa presja.

Historia spotkań klubów z Częstochowy i Torunia sięga 1963 roku, kiedy to obie drużyny po raz pierwszy spotkały się ze sobą w II lidze. W pierwszych dwóch sezonach zmagań Lwów i Aniołów zwycięstwa odnosili jeźdźcy spod Jasnej Góry. Drużyna z Pomorza na pierwszy triumf nad Włókniarzem czekała do 1965, kiedy to wygrali na własnym torze 40:38. W tamtym okresie żużlowcy Włókniarza wyraźnie dominowali w rywalizacji z drużyną z Grodu Kopernika.
Po raz pierwszy w najwyższej klasie rozgrywkowej oba zespoły spotkały się w 1976. Mecz na torze w Częstochowie zakończył się tragedią. W wyniku obrażeń po upadku zginął jeździec gości - Kazimierz Araszewicz. Nad tym pojedynkiem wisiało fatum, bowiem w drodze na powtórkę spotkania czterech toruńskich żużlowców miało poważny wypadek samochodowy. Stal nie chciała już jechać po raz trzeci na feralny mecz i oddała go walkowerem.
Dwa lata później Włókniarz Częstochowa odniósł najwyższe w historii zwycięstwo nad torunianami. Na wyjeździe Lwy wygrały aż 80:28. Ogólnie częstochowianie 9-krotnie wygrywali w Toruniu. Po raz ostatni ta sztuka udała im się w 2008 roku, kiedy to pokonali rywali na stadionie przy ulicy Broniewskiego 59:34.
Kibicom w Częstochowie najbardziej w pamięci zapadły dwa pojedynki z ówczesnym Apatorem Toruń. Zarówno w roku 1996, jak i siedem lat później oba kluby spotkały się w meczach decydujących o Drużynowym Mistrzostwie Polski. W 1996 roku w pierwszym meczu rozegranym w Częstochowie gospodarze wygrali 50:40. Torunianie byli pewni, że w rewanżu odrobią straty i gotowi już byli do mistrzowskiej fety. Jednak Włókniarze pokrzyżowali im szyki i dzięki zaliczce z pierwszego zdobyli swój trzeci mistrzowski tytuł.
W 2003 roku decydujący mecz odbył się na torze w Częstochowie. Włókniarz zwyciężył 49:41 i po raz czwarty sięgnął po złoto DMP. Tamto spotkanie na trybunach częstochowskiego stadionu oglądało aż 30 tysięcy kibiców. Już na kilka godzin przed pojedynkiem wszystkie miejsca były zajęte. Fani pod Jasną Górą ze rozrzewnieniem wspominają tamten sezon. W niedzielę na SGP Arenie Częstochowa wystąpi dwóch żużlowców, którzy brali udział w tamtym starciu. Będą to Rune Holta i Adrian Miedziński.
W późniejszych latach mecze torunian i częstochowian w fazie play-off nie miały już aż tak wielkiego ciężaru gatunkowego. W 2004 roku stawką dwumeczu był brązowy medal, po który sięgnęli jeźdźcy z Częstochowy. Obie drużyny zmierzyły się w półfinale w 2009 roku, lecz tym razem górą byli żużlowcy Unibaxu.
W rozegranych 71 pojedynkach lepszym bilansem legitymowali się torunianie, którzy zwyciężyli w 38 meczach 33 razy triumfowali żużlowcy z Częstochowy. Ani razu pojedynki tych zespołów nie zakończyły się remisem. Pod Jasną Górą gospodarze wygrali 24 z 35 rozegranych spotkań. Po raz ostatni żużlowcy z Torunia wygrali w Częstochowie w 2012 roku.

Drugi pojedynek półfinałowej konfrontacji w roku 2013 lepiej rozpoczęli gospodarze. W pierwszej gonitwie zwyciężył Michael Jepsen Jensen, który na dystansie uporał się z Adrianem Miedzińskim. Z kolei na trzecim miejscu do mety dojechał Grigorij Łaguta. Również drugi wyścig zakończył się zwycięstwem Lwów. Przełomowym momentem meczu była trzecia gonitwa, a konkretnie upadek Rafała Szombierskiego, który przez nikogo nieatakowany upadł jadąc na czwartej pozycji. Sędzia zawodów zachowanie "Szuminy" zinterpretował jako niesportowe i ukarał go czerwoną kartką. To pierwsza w historii rozgrywek Ekstraligi decyzja sędziego kiedy to wykorzystano przepis o czerwonej kartce.
Upadek Szombierskiego jak twierdził sam zawodnik, był jednak konsekwencją defektu motocykla. Zawinił łańcuszek sprzętowy. Mój upadek wynikał z defektu. To, że nie wstałem jest konsekwencją kontuzji kręgosłupa jaką mam. W przeszłości był incydent z Kamilem Cieślarem, który po upadku wstał, a ostatecznie skończyło się wózkiem. Mam dyskopatię i nie mogę sam wstawać. Nawet rano jak wstaję z łóżka, to żona z córką mnie podnoszą - Powiedział po meczu Szombierki czym wywołał uśmiechy politowania osób które widziały upadek zawodnika. W powtórce para Unibaxu wygrała podwójnie z Rune Holtą i w całym meczu był remis 9:9.
Czwarty bieg to znów kapitalna jazda Czai, który prowadził od startu do mety. O drugie miejsce przez cztery okrążenia walczyli Gollob z Łagutą, ale ten pierwszy nie popełnił błędu i gospodarze wygrali tylko 4:2. Włókniarz Dospel prowadził 13:11.
Później w zawodach nastąpiła kilkunastominutowa przerwa z powodu... awarii polewaczki, którą zastąpił wóz strażacki. Ten z kolei zbyt mocno polał tor wodą i trzeba było chwilę poczekać, aż tor trochę się wysuszy.
W piątym biegu ze startu najlepiej wyszli Miedziński i Przedpełski, ale zostawili zbyt dużo miejsca przy krawężniku Holcie. Norweg z polskim paszportem na wyjściu z pierwszego łuku przedostał się z trzeciej pozycji na pierwszą i uratował remis dla gospodarzy. Dospel Włókniarz prowadził wtedy 16:14.
Częstochowianie przez większość pojedynku prowadzili, lecz nie mogli uzyskać bezpiecznej przewagi. Torunianie tylko raz wyszli na prowadzenie. Unibax bardzo szybko uspokoił sytuację za sprawą duetu Ward - Miedziński. Australijczyk na starcie jadąc z drugiego pola zamknął Łagutę, co sprawiło, że jego kolega z drużyny po zewnętrznej części toru zdołał wyprzedzić Rosjanina. Na drugim łuku torunianie omal się nie zderzyli, ale później już bezbłędnie jechali parą i odnieśli pewne, podwójne zwycięstwo. Unibax wygrywał w całym meczu 19:17 i po spotkaniu na Motoarenie miał już 10 punktów przewagi.
Riposta częstochowian była natychmiastowa. Holta z Jensenem najlepiej wyszli spod taśmy startowej i zamknęli Golloba. Przedpełski po raz trzeci w tym pojedynku był wolny na dojściu do pierwszego łuku. Przez trzy okrążenie Gollob ścigał rywali, jadąc przy krawężniku, ale bez powodzenia. Dopiero na ostatnim "kółku" pojechał po zewnętrznej części toru i był blisko wyprzedzenia Jensena. Duńczyk ostatecznie się wybronił i częstochowianie wygrali 5:1 i odzyskali prowadzenie - było 22:20.
W ósmym biegu wreszcie przebudził się Łaguta, który na pierwszym łuku nie dał się założyć Miedzińskiemu. Torunianin z kolei wypchnął na zewnętrzną część toru Czaję, z czego skorzystał Brzozowski. Na drugim łuku podniosło się przednie koło Miedzińskiego i niewiele brakowało, aby żużlowiec Unibaxu zanotował upadek. Później para z Torunia skutecznie pilnowała remisu. Częstochowianie prowadzili nadal różnicą dwóch punktów - było 25:23. Minimalna przewaga utrzymała się także po kolejnym wyścigu. Pierwszy na mecie był rewelacyjny do tej pory Ward, który na drugim okrążeniu przy krawężniku wyprzedził Czaję. Przez chwilę Przedpełski ścigał jadącego na trzeciej pozycji Jensena, ale bez powodzenia. Dzięki remisowi 3:3 gospodarze nadal prowadzili, ale tylko 28:26.
Unibax przybliżył się do finału Enea Ekstraligi, kiedy to po pięknej walce z Holtą zwyciężył Gollob. Trzeci był Kamil Pulczyński i torunianie doprowadzili do remisu 30:30.
Korzystny wynik podopieczni Sławomira Kryjoma utrzymali także po kolejnym wyścigu. Bezbłędny Ward poradził sobie na pierwszym okrążeniu z Jensenem i zapewnił remis dla Unibaxu. Brzozowski przez chwilę był trzeci, ale później uporał się z nim Łaguta. Po 11. biegu remis 33:33.
Dwunasty wyścig to zwycięstwo gospodarzy w stosunku 4:2. Niespodziewanie najlepszy okazał się Strzelec, który był poza zasięgiem rywali. Jadący jako ostatni Holta walczył z parą Przedpełski - Miedziński i zdołał wyprzedzić juniora Unibaxu. Dospel Włókniarz wygrywał wtedy 37:35. Jednak w dwumeczu torunianie byli lepsi jeszcze o sześć punktów. Przed biegami nominowanymi Unibax był już bardzo blisko finału Enea Ekstraligi, bowiem w biegu kończącym część zasadniczą meczu po raz piąty zwyciężył Ward, który przez cztery okrążenia odpierał ataki Jensena. Z tyłu jechał Gollob, który nie był tak szybki jak pozostali. Torunianie wygrali 4:2 i w całym meczu był remis 39:39 i tylko dwa podwójne zwycięstwa dawały gospodarzom awans do finału. Scenariusz ten wydawał się nieprawdopodobny, bowiem w znakomitej dyspozycji był Darcy Ward. Australijczyk w pięciu biegach wywalczył 15 punktów, a w dodatku wykręcił najlepszy czas dnia.
Niesamowite rzeczy działy się na torze w dwóch ostatnich wyścigach. W gonitwie czternastej najpierw rzez trzy okrążenia prowadził jak się później miało okazać nieuprawniony do startu Czaja, a na kolejnych dwóch pozycjach jechali torunianie i w tym momencie Unibax był w finale. Jednak na prostej startowej Łaguta odważnym atakiem wszedł pomiędzy Miedzińskiego i Przedpełskiego i przedłużył tym samym szanse gospodarzy na finał.
Przed ostatnim wyścigiem było 44:40 dla częstochowian. Wynik 5:1 lub 5:0 dla Włókniarza sprawiał, że o złoto pojechać mieli podopieczni Grzegorza Dzikowskiego. Każdy inny rezultat sprawiał, że w finale znajdą się zawodnicy z Torunia. Po starcie na prowadzeniu był Ward, za nim Jensen, a trzeci Gollob. Na drugim okrążeniu Holta wyprzedził żużlowca z Torunia, a ten próbując odbić straconą pozycję nie opanował motocykla i uderzył w Norwega z polskim paszportem. Winnym przerwania biegu był żużlowiec Unibaxu i to on słusznie został wykluczony z tego wyścigu. Po meczu wychowanek bydgoskiej Polonii miał założone na szyi specjalne plastry. W wyniku upadku indywidualny mistrz świata z 2010 roku doznał lekkiego wstrząśnienia mózgu, przez co nie pamiętał momentu kolizji z Holtą. Szczegółowe badania wykluczyły poważniejsze urazy.
W powtórce osamotniony Ward przegrał start i dał się zamknąć przy krawężniku Jansenowi, jednak Australijczyk próbował odbić pierwszą pozycję i na drugim łuku podniosło mu przednie koło i musiał ratować się przed upadkiem. Wykorzystał to Holta i gospodarze objęli podwójne prowadzenie. Przez trzy okrążenia nic nie zapowiadało zmiany kolejności, bo Ward miał zbyt duże straty do rywali. Jednak na pierwszym łuku czwartego okrążenia zdefektowała maszyna Holty i ten nie był w stanie kontynuować jazdy. Dzięki temu Ward na mecie był drugi i zapewnił awans Unibaxowi do wielkiego finału. Mecz wygrał zespół z Częstochowy 47:42, ale po dwóch spotkaniach lepsi byli torunianie 91:88.

Na tym nie zakończyły się emocje dotyczące rewanżowego meczu. Co zrozumiałe, decyzja Marka Wojaczka o czerwonej kartce dla Szombierskiego wywołała w niektórych częstochowskich kibicach negatywne emocje. Po zawodach arbiter długo nie mógł opuścić wieżyczki. Po ponad pół godzinie w eskorcie ponad 50 ochroniarzy został on odprowadzony do parkingu. Wcześniej zostały złożone protesty odnośnie pojemności motocykli Darcy'ego Warda i Tomasza Golloba. Po przeprowadzeniu badań nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Tym samym Unibax Toruń awansował do finału Ekstraligi, a częstochowianom pozostała walka o brązowe medale.
Ale to również nie był koniec emocji i wynik został ustalony dopiero po weryfikacji, bowiem okazało się, że zawodnik Lwów Artur Czaja był uprawniony do startu w czternastym biegu, w którym zdobył 3 punkty, a zwycięstwo 5:1 dawało Włókniarzowi szanse na awans do finału. Speedway Ekstraliga uznała, że start zawodnika częstochowskiej drużyny był nieuprawniony, bowiem w miejsce zawodnika za którego stosowano zastępstwo zawodnika lub wykluczonego do końca zawodów (Szombierki) nie można było stosować rezerwy zwykłej i w tej sytuacji zweryfikowano wynik meczu na 44:42 dla Włókniarza.

Co na temat startu zawodników w biegach nominowanych mówiły przepisy?

Zasady desygnowania do startu w biegach nominowanych określał artykuł 720 Regulaminu DMP, który stanowił:
1. Po zakończeniu XIII biegu, zawodnicy z numerami 1 - 5 i 9 - 13 są klasyfikowani w swoich drużynach według sum zdobytych punktów.

2. W klasyfikacji, o której mowa w ust. 1, nie bierze się pod uwagę zawodników:
1) wykluczonych do końca zawodów po którymkolwiek z biegów I - XIII,
2) niezdolnych decyzją lekarza do udziału w zawodach.

3. Zawodnicy z jednakową sumą punktów klasyfikowani są na tym samym miejscu. Następne miejsce w klasyfikacji - po miejscu zawodników z jednakową sumą punktów - otrzymuje numer wyższy o tyle, ilu jest zawodników z jednakową sumą

Kwestię startu zawodników w biegu XIV określa artykuł 721 punkt 2 Regulaminu DMP, który stanowi:
Do XIV biegu mogą być zgłoszeni zawodnicy:
1) z numerami 1 - 5 i 9 - 13, którzy nie zdobyli dla swoich drużyn najwyższych sum punktów z uwzględnieniem przepisów ust. 3 pkt 1 i 2, jeśli spełniają warunki z art. 719 i nie zostali zgłoszeni do XV biegu
2) rezerwy zwykłej oraz rezerwy taktycznej, jeśli spełniają warunki z art. 719 i odpowiednich przepisów, dotyczących zasad używania rezerwy.

Sędzia Marek Wojaczek klasyfikując zawodników Włókniarza nie mógł wziąć pod uwagę Emila Sajfutdinowa i Rafała Szombierskiego. Z drugiej jednak strony Czaja nie miał wykorzystanego limitu swoich startów i można było go wystawić w ramach rezerwy zwykłej w biegu czternastym. Powstało jednak pytanie: za kogo? Skoro w klasyfikacji można było zgodnie z przepisami ująć tylko trzech zawodników. Teoretycznie można również przyjąć, że czwartym klasyfikowanym zawodnikiem był "brak zawodnika". Wówczas zastosowanie miałyby przepisy artykułu 718 ust. 3 Regulaminu DMP, który stanowił:
Jeżeli w zgłoszonym składzie drużyny, pod numerem startowym nie ma zawodnika, w biegach, w których miałby startować zawodnik z tym numerem, w jego miejsce może być użyta tylko rezerwa zwykła, z zastrzeżeniem przepisów art. 717 ust. 2. Ten przepis został jednak wyłączony, gdyż w składzie Włókniarza nie było pozycji "brak zawodnika". Na jaki przepis w przypadku juniora Włókniarza mógł się zatem powołać sędzia? Na żaden. Nie było bowiem przepisu regulującego taką sytuację. Zgodnie z art. 721 nie było zawodnika, który mógłby pojechać jako czwarty w biegu XIV. Z drugiej jednak strony, Czaja miał w zapasie jeszcze jeden start. Nie mógł zastąpić ani Sajfutdinowa, ani Szombierskiego, bo ci zawodnicy nie mogli być zgłoszeni do czternastego biegu. Sędzia stanął przed dylematem, który konsultował z drugim członkiem Jury zawodów Leszkiem Demskim. Prawdopodobnie panowie zadecydowali, że zgodnie z duchem sportu, Czaja powinien w XIV biegu wystartować, ale niestety Komisja Orzekająca uznała inaczej.

Swoją decyzję Speedway Ekstraliga uzasadniła w pomeczowym komunikacie:

Komunikat Ekstraligi:
2. Decyzja weryfikacyjna z dnia 9.09.2013.
1. Weryfikuje się mecze 20. rundy DMP:
    Stelmet Falubaz Zielona Góra - Unia Tarnów 53:37
    Dospel CKM Włókniarz Częstochowa -Unibax Toruń na 44:42 (wynik na torze: 47:42).
Uzasadnienie
Do 14. biegu został zgłoszony E. Sajfutdinow - zawodnik zastępowany w tym meczu - i za niego: Czaja. Takie zgłoszenie może być rezerwą zastępującą lub rezerwą zwykłą. Stosownie do art. 717 ust. 1 pkt 2 RSŻ, rezerwa zastępująca nie jest dozwolona w 14. biegu. Również nie jest dozwolona w tym przypadku rezerwa zwykła, o czym stanowi art. 718 ust. 2 RSŻ. Zawodnik Czaja był zgłoszony i brał udział w tym meczu z numerem startowym 15. Zgodnie z art. 717 ust. 1 pkt 1 RSŻ był zawodnikiem rezerwy zwykłej. Zawodnik jakiejkolwiek rezerwy może brać udział w biegu tylko w sposób określony przez RSŻ, to jest -zgodnie z następującą definicją: Rezerwa - dopuszczalny w regulaminie zawodów start zawodnika w biegu w miejsce innego zawodnika lub numeru startowego, który w danym biegu powinien wystartować; rodzaje i zasady stosowania rezerwy określa regulamin zawodów. Biorąc pod uwagę art. 721 ust. 2 pkt 1 RSŻ, do biegu 14 mogli być zgłoszeni zawodnicy z numerami 12 i 13, gdyż zawodnicy z numerami 9 i 11 zostali zgłoszeni do 15. biegu (zgodnie z art. 721 ust. 3 RSŻ), a zawodnik z numerem 10 E. Sajfutdinow był zawodnikiem zastępowanym. Z uwagi na karę czerwonej kartki, jaką został ukarany w trzecim biegu zawodnik z numerem 12, zawodnik ten nie mógł być zgłoszony dobiegu 14, gdyż kara czerwonej kartki jest konsekwencją wykluczenia do końca zawodów. Skoro jest wykluczony do końca zawodów, to jego udział w zawodach zakończył się w momencie wykluczenia. Co więcej, gdyby nawet założyć zgłoszenie do 14. biegu zawodnika wykluczonego do końca zawodów, to zgodnie z art. 44 ust. 4 RSŻ, nie mógł być on zastąpiony przez zawodnika rezerwowego. Do 14. biegu nie mógł być też zgłoszony "pusty" numer startowy, na co wskazuje zapis wideo momentu zgłoszenia przez kierownika drużyny gospodarzy, gdyż do zawodów zgłoszono wszystkich siedmiu zawodników, czyli do każdego numeru startowego był przypisany konkretny zawodnik. Skoro nie mógł być zgłoszony "pusty" numer startowy, to nie mógł w to miejsce startować zawodnik rezerwowy. Jeżeli jakiekolwiek wątpliwości budzi pojęcie "numer startowy", bądź "pusty numer startowy", to nie ma wątpliwości co do niemożliwości udziału zawodnika rezerwowego w tym przypadku, gdyż art. 718 ust. 3 RSŻ reguluje tę kwestię w sposób jednoznaczny. Biorąc powyższe pod uwagę należy stwierdzić, że A. Czaja nie miał regulaminowego prawa do udziału w biegu 14. Zawodnik ten zdobył w tym biegu 3 pkt, które należy anulować i dlatego wynik meczu należy zmienić: z 47:42 na 44:42.
Weryfikuje się finał IMLJ zgodnie z wynikami uzyskanymi na torze.
Od decyzji weryfikacyjnej przysługuje na podstawie art. 86 RSŻ odwołanie do Trybunału Związku złożone za pośrednictwem Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. w terminie 14 dni od daty jej otrzymania.

Po zawodach powiedzieli:
Mateusz Kurzawski
- prezes Unibaxu - Powiedziałbym, że to był taki mini finał. Mecz był bardzo ciekawy, interesujący i na pewno ciężki dla obu stron. Oba zespoły mogły stosować zastępstwo zawodnika i tak też uczyniły. Doszło do dwóch zdarzeń na torze, ale jednego bardzo przykrego dla naszego zawodnika. Wygraliśmy i najważniejszy jest dla nas wynik. Było gorąco w ostatnim biegu, ale udało się. Powtórka ostatniego biegu to był trudny moment. Było widać, że dwóch przeciwników założyło się na Darcego Warda. Byliśmy pewni, że jeśli nie wyjdzie dobrze ze startu, to rywale będą go trzymać i pilnować przy małej i szerokiej i nie dadzą mu się rozpędzić. Na pewno mieliśmy troszeczkę szczęścia w tym wszystkim. Udało nam się jednak zwyciężyć i cieszymy się z tego ogromnie.
Zdaje sobie sprawę, że były emocje z obu stron. Zawsze staram się uspokajać i tonować te emocje. To jest sport, ale potraktujmy się wzajemnie z życzliwością i zasadą fair-play. Niech po prostu wygra lepszy. Wiele czynników się na to składa i czasem potrzebne jest szczęście. Nie zabrakło nerwów, ale tak jest zawsze w przypadku meczy o taką stawkę.

Sławomir Kryjom - menadżer Unibaxu - Nie ukrywam, że mieliśmy trochę szczęścia. Mam głównie na myśli ostatni wyścig. Nerwówką końcówkę stworzyliśmy jednak na własną prośbę.Takiego horroru już dawni nie było w polskim żużlu. Najpierw makabryczny karambol Rune Holty i Tomasza Golloba przy prowadzeniu Darcy`ego Warda. W powtórce na podwójnym prowadzeniu para gospodarzy i defekt Rune Holty. W rezultacie to my jesteśmy finale i to my będziemy się z tego cieszyć.Ten upadek Rafała Szombierskiego był tak teatralny, że cieszę się z decyzji Marka Wojaczka, który postąpił bardzo odważnie. Nie powinno się robić takich rzeczy. Nasza para była wtedy na podwójnym prowadzeniu. Rafał Szombierski upadł naprawdę teatralnie. Polecam częstochowianom obejrzenie powtórek. Myślę, że wtedy wyciągną lepsze wnioski.
To nie my zgłaszaliśmy jakieś uwagi co do toru. Po czwartym biegu był problem z polewaczką. W efekcie na tor wyjechał wóz strażacki. Kiedy polewaczka odpaliła, jej kierowca nie został najwyraźniej poinformowany, że tor został polany i kolejny raz zrobił to samo. Nie wiem, czy zabrakło komunikacji z kierownikiem zawodów, ale tej wody było na pewno za dużo. Sędzia zarządził, że konieczna jest dodatkowa kosmetyka. Dla mnie ta sytuacja była całkowicie normalna. Częstochowianie mają prawo czuć się rozczarowani po tej rywalizacji. To oni pompowali ten balon i cieszyli się z ośmiopunktowej porażki w Toruniu przynajmniej tak, jakby wygrali Ligę Mistrzów. Ja od samego początku mówiłem, że przygotowuję drużynę na 30 wyścigów, a nie na 15. To założenie udało nam się zrealizować doskonale. To zresztą ekipa z Częstochowy wprowadzała przed niedzielnym meczem nerwową atmosferę, ale na szczęście nie daliśmy im się sprowokować. Byliśmy bardzo skupieni. Chylę czoła przed naszymi zawodnikami, bo udźwignęli mentalnie ten mecz. Wierzę, że w finale pokażemy dobry speedway. Poza tym, powiem szczerze, że słabo to wygląda, gdy gospodarze po przegranej rywalizacji składają protesty dotyczące motocykli naszych zawodników. Tak było w przypadku dwóch silników - jednego Tomasza Golloba i jednego Darcy`ego Warda. W dodatku chcieli badać trzeźwość Darcy`ego Warda, ale nie wpłacili kaucji w określonym czasie.

Darcy Ward - Unibax - To było piekielnie ciężkie spotkanie. Zdawaliśmy sobie sprawę przyjeżdżając tutaj, że możemy przegrać. W ostatnim biegu sytuacja zmieniała się diametralnie, ale taki jest speedway. Czasem potrzebne jest szczęście, które nam akurat sprzyjało. Cieszę się bardzo ze swojej postawy. Straciłem tylko jeden punkt i naprawdę mam powody do zadowolenia. Kibice obu drużyn są w dużym konflikcie i da się to odczuć. Tutejsi fani spisują się naprawdę świetnie. Cały czas są razem z drużyną i głośno dopingują. Naprawdę miło się tutaj przyjeżdża i to wszystko ogląda. W finale Wolałbym jechać przeciwko drużynie z Tarnowa, ale spodziewamy się, że trafimy na Zieloną Górę. Być może nie jest to szczęśliwe rozwiązanie, ale odjechaliśmy z nimi dobre mecze. Falubaz to jednak bardzo mocny i wymagający przeciwnik.

Mirosław Kowalik - trener Unibaxu - Może nie wydarliśmy tego awansu, co pomógł nam defekt motocykla Holty. Śmiem jednak twierdzić, że w przekroju całego spotkania tak naprawdę ten awans nam się należał. Dość dużo punktów jednak potraciliśmy na błędach tak jak np. w ostatnim wyścigu, kiedy to w pierwszej odsłonie upadł Tomasz Gollob. Możemy mówić o sporej ilości szczęścia. W finale prawdopodobnie trafimy na Zieloną Górę. Bardziej nam pasuje zielonogórski tor, jeździmy na podobnych warunkach torowych co zielonogórzanie i będziemy mogli spróbować się jeszcze raz z Falubazem i wziąć rewanż za ubiegłoroczny sezon.

Adrian Miedziński - Unibax - Mecz był bardzo ciężki. Wiedzieliśmy, że Włókniarz jest na swoim torze bardzo ciężkim rywalem. Każdy bieg był ciężki, szukałem ustawień, których nie mogłem znaleźć, dodatkowo mój jeden silnik nie doleciał, utknął w Niemczech, ale mniejsza o to. Próbowaliśmy zrobić wszystko co w naszej mocy i udało się. Spodziewaliśmy się jednak trudnej przeprawy bo to są już play-offy i każdy mecz tutaj jest ciężki. Gratulacje dla częstochowian za opór jaki stawiali, każdy walczył do samego i najważniejsze, że wszyscy cało skończyliśmy, a my jako toruński klub jesteśmy w finale. Cieszymy się z tego, że kończymy ten sezon z medalem. Teraz czeka nas finał i zrobimy wszystko, by zakończyć go mając medal z tym lepszym kolorem. Myślę, że patrząc na ten sezon jako całokształt, ten medal nam się należy. Rzadko się zdarza taka sytuacja, by w jednym roku drużynę spotykało tyle kontuzji. My awansowaliśmy do tego finału i każdy w nim jedzie, żeby go wygrać. Nie po to się tu znaleźliśmy, by teraz się poddać. Mogę zapewnić, że będziemy walczyć o jak najlepszy wynik. Może presja jest większa po stronie Falubazu, bo rewanż jest w Zielonej Górze. To nasi rywale są teoretycznie faworytem, ale mam nadzieję, że zdobędziemy w pierwszym meczu taką zaliczkę, że będziemy w stanie obronić ją w Zielonej Górze. To, jakie mamy szanse na złoto, okaże się już po części w niedzielę w Toruniu. Ja jeszcze nie myślę o finałach, ale brak Chrisa jest zauważalny i można powiedzieć, że ten awans zadedykowaliśmy jemu. Ta kontuzja Chrisa wyeliminowała go z jazdy do końca sezonu, tak samo jak Emila Sajfutdinowa, ale tutaj nie ma żadnych złośliwości. Nie raz zdarzają się sytuacje takie jakie się zdarzyły, ale trzymam kciuki, aby obaj zawodnicy wrócili do normalnego funkcjonowania.

Paweł Przedpełski - Unibax - Cała drużyna walczyła. Co prawda, ja nie jestem zadowolony ze swojego występu, ale najważniejsze, że dojechaliśmy do wielkiego finału i będziemy walczyć o złoto. Jedynie pierwsze dwa starty mi wyszły, a potem mogę powiedzieć, że była tragedia. Wachlowaliśmy motorami, a w każdym biegu jechałem na innym przełożeniu. Kompletnie mi nic nie pasowało. Dodatkowo, nie mogłem dobrze wyjść ze startu. W ostatnim, biegu na Darcym ciążyła presja i to wielka. Miał przywieźć dwójkę i wszystko zależało właśnie od tych punktów. Stało się, jak się stało i cieszymy się bardzo

Paweł Mizgalski - prezes Włókniarza - Tak jak wszyscy kibice czuję niedosyt. To były fantastyczne zawody. Drużyna pokazała lwi pazur i wielki charakter. Mimo wielu przeciwności losu, byliśmy od włos od olbrzymiego sukcesu, jakim byłby bez wątpienia awans do finału. Jest mi strasznie żal naszych fanów. Był komplet na trybunach, fantastyczny doping i wielkie emocje. Tej drużyny i tych kibiców jest mi niezmiernie szkoda. Już w tej chwili widzę, że złożymy protest. Uważamy decyzję sędziego za błędną. Nie będę jednak streszczać argumentów, które zostaną przez nas użyte. Na pewno wyartykułujemy swoje niezadowolenie. To pierwsza czerwona kartka w sezonie. Arbiter zdecydował się na nią w półfinale play off w bardzo kontrowersyjnej sytuacji. Rafałowi Szombierskiemu pękł łańcuszek sprzęgłowy, nie opanował motocykla i się przewrócił. Rzeczywiście, był sprawcą przerwania biegu i powinien być z niego wykluczony. Z tego, co mi wiadomo, sędzia zinterpretował to jako celowe przerwanie wyścigu. W jego ocenie Rafał miał czas, żeby pozbierać się z toru i zejść z niego o własnych siłach. Naszym zdaniem taka interpretacja jest błędna. Mamy dowody, że Rafał nie był w stanie tak szybko uporać się z upadkiem i opuścić toru. Było też kilka innych kontrowersyjnych sytuacji i decyzji w trakcie zawodów. Po raz kolejny miał miejsce spektakl w wykonaniu działaczy i zawodników klubu z Torunia. Po meczu zostałem obrażony przez Darcy`ego Warda, ale może takie jest prawo zwycięzców, że mogą tak artykułować swoje emocje. A co do spektaklu, to mam na myśli wychodzenie na tor i domaganie się dodatkowego równania po wyjeździe polewaczki. Wszyscy widzieli, jak przesuszał się tor. Było bardzo słonecznie, więc działo się to bardzo szybko, a drużyna z Torunia ewidentnie próbowała przeciągnąć całe zawody. Na suchej nawierzchni startowało im się zdecydowanie lepiej. Można się było nawet zastanawiać, czy jeździmy w Częstochowie czy w Toruniu. Goście próbowali narzucić swoje warunki gry. To pewnie znajdzie się również w naszym proteście.
Jesteśmy zdruzgotani nie tyle samym wynikiem co okolicznościami, w których on padł. W momentach kiedy liczyła się sportowa walka, determinacja, umiejętności, to wygrywaliśmy i byliśmy drużyną lepszą. Zbyt często w tym dwumeczu znaczenie miały decyzje arbitrów. Z jednej strony było nieprzestrzeganie regulaminu, a z drugiej jego nadużywanie. Przed tym meczem obawiałem się, że tak jak w Toruniu miało miejsce przymykanie oka czy traktowanie w sposób pobłażliwy regulaminu przez sędziego Grodzkiego, tak teraz może być sytuacja odwrotna. Tym razem arbiter maksymalnie wykorzystał przepisy i dał naszemu zawodnikowi czerwoną kartkę. W Toruniu pobłażliwość sędziego, a w tym meczu wyjątkowa surowość. W moim odczuciu nie pozostawiono rozstrzygnięcia tego meczu w sportowej walce. Decyzje sędziów rozstrzygnęły o tym, kto jest w finale ENEA Ekstraligi.

Grzegorz Dzikowski - trener Włókniarza - W przebiegu całego dwumeczu widać było, jak ta drużyna jest zmotywowana i dobrze przygotowana. Przed tym meczem byłem spokojny o wynik korzystny dla nas. Byłem pewny zwycięstwa, ponieważ było to widać po atmosferze i spokoju panującym w zespole. O takim rezultacie zadecydowała przede wszystkim czerwona kartka Rafała Szombierskiego i to był główny powód. Była też złośliwość rzeczy martwych w ostatnim wyścigu, ale podejrzewam, że inaczej by się to wszystko potoczyło. Gdyby nie czerwona kartka, to ten defekt Rune Holty nie miałby wpływu na końcowe rozstrzygnięcie. Dokładnie wiemy, na co stać Rafała.
Rafał Szombierski - Włókniarz - Marek Wojaczek wielokrotnie pokazywał, że jest zdolny do podejmowania niepopularnych i odważnych decyzji. Jeśli on zauważy, że ktoś przesadza, to akurat po nim można spodziewać się sięgania do konkretnych rozwiązań. Nie chciałem tego zrobić, ale sędzia jest mądrzejszy i to jest jego decyzja. Miałem problemy z łańcuszkiem sprzęgłowym. Zablokowało mi to motocykl i się wywróciłem. Jak się wywrócę, to nie wstaję od razu, bo wiem co mam z kręgosłupem. Mam w busie wszystkie dokumenty, zdjęcia, płytki i jest na nich zawarte co mi dolega. Sędzia zawodów skrzywdził mnie, moją rodzinę, ale również kibiców. Zaprzepaścił całą nasza pracę, jaką wykonaliśmy w tym sezonie. Nie mam słów na decyzję sędziego. Powodem mojego upadku był defekt, a przyczyną tego, że nie wstałem jest kontuzja kręgosłupa. Po prostu nie mogę sam wstać. Był taki incydent, że Kamil Cieślar po upadku wstał i teraz nie może chodzić. Mam dyskopatię i nie mogę sam wstać. Nawet jak rano wstaję z łóżka, to dźwiga mnie żona z córką. Nie zgadzam się z interpretacją sędziego odnośnie tego, że specjalnie nie wstałem z toru. Moim zdaniem powinien mnie wykluczyć z tego biegu, a nie z całego. Przez to, co sędzia zrobił, to powiem, że on nie ma sumienia. Skrzywdził wielu ludzi. Nie chciałem w trakcie sezonu robić operacji. Lekarze mówią, że to jest zabieg, ale dla mnie to jest operacja. Mogą mi uszkodzić rdzeń kręgowy i się tego obawiam.

Michael Jepsen Jensen - Włókniarz - Mieliśmy po prostu pecha. Myślę, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Bez Szombierskiego mieliśmy naprawdę trudne zadanie. Takie rzeczy po prostu się zdarzają. Prowadziliśmy, byliśmy jedno okrążenie od szczęścia i wtedy silnik Rune odmówił posłuszeństwa. Ciężko tak naprawdę cokolwiek powiedzieć. To był bardzo trudny mecz. Teraz pozostaje nam walczyć o brąz. Kibice byli nieprawdopodobni. Nie widziałem upadku Szomnierskiego. Uważam jednak, że dużym szaleństwem byłoby ukaranie go żółtą kartką. Dlaczego wobec tego Gollob nie dostał żółtej kartki skoro wjechał w Rune? Moje zdanie jest takie, że czerwona kartka była przesadzona. Być może żółta byłaby dobrym rozwiązaniem, ale naprawdę nie widziałem tego zdarzenia zbyt dobrze i nie potrafię do końca tego ocenić. Myślę, że brązowy medal też będzie bardzo dobry dla klubu i całego miasta. Musimy o tym wszystkim zapomnieć i po prostu jechać swoje i przygotować się do kolejnych dwóch meczy. Co nam pozostało?

Robert Kościecha - wychowanek toruńskiego klubu, reprezentujący Polonię Bydgoszcz - Zawsze będzie jedna osoba poszkodowana i niezadowolona. Sytuacja była taka a nie inna, a sędzia podjął męską decyzję z Rafałem Szombierskim i to troszeczkę ułożyło mecz, ale myślę, że decyzja jak najbardziej Ciśnienie było wielkie, ale nie ma co ukrywać, że wielki finał należał się Unibaxowi. Myślę, że Częstochowa jest bardziej wyrównanym zespołem niż ten z Zielonej Góry, ale Falubaz ma swojego lidera - Jarosława Hampela i może być różnie. Ja w każdym bądź razie stawiam na Toruń.

Krzysztof Cugowski - lider zespołu Budka Suflera, znawca tematyki żużlowej - Publiczność była znakomita. W końcu fani sportu żużlowego to nie kibice piłkarscy. Właśnie tego się boję, żeby nigdy zachowania i pomysły pseudokibiców nie pojawiły się na imprezach żużlowych. Oczywiście z trybun padła masa słów, uważanych powszechnie za obraźliwe, co było niepotrzebne. Był to jednak fantastyczny mecz, w którym nie zabrakło niczego, co jest w żużlu istotne. Najbardziej zapadnie mi w pamięć ostatni wyścig, który mógł się skończyć w każdy sposób, dając awans obu drużynom. Nie ukrywam, że takiego spotkania nie widziałem nigdy w życiu, ani na żywo ani w telewizji. Do finału awansował Unibax Toruń. Jednak równie dobrze mógł się w nim znaleźć Włókniarz Częstochowa. Nikt by pewnie nie miał większych pretensji gdyby właśnie tak się stało. To sprawia, że jestem pod wielkim wrażeniem tego meczu.

Krzysztof Orzeł - komisarz techniczny spotkania - po meczu kierownictwo Lwów złożyło protest odnośnie pojemność silników Tomasza Golloba i Darcy'ego Warda. Sprawdzenie silników wykazało, że jednostki obu żużlowców były jak najbardziej regulaminowe. Każdy proces kosztuje 2500 złotych. Klub z Częstochowy poniósł koszty, bo 5000 złotych poszło w błoto. Pieniądze te otrzymali zawodnicy, gdyż podczas protestu, gdzie sytuacja jest zgodna z regulaminem, kaucja jest przekazywana żużlowcom. Półfinały to pojedynki o takim prestiżu, że zawodnicy pokroju Golloba czy Warda nie pozwalają sobie na takie oszustwa.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt