|
Kontrakty 2013 Przygotowania do sezonu Liga seniorów Liga juniorów Rozgrywki pozaligowe Wyniki Kadra 2013 Tabela sezonu 2013 Statystyka i Regulaminy |
autorem zdjęcia jest Michał Szmyd |
|||
Gwiazda | Pechowiec | Mówili o... |
Kontrakty w Toruniu przed sezonem AD 2013 to
nie tylko głośnie transfery sportowe, ale również nie mniej zaskakujące zmiany
na stanowiskach decydentów. I tak jeszcze w roku 2012 na fotelu prezesa
Wojciecha Stępniewskiego zmienił
Mateusz Kurzawski. Poza tym
Mirosława Kowalika
na stanowisku menadżera zastąpił doskonale znany w Toruniu
Sławomir Kryjom,
który w roku 2011 poprowadził Anioły do wygranej w rundzie zasadniczej, jednak w
fazie play-off stracił stanowisko na skutek nie do końca trafnych decyzji i
niefortunnych komentarzy w mediach. Poszukiwania zmiennika dla Kowalika i
negocjacje z Kryjomem trwały dość długo, jednak jak zapewniał sam
zainteresowany, nie wynikały one z żalu o to, w jaki sposób rozstał się z
toruńską drużyną i tak komentował swój powrót do grodu Kopernika: Wygraliśmy
wtedy rundę zasadniczą i wszyscy mieli wielkie nadzieje. Pamiętamy, w jakich
okolicznościach odpadliśmy z półfinału. Nie chcę jednak myśleć o przeszłości,
ale o tym, co będzie. Unibax w sezonie 2013 stać na bardzo dużo. W lidze jest
wiele ciekawych drużyn - Stelmet Falubaz Zielona Góra, CKM Włókniarz Częstochowa
czy Unia Leszno, więc myślę, że kluczem do sukcesu będą wysokie zwycięstwa na
własnym torze. Unibax ma kilkanaście wariantów składu, który będzie uzależniony
od przeciwnika. Czasem będzie trzeba postawić na mocną formację juniorską, innym
razem na seniorów - wszystko będzie rozstrzygać się w trakcie sezonu.
Menedżer Aniołów w 2013 roku miał również organizować zawody
Indywidualnych
Mistrzostw Europy, jednak według prezesa Unibaxu, funkcje te nie powinny
ze sobą kolidować, bowiem jeszcze w trakcie rozmów ustalono, że praca w klubie
powinna być priorytetem.
Najważniejsze jednak były transfery zawodników.
Przed przystąpieniem do
budowaniu składu na rok 2013 Unibax musiał czekać tak jak i pozostałe kluby na
decyzje władz Ekstraligi odnośnie regulaminu. W dniu 16 listopada 2012 Rada
Nadzorcza Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. z Prezesem PZM Andrzejem Witkowskim na
czele zatwierdziła nowy regulamin rozgrywek, który miał obowiązywać od 2013
roku. Warto w tym miejscu podkreślić, że działacze pomyśleli nieco szerzej i rok
2013 miał być początkiem głębszych zmian w kolejnych latach. Owo szersze
myślenie wynikało być może z tego, że wcześniej decyzje odnośnie kształtu rozgrywek podejmowały
wspólnie kluby, co nie zawsze było korzystne. Dlatego w połowie roku 2012 kluby
przekazały kompetencję do uchwalania regulaminu Radzie Nadzorczej spółki, która wraz z nowo powołanym Zarządem odbyła wiele konsultacji.
Został powołany Zespół
Ekspertów przy PZM, który przekazał swoje wnioski na ręce przewodniczącego Rady.
Wynikiem tych prac były podjęte decyzje dotyczące kształtu regulaminu na rok
2013.
Decyzje te najmniej dotykały toruński Unibax i działacze mogli spać spokojnie,
bowiem trzon zespołu pozostawał niezmieniony, z uwagi na to, że zawodnicy mieli
podpisane kontrakty wieloletnie. Jednak po ogłoszeniu oficjalnych KSMów na przyszły sezon w Toruniu zaczęto
poważnie zastanawiać się nad zmianami w składzie. Okazało się bowiem, że drużyna
z sezonu 2012 nie zmieści się w górnym limicie KSM dla zespołu. "Anioły" w zestawieniu z ostatnich spotkań minionego roku (Chris
Holder,
Ryan Sullivan,
Darcy
Ward,
Adrian Miedziński,
Paweł Przedpełski,
Emil Pulczyński,
Kamil Pulczyński) przekraczali tę granicę dokładnie o 0,35 punktu.
Najprościej oczywiście byłoby zrezygnować z
Kamila Pulczyńskiego (KSM = 3,70)
lub
Emila Pulczyńskiego (KSM = 3,83) i w na miejsce jednego z nich sprowadzić
zawodnika ze średnią niższą co najmniej o 0,35 pkt. Mógłby to być zarówno
junior, np. tak jak zakładano gdańszczanin Krystian Pieszczek (KSM = 3,04) lub senior, np.
Artur
Mroczka (KSM = 2,50), o których bardzo dużo mówiło się i pisało w mediach w
kontekście zasilenia składu Unibaxu. Innym rozwiązaniem mogło być wystawienie do
składu z jednym z braci Pulczyńskich juniora z szerokiej kadry Aniołów i do tej
roli przymierzano
Pawła Przedpełskiego,
dla którego zmiennikiem miał być jego brat
Łukasz.
Długo zastanawiano się nad koncepcją składu i lokalne media zaczęły donosić o kolejnych zawodnikach, z którymi
rzekomo rozmawiają działacze Aniołów. Prezes
Mateusz Kurzawski bardzo
rozsądnie nie potwierdził żadnej z tych informacji, dlatego tak naprawdę nie
wiadomo, z kim torunianie prowadzą negocjacje.
Na internetowych forach klubowych
jednak wrzało, bowiem do anielskiego składu przymierzani byli dwaj najlepsi
polscy zawodnicy Jarosław Hampel i
Tomasz Gollob. O ile toruńskie negocjacje z
Hampelem dość szybko zostały zaniechane, bowiem mógł on zastąpić w składzie
tylko Holdera, o tyle w staraniach o Golloba Unibax nie ustępował i rywalizował
z innymi klubami. Zmiana barw klubowych przez Tomasza Golloba, była przesądzona
jeszcze w trakcie rozgrywek ligowych w roku 2012. Powodów było przynajmniej
kilka, ale ten najważniejszy związany był z formą najbardziej utytułowanego
polskiego żużlowca. Gollob w barwach Stali w sezonie 2012 miał bardzo wiele
problemów z osiąganiem dobrych wyników. Jego niemoc było widać przede wszystkim
na torze w Gorzowie, który po kilku latach przestał być jego sprzymierzeńcem.
Nawierzchnia przygotowywana przez trenera Piotra Palucha odpowiadała jednak
pozostałej części drużyny. W tej sytuacji odejście Golloba z Gorzowa było
praktycznie pewne. Początkowo najczęściej mówiło się o przeprowadzce do Gniezna
lub Bydgoszczy, jednak obie opcje bardzo szybko upadły. Od początku
zainteresowana Gollobem była PG Marma Rzeszów, która chciała pozyskać nowego
lidera. Jednak w pewnym momencie do gry wkroczył bardzo mocno Unibax Toruń,
który stosunkowo szybko zdołał przekonać zawodnika do startów w swoich barwach.
Transferowi towarzyszyło wiele emocji. Przez wielu toruńskich kibiców Tomasz
Gollob był witany bardzo chłodno, inni zdecydowanie protestowali przeciwko
startom wywodzącego się z Bydgoszczy żużlowca w barwach ich ukochanej drużyny.
Tomasz Gollob był jednak przekonany, że Toruń to właściwy ruch i tak komentował
swoją decyzję: Myślę, że obie strony będą zadowolone z tego posunięcia.
Rzeczywiście, miałem propozycje z innych klubów. Natomiast po zastanowieniu
wybrałem Toruń i sądzę, że zrobiłem dobry ruch. Dobrze mi się jeździ na
Motoarenie, mam blisko do domu, dobrze znam tutejszych zawodników. Żadnych
podtekstów nie było. Miałem do wyboru Rzeszów, Zieloną Górę, Bydgoszcz, a po
prostu wybrałem Toruń.
Każdy chciałby jeździć jak najlepiej. Ostatni sezon w Gorzowie był taki, jaki
był, można nad tym tylko ubolewać. W 2013 roku chciałbym dla nowego zespołu
pojechać dużo lepiej i stworzyć z torunianami nową historię.
Nie mogę zdradzać szczegółów negocjacji, natomiast muszę przyznać, że miałem
propozycje z Torunia dwa lata temu i wcześniej, gdy przechodziłem z Tarnowa do
Gorzowa. Z różnych przyczyn wtedy tutaj nie trafiłem. Teraz stwierdziłem, że po
tylu latach po tym, jak odszedłem z Bydgoszczy, nie mam się czego obawiać, muszę
patrzeć do przodu i rzetelnie rozważyłem wszystkie propozycje. Wybrałem Toruń, z
czego się bardzo cieszę, natomiast na pewno się nie cieszy prezes Marmy Rzeszów
Marta Półtorak.
Głos w sprawie zabrał również Ojciec Tomasza, Władysław Gollob, który
zaangażowany był w budowanie kariery swoich synów Jacka i Tomka u progu ich
sukcesów: W Bydgoszczy nie zostaliśmy potraktowani poważnie. Okazało się, że w
Polonii były pieniądze na Nicki Pedersena, ale nie na Golloba. Dlatego temat
jazdy w Bydgoszczy upadł. Oprócz propozycji Unibaxu były też oferty z Rzeszowa
i Gniezna. Rozmowy z działaczami z Torunia były konkretne, poważne - czyli tak,
jak powinno to profesjonalnie wyglądać. Pani Marta Półtorak, czyli prezes PGE
Marmy Rzeszów, oferowała więcej pieniędzy, ale nie one są najważniejsze. Mówiłem
Tomkowi: "Masz tam 600 km drogi. Życie właściwie byś spędzał w samochodzie. Tu
masz klub stabilny, dobrze postrzegany i do tego jest bardzo blisko". Jest
jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Tomek chciałby walczyć o jak najwyższe cele.
W Toruniu będzie miał tę możliwość. Jego nowa drużyna ma mistrzowskie aspiracje.
W ostatniej chwili pani Półtorak podbiła stawkę, ale dla głupich 50-100 tysięcy
złotych nie było sensu zmieniać zdania. Zwłaszcza że Tomek dał już słowo
działaczom z Torunia. A ono jest droższe od każdej sumy.
A jak Toruń przyjął transfer byłego IMŚ. Nie było tajemnicą że
właściciel klubu,
Roman Karkosik, bardzo chciał, aby Gollob startował w Unibaxie, bowiem miał on
nie tylko wzmocnić zespół pod względem sportowym, ale także pod kątem
szkoleniowym (lider Polskiej reprezentacji, miał zaangażować się w rozwój
szerokiej kadry młodzieżowego Unibaxu) i marketingowym. I tak też było. O
transferze najlepszego polskiego żużlowca ostatnich dwóch dekad mówiła cała
Polska. Działacze spotkali się jednak z dezaprobatą najbardziej ortodoksyjnych
kibiców i musieli zmierzyć się z odmiennym zdaniem i niezadowoleniem
przysłowiowej "żylety" - sektora prowadzącego doping w trakcie zawodów. Protesty
te były o tyle nasilone, że mówiło się iż Gollob ma zastąpić w składzie Adriana
Miedzińskiego. Sam zawodnik jednak zdementował te doniesienia i swoje przejście
do Torunia uzależnił od obecności "Miedziaka" w składzie Aniołów. Toruńscy
działacze nie ugięli się jednak pod presją kibiców i prezes Unibaxu Mateusz
Kurzawski, tak komentował transfer exbydgoszczanina i zachowania kibiców: Nazwisko Tomasza Golloba ma w sporcie wielką wartość marketingową. Sam Unibax
jest silną marką, a teraz jeszcze ją wzmacniamy. Doświadczyłem tego na własnej
skórze. Na prezentację szliśmy razem i mnóstwo ludzi rozpoznawało i pozdrawiało
naszego nowego zawodnika. Gdy kontaktuję się z firmami w sprawie sponsoringu
rozmowa często zaczyna się właśnie od Tomasza Golloba. Ten ruch przyniesie
klubowi wymierne zyski. Dlatego nie do końca rozumiem protesty kibiców. Cały
czas próbuję rozmawiać z kibicami. Nie możemy jednak dopuścić, aby klub był
przez nich szantażowany. Tych organizacji jest kilka i trudno czasami z nimi
się porozumieć.
W całym zamieszaniu wypowiadał się również sam zainteresowany: Nie będę na siłę przekonywać do swojej osoby toruńskich fanów. Takie
udowadnianie czegoś przez całe życie jest chore. Zrobiłem wszystko, co może
zrobić sportowiec, lubię jeździć na Motoarenie, to jeden z moich ulubionych
torów. Myślę, że mam dobry kontakt z kibicami z Torunia. Nigdy nie było
nieporozumień podczas Grand Prix czy zawodów ligowych. Po prostu chcę dobrze
jeździć i cieszyć swoją jazdą kibiców. Fajnie ktoś napisał na jednym z forów -
ja nie jestem bydgoski, jestem po prostu polski.
Cieszę się, że
środowisko żyje transferem Golloba do Torunia, gorzej by było, gdyby nic się nie
działo. Natomiast procent tych protestujących był tak mały, że nie ma o czym
mówić. Liczy się całość. Liczy się to, jakie wyniki będzie uzyskiwał Unibax.
Mogę zdradzić, że moi znajomi z Bydgoszczy, którzy mnie spotykali, stwierdzili,
że będą przyjeżdżali na mecze do Torunia. W Bydgoszczy ten sport podupadł, i -
ku mojemu zdziwieniu - dosłownie wszyscy przyjęli z zadowoleniem to, że
przeszedłem do Unibaxu. Padły stwierdzenia, że będą przyjeżdżali na porządny
stadion dopingować mnie i mój nowy klub. Było mnóstwo sympatycznych sms-ów i
miłych zdań pod moim adresem. Wszyscy się cieszą, że będę jeździł blisko domu i
że będą mogli mnie oglądać w akcji. W końcu to tylko 45 kilometrów. Dla kibiców
w Bydgoszczy może być to niezrozumiałe, dlaczego nie jeżdżę w Polonii, ale
pozostawię to bez komentarza.
Zatem tak jak bywało to w poprzednich latach toruński klub szybko zamknął sprawy
transferowe i jeszcze w grudniu na konferencji prasowej przedstawiono ostateczny
skład drużyny Unibaxu Toruń na sezon 2013. Kadrę Unibaxu tworzyło w tej sytuacji pięciu zawodników: Chris Holder (KSM
równy 9,28), Ryan Sullivan (8,64), Darcy Ward (8,41), Adrian Miedziński (7,49) i
Tomasz Gollob (7,46), natomiast w ligowej kadrze juniorskiej znaleźli się Emil
(3,83) i Kamil (3,70) Pulczyńscy oraz Łukasz i Paweł Przedpełscy (obaj po 2,50).
Skład był jak marzenie, ale .... wiadomym był, że w składzie drużyny na mecz ENEA Ekstraligi znaleźć się musiało się
dwóch rodzimych juniorów i łącznie czterech zawodników polskich, a sumaryczny
KSM zespołu nie może przekroczyć 40,00 punktów. Torunianie decydując się na
pozostawienie wszystkich żużlowców postawili przed nowym menadżerem drużyny
bardzo trudne wyzwanie, dla jednego z wyżej wymienionych asów miało zawsze
zabraknąć miejsca w drużynie. Trenerzy nie obawiali się jednak, że rywalizacja o
miejsce w składzie popsuje atmosferę w zespole, bowiem stawiali na doświadczenie
zawodników. Poza tym żużlowcy wiedzieli, że muszą być dobrze przygotowani do
sezonu, a potem dbać o zachowanie wysokiej dyspozycji. Dla klubu najważniejszy
bowiem był wynik i zabezpieczenie na wypadek kontuzji.
Co więcej, zestawienie formacji seniorskiej bardzo mocno oddziaływało na
formację juniorską i odwrotnie. Niektóre konfiguracje składu są przy takich
przepisach były po prostu wykluczone.
Dlatego, gdy na konferencji prasowej z udziałem Tomasza Golloba, prezes Unibaxu
Toruń Mateusz Kurzawski informował, iż skład torunian na sezon 2013 jest
zamknięty, zaczęto zastanawiać się nad jednym aspektem. Kto wystartuje z KSM 2,5
(bo tylko taki pasuje do składu)? I tak do Torunia trafił obiecujący bratanek
polskiego multimedalisty - Oskar Golloba, który miał nabierać umiejętności w
szkółce żużlowej i w przyszłości stanowić o sile formacji młodzieżowej. Jednak
ten transfer nie był jeszcze wystarczający i na "transferowym celowniku" pojawił
się dwudziestotrzyletni Artur Mroczka z KSM w wysokości 2,50, który idealnie
pasował do składu toruńskiego zespołu. Wychowanek GTŻ-u Grudziądz deklarował
otwarcie, że w sezonie 2013 będzie mógł ścigać się dla klubu z Ekstraligi i
wiele klubów widziało tego zawodnika w swoich barwach. Ostatecznie ekstraligowy
transfer nie doszedł do skutku i zawodnik trafił do Gdańska.
W tej sytuacji klub postanowił, że piątym seniorem w składzie będzie junior,
Łukasz Przedpełski. Opcja ta wydawała się pewna, aż do momentu przyjścia nowego
menadżera zespołu, który zaczął przekonywać zarząd do jeszcze jednego transferu,
który załata jakby nie patrzeć, dziurę w składzie. Menadżer uzasadniał to tym,
że Łukasz Przedpełski to młody, ambitny zawodnik, ale w dotychczasowych kilku
występach w barwach Unibaxu nie zdobył punktu, nawet w starciu z juniorami, co
z góry skazuje go na porażkę z doświadczonymi seniorami. Padł więc wybór na
juniora Kamila Adamczewskiego z Unii Leszno, który idealnie wpisałby się w
koncepcję budowania zespołu, jednak wywodzący się z Leszna trener Falubazu,
Rafał Dobrucki miał lepsze karty i ostatecznie Adamczewski trafił do Falubazu.
W tej sytuacji
Unibax zainteresował się
Kamilem Brzozowskim. Oficjalnie długo
nikt nie wiedział o tych rozmowach, a na łamach jednego z portali sportowych,
Jan Ząbik wręcz zaprzeczał temu, iż toruński klub z kimś negocjuje. Dzień
później pojawiła się jednak oficjalna informacja z klubu, że Kamil Brzozowski na
rok został zawodnikiem Unibaxu Toruń.
Co to oznaczało dla Unibaxu jak i dla samego Kamila? Dla Aniołów z pewnością
była to być większa szansa na pojedyncze, jakże potrzebne w ostatecznym
rozrachunku punkty. Na pewno Brozowski był bardziej objeżdżony w zawodach
ekstraligowych z seniorami aniżeli Łukasz Przedpełski. Przy dobrym sprzęcie,
spasowaniu do toru, ten niegdyś świetnie zapowiadający się zawodnik ma szansę
rozwinąć skrzydła przy duecie trenerskim Ząbik - Kowalik.
Koncepcję budowania drużyny zakłócały jednak różnego rodzaju ograniczenia, na
które wcześniej nie zwracano uwagi, a które wypłynęły szerokim echem na światło
dzienne przed sezonem 2013. Ponadto w szeregi toruńskiego klubu wkradały się
jednak niepokojące informacje, które rozpraszały zespół w zimowych
przygotowaniach, ale również nie budowały pozytywnej atmosfery w zespole.
Najpierw klub wystąpił z roszczeniem trójki zawodników, aby ci oddali Unibaxowi zarobione pieniądze, za to, że w 2012 roku w klasyfikacji
najskuteczniejszych żużlowców zajęli gorsze miejsca niż w sezonie 2011.
Zgodnie ze wzorem kontraktów, który wszedł w życie dwa lata temu, kluby mogły
obniżyć pensje swoim zawodnikom, jeżeli ci spadli w klasyfikacji
najskuteczniejszych jeźdźców. Analogicznie rozliczane były ewentualne podwyżki -
maksymalnie po 20 procent wartości umowy w górę i w dół. Dotąd był to martwy
przepis, bo w żużlu trudno o obiektywną ocenę wyników zawodników. Unibax
postanowił jednak to zmienić. A jak brzmiał ów Zapis w kontraktach zawodników:
1) Klub ma prawo do stosunkowego obniżenia lub podwyższenia ogólnej kwoty
wynagrodzenia przysługującego Zawodnikowi z kontraktu na dany sezon według
zasady, że odpowiednio obniżenie lub podwyższenie wynagrodzenia będzie miało
miejsce w przypadku odpowiednio obniżenia lub podwyższenia pozycji zajmowanej
przez Zawodnika w klasyfikacji średniej biegopunktowej publikowanej przez
odpowiedni dla danych rozgrywek podmiot zarządzający. na koniec danego sezonu w
stosunku do miejsca zajmowanego przez Zawodnika w tejże klasyfikacji w sezonie
poprzednim w ten sposób, że:
a) spadek lub awans o 5 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub
zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 5%,
b) spadek lub awans o 10 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub
zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 10%,
c) spadek lub awans o 15 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub
zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 15%,
d) spadek lub awans o 20 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub
zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 20%.
W tej sytuacji Adrian Miedziński, Ryan Sullivan i Darcy Ward otrzymali wezwanie
do zwrotu części zarobków. "Miedziak" ma oddać blisko 200 tysięcy złotych, a
Australijczycy po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dwaj pierwsi za to, że spadli w
klasyfikacji - odpowiednio o 15 i 6 miejsc - a trzeci z nich, za to że nie
przyjechał (został pobity przed pubem w Anglii i trafił do szpitala) do Zielonej
Góry na rewanżowe spotkanie o trzecie miejsce w Ekstralidze ze Stelmetem Falubazem.
Szczególnie ukaranie Ryana Sullivana budzi sporo kontrowersji. Bo jeszcze
niedawno kapitan Aniołów był w klubie bohaterem. Wszyscy do dziś pamiętają,
jak atakiem na granicy ryzyka "Kangur" tuż przed metą ostatniego wyścigu w
Zielonej Górze wyprzedził Andreasa Jonssona i zapewnił swojej ekipie brązowe
medale.
Jednocześnie działacze Unibaxu przyznali podwyżkę Chrisowi Holderowi, który w
rzeczonym rankingu awansował o siedem lokat. W myśl zapisów kontraktowych nie
było możliwości nagrodzenia Kamila Pulczyńskiego notującego bodaj najwyższy
awans ze wszystkich zawodników (aż o 31 pozycji), gdyż podpisał on kontrakt
amatorski. Cieszyć się natomiast mógł jego brat Emil, który pomimo dobrego
sezonu spadł w rankingu o sześć miejsc, ale także był na kontrakcie amatorskim.
Omawiane przepisy nastręczały mnóstwo problemów w ich interpretacji, ponieważ
były niespójne i niejasne i jak to zwykle bywa po wielkiej burzy nastąpiła męska
rozmowa zainteresowanych stron i ostatecznie zawodnicy nie musieli zwracać
żadnych pieniędzy klubowi. W sprawie głos zabierali różni znawcy speedwaya,
jednak najbardziej obiektywna była chyba opinia jaka pojawiła się na łamach
Gazety Pomorskiej, gdy głos zabrał prawnik żużlowców - Wiktor Cajsel: Z taką
sytuacją spotkałem się po raz pierwszy. Nie ma podstawy prawnej do żądania
takich pieniędzy od zawodników. Odebranie im pieniędzy już zapłaconych niczemu
nie służy. Nie jest żadnym mechanizmem motywującym do poprawy wyniku. Motywacją
może być obcięcie stawek na kolejny sezon. Wtedy zawodnik musi lepiej jeździć,
żeby zarobić podobne pieniądze. A taki był przecież cel organu, który takie
przepisy przygotował.
Co by nie pisać o zwrocie kosztów związanych z obniżką formy przez zawodników,
można dojść do jednego wniosku, a mianowicie toruński klub wysłał czytelny
sygnał do zawodników, w którym pokazał, że polski żużel nie będzie tolerował
bylejakości w pracy i zapisy w kontrakcie mogą być wprowadzone w życie
w każdym klubie.
Po zamieszaniu związanym ze zwrotem kosztów wynikających z obniżki formy, w
styczniu powstało kolejne zamieszanie wynikające z obowiązkowych ubezpieczeń dla
zawodników. Oto bowiem przed sezonem AD 2013 zawodnik powinien mieć zawarte
obowiązkowe ubezpieczenie. Jeśli takiego ubezpieczenia nie przestawi do końca
stycznia 2013 (był to graniczny moment zgłaszania zawodników do rozgrywek),
ubezpieczenie za zawodników zawrze klub. Ale potem, zgodnie z zapisem w
kontrakcie, będzie miał prawo potrącić z wynagrodzenia żużlowca kwotę, którą
wydał na ochronę zdrowia i życia zawodnika.
Zawodnicy oprotestowali takie podejście do sprawy ubezpieczeń, bowiem dopiero w
momencie zawierania kontraktów, dotarła do ich świadomości kwota jaką należy
uiścić za ochronę ubezpieczeniową, a było to około pięć procent kontraktu. Jak
łatwo obliczyć ten, kto zarabiał w sezonie milion złotych, będzie musiał wydać
50 tysięcy złotych, a ten, kto zarobi dwa miliony - sto tysięcy.
W całej sprawie na pierwszy rzut oka można było dostrzec niezrozumienie dla
oburzenia zawodników, jednak po bliższym zapoznaniu się z zakresem ubezpieczenia
okazało się, że kluby chciałyby się zabezpieczyć na wypadek, gdyby ich zawodnicy
nie byli przez pewien czas w stanie startować w zawodach. Oznaczało to, ni mniej
ni więcej, że zawodnicy musieli obowiązkowo ponieść koszty strat jakie klub
ponosił w związku z tym, że nie startując w zawodach nie będą zdobywali punktów,
przy czym pieniądze wynikające z ubezpieczenia miały trafiać na klubowe konta.
Zatem bunt zawodników wynikał nie z tego, że nie godzili się na obowiązkowe
ubezpieczenie, ale nie zgadzali się z tym że musieli ponosić koszty umów, które
zabezpieczały interesy klubowe.
Spór pomiędzy zawodnikami i władzami spółki Ekstraliga Żużlowa o obowiązkowe
ubezpieczenia trwał praktycznie od momentu pojawienia się tego pomysłu. Głośno
protestowali m. in. Emil Sajfutdinow i Nicki Pedersen, ale ostatecznie wszyscy
żużlowcy zdecydowali się podpisać aneksy do kontraktów. Toruński wychowanek
Adrian Miedziński tak komentował pomysł zawierania obowiązkowych ubezpieczeń:
Sam pomysł ubezpieczenia jest dobry. Jest to na
pewno jakieś finansowe zabezpieczenie dla zawodników, którzy są kontuzjowani.
Niestety, ten niezwykle ważny temat pojawił się trochę za późno. Do dopracowania
pozostało jeszcze zbyt wiele szczegółów. Moim zdaniem w 2013 roku wykupienie
ubezpieczenia powinno więc być dobrowolne. A w czasie sezonu szefowie Enea
Ekstraligi i zawodnicy mieliby sporo czasu na wypracowanie od A do Z wszystkich
zasad, które miałyby obowiązywać. Tak poważnej sprawy nie powinno się załatwiać
pochopnie. No i wysokość składki jest wciąż wygórowana.
Jedynym, który się wyłamał
z podpisania umowy z zabezpieczeniem ubezpieczeniowym, był kapitan toruńskich
Aniołów - Ryan Sullivan,
który zagroził bojkotem polskiej ligi i być może swoja stanowczą postawą, skłonił władze Speedway
Ekstraligi do rezygnacji z kontrowersyjnego pomysłu obowiązkowych ubezpieczeń.
Australijczyk nie godził się na podpisanie aneksu in blanco i akceptację zasad,
które nie były jeszcze do końca znane. Zawodnik twierdził, że nikt nie może
podważać ważności jego kontraktu z Unibaxem i nie przysłał do Unibaxu
podpisanego aneksu do trzyletniego kontraktu, jaki zawarł z klubem rok temu. We
wspomnianym aneksie była mowa m. in. o obowiązkowym ubezpieczeniu. No i
rozpoczęła się burza oraz rozmowy pomiędzy zawodnikiem, a toruńskim klubem za
pośrednictwem mediów i za pomocą oświadczeń. Pierwszy był Unibax. Wytłumaczył,
że podpisanie aneksu jest niezbędne do tego, by dostosować wieloletnie kontrakty
do obowiązującego w tym roku wzorca umowy, przygotowanego przez Ekstraligę
Żużlową i że pozostali zawodnicy, którzy mają trzyletnie kontrakty (Chris
Holder, Darcy Ward i Adrian Miedziński), podpisane aneksu do klubu przysłali.
Po klubowej wypowiedzi z redakcją Nowości skontaktowała się, żona Ryana
Sullivana, Paulina i przekazała oświadczenie podpisane przez zawodnika, w
którym żużlowiec wypomina Wojciechowi Stępniewskiemu, że najpierw, jako prezes
Unibaxu podpisał z nim trzyletni kontrakt i kartę zgłoszenia, a dziś jako szef
Ekstraligi Żużlowej, próbuje stwierdzić ich nieważność jeśli nie
podpisze aneksu.
Wezwany do tablicy Wojciech Stępniewski stwierdził, że sprawami regulaminowymi w
Żużlowej Ekstralidze zajmuje się wiceprezes Ryszard Kowalski, który tak
komentował zarzuty: My tylko zbieramy komplet dokumentów, które przekazujemy
potem do Polskiego Związku Motorowego. Jeśli jakiegoś papieru brakuje, to
zwracamy się do klubu o uzupełnienie. Nie wtrącamy się do sporu pomiędzy panem
Sullivanem i jego klubem, jak również nie komentujemy tej sprawy.
Na oświadczenie Ryana Sullivana zareagował jednak prezes Unibaxu Mateusz
Kurzawski, który wydał kolejne oświadczenie, gdzie ponownie stwierdził, że
trudno zrozumieć, dlaczego zawodnik nie chce podpisać aneksu do kontraktu
dotyczącego ubezpieczenia, bowiem nie był to pomysł Unibaxu, lecz wymóg
Ekstraligi Żużlowej, dotyczący wszystkich zawodników nie tylko toruńskiej
drużyny. Zatem wszyscy musieli się dostosować do tego przepisu, aby wystartować
w sezonie 2013. Kurzawski stwierdził, że klubowi bardzo zależy na tym, aby Ryan
Sullivan reprezentował barwy Unibaxu, dlatego podjęto rozmowy i ostatecznie Sullivan nie musiał niczego podpisywać, gdyż
władze Speedway Ekstraligi zrezygnowały z wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń
już od sezonu 2013 i podjęto decyzję, aby odłożyć temat ubezpieczeń do
następnego roku wydając stosowne … oświadczenie!
"Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. wspólnie z Polskim Związkiem Motorowym podjęła
decyzję o przesunięciu terminu wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń kontraktów
zawodniczych na sezon 2014. W trosce o zapewnienie klubom i zawodnikom
najlepszej możliwej ochrony ubezpieczeniowej Ekstraliga postanowiła w trakcie
trwania sezonu 2013 wyłonić w procesie konkursu ofert najlepszego, wyłącznego
ubezpieczyciela dla ligi. Podjęta decyzja nie oznacza rezygnacji z wprowadzenia
ubezpieczeń kontraktów, a jedynie ich przesunięcie w czasie. Ekstraliga Żużlowa
sp. z o.o. stoi na stanowisku, iż nowo wypracowane rozwiązanie winno optymalnie
zabezpieczyć znaczące środki finansowe jakie wydatkują kluby z tytułu zawierania
kontraktów z zawodnikami".
Jaki wpływ na taką decyzję miała postawa Ryana Sullivana? Tego się raczej nigdy
nie dowiemy, ale pewne jest, że Sullivan jako jedyny miał odwagę przeciwstawić
się polskim władzom żużlowym.
Nie wiadomo jednak na ile w ubezpieczeniowej wojnie Sullivana, było desperacji,
a na ile twardego wyrachowania i ….. nieszczerości wobec toruńskich działaczy.
Oto bowiem po aferze ubezpieczeniowej i ukazaniu się listy przynależności
klubowej zawodników, wśród zawodników toruńskich zabrakło nazwiska startującego
w Toruniu przez dziesięć sezonów Australijczyka. Okazało się bowiem, że zawodnik
znalazł nowy powód i mało przekonywujące argumenty, aby zrezygnować ze startów w
ekstralidze (Sullivan przed sezonem nie podpisał kontraktu w żadnej innej lidze
oprócz ligi polskiej). Powodem tym był znaczny ból ręki utrzymujący się od
kontuzji złamania kilku kości śródręcza, której zawodnik doznał we wrześniu
ubiegłego roku dlatego postanowił zakończyć karierę żużlową.
Boląca ręka była rzekomym powodem dla którego zawodnik nie mógł dostarczyć zgody
na starty australijskiej federacji (start permission), bowiem lekarz medycyny
sportowej nie wystawił mu zaświadczenia o zdolności do kontynuowania jazdy, jak
to ma miejsce w przypadku każdego zawodnika ubiegającego się o licencję żużlową.
Dziewiątego marca zawodnik wysłał do klubu informację, że nie będzie w stanie ścigać się
na żużlu w najbliższej przyszłości z powodu kontuzji. I tak po 28 latach
zaangażowania w sport żużlowy, który był dla jeźdźca z Antypodów całym życiem i wielką pasją, Ryan Sullivan
zakończył karierę. Toruń jednak jak zawsze podkreślał będzie dla niego
wyjątkowym miejscem, ponieważ tu mieszkał kilka lat i ma w tym mieście wielu
przyjaciół. Stąd pochodzi jego żona i jej rodzina, więc nie ma wątpliwości, że
do miasta Kopernika będzie wracał z sentymentem. Sam zainteresowany tak
komentował swoją decyzję: W trakcie mojej kariery było bardzo wiele osób, którym
zawdzięczam niezmiernie dużo i powiedzenie "dziękuję" wydaje się być
niewystarczające. Jacek Gajewski sprowadził mnie do Polski w 1996 roku i od tego
czasu jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Andrzej Gajek był moim pierwszym sponsorem
w Polsce i pomagał mi na wiele różnych sposobów w przeciągu tych wszystkich lat.
Mój mechanik Paweł Runowski pracował dla mnie przez 10 lat i nie ma od niego
lepszego. Pragnę podziękować wszystkim fanom w Toruniu za wspieranie mnie w
moich osiągnięciach przez 10 lat ścigania się dla tej drużyny. Dziękuję również
fanom drużyny z Częstochowy, gdzie jeździłem 6 lat. Jedna rzecz, z której jestem
zadowolony to fakt ,iż nigdy nie zapomnę mojego ostatniego wyścigu. Na pewno
było to mile zakończenie kariery, mimo że tego wtedy nie wiedziałem.
Mateusz Kurzawski, prezes Unibaxu, pozostawał jednak optymistą i wierzył do
końca, że Kangur zmieni jeszcze swą decyzję i powróci do ścigania, dlatego tak
komentował w mediach całą sytuację: Ryan Sullivan dalej ma ważny kontrakt z
klubem. - Gdy z nim rozmawialiśmy to temat problemów z ręką także się przewijał.
Mówiliśmy, że jesteśmy mu w stanie pomóc, zapewnić lekarzy na koszt klubu i
zapłacić za wyleczenie kontuzji, żeby dalej mógł jeździć w Unibaxie. Ja mam
cały czas nadzieję. Kontrakt jest ważny, dalej mówimy o kontuzji. Ryan ma takie
prawo, ale może zmienić decyzję i jeździć dalej. Może wyleczy kontuzję za
miesiąc, za dwa, za trzy? Nie jest powiedziane, że to koniec. Zdarzały się już
przecież w historii przypadki, gdy zawodnik mówił, że kończy karierę, a później
wracał. My nie rezygnujemy z tego zawodnika.
Niespodziewana decyzja o zakończeniu kariery przez Sullivana mogła spowodować ogromne kłopoty kadrowe drużyny toruńskiej. Na szczęście jak wspomniano wyżej przed sezonem zakontraktowano jednak łącznie sześciu seniorów i w założeniu jeden znakomity zawodnik musiałby w każdym meczu pauzować. W tym momencie pewne miejsce w składzie mają wszyscy seniorzy Aniołów, ale menadżer Sławomir Kryjom nie ma alternatywy w przypadku kontuzji lub słabszej formy jednego z nich. Ułożona jesienią koncepcja z pięcioma topowymi seniorami legła w gruzach. W tej sytuacji miejsce Ryana Sullivana zajął Tomasz Gollob, który wcześniej świetnie startował na MotoArenie, poza tym exbydgoszczanin zdecydowanie lepiej prezentował się w meczach wyjazdowych.
Obok zamieszania z Ryanem Sullivanem, toruński klub musiał zmierzyć się również
- można powiedzieć jak co roku - z niesfornym
Darcy Wardem,
który odkąd zaczął startować na żużlu nieustannie "raczy"
swoich fanów kolejnymi doniesieniami o swoich nieodpowiedzialnych wybrykach. Nie
inaczej było przed sezonem AD 2013, oto bowiem jeździec z Antypodów, uciekał
przed Policją australijską na motorze, pod wpływem alkoholu oraz po zażyciu
marihuany, nie posiadał również ważnego prawa jazdy. Został ukarany grzywną w
wysokości 5,5 tys. dolarów, oraz otrzymał dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów
mechanicznych. Wszyscy zaczęli zastanawiać się, czy ten młody wciąż człowiek
kiedyś zmądrzeje? Biorąc pod uwagę jego zachowanie, wynika z tego, iż kompletnie
nie wyciąga wniosków z przeszłości. Jak to mówią, błędy młodości, ale czy
przypadkiem tych błędów nie jest za dużo? Były toruński menadżer Jacek Gajewski
słusznie stwierdził, że musi znaleźć się ktoś, kto zaprowadzi Warda za rączkę do
specjalisty, bo niestety ten młody chłopak coraz bardziej się pogrąża: Niestety, Darcy zbyt często ma problemy. Jeżeli ktoś próbuje sklasyfikować ostatnie rzeczy
z jego udziałem, jako błahostki, to się myli. Widać, że chłopak sobie z pewnymi
rzeczami nie radzi. Ma ewidentnie problem. Możliwe, że źle wpływa na niego
towarzystwo, które ma wokół siebie. To powoduje, że pojawiają się problemy.
Myślałem, że sytuacja z procesem w Anglii, gdzie pojawiły się poważne oskarżenia
czegoś go nauczyła. Rozmawiałem z nim po tym zdarzeniu i wydawało mi się, że
wyciągnął odpowiednie wnioski. Jeżeli te wszystkie fakty się potwierdzą, o
których słyszeliśmy, to naprawdę musi mu pomóc jakiś fachowiec, psycholog. Wielu
było takich zawodników jak on, którzy mieli olbrzymi talent, ale zmarnowali go
przez swoje błędy. Zawsze pojawiały się te same problemy, czyli alkohol, złe
otoczenie czy używki. Szkoda by było jakby roztrwonił swój potencjał, jaki
posiada.
Po rozmowie z działaczami klubowymi w Polsce i Anglii, Ward przeprosił za swoje
zachowanie: W odniesieniu do incydentu, który wydarzył się w Australii 29
grudnia 2012 roku.
Po pierwsze chciałbym przeprosić i wyjaśnić wszystko moim fanom, pracownikom
oraz działaczom, którzy są zawiedzeni moją osobą. W wyniku tego utraciłem
zaufanie do mojej osoby. Zrobię wszystko, żeby je teraz odzyskać.
Od kiedy to się stało podjąłem kroki, do powrotu na właściwą ścieżkę.
Każdy przeczytał o tym czego nie zrobiłem. Nie brałem narkotyków! Popełniłem
błąd!
Nie miałem żadnych narkotyków w posiadaniu. Przyznałem się policji do wypalenia
jointa.
Chciałbym przeprosić wszystkich i poprosić o zrozumienie tej sytuacji.
Chciałbym także powiedzieć, że tej nocy byłem w parku za domem moich rodziców na
motocyklu o pojemności 50cc z dwoma znajomymi, kiedy zobaczyłem, że policja
jedzie przez park. Gdy zobaczyłem policję, to spanikowałem i pojechałem w dół
alejki w kierunku domu. Gdy policjanci przyszli do domu, współpracowałem z nimi.
Jeżeli chodzi o marihuanę, to było coś co zrobiłem tej nocy, ale tylko tej nocy.
Zawiodłem siebie, ale muszę iść do przodu i mam nadzieję, że możemy wspólnie
zrobić to samo.
Ponieważ sprawa została rozstrzygnięta 13.02.2013, sędzia Quinn skazał mnie, bez
rozprawy.
Jeszcze raz chciałbym przeprosić za ten incydent.
Po wszelkich zawirowaniach, regulaminowych,
kontraktowych, ubezpieczeniowych, a także obyczajowych, Unibax mógł oczekiwać na
potwierdzenie przynależności klubowej zawodników.
W marcu po ukazaniu się listy, kadrę Aniołów oficjalnie tworzyli:
Zawodnik |
Rok urodzenia |
KSM na sezon 2013 |
kontrakt do końca roku |
|||
Chris Holder | 1987 | 9,28 | 2014 | straniero - senior | ||
Darcy Ward | 1992 | 8,41 | 2014 | straniero - junior | ||
Adrian Miedziński | 1985 | 7,49 | 2014 | senior | ||
Tomasz Gollob | 1971 | 7,46 | 2014 | senior | ||
Brzozowski Kamil | 1987 | 2,50 | 2013 | senior | ||
Emil Pulczyński | 1992 | 3,83 | 2013 | junior | ||
Kamil Pulczyński | 1992 | 3,70 | 2013 | junior | ||
Łukasz Przedpełski | 1992 | 2,50 | 2015 | junior | ||
Paweł Przedpełski | 1995 | 2,50 | 2015 | junior | ||
Oskar Ajtner-Gollob | 1995 | 2,50 | 2013 | junior |
Kadrę stanowiła również szkółka żużlowa
prowadzona przez
Jana Ząbika i
Mirka Kowalika, jednak zawodnicy z uwagi na bardzo małe
doświadczenie nie zostali zgłoszeni do startów w ekstralidze u progu
sezonu:
Mateusz Kwiatkowski
ur. 05.08.1993, lic. 2011
Mateusz Piernikowski ur. 12.02.1995, lic. 2011
Patryk Rumiński
ur. 11.02.1993, lic. 2011
Mateusz Krywald
ur. 25.02.1995, lic. 2013
Patryk Sikora
ur. 21.10.1995, lic. 2013
Dawid Mroczkowski
ur. 19.08.1995, lic. 2013
Adrian Śliwiński
ur. 11.08.1994, lic. 2013
Paweł Wolender
ur. 01.11.1994, lic. 2013
Wojciech Gołost
ur. 31.12.1996, lic. 2013
Dawid Krzyżanowski
ur. 25.08.1997, lic. 2013
Tomasz Przywieczerski ur. 02.01.1997, lic. 2013
Z kadry Unibaxu na rok 2013 ubyli:
Bartosz Pietrykowski | 1994 | 2,50 | junior - wypożyczony do Rawicza po II rundzie rozgrywek | |
Karol Ząbik | 1986 | 2,78 | senior - koniec kariery | |
Zbigniew Czerwiński | 1982 | 2,50 | senior - powrót do Rybnika | |
Mateusz Lampkowski | 1990 | 2,50 | senior | |
Ryan Sullivan | 1975 | 8,64 | senior - koniec kariery |
Mówiąc o przygotowaniach do sezonu
AD 2013 nie sposób pominąć kilku istotnych faktów na krajowym podwórku żużlowym,
w sprzęcie oraz w samej promocji żużla w grodzie Kopernika.
Zatem zanim kluby przystąpiły do budowania składów władze Ekstraligi postanowiły
promować sport żużlowy poprzez telewizję na Platformie NC+, która zastąpiła TVP
Sport jako realizatora transmisji telewizyjnych. Zaowocowało to sporą ilością
zmian, a mianowicie ligowy żużel miał być emitowany na kanale NSport, co pozwoli
dyscyplinie żużlowej dotrzeć do 2,5 mln odbiorców za pośrednictwem dekoderów i
sieci kablowych. Wszystkie mecze w rundzie zasadniczej miały być transmitowane o
stałych godzinach. Każdy kibic mógł zatem zaplanować sobie weekend nie obawiając
się o zmiany godzin transmisji. Jednak same zawody rozpoczynały się punktualnie
w godzinie rozpoczęcia meczu i start do pierwszego biegu był dokładnie o
godzinie 16:00 lub 18:30. Umowa z partnerem telewizyjnym przewidywała większą
dynamikę samych zawodów jak i transmisji, co z perspektywy kibica było pozytywną
zmianą. Wszystkie tradycyjne formy atrakcji dla kibiców losowanie jak i
prezentacja odbywały się przed planowaną godziną rozpoczęcia zawodów, czyli:
próba toru na 30 minut przed zawodami, a prezentacja i losowanie na 15 minut
przed meczem. Jak wspomniano transmisje na żywo rozpoczynały się o godzinie
16:00 i 18:30, natomiast o godzinie 22:00 na kibiców czekała kolejna porcja
emocji sportowych, czyli godzinny magazyn żużlowy w jakości HD w którym można
było obejrzeć skróty ze wszystkich spotkań kolejki ligowej. Informacje o
wszystkich kolejkach rundy zasadniczej i finałowej przedstawiano w Faktach
Sportowych w ramach bloku informacyjnego oraz na antenie TVN24 i w portal
tvn24.pl Realizacją transmisji zajęła się firma Multiproduction, specjalizująca
się w transmisjach na żywo z wydarzeń sportowych. Kibice żużla znali jakość,
którą prezentuje Multiproduction, ponieważ wcześniej firma ta realizowała
większość rund cyklu Speedway Grand Prix. Ponadto na antenie TVN Meteo
pokazywano prognozę pogody dla miast żużlowych w których miały odbywać się mecze
danej kolejki, w każdy dzień poprzedzający i w każdy dzień rozgrywania kolejki.
Kolejny element przygotowań żużlowych to zmiany w sprzęcie. Powrócił temat
tłumików. W roku ubiegłym miały miejsce dwa wypadki śmiertelne na żużlowych
torach i światowe władze żużlowe nie mogły obok tego problemu przejść obojętnie,
bowiem wielu fachowców udowadniało, że za tragiczne wydarzenia odpowiedzialne są
nowe tłumiki. Dlatego podjęto próbę homologacji tłumika tzw. przelotowego, który
był "wydechem cichym", ale zachowywał się w swojej charakterystyce tak jak "wydech głośny". Ostatecznie wprowadzono prototypowy tłumik do testów i
homologacji.
Inną zmianą było to, że władze żużlowe zezwoliły na stosowanie
tytanu w
konstrukcji motocykla, co oznaczało nowe rozwiązania, kolejne próby i testy, bez
gwarancji jakości i sprawności sprzętu. Adrian Miedziński sceptycznie
podchodził do "tytanowego żużla": Uważam, że wprowadzenie części tytanowych do silników nie
jest potrzebne. Bo na razie pewne jest tylko to, że przez stosowanie tych
elementów wzrosną nasze wydatki. Rozmawiałem na ten temat z mechanikami, którzy
też są bardzo sceptycznie nastawieni do tytanu. Czy wprowadzenie tych części zda
egzamin przekonamy się dopiero przed sezonem, kiedy będziemy testować motocykle.
Z kolei jestem jak najbardziej za wprowadzeniem przelotowego tłumika. Bo co to
tłumik, którego wylot jest zatkany. Na zastosowaniu nowego tłumika skorzystają
nie tylko zawodnicy, ale też kibice. Silniki będą miały bowiem więcej mocy, a to
gwarantuje ciekawe wyścigi. Na pewno wszystkich żużlowców czeka przed
rozpoczęciem rozgrywek sporo pracy przy sprzęcie i wiele godzin testowania
technicznych nowinek. Mam nadzieję, że z teamem ze wszystkim sobie
poradzimy. Na razie kończymy kompletowanie motocykli do nadchodzącego sezonu.
W
cieniu doniesień sprzętowo-regulaminowych ostro działali przedstawiciele SSSŻ "Krzyżacy", którzy w dniach od 21 grudnia 2012 do 6 stycznia 2013 roku w
toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej zorganizowali wyjątkową, interaktywną
ekspozycję "Jedna miłość - trzy pokolenia", poświęconą trzem pokoleniom
toruńskich kibiców. Przedsięwzięcie zorganizowano z okazji 50-lecia powstania KS Stal-Apator Toruń. Zwiedzając ekspozycję można było obejrzeć m. in. zdjęcia
autorstwa Andrzeja Kamińskiego, materiały i relacje telewizyjne, video i
dźwiękowe, a także inne liczne eksponaty jak proporczyki, szaliki i programy.
Można było również poznać historię legendarnego napisu, który przez wiele lat
widniał nad bramą stadionu przy ulicy Broniewskiego 98. Prawdziwym hitem był
także pierwszy film o Marianie Rose - legendzie toruńskiej drużyny i patrona obu
stadionów żużlowych.
Celem wystawy było pokazanie społecznego zjawiska kibicowania toruńskiemu
klubowi żużlowemu, którego istnienie łączy już trzy pokolenia. KS Apator od
dekad wyznaczał bicie sportowego tętna Torunia, bowiem toruński żużel przez lata
tworzyły przede wszystkim setki tysięcy kibiców, których mimo różnic
pokoleniowych, połączyła pasja, miłość do klubu i jego barw. Poza tym, przez
dekady - mimo zmieniających się systemów - żużlowe zawody były jedną z
największych atrakcji tego miasta przyciągając na stadion dziesiątki tysięcy
ludzi.
Ekspozycja miała na celu pokazanie toruńskiego żużla głównie jako zjawiska
społecznego skupiającego się na trzech pokoleniach kibiców, którzy w ciągu
ostatnich 50 lat współtworzyli ten zjawiskowy fenomen. Ich ubiór, zachowanie,
przede wszystkim styl kibicowania zmieniały się odzwierciedlając ducha czasów,
jednak niezmienna pozostała pasja i towarzyszące toruńskiemu żużlowi emocje.
Pojawiający się już w latach 80 animatorzy kultury stadionowej powodowali, że
widowiska sportowe stawały się miejscem zupełnie wyjątkowym, bo to kibice -
mniej i bardziej zaangażowani tworzą na stadionie niepowtarzalną atmosferę.
Kibicowanie to rodzaj miłości, wystawa ma pokazać jak jej oblicze w ciągu tych
50-lat się zmieniało.
Główną częścią wystawy były zdjęcia toruńskich kibiców, ich meczowe rytuały i
sposób uczestnictwa w żużlowych spotkaniach. Miało to pokazać ludzi, którzy
poprzez swoje uczestnictwo tworzyli toruńską publiczność żużlową. Drugą częścią
wystawy były to interaktywne ekspozycje mające na celu pokazanie emocji,
atmosferę trybun i spotkań żużlowych oczyma mediów, m.in zapisy telewizyjne oraz
najciekawsze, najbardziej emocjonujące zapisy radiowe, eksponowane w specjalnie
aranżowanych przestrzeniach, m.in. makiecie kuchni z lat 90. Trzeci element
wystawy to symbole i przedmioty towarzyszące kibicom od lat: programy, szaliki,
pamiątkowe koszulki, czyli wszystko co symbolicznie wyróżniało kibiców spośród
innych mieszkańców Torunia. Fragmentem tej części ekspozycji był też wspomniany
historyczny, 20-metrowy napis z byłego stadionu żużlowego przy ul. Broniewskiego
98 w Toruniu.
Organizatorem wystawy było Stowarzyszenie "Krzyżacy"
Mecenasem wystawy była firma Apator SA
Kurator wystawy: Stefan Kornacki - artysta i performer, laureat m. in. Talentów
Trójki 2011/2012 nagrody przyznawanej młodym artystom przez 3 Program
Polskiego Radia w kategorii sztuka wizualna.
Opieka naukowa: dr Dominik Antonowicz, badacz środowiska kibiców, stypendysta
rządu brytyjskiego oraz Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Autor wieli publikacji
naukowych na temat kibiców, który wspólnie z autorem strony
www.speedway.hg.pl w
rozmowie dnia w TV MSM rozważał fenomen
społecznego zjawiska jakim jest żużel.
Patronat Medialny Nowości, Radio Gra oraz Telewizja Toruń.
Kolejnym ważnym wydarzeniem, choć
również tak jak wystawa "Jedna miłość - trzy pokolenia", na skalę lokalnego
toruńskiego speedwaya, był finał konkursu pod symbolicznym tytułem "Od Stali do Unibaxu", którego regulamin
klub określił tuż przed rozpoczęciem sezonu 2012. Warunkiem wzięcia udziału w
konkursie było zebranie kuponów z wszystkich programów z zawodów ligowych
rozgrywanych w Toruniu w 2012 roku, a także posiadanie opłaconego karnetu na
sezon 2012 lub opłaconych biletów z wszystkich spotkań ligowych w mijających
rozgrywkach. Zgodnie z regulaminem, po zakończeniu sezonu posiadacze kuponów
oraz biletów lub karnetu, wzięli udział w Wielkim Teście Wiedzy dotyczącym
historii toruńskiego sportu żużlowego. KST UNIBAX wraz z wortalem
www.speedway.hg.pl,
przygotował 30 pytań z historii toruńskiego żużla. Kilkanaście osób, a także
"już poza konkursem" zasiadający w komisji konkursowej Jan Ząbik, zmierzyło się
z trudnym testem, który wyłonił zwycięzców.
O skali trudności może świadczyć choćby fakt, że na 30 możliwych do zdobycia
punktów, zwycięzca zdobył ich 20. Zwycięzca, a właściwie zwyciężczyni, bowiem
jedyna kobieta, która zgłosiła się do testu okazała się najlepsza. Pani
Magdalena Skrzypczyńska odpowiadając prawidłowo na 20 spośród 30 pytań zgarnęła
główną nagrodę, czyli wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie dla dwóch osób wraz z
kieszonkowym. Drugie miejsce zajął Pan Tomasz Szatkowski, który wygrał podwójne
zaproszenie na Grand Prix Polski w Toruniu, które odbędzie się 5 października,
natomiast trzecie miejsce i podwójny karnet na sezon 2013 zdobył Maciej
Karaszewski. Na zakończenie każdy z uczestników konkursu otrzymał klubowy
kalendarz na 2013 rok wraz z dedykacją od trenera Jana Ząbika, który przyznał,
że test sprawił nawet jemu wiele trudności. Trener toruńskiej drużyny jako
dodatkową nagrodę dla zwyciężczyni zaproponował przejazd motocyklem żużlowym na
MotoArenie, co spotkało się z dużym entuzjazmem zebranych, a prowadzący test
Marcin Pułaczewski koszulkę z autografem Indywidualnego Mistrza Świata Chrisa
Holdera.
Jan Ząbik tak podsumował tę ciekawą inicjatywę: To był bardzo udany wieczór.
Poza uczestnikami testu, także ja zmierzyłem się z pytaniami, które nie były
łatwe i chyba nawet ja bym dziś nie wygrał. Tym bardziej gratuluję zwycięzcom, a
zwłaszcza jedynej kobiecie, która wykazała się ogromną wiedzą o toruńskim żużlu.
A dla mnie osobiście był to trochę powrót do przeszłości, zwłaszcza przy tych
starszych pytaniach. Ale bardzo cieszę się, że wśród kibiców mamy tak wielu
znawców tej dyscypliny sportu!
No i na zakończenie zimowych przygotowań należy wspomnieć o ciekawej koncepcji
jaka zaświtała w Toruniu. Oto bowiem w okresie przygotowawczym w trakcie
budowania ekstraligowej drużyny Unibaxu w pewnym momencie pojawił się nadmiar
bogactwa. Zaowocowało to koncepcją zgłoszenia w sezonie 2013 dwóch zespołów
ligowych z Torunia. W Ekstralidze pojechać miał Unibax Toruń, natomiast do
rozgrywek II ligi planowano zgłosić ekipę Stali Toruń złożoną wyłącznie z
rodzimych żużlowców. O planach zgłoszenia zespołu do II ligi media nieśmiało donosiły od jakiegoś
czasu, jednak mówiło się
o drużynie Unibaxu II. Kibiców jednak ucieszył powrót do tradycji i powrót do
dawnej nazwy Stali Toruń. Rozmowy i poszukiwania sponsorów trwały długo, bowiem
orędownik i mecenas całego przedsięwzięcia Jan Ząbik chciał zbudować realny, a
nie wirtualny budżet, tak by w połowie sezonu nie zawieść tych młodych
chłopaków. Problemem był m.in. tzw dolny KSM na zespół, bowiem skład mieliby
tworzyć m.in. Mariusz Puszakowski, Łukasz Przedpełski, Karol Ząbik oraz Kamil
Pulczyński, jeśli nie znajdzie pewnego miejsca w zespole Unibaxu oraz całe
zaplecze juniorskie toruńskiego klubu. Rozważano możliwość wzajemnych wypożyczeń
zawodników pomiędzy dwoma klubami,
Ostatecznie z planów nic nie wyszło i ideę zgłoszenia drugiego zespołu do
rozgrywek drugoligowych odsunięto na następny sezon. Postanowiono jednak, że
drużyna Stali będzie zgłoszona do Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski i
innych juniorskich rozgrywek jak np. MMPPK, MIMP czy Pomorskiej ,
Wielkopolskiej, Zachodniej Ligi Młodzieżowej.
W tym miejscu należy dodać, że coraz prężniej działała szkółka miniżużla,
prowadzona pod szyldem Stowarzyszenie Miłośników Sportów Motorowych Stal, które
powstało w 2011 roku. Efektem działania stowarzyszenia było znaczne poszerzenie
kadry Unibaxu, w barwach którego adepci podchodzili do egzaminu na licencję i
przed rokiem certyfikat zdobyło aż ośmiu młodych chłopaków chcących uprawiać
sport żużlowy. Dlatego w roku 2013 można było spodziewać się, że już wiosną kolejni torunianie
pojadą zdawać egzamin na licencję żużlową - zarówno uprawniającą do startów na
klasycznym torze, jak i w przypadku młodszych adeptów pozwalającą rywalizować w
zawodach na minitorze. Opiekun szkółki Jan Ząbik komplementował całe przedsięwzięcie związane ze szkoleniem młodych
zawodników: Zapotrzebowanie na żużel jest spore. Jak robię nabór np. z Górska,
Przysieka, to tylu kandydatów przyjeżdża, że szok. Przeważnie odbywa się to w
taki sposób, że wkładam motocykl do samochodu, zawożę na wieś, umówię się tam z
wójtem czy strażakami, zostawię u nich ten motocykl na dwa dni, żeby dzieci go
sobie pooglądały i krótko później meldują się u mnie z rodzicami, żeby zapisać
się do szkółki. Kiedyś zgłaszało się i po stu chętnych, ale zaraz
niemal wszyscy odpadali. Dziś zgłaszają się w większości ci, którzy mieli już
wcześniej jakiś kontakt z motocyklem i w nieco bardziej zaawansowanej grupie
jest więcej osób, niż w latach osiemdziesiątych. Jednak dziś tak jak dawniej w
szkółce bycie żużlowcem, zaczyna się od sprzątania parkingu i mycia motocykli
starszym zawodnikom. polewaczki, karetki, traktorów. To czasem zniechęca młodych
chłopaków, ale oni muszą najpierw przesiąknąć atmosferą żużla, a później mogą
próbować swoich sił na torze. Tylko przy takim podejściu jest szansa, że
zawodnik pozna speedway od podszewki i nie zniechęci się przy byle
niepowodzeniu. Na szczęście po tylu latach pracy w tym sporcie talent poznaję po
oczach. Przeważnie od razu widać, czy chłopak jest bystry, poukładany itd.
Zadaję też kilka pytań o sporcie i nie tylko. Jak mi odpowie, to już wiem, kto
to jest i co z niego będzie. Nie musi nawet wsiąść na motocykl.
Obecnie jest w szkółce czterech zawodników, którzy znakomicie się zapowiadają.
W ciągu dwóch lat musimy dochować się przynajmniej dwóch dobrych ligowych
zawodników. Dobry narybek mamy z tej partii, która zdała ostatnio na licencję.
No i są talenty wśród tych, którzy jeżdżą na minitorze, np. Igor Kopeć. Na razie
ma 14 lat, ale jak skończy 15 i zda na licencję, to będzie mógł brać udział w
zawodach juniorów. Nie tylko, zresztą, on. Wszyscy muszą jednak jeździć jak
najczęściej.
Szkoda tylko, że nie powiodła się inicjatywa, żeby wystawić Stal do
drugoligowych rozgrywek...
Nie można opierać się na wirtualnych pieniądzach. Co z tego, że uzbierałbym 300,
no, może 500, skoro do tego, żeby skończyć sezon potrzebnych byłoby 800 tysięcy
lub milion złotych? Tylko byłby wstyd. Bylibyśmy też nie w porządku wobec
zawodników. Zobaczymy, jak młodzież będzie się spisywała w tym roku, może do
tematu wrócimy w przyszłym sezonie.
Dziś uprawianie żużla kosztuje strasznie dużo... Sam wiem, ile swego czasu Karol kosztował
mnie i klub. Gdyby ktoś chciał prywatnie utrzymywać swojego
syna, to musi się liczyć z tym, że od razu trzeba kupić dwa motocykle - jeden do
treningów, drugi do ścigania. My w klubie robimy teraz tak, że typujemy
najlepszych i oni dostają od nas sprzęt. Nie możemy dać każdemu, który ma kaprys
zapisania się do szkółki. Musimy mieć przekonanie, że coś z tego może być. A
żeby to sprawdzić trzeba odbyć niezliczoną ilość treningów. Na szczęście mamy
gdzie trenować na toruńskim lotnisku. Mamy bardzo "techniczny" tor. Jeśli ktoś
da sobie na nich radę, to da i wszędzie indziej. Aż się człowiek raduje jak
widzi, jak maluchy się na nich ścigają, co wyprawiają. A starzy? Nieraz nie
potrafią sobie dać rady. Niebawem zrobimy tam regulaminową bandę, postawimy
wieżę dla sędziego, kontener, biuro już jest, podłączymy prąd i praktycznie
będziemy mogli zgłosić ten obiekt do uzyskania licencji.
Dobrym rozwiązaniem jest zatrudnienie w klubie Tomka Golloba. To taka ikona i
współczesny idol młodych chłopaków, Bartek Zmarzlik w Gorzowie wychowywał się
przy Gollobie. Na meczach też Tomek mu pomagał, bo to taki zawodnik, dla którego
ważny jest wynik drużyny. On umie "doholować" do mety partnera z pary, który
dobrze wystartuje. Kiedyś w Polonii Piła tak robił Hans Nielsen z Waldkiem
Walczakiem. Na treningach Tomek też nam na pewno pomoże, młodzież na tym
skorzysta.
Jan Ząbik nie poprzestawał
jednak na promowaniu żużla wśród młodzieży i w marcu potwierdzony został
oficjalnie kolejny młodzieżowy projekt. Oto bowiem we wrześniu w toruńskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego przy ul. Targowej
powołano do życia pierwszą w Polsce klasę żużlową. W zależności od zainteresowania
uczniów, z żużlowcami kształcili się także przedstawiciele innych dyscyplin
motorowych, jak cross czy gokarty. W żadnym innym polskim mieście nie było jak
dotąd klasy typowo żużlowej.
Toruński projekt był więc nowatorski na skalę kraju. W organizację
przedsięwzięcia aktywnie włączył się także Polski Związek Motorowy. W Gorzowie
była co prawda klasa sportowa, ale nie była w niej miejsca dla żużla. Polski Związek Motorowy
ufundował motocykle, kombinezony i
stypendia. Przy szkole zagwarantowano też dla młodych uczniów internat, więc naukę mogli podjąć
uczniowie z całej Polski. Szkoła kształciła na szczeblu gimnazjum, a potem każdy
z uczniów mógł podjąć naukę w liceum ogólnokształcącym.
W działalność klasy żużlowej włączyli się również byli żużlowcy
Apatora w osobach Jacka
Krzyżaniaka - który posiadał uprawnienia pedagogiczne, Mirka Kowalika i
Stanisława Miedzińskiego.
Najważniejsze jednak w okresie zimowym, były przygotowania zawodników do
nadchodzącego sezonu.
Z początkiem grudnia polscy żużlowcy Unibaxu Toruń pod
okiem trenerów przygotowywali się fizycznie do sezonu 2013. W zajęciach
uczestniczyli głównie wychowankowie klubu. Treningi nieco różniły się od tych
zaserwowanych przed sezonem 2012 przez Mirosława Kowalika. Wówczas w pierwszych
miesiącach żużlowcy narzekali na przemęczenie, brak świeżości i dość
długo dochodzili do optymalnej dyspozycji na torze. Dlatego przed sezonem AD
2013 treningi prowadzono pięć razy w tygodniu: dwukrotnie na sali (przy czym
piątkowe zajęcia są bardziej intensywne od tych wtorkowych), na basenie, na
lodowisku i w terenie. Żużlowcy pływali, biegali i grali w hokeja na lodzie, aby
jak najlepiej przygotować się fizycznie do sezonu i jednocześnie nie
przetrenować się.
Australijczycy oraz Adrian Miedziński i Tomasz Gollob tradycyjnie trenowali
indywidualnie, choć każdy z nich miał możliwość uczestniczenia w zajęciach
organizowanych przez klub. Osobną formą przygotowań były starty w zawodach żużla
na lodzie czy też gra w piłkę nożną.
Wszyscy czekali jednak na pierwsze jazdy po żużlowym owalu. Jazdy te nadeszły
szybciej niż się spodziewano, bo z początkiem marca prognozy pogody okazały
się łaskawe i żużlowcy Unibaxu Toruń, już 6 marca 2013, jako pierwsi w Polsce
wyjechali na tor i odbyli jazdy treningowe. Nawierzchnia na Motoarenie
prezentowała się znakomicie i szybko planowano kolejne próby dla sprzętu i
opanowania motocykla. Wracając jednak do pierwszego treningu, który oglądało
około trzystu najwierniejszych kibiców, najbardziej spragnionych dawki żużla po
zimowej przerwie, należy zaznaczyć, że Anioły na Motoarenie nie ścigały się i
choć na tor wyjeżdżali w dwu-, trzyosobowych grupach, to jednak w trakcie jazdy
były między nimi spore odstępy, co związane było z charakterem pierwszych zajęć
po zimie, mających na celu głównie rozjeżdżenie się i powtórne oswojenie z
jazdą. Na torze pojawili się wszyscy polscy seniorzy Unibaxu Toruń aspirujący
do miejsca w składzie, a więc Adrian Miedziński, Tomasz Gollob i Kamil
Brzozowski. Jeździli również podstawowi juniorzy drużyny, czyli duety braterskie
Emil i Kamil Pulczyńscy oraz Łukasz i Paweł Przedpełscy. Gościnnie pojawił się
Mariusz Puszakowski, który pierwsze kółka w tym sezonie kręcił na motocyklach
toruńskich bliźniaków. Po zawodnikach nie było widać żadnej przerwy, gdyż z
każdym okrążeniem jeździli coraz odważniej i coraz szybciej. Na MotoArenie
zaprezentował się także Oskar Ajtner-Gollob, ale po jeździe tego zawodnika widać
było brak doświadczenia na toruńskim torze i brak pewności na motocyklu.
W parkingu obecny był ponadto Darcy Ward, który przyjechał do Torunia w dniu treningu i
planował pierwsze jazdy w dniu następnym. Dla wielu kibiców najciekawszymi
momentami treningu były wyjazdy na tor Tomasza Golloba. Większość pozostałych
żużlowców zakończyła już jazdę i opuściła stadion, a mistrz świata z 2010 roku
wciąż pokonywał kolejne okrążenia, przygotowując sprzęt do wyjazdu na GP Nowej
Zelandii.
Na treningu zabrakło Chrisa Holdera, który nie przyleciał z rodzinnej Australii
do Europy. Jego sprzęt testował Adrian Miedziński.
W kontekst przygotowań wpisywały się oczywiście mecze sparingowe. Niestety aura
w drugiej połowie marca na tyle się pogorszyła, że odwołano nie tylko treningi, sparingi
i prezentację toruńskiej drużyny, którą zaplanowano na MotoArenie, ale przełożono całą pierwszą
i drugą kolejkę ligową.
Zima musiała jednak kiedyś odejść i Unibaxowcy, zmierzyli się w turniejach i z
drużyną Startu Gniezno.
Oto jak wyglądały zdobycze punktowe w tych konfrontacjach:
|
Klasyfikacja końcowa: |
bieg po biegu |
|
1. Adrian Miedziński -
14 (3,3,2,3,3) |
1. Miedziński, Jonsson, Kościecha,
Gafurow 2. Brzozowski, Sajfutdinow, Mroczka, Ł. Przedpełski 3. Jabłoński, Puszakowski, Jonasson, E. Pulczyński 4. Pieszczek, K. Pulczyński, P. Przedpełski, Ruud 5. Miedziński, E. Pulczyński, K. Pulczyński, Brzozowski 6. Jabłoński, Pieszczek, Mroczka, Davidsson 7. Gafurow, Jonasson, Ł. Przedpełski, P. Przedpełski 8. Sajfutdinow, Kościecha, Ruud, Ajtner-Gollob 9. Jonasson, Miedziński, Ruud, Mroczka 10. Jonsson, Puszakowski, Brzozowski, P. Przedpełśki 11. Sajfutdinow, Gafurow, E. Pulczyński, Pieszczek 12. Jabłoński, Kościecha, K. Pulczyński, Ł. Przedpełski 13. Miedziński, Puszakowski, Pieszczek, Ł. Przedpełski (d/st) 14. Sajfutdinow, K. Pulczyński, Jonasson, Davidsson 15. Gafurow, Ruud, Jonsson, Brzozowski 16. E. Pulczyński, Mroczka, Kościecha, P. Przedpełski (d4) 17. Miedziński, Jonsson, P. Przedpełski, Ajtner-Gollob 18. E. Pulczyński, Ruud, Ł. Przedpełski, Davidsson 19. Mroczka, K. Pulczyński, Ajtner-Gollob, Gafurow (d/st) 20. Jonasson, Pieszczek, Brzozowski, Kościecha (d4) |
||
|
|||
Unibax Toruń |
Lechma Start Gniezno |
bieg po biegu |
|
1. Emil Pulczyński (3,3,1',1') 8+2 2. Kamil Pulczyński (1,1,2,3,w) 7 3. Kamil Brzozowski (2,2,3,3) 10 4. Oskar Ajtner-Gollob (0,1',0,-,d) 1+1 5. Adrian Miedziński (2',3,3,1,2) 11+1 6. Łukasz Przedpełski (0,1,1,3) 5 7. Paweł Przedpełski (2,3,2',2) 9+1 |
2013-04-11 51 : 39 |
1. Damian Adamczak (2,3,1,2,1) 9 2. Maciej Fajfer (0,0,0,d) 0 3. Sebastian Ułamek (3,2,3,2,3) 13 4. Adrian Gała (1,0,0,0) 1 5. Bjarne Pedersen (1,2,1',3,1) 8+1 6. Oskar Fajfer (3,0,0) 3 7. Wojciech Lisiecki (1,0,2,2) 5 |
1. E. Pulczyński, Adamczak, K. Pulczyński, M. Fajfer 4:2 (4:2) 2. O. Fajfer, P. Przedpełski, Lisiecki, Ł. Przedpełski 2:4 (6:6) 3. Ułamek, Brzozowski, Gała, Ajtner-Gollob 2:4 (8:10) 4. P. Przedpełski, Miedziński, Pedersen, Lisiecki 5:1 (13:11) 5. Adamczak, Brzozowski, Ajtner-Gollob, M. Fajfer 3:3 (16:14) 6. Miedziński, Ułamek, Ł. Przedpełski, Gała 4:2 (20:16) 7. E. Pulczyński, Pedersen, K. Pulczyński, O. Fajfer 4:2 (24:18) 8. Miedziński, P. Przedpełski, Adamczak, M. Fajfer 5:1 (29:19) 9. Ułamek, K. Pulczyński, E. Pulczyński, Gała 3:3 (32: 22) 10. Brzozowski, Lisiecki, Pedersen, Ajtner-Gollob 3:3 (35:25) 11. K. Pulczyński, Ułamek, Miedziński, M. Fajfer (d) 4:2 (39:27) 12. Brzozowski, Adamczak, Ł. Przedpełski, O. Fajfer 4:2 (43:29) 13. Pedersen, P. Przedpełski (Ajtner-Gollob), E. Pulczyński, Gała 3:3 (46:32) 14. Ł. Przedpełski, Lisiecki, Adamczak, Ajtner-Gollob (d) 3:3 (49:35) 15. Ułamek, Miedziński, Pedersen, K. Pulczyński (u/w) 2:4 (51:39) |
W związku z utrzymującymi się niekorzystnymi warunkami pogodowymi oraz brakiem symptomów poprawy pogody przed pierwszą kolejką ligową, Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. kierując się bezpieczeństwem zawodników zdecydowała o zmianie terminarza rozgrywek Enea Ekstraligi. Najpierw odwołano pierwszą, a potem druga kolejkę rozgrywek ligowych. Kluby Enea Ekstraligi oraz I i II ligi, otrzymały propozycje terminów w których miały zostać rozegrane mecze. W wyniku zmian terminarza Unibax Toruń w ciągu niecałych dwóch tygodni miał do rozegrania, aż trzy mecze na MotoArenie. Co więcej, tylko w kwietniu niemal wszystkie zespoły rozegrały łącznie pięć kolejek ligowych, co pozwala snuć wątpliwości, czy przy mało przewidywalnej wiosennej pogodzie jest sens organizowania spotkań tak wczesną wiosną.
W oczekiwaniu na inaugurację rozgrywek cały żużlowy Toruń zadrżał, bowiem Darcy Ward w pierwszych dniach marca nabawił się urazu podczas spotkania Elite League pomiędzy Poole Pirates i King's Lynn Stars. Po upadku nie pojawił się już więcej na torze uskarżając się na ból nadgarstka. Chociaż Darcy Ward nie doznał żadnych złamań, to jednak ucierpiał jego nadgarstek i Australijczyk zmuszony był zrobić sobie kilka dni przerwy od startów. Zabrakło go w kolejnym spotkaniu Poole Pirates. Ból nadgarstka spowodowany był naruszeniem metalowych elementów, które wstawiono Wardowi w rękę po zeszłorocznym upadku w Polsce podczas meczu z wrocławianami na MotoArenie. Australijczyk od początku przeczuwał, że pomimo braku złamań nie wszystko jest dobrze z jego nadgarstkiem.
Zatem zmiana terminarza była na rękę
toruńczykom, bowiem Unibax Toruń zyskał dzięki pogodzie dość korzystny
początek rozgrywek, gdyż pierwsze trzy mecze miał do rozegrania na
własnym stadionie przeciwko wrocławianom, gorzowianom i tarnowianom.
Dopiero 28 kwietnia "Anioły" wybierały się na bardzo trudny pojedynek do
Zielonej Góry. Ponadto w przypadku ewentualnej nieobecności Darcy'ego
Warda w pierwszych trzech spotkaniach menadżer Sławomir Kryjom mógł
zastosować za Australijczyka zastępstwo zawodnika, gdyż Ryan Sullivan
nie został zgłoszony do rozgrywek i w tej sytuacji Ward był drugim
zawodnikiem po Chrisie Holderze pod względem KSM-u w drużynie Unibaxu.
Inną możliwością był start obu braci Pulczyńskich razem, co jest
możliwe pod nieobecność jednego z czołowych seniorów. Menadżer Sławomir
Kryjom nie podejmował jednak żadnych decyzji bowiem czekał na pierwsze
jazdy sparingowe, w których bacznie obserwował jazdę braci Pulczyńskich.
Jak się później miało okazać była to słuszna koncepcja, bowiem wszelkie
doniesienia o stanie zdrowia Warda zweryfikował tor i Unibax mógł
przystąpić w pełnym składzie do inauguracji rozgrywek ligowych. A
rywalizacja rozpoczęła się od ..... trzeciej kolejki w której Unibax
Toruń podejmował Spartę Wrocław i był to pierwszy mecz ligowy w roku
2013. Spotkanie to budziło wiele emocji, bowiem na MotoArenie
zjawili się zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy pozyskanego przed
sezonem Tomasza Golloba. Nic więc dziwnego, że były mistrz świata na
prezentacji otrzymał zarówno brawa jak i gwizdy.
Po raz kolejny zdecydowany sprzeciw wobec zatrudnienia wywodzącego się z
Bydgoszczy Tomasza Golloba wyrazili kibice z sektora dopingującego tzw.
"młyna", którzy nie szczędzili 42-letniemu zawodnikowi, porcji gwizdów. Pojawiły się też słowa niecenzuralne.
Wywieszono transparent "Lepiej w II lidze lanie niż Golloba oglądanie".
Kibice "młyna" zostali jednak wygwizdani przez pozostałą część
publiczności, a mistrz świata z 2010 otrzymał liczne brawa. Największe
zamieszanie wśród kibiców miało miejsce po biegu czwartym, kiedy to
część kibiców z "sektora ze zorganizowanym dopingiem" na wejściu w pierwszy łuk (dla kibiców młyna
przewidziano wyjście z tego łuku) powiesiła antygollobowy transparent i
kibice akceptujący exbydgoszczanina w toruńskiej drużynie, ów
transparent chcieli zerwać. Spór był tak wielki, że musiały wkroczyć
służby porządkowe, które zażegnały konflikt między toruńskimi fanami
żużla. Paradoks całej sytuacji był taki, że rzesza ortodoksyjnych fanów
spodziewała się "chłodnego" przyjęcia Tomasza Golloba, jednak większość
publiczności zgotowała polskiemu mistrzowi świata gromkie brawa, które
wytłumiły wyzwiska kierowane pod adresem najbardziej utytułowanego
polskiego zawodnika na przestrzeni lat. Samo inauguracyjne spotkanie
przebiegało pod dyktando Unibaxu, który zwyciężył różnicą dziesięciu
oczek, ale podopieczni wrocławskiego trenera Piotra Barona
postawili znaczny opór. Rozpoczęcie sezonu zawsze jednak charakteryzuje
się tym, że każdy chce się zaprezentować jak najlepiej. Jedni mieli
więcej jazdy, drudzy mniej, dlatego siłę toruńskiej drużyny miał pokazać
kolejny mecz z gorzowską Stalą. I tu ponownie na ustach wszystkich był
Tomasz Gollob, który do miasta Aniołów trafił właśnie z Gorzowa. Przed spotkaniem kibice ponownie zadrżeli o
stan zdrowia Darcy Warda, który doznał ponownie urazu w meczu ligi angielskiej,
gdzie zanotował bardzo groźny upadek. Tym razem problemem był kciuk, w którym
doszło do mocnego skręcenia. Zawodnik został poddany rehabilitacji w Toruniu,
ale owa przypadłość okazała się bardzo bolesna i to od zawodnika zależało, czy
wystartuje w Grand Prix w Bydgoszczy, i spotkaniu ze Stalą Gorzów na MotoArenie.
Przed meczem z wrocławianami, wielu kibiców z pewnością chciało odpoczynku Warda
i dania szansy Kamilowi Pulczyńskiemu, jednak biorąc pod uwagę styl zwycięstwa
ze skazywaną na porażki drużyną Sparty, "Darky" był bardzo potrzebny drużynie.
Wszak to on był ojcem zwycięstwa nad ekipą z Dolnego Śląska. Dodatkowo ekipa
Stali z Gorzowa nowy sezon rozpoczęła od porażki na własnym torze z Marmą
Rzeszów, stąd w Toruniu stawiła się w nadziei na korzystny wynik. Jednak to Unibax musiał to spotkanie wygrać, Stal jedynie mogła.
Ostatecznie torunianie wygrali i z dwoma zwycięstwami przewodzili w ekstraligowej tabeli.
Kolejny rywal tarnowska Unia była trzecim przeciwnikiem toruńskiej
drużyny, która po wspomnianych zawiłościach pogodowych rozgrywała
trzecie z rzędu spotkanie na MotoArenie. Tak jak i w dwóch poprzednich
spotkaniach goście wyjechali z Torunia na tarczy, a wielu kibiców
ostrzyło sobie apetyty na pojedynek z Falubazem Zielona Góra. Stawką tego spotkania była pozycja lidera tabeli Enea Ekstraligi. Wygrany brał
wszystko. Ostatecznie po bardzo emocjonującym meczu drużyną bez porażki
pozostał Unibax
Toruń, który pokonał rywala 46:43. W toruńskim żużlu zapanowała euforia,
bowiem pokonanie zielonogórzan było zwiastunem tego, że Unibax może
wygrać z każdym i na każdym torze. Niestety nikt nie przewidział pecha
jaki dopadł żużlowców z miasta Kopernika w postaci kontuzji. We wcześniejszych spotkaniach w toruńskim teamie błyszczeli Tomasz Gollob, Chris
Holder i Darcy Ward, jednak dzień przed potyczką z częstochowskimi Lwami cała trójka startowała w cyklu Grand Prix w Goeteborgu i wiadomym było, że różnie mogło być
ze "sportową świeżością" zawodników. Jednak po turnieju w Szwecji cały Toruń nie
zastanawiał się nad dyspozycją zawodników, a nad tym czy Gollob, Holder,
Miedziak i juniorzy będą w stanie zastąpić Darcy'ego Warda, który w szóstym
wyścigu Grand Prix doznał pęknięcia łopatki. Australijczyk przeszedł badania
w Szwecji i diagnoza była jednoznaczna - operacja w miejscowym szpitalu.
Torunianie mogli co prawda zastosować "Zastępstwo Zawodnika", ale wiadomym
było, że absencja Australijczyka potrwa dłużej i wszyscy zastanawiali się czy
pozostali zawodnicy podołają ligowym trudom. Niestety Włókniarz przyjechał do Torunia również osłabiony, bowiem w sobotę
wieczorem smutna wiadomość dotarła z Rosji, gdzie zmarł ojciec Emila i Denisa
Sajfutdinow - Damir. Zmagał się on z ciężką chorobą, a jego stan w ostatnich
dniach był krytyczny.
W związku z tą tragiczną informacją tryumfator z Goeteborga, Emil Sajfutdinow,
postanowił wrócić do ojczyzny, by towarzyszyć swojemu ojcu w ostatniej drodze.
Mimo kadrowych perturbacji spotkanie doszło do skutku i Unibax Toruń pokonał
Dospel CKM Włókniarz Częstochowa 50:40, ale nie było to łatwe spotkanie dla
drużyny "Aniołów". Zwycięstwo torunianie zapewnili sobie dopiero w czternastym
wyścigu. Kolejny znakomity występ na MotoArenie zaliczył Adrian Miedziński,
który przegrał tylko dwa razy z najlepszym zawodnikiem gości - Grigorijem Łagutą.
Kontuzja Warda wykluczyła zawodnika na siedem długich kolejek ligowych w
polskiej lidze. Na szczęście toruńczycy radzili sobie nad podziw dobrze.
Można powiedzieć, że w osłabionym składzie na własnym torze planowo
wygrali z Marmą Rzeszów, ale zaskakująco polegli z outsiderem ligi
gnieźnieńskim Startem. To był sygnał, że jeśli nie będzie mobilizacji
wszystkich zawodników o zwycięstwa będzie niezwykle trudno.
Zawodnicy zrozumieli ową prostą zależność i zrehabilitowali się już w
kolejnym meczu, którym były Derby Pomorza. Gdyby spotkanie
pomiędzy składywęgla.pl Polonią Bydgoszcz, a Unibaxem Toruń odbyło się w
zaplanowanym pierwotnie terminie (z uwagi na aurę
zostało przełożone na 29 maja), śmiałoby można napisać "Lider jedzie walczyć o bonus". Jednak mecz
został przełożony, a to z uwagi na komplikacje kadrowe Unibaxu, sprawę zwycięstwa pozostawiało otwartą.
Przed meczem, Toruniowi przypięto łatkę, "Dream Team" należącą
rok wcześniej do Unii Tarnów. Choć żaden działacz czy trener nie lubią
nadużywać tego określenia, jednak kibicom z pewnością to miano nie
przeszkadzało. Mecz budził dodatkowo emocje jeszcze przed jego rozpoczęciem, a związane one były
z osobą bydgoskiego wychowanka Tomasza Golloba, startującego w barwach Unibaxu
Toruń. Ostatecznie pierwsze derby Pomorza i Kujaw w sezonie 2013 prawie zakończyły się blamażem
bydgoskiej Polonii. "Prawie", bo jednak ostatecznie - pomimo dużej przegranej -
bydgoszczanie chociaż w końcowej fazie zawodów potrafili wziąć się w garść.
Na kolejny mecz torunianie jechali do Leszna, gdzie mieli rozegrać
zaległe spotkanie drugiej rundy. Po spotkaniu cały żużlowy Toruń mówił
tylko o jednym o pojedynku z lesznianami. A mówiono nie tyle o wyniku, a
o eksplozji talentu zawodnika który okazał się objawieniem rozgrywek w
sezonie AD 2013. Mowa o Pawle Przedpełskim, który w dziewiątym biegu dał
przegrywającej dziesięcioma punktami toruńskiej drużynie sygnał do
walki. Paweł nie miał od tego biegu równych sobie na leszczyńskim torze
i pozostawiając dwukrotnie w pokonanym polu m.in. uczestnika Grand Prix
Fredrika Lindgrena walnie przyczynił się do meczowego remisu zdobywając
16 punktów. O tego momentu młody zawodnik rodem z Torunia stał się
jeźdźcem, który w kolejnych meczach przechylał szalę zwycięstwa lub
przyznanie punktu bonusowego na korzyść "Aniołów". Dość powiedzieć, że
dwucyfrowe zdobycze punktowe w wykonaniu Pawełka stały się niejako normą, a
małą wpadkę zawodnik zaliczył dopiero w play-off w rewanżowym pojedynku
z częstochowianami.
W połowie rozgrywek wydawało się, że po powrocie Warda (pauzował w siedmiu meczach) i doskonałej dyspozycji Przedpełskiego, Unibax może już tylko gromić swoich rywali i pewnie miał zmierzać po tytuł DMP. Niestety kontuzje ponownie dały znać o sobie i tym razem rozłożyły kompletną drużynę niemal na łopatki. Oto bowiem przed rewanżowym pojedynkiem w Częstochowie, kontuzji podczas meczu Elite League nabawił się Chris Holder. W piętnastym wyścigu meczu pomiędzy Piratami i Pszczołami zanotował on groźnie wyglądający upadek, który oznaczał koniec sezonu. Stawiało to w niekorzystnej sytuacji jego polską drużynę, bowiem w najbliższych pięciu meczach za Holdera nie można było zastosować zastępstwa zawodnika (posiadał trzecią średnią w drużynie). W tej sytuacji nie mogła dziwić przegrana w Częstochowie, bo brak reprezentanta Australii był widoczny, aż nadto. Poza tym wieść o nieszczęściu kolegi podcięła skrzydła pozostałym zawodnikom, u których nastąpiło pewnego rodzaju załamanie. W składzie Unibaxu Toruń w Częstochowie kontuzjowanego Holdera zastąpił Kamil Pulczyński. Młodzieżowiec zawody zakończył bez żadnej zdobyczy punktowej, a jeźdźcy Lwów bezlitośnie wykorzystali osłabienie swoich rywali. Torunianie, jednak zdołali wywalczyć punkt bonusowy i utrzymali pozycję lidera. Kontuzja pokrzyżowała Chrisowi nie tylko ligowe sezony w Polsce i Anglii, ale również w Grand Prix. W sezon 2013 mistrz świata wszedł pełen nadziei na obronę tytułu. Wszystko układało się po jego myśli. Jednak 5 lipca, prysły wszystkie marzenia związane z sezonem AD 2013, bowiem przesympatyczny kangur znalazł się w szpitalu po feralnej kraksie w meczu Elite League. W wyniku upadku poza problemami z biodrem i miednicą, Holder złamał kość w pięcie i kość w okolicach ramienia. Tak rozległe obrażenia wymagały, aż trzech operacji w których lekarze najpierw "naprawili" biodro i rękę Australijczyka, a na końcu zajęli się jego piętą. Leczenie wymagało oczywiście długiej rehabilitacji i lekarze szacowali, że "Chrispy" stanie na nogi ze stabilizatorem za około 12 tygodni, a do pełni zdrowia miał dojść dopiero za sześć miesięcy.
Żużlowe
ściganie trwało jednak nadal i działacze Unibaxu musieli szybko znaleźć odpowiednie
zastępstwo dla kontuzjowanego mistrza świata. Ponieważ wybór na żużlowym
rynku transferowym był bardzo ograniczony, żeby nie powiedzieć żaden,
klub skorzystał z trzech rozwiązań kadrowych. Najpierw do dyspozycji
klubu, jeszcze w okresie, gdy kontuzję leczył Darcy Ward, postawił się
Edward Kennett, który w polskiej lidze pojawił się po raz pierwszy
w 2007 roku w drużynie częstochowskiego Włókniarza, dla którego
punkty zdobywał również w roku następnym. Kolejne dwa sezony spędził w
I-ligowej drużynie z Grudziądza, po czym przeniósł się do
Leszna. W roku 2012 Edward nie znalazł zatrudnienia w polskiej
lidze. Nie przeszkodziło to jednak w roku 2013 działaczom Unibaxu Toruń,
pod nieobecność kontuzjowanego
dwukrotnego mistrza świat juniorów, dojść do porozumienia z
Anglikiem i po pięciu ligowych kolejkach na liście zawodników
reprezentujących team „Aniołów” pojawiło się nazwisko Kennett.
Menadżer toruńskiego zespołu
Sławomir Kryjom, tak komentował ów transfer:
"Pomysł zatrudnienia Kennetta narodził się wcześniej. Obserwowałem zawodników
odkąd
Ryan Sullivan zakończył karierę. Z tych żużlowców, którzy byli
dostępni Edward Kennett spisywał się najrówniej i najsolidniej. Ostatnie
występy Edwarda w lidze angielskiej oraz w finale ligi brytyjskiej
sprawiły, że podjęliśmy decyzję o tym, aby właśnie jego zakontraktować.
Rynek zawodników w okienku transferowym jest ograniczony i tak naprawdę
nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru. Edward ma tego samego sponsora co
Darcy Ward, dlatego będzie miał możliwość korzystania zarówno ze
sprzętu, jak i pomocy mechaników młodego Australijczyka."
O ile podczas absencji Darcy Warda, działacze wykazali się pewnego rodzaju
asekuracją, o tyle kontrakt ten okazał się być zbawieniem przy kontuzji
Chrisa Holdera i Anglik otrzymał szansę na starty w ekstralidze podczas
rewanżowego meczu z Zieloną Górą na MotoArenie. Niestety, był to
delikatnie mówiąc przeciętny występ, bowiem jeden punkt w trzech
startach chluby Kennettowi nie przyniósł.
Po tym meczu rozpoczęła się dyskusja nad sensem przepisu o zastępstwie zawodnika. Przepisu zmienianego co roku, przepisu który w roku 2014 miał być również zmieniony. Zastępstwo zawodnika miało w założeniu choć w pewnym stopniu rekompensować stratę jednego z najlepszych żużlowców w drużynie. Tymczasem torunianie, choć poważnej kontuzji uległ najlepszy w tym sezonie jeździec zespołu, jego kapitan i zawodnik z najwyższą obecnie średnią, nie mógł zastosować tego przepisu. Wszystko przez to, że nieco lepsi od Chrisa Holdera w pierwszych dziewięciu meczach sezonu, z których większość "Anioły" odjechały na MotoArenie, byli Darcy Ward i Adrian Miedziński. Co więcej, brak Holdera i brak możliwości Z/Z-tki spadł na torunian w najważniejszym momencie sezonu zasadniczego tuż przed ostatecznymi rozstrzygnięciami i ustaleniem par na półfinały ENEA Ekstraligi. Wobec braku Holdera wszyscy wiedzieli, że "Anioły" stracą pierwsze miejsce w tabeli, a co gorsza zagrożony był również awans do fazy finałowej rozgrywek. Choć generalnie tylko kataklizm mógłby zrzucić Unibax na piąte miejsce w tabeli i wydawało się to praktycznie niemożliwe, to jednak brak możliwości stosowania zastępstwa za Holdera zmuszało kierownictwo do szukania słabych zawodników zagranicznych, aby wypełnić dolny limit KSM i jakoś "dokulać" się do końca sezonu zasadniczego.
Unibax
miał przed sobą cztery kolejki ligowe, w których musiał wygrać co
najmniej jedno spotkanie, a dodatkowo zainkasować co najmniej dwa punkty
bonusowe. Niestety tak jak na początku sezonu kalendarz wypromował
meczami na MotoArenie drużynę Aniołów, tak w końcówce okazał się
przekleństwem, bowiem trzy spotkania, żużlowcy z miasta Kopernika
musieli odjechać na wyjeździe. Po tym jak zawiódł Edward Kennett, urazu
nabawił się również Emil Pulczyński i działacze musieli znowu sięgnąć
do żużlowych rezerw i zatrudnić kolejnego przeciętnego zawodnika. Wybór
padł na doskonale znanego w Toruniu
Mateja Kusa, który w sezonie 2013 doznał złamania łopatki
w meczu towarzyskim Czechy - Polska w połowie czerwca, dlatego trudno Czechowi
było znaleźć stałe
zatrudnienie w lidze polskiej. Zawodnik trafił do grodu Kopernika na zasadzie
wypożyczenia z Wandy Kraków, gdzie w tym sezonie 2013 wystąpił w dwóch
meczach, w których osiągnął średnią bieg. 1,167. Jego KSM dla Enea
Ekstraligi wynosił 6,50.
Sławomir Kryjom
tak komentował tę decyzję kadrową: Po pierwsze,
trzeba pamiętać o tym, że Matej nie miał w tym roku wielu okazji do startów w II
lidze. Po drugie nie ma na rynku większego wyboru, jeśli chodzi o zawodników, a
po trzecie, jeśli są jacyś żużlowcy teoretycznie lepsi od Kusa, to nie są
zainteresowani startami w polskiej lidze. Inna sprawa, że potrzebowaliśmy
zawodnika z dość wysokim KSM, ponieważ, gdybyśmy pojechali trzema juniorami, to
w obliczu kontuzji Emila Pulczyńskiego mielibyśmy problemy z dolnym KSM. Liczę
na to, że Kus będzie spisywał się lepiej niż Edward Kennett. Jego atutem
jest to, że zna Motoarenę, ponieważ w przeciwieństwie do Edwarda spędził tu
wcześniej trzy sezony. Z zawodników, którzy
pozostali na rynku, jest to moim zdaniem najbardziej optymalna opcja dla nas.
Nie czarujmy się, nie znajdziemy z dnia na dzień zawodnika startującego na
poziomie Chrisa Holdera.
Po podpisaniu kontraktu i oficjalnym piątkowym
potwierdzeniu (26 lipca), już w niedzielę zawodnik startował w meczu, w
którym Stal Gorzów
podejmowała Unibax. Niestety występ ten był mało przekonywujący i
działacze szukali kolejnych rozwiązań.
W kuluarach mówiło się, że klub negocjuje
kontrakt i powrót do drużyny Ryana Sullivana.
Z końcem lipca Sławomir Kryjom jednak
dementował informację o tym, że australijski żużlowiec ponownie zostanie
zawodnikiem toruńskiego klubu: "Nie ma tematu Ryana Sullivana. Dlaczego? To
jest dość trudne pytanie. Na tę chwilę ten zawodnik miał 10 miesięcy rozbratu z
motocyklem. Według moich informacji nigdzie nie trenował. Na pewno mamy do
czynienia z wielkim nazwiskiem i zawodnikiem, który wiele zrobił dla toruńskiego
żużla. Pewnych rzeczy nie da się jednak oszukać. Ja osobiście nie uważam, że
Ryan wskoczyłby od razu na taki poziom, że byłby w stanie zastąpić Chrisa
Holdera i punktować przynajmniej na jego poziomie. To jest naprawdę trudne
pytanie. Ja uważam, że tego tematu w tym sezonie już nie będzie."
Jak się później okazało była to swoista zasłona dymna, a życie bywa przewrotne. I tak oto zaledwie kilka miesięcy trwał rozbrat Unibaxu z Ryanem Sullivanem. Kibice, doszukujący się w sporcie sił wyższych, mówili "tak chciał los". Zanim jednak "Saletra" wystąpił w oficjalnym meczu ligowym wyjechał na tor po zawodach Ligi Juniorów czym ucieszył zgromadzoną na zawodach publiczność. W jeździe byłego kapitana nie było widać 10-miesięcznej przerwy, choć trzeba przyznać, że jeździł w pojedynkę. Trener Jan Ząbik był jednak spokojny o dyspozycję Kangura: "To jest doświadczony zawodnik, a jazdy się nie zapomina. Widać, że pracował sporo, zimą i nie tylko, później również. Wsiada na motor, jedzie cztery okrążenia, sześć, tyle ile trzeba. To była jazda solo. Zobaczymy co będzie w meczu ligowym, ale po jego jeździe jestem raczej spokojny."
Sam zawodnik przyznał, że nie spodziewał się telefonu od toruńskich działaczy. Zdecydował się jednak podjąć wyzwanie i znowu zdobywać punkty dla Aniołów. Australijczyk zdawał sobie jednak sprawę, że czekał go ogrom pracy, aby wrócić na odpowiedni poziom sportowy. Nikt jednak w klubie nie wywierał na Sullivanie żadnej presji. "Tak naprawdę byłem w Australii i dowiedziałem się dopiero po trzech tygodniach o kontuzji Chrisa. To był fatalny upadek. Nie oczekiwałem jednak telefonu z Torunia. Kilka dni zastanawiałem się nad propozycją powrotu, ponieważ speedway był i jest wielką i ważną częścią mojego życia. Nie jeździłem dziesięć miesięcy i w tym czasie zajmowałem się innymi sprawami. W Toruniu jednak jest świetna drużyna, świetni kibice, znakomita atmosfera i poczułem, że mogę jeszcze coś zrobić w żużlu. Dlatego właśnie wróciłem. Ze sportem przez te dziesięć miesięcy nie wziąłem rozbratu. Trenowałem często na sali i utrzymywałem kondycję. Teraz muszę jednak wrócić do cięższych treningów. To nie będzie łatwe, ale doskonale wszyscy to rozumiemy. Proszę kibiców, żeby dali mi trochę czasu, bo to niełatwe wrócić po dziesięciomiesięcznej przerwie do ścigania. Mam cały czas ramy, ale nie mam silników. Kupiłem jeden silnik, a teraz pracuję nad wypożyczeniem silników Chrisa Holdera na końcówkę sezonu. Najważniejszą sprawą jest w tym momencie dokończyć ten sezon. A co będzie w przyszłości, to zobaczymy. Nie narzucam sobie żadnej minimalnej zdobyczy punktowej. Nikt z klubu nie narzuca mi żadnego limitu, ponieważ wszyscy rozumieją, że trudno jest wrócić po takiej przerwie i od razu punktować na wysokim poziomie. Myślę jednak, że będzie ok. Drużyna chce wygrywać. Spotykałem się z naszymi zawodnikami w Szwecji i także na MotoArenie. Rozumiem, że muszę pomóc drużynie po kontuzji Chrisa Holdera i zrobię wszystko, by zdobywać dużo punktów".
Sullivan przybył na ratunek i wszyscy liczyli, że dzięki temu
torunianie włączą się ponownie do walki o tytuł DMP i będą cieszyli się
z medalu, tak jak niespełna rok temu z miejsca na podium ENEA Ekstraligi,
które Sullivan wyrwał zielonogórzanom na ostatnim wirażu w ostatnim
meczu ligowym.
Ryan zadebiutował w polskiej lidze w sezonie AD 2013 meczem na torze we
Wrocławiu, był to przeciętny występ, bowiem pojechał na poziomie
punktowym Kennetta i Kusa. Jednak pozostawił po sobie znacznie lepsze
wrażenie i otrzymał kolejną szansę w meczu z Lesznem na MotoArenie. I
meczem tym "Saletra" ponownie chwycił za serca toruńską publiczność,
bowiem w pięciu startach wywalczył z bonusem 10 pkt, ośmieszając
momentami regularnie startujących lesznian. Torunianie dzięki doskonałej
postawie Kangura wygrali pojedynek z "Bykami" czym zapewnili sobie awans
do fazy play-off i ostatni pojedynek rundy zasadniczej w Tarnowie był
bez znaczenia dla "Aniołów".
Torunianie przystępowali do play-offów bogatsi o nowe
doświadczenia. Drużyna, która mimo przeciwności losu awansowała do rundy
medalowej, miała tak naprawdę niewiele do stracenia. Faworytem półfinału
wydawał się być drugi zespół rundy zasadniczej - Dospel Włókniarz
Częstochowa. Półfinałowy pojedynek toruńsko-częstochowski zapewne
na długo pozostanie w pamięci nie tylko kibiców obu drużyn. Był to
niezwykły dwumecz, pełen kontrowersji, a walka o awans toczyła się do
samego końca, do ostatniego okrążenia ostatniego wyścigu.
Napięcie przed półfinałem było ogromne. Któż bowiem nie chciałby wykorzystać
szansy, dającej awans do finału?
Pierwsze spotkanie odbyło się na torze w Toruniu. Od początku zawodnicy
nie szczędzili kości, jeżdżąc często na granicy ryzyka, co pokazał już
bieg pierwszy - z udziałem Grigorija Łaguty i Adriana Miedzińskiego. W
drugim wyścigu doszło do groźnej sytuacji - kolizji Pawła Przedpełskiego
z Arturem Czają. Sędzia wykluczył częstochowianina, a opinie co do
zasadności takiej decyzji są podzielone. Jedni twierdzą, że ''Józek''
był w stanie utrzymać się na motocyklu, inni mówią, że kontakt ze strony
Przedpełskiego był ewidentny, sam zaś rozgoryczony takim werdyktem Czaja
w wywiadzie podczas meczu dla stacji nSport przyznał, że ''w powietrzu
przecież nie pojedzie''. Na pewno ta sytuacja nie uspokoiła sytuacji w
obozach obu drużyn. Styl jazdy zawodników nadal był bardzo ostry, nikt
nie miał zamiaru odpuszczać.
Apogeum przypadło na bieg siódmy. Emil Sajfutdinow zaciekle walczył o
prowadzenie z Adrianem Miedzińskim. W pewnym momencie dla Rosjanina
zabrakło miejsca przy bandzie, upadł, po czym został poturbowany przez
jadącego za nim Kamila Brzozowskiego, który zwyczajnie nie miał czasu by
zareagować i ominąć leżącego Rosjanina. Całość wyglądała makabrycznie. W
trakcie meczu pojawiły się pierwsze diagnozy co do stanu zdrowia Emila,
które głosiły prawdopodobieństwo złamania ręki w łokciu (błędne, jak się
później okazało). Sajfutdinow do końca walczył o powrót na tor już w
ostatni weekend, na to było jednak zdecydowanie za wcześnie.
Od tego momentu ''biało-zieloni'' musieli radzić sobie bez jednego
zawodnika. W pewnym momencie torunianie uciekli im już na czternaście
''oczek'' jednak nie poddali się, nie złożyli broni, jechali dalej.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 49:41 dla Unibaxu, który
sprawiał, że kwestia rewanżu pozostawała wciąż otwarta.
Po meczu nie brakło zdecydowanych, ostrych opinii ze strony
częstochowskich działaczy. Zdenerwowany Grzegorz Dzikowski w rozmowie ze
stacją nSport powiedział: ''Obie drużyny miały dziś ośmiu zawodników:
Włókniarz kibiców, a Toruń sędziego''. Poglądy na temat decyzji arbitra
zawodów były różne, ich kontrowersyjność pompowała także stawka
dwumeczu, którą był awans do finału. Pojawiały się różne domysły, nawet
kwestionujące bezstronność sędziego.
Atmosfera przed rewanżem nakręcała się z każdym kolejnym dniem. Na SGP
Arenie Częstochowa zgromadziło się blisko dwadzieścia tysięcy widzów,
spragnionych wielkich, sportowych emocji. Zawody ponownie rozpoczęły się
bardzo nerwowo. W trzecim biegu doszło do przedziwnego zachowania
zawodnika gospodarzy - Rafała Szombierskiego, który przy podwójnym
prowadzeniu toruńczków zaliczył upadek, który pozornie wydawał się dość niegroźny.
Zawodnik jednak nie podnosił się z toru, a sędzia długo wstrzymywał się
z zapaleniem czerwonego światła, przerywającego wyścig, widocznie licząc
na to, że Rafał szybko się ''pozbiera''. Tak się jednak nie stało.
Arbiter zawodów Marek Wojaczek zarządził wreszcie przerwanie wyścigu, ''Szumina''
wstał z toru i z uśmiechem na twarzy zmierzał ku parku maszyn. I nagle
usłyszano werdykt - czerwona kartka dla zawodnika
gospodarzy, która w praktyce oznacza wykluczenie do końca zawodów.
Nikt jednak nie kwestionował, tłumaczeń Rafała Szombierskiego o defekcie
i dyskopatii, ale o tym co działo się po upadku czyli o radosnym
powrocie zawodnika do parkingu - zawodnika z urazem i bólem kręgosłupa.
Na pewno decyzja o wykluczenia Rafała Szombierskiego miała bezpośredni
wpływ na przebieg i wynik meczu. Cztery biegi częstochowianie mogli
maksymalnie tylko zremisować. Przed wyścigami nominowanymi finalista
ciągle nie był znany. Tylko dwie
wygrane 5:1 dawały częstochowianom nadzieje na awans do finału.
Wystąpiły jednak problemy z obsadzeniem ostatnich gonitw. Oprócz Łaguty,
Holty i Jensena w szeregach Włókniarzy do jazdy zdolni byli tylko Czaja
i Strzelec, którzy regulaminowo w wyścigach nominowanych mogą pojawić
się tylko w formie rezerwy zwykłej/taktycznej, jednakże ze względu na
wykluczenie Szombierskiego i ''Zastępstwa Zawodnika'' stosowaną za Sajfutdinowa, nie było
fizycznie zawodnika, którego częstochowscy młodzieżowcy mogliby
zastąpić. Do czternastego biegu ostatecznie zgłoszono Czaję, a decyzja ta była
konsultowana z Jury Zawodów, które wyraziło zgodę na start juniora
''Lwów'' w tym biegu , a ten zakończył się podwójną wygraną
częstochowian, wlewającą ostatnią nadzieje do serc kibiców Włókniarza.
Nie było chyba na stadionie takiej osoby, która finałowy wyścig
piętnasty oglądałaby na siedząco. Start wygrał Darcy Ward, za nim podążał Jensen,
a o trzecią pozycję rywalizowali Gollob i Holta. Walka ta kończy się
niebezpiecznie wyglądającym upadkiem, którego winowajcą przez sędziego
uznany zostaje zawodnik toruńskich ''Aniołów''. Swoją drogą sytuacja ta
pokazuje, jak bardzo napięta atmosfera panowała w dwumeczu - bo jeśliby
spojrzeć na to z taktycznego punktu widzenia, Gollob nie musiał walczyć
o ten jeden punkt, gdyż remis wieziony przez Warda dawałby spokojny
awans do finału torunianom. Nikt jednak nie odpuszczał, a nerwówka
trwała do samego końca. W powtórce można było zaobserwować istny szał na trybunach, Włókniarze
prowadzili 5:1 i już witali się z wielkim finałem, gdy wtem na
ostatnim okrążeniu sprzęt odmówił posłuszeństwa prowadzącemu Holcie. Euforia w jednej chwili zamieniła się w żal i smutek. Widok
leżącego na murawie, zrozpaczonego zawodnika ''Lwów'', oddawał chyba
wszystko, co kibice Włókniarza czuli w tamtym momencie. Po drugiej
stronie - wielka radość, szansa na mistrzowski tytuł stoi przed Unibaxem otworem. Szczęście podobno sprzyja lepszym.
Dwa dni po meczu, gdy emocje jeszcze nie opadły, na fanów sportu
żużlowego spada kolejna, dość sensacyjna wieść. Uznano, że start Artura
Czai w biegu numer czternaście był nieregulaminowy, choć przecież jak najbardziej
zgodny z duchem sportu. Wynik meczu zweryfikowano na 44:42 dla Dospela
Włókniarza. I choć nie miało
to większego znaczenia, sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby
częstochowianie rzeczywiście wygrali bieg numer piętnaście i nagle odebrano by
im udział w finale. Dyskusjom zapewne wówczas nie byłoby końca.
Jednak to nie był koniec emocji. Przed Unibaxem był bowiem finał, a w nim niezwykle rozpędzony i zdeterminowany Falubaz Zielona Góra.
Zanim jednak doszło do finałowego pojedynku doszło do oficjalnego sprzeciwu klubów ekstraligowych, które żądały zmian regulaminowych i zmniejszenie znaczenia dla ligi Polskiego Związku Motorowego. Z tych żądań wyłamały się tylko Falubaz Zielona Góra. i Polonia Bydgoszcz, która pozostawała w tamtym czasie bez prezesa. Żużlowi działacze wystosowali do włodarzy ligi oświadczenie następującej treści: "My niżej podpisani Przedstawiciele Klubów Sportowych, które uczestniczą w rozgrywkach żużlowych Drużynowych Mistrzostw Polski i tworzą ligę zawodową zarządzaną przez "Ekstraliga Żużlowa" sp. z o.o. w Bydgoszczy., której jesteśmy współczłonkami, mając na względzie dobro sportu., rozwój i propagowanie najwyższej klasy rozgrywek ligowych w Polsce oraz dążąc do osiągnięcia wspólnego celu wspierania sportu żużlowego, oświadczamy, że będąc zaniepokojeni funkcjonowaniem i finansami spółki "Żużlowa Ekstraliga" sp. z o.o. oraz sposobem zarządzania ligą żużlową, podejmiemy wspólne działania aby ukształtować tak treść umowy spółki "Żużlowa Ekstraliga" sp. z o.o., zmienić w niej strukturę udziałów, sposób prowadzenia jej spraw, a także ułożyć stosunki pomiędzy współczłonkami, aby Kluby Sportowe miały realny wpływ na sposób prowadzenia spraw spółki żużlowej "Ekstraliga Żużlowa", rozwój sportu żużlowego i aby Kluby Sportowe mogły uczestniczyć w organizowanych w formie rozgrywek ligowych współzawodnictwie sportowym żużla.
Napięcie przed pierwszym finałowym spotkaniem
Ekstraligi było wielkie. Mecz wzbudzał też ogromne zainteresowanie kibiców,
mediów, sponsorów. Po raz kolejny w sezonie toruńska MotoArena wypełniła się po
brzegi. Pierwsza odsłona rywalizacji o złote medale DMP przyciągnęła na stadion
im. Mariana Rosego dokładnie 17 500 kibiców. Dodatkowo na finałowy pojedynek do
Torunia przyleciał Chris Holder, by wspierać swoich kolegów w parkingu.
Gospodarze niedzielnego meczu podobnie jak w ostatnim spotkaniu w
Częstochowie wystąpili w składzie sześcioosobowym, a za wpisanego formalnie
pod numerem czwartym kontuzjowanego Chrisa Holdera zastosowano zastępstwo
zawodnika. Przed rundą play-off planowano wprawdzie, że na własnym torze
startować będzie Ryan Sullivan, jednak nieudany występ w potyczce z Włókniarzem
sprawił, że przed finałami zdecydowano się wybrać pewniejsze rozwiązanie, czyli
"ZZ". Niewiadomą w ekipie Unibaxu była dyspozycja Tomasza Golloba, który w
częstochowskim półfinale miał groźnie wyglądający upadek, w którym doznał
wstrząśnienia mózgu. Były mistrz świata z tego powodu zrezygnował ze startu w
IME w Gorican.
Zielonogórzanie również borykali się z problemami. Fanom Falubazu sen z
powiek spędzała dyspozycja Jonasa Davidssona. W tej sytuacji w
awizowanym składzie gości na spotkanie w Toruniu widniało nazwisko Adriana
Gomólskiego, ale ostatecznie na Motoarenie, decyzją trenera Rafała Dobruckiego
wystąpił Szwed. Niemniej to drużyna z grodu Bachusa była faworytem dwumeczu.
Choć przed sezonem nic na to nie wskazywało. Gdy do drużyny, w której byli już
tak klasowi zawodnicy jak Chris Holder, Adrian Miedziński i Darcy Ward, przybył
dodatkowo Tomasz Gollob, wielu kibiców oczami wyobraźni widziało już, jak
torunianie otrzymują złote medale. Na papierze wszystko wyglądało idealnie.
Wydawało się, że statku o nazwie Unibax Toruń nikt nie zdoła zatrzymać. Podobnie
jak Titanicowi, przeszkodzić mogła mu jednak góra lodowa. W przypadku
toruńskiego klubu przeszkodą okazały się kontuzje. Drużyna Sławomira Kryjoma, w
przeciwieństwie do transatlantyku z początków XX wieku, nie poszła jednak na
dno. Mimo dziury w kadłubie, przetrwała najgorsze chwile i wywalczyła awans do
finału.
Przykład Unibaxu zadał kłam teorii, że wyniki i pozycja w rundzie zasadniczej
nie mają większego znaczenia. Gdyby torunianie nie wypracowali sobie na wiosnę
bezpiecznej przewagi nad resztą stawki, w zbliżającym się finale by ich po
prostu nie było. Anioły szły jak burza, a eksperci przyznawali, iż są głównym
pretendentem do zdobycia tytułu. Drużyna, która wygrała w Zielnej Górze i
rozbijała na własnym torze każdego kolejnego rywala, wydawała się wręcz
niemożliwa do powstrzymania. Zsyłając kolejne kontuzje, zakpił sobie z niej los.
Pech był tym większy, że za Chrisa Holdera, którego upadek na Wyspach wykluczył
z jazdy do końca sezonu, Unibax nie mógł stosować zastępstwa zawodnika. Takowa
możliwość pojawiła się dopiero w rundzie finałowej, do której bez wsparcia
Australijczyka trzeba było awansować.
Jedno było pewne - torunianie przystępowali do finału bogatsi o nowe
doświadczenia. Drużyna, która mimo przeciwności losu awansowała do rundy
medalowej, miała tak naprawdę niewiele do stracenia. Ale rywal nie zamierzał
oddawać pola bez walki i pokazali, że wiedzą o co chodzi w żużlu. Zgodnie z
oczekiwaniami finałowy pojedynek był niezwykle wyrównany, a losy zwycięstwa
ważyły się do ostatniego wyścigu. Ostatecznie torunianie odnieśli niewielkie
zwycięstwo 46:43 i wielu twierdziło, że to zbyt mała zaliczka przed rewanżem.
Niemniej trzeba oddać, że pierwsze spotkanie finału Ekstraligi było godne finału
najlepszej ligi świata. Wielkie emocje, wielkie ściganie i wielcy zawodnicy.
Torunianie jechali do Zielonej Góry z trzypunktową przewagą, co gwarantowało
wielkie emocje. Niestety jak się później miało okazać nie były to emocje
sportowe.
Torunianie przed ostatnim meczem sezonu
zgłosili następujący skład: 1. Adrian Miedziński; 2. Paweł Wolender;
3. Darcy Ward; 4. brak zawodnika; 5. Tomasz Gollob; 6. Paweł
Przedpełski; 7. Emil Pulczyński. Sławomir Kryjom tłumaczył, takie
zestawienie tym, że jego celem było ukrycie, pod którym numerem w
składzie znajdzie się zastępowany przez swoich kolegów Chris Holder.
Taktyka wydawała się słuszna, ale...... właśnie taktyczna zasłona
dymna związana ze składem (w awizowanym składzie w dniu meczu można
dokonać tylko dwóch zmian) oraz to co wydarzyło się dzień wcześniej w
Grand Prix Skandynawii, było przyczyną zamieszania o którym
krzyczały wszystkie media i sympatycy żużla. Oto bowiem w drugim biegu
Grand Prix Skandynawii w Sztokholmie bardzo groźny upadek zaliczył
Tomasz Gollob. Polak długo leżał na torze, pojawiła się przy nim karetka
pogotowia i został on przetransportowany na badania do szpitala. Do
incydentu doszło, gdy Tai Woffinden wchodząc w drugi łuk zahaczył o
tylne koło jadącego przed nim Tomasza Golloba. Obaj zawodnicy upadli i
długo nie wstawali z toru. Lider klasyfikacji przejściowej Grand Prix
został wykluczony z powtórki, a zawodnik Unibaxu Toruń przewieziony do
szpitala. Według pierwszych informacji, które przekazał menedżer
Unibaxu Sławomir Kryjom Tomasz Gollob doznał wstrząśnienia mózgu.
Niestety późniejsze doniesienia okazały się jeszcze gorsze, bowiem
Tomasz doznał złamania kręgosłupa w okolicach siódmego kręgu szyjnego.
Na szczęście po kilku dniach interwencja chirurgiczna
okazała się zbędna. Opiekujący się żużlowcem kierownik kliniki
neurochirurgii profesor Marek Harat ocenił, że wystarczy leczenie
zachowawcze. Ustalono ponadto, iż zawodnik ma uszkodzony splot barkowy
oraz zespół urazów związanych z utratą przytomności i wstrząśnieniem
mózgu. Stało się zatem jasne, że absencja najlepszego polskiego żużlowca
w rewanżowym meczu o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski w
Zielonej Górze była w pełni uzasadniona. W finałowej batalii za Tomasza
Golloba Unibax nie mógł zastosować zastępstwa zawodnika, tak jak miało
to miejsce w przypadku Chrisa Holdera. Pojawiło się jednak pytanie, kto
zastąpi Golloba. Sztab szkoleniowy Aniołów miał trzy opcje:
1. W odwodzie pozostawali Edward Kennett i Matej Kus, po których
trudno było spodziewać się pokaźnych zdobyczy punktowych. Wstawienie ich
do składu pozwalało drużynie startować spełniając zapisy regulaminowe
dotyczące KSM.
2. Możliwy był również start na pozycji seniora któregoś z
młodzieżowców.
3. Kandydatem do zastąpienia Tomasza Golloba teoretycznie mógł być
również Ryan Sullivan. Jednak start Australijczyka byłby możliwy, gdyby
w składzie Unibaxu nie byłoby braci Pulczyńskich (torunianie musieli
zmieścić się w górnym KSM) lub Holdera (nie można by stosować ZZ).
Należało też pamiętać, że Unibax w awizowanym składzie mógł dokonać tych
dwóch zmian, a to było bardzo trudne z uwagi na puste miejsce pod
numerem 4.
Jedno było pewne, Unibax znalazł się w
bardzo trudnym położeniu i w Zielonej Górze potrzebował sportowego cudu,
aby podjąć wyrównaną walkę.
Nikt jednak nie przewidział, że do trzech wyżej opisanych opcji można
dopisać czwartą w której zamiast rywalizacji na torze kibice zgromadzeni
przed telewizorami i na zielonogórskim stadionie mogli być świadkami
zamieszania, związanego z nie przystąpieniem do zawodów zawodników
Unibaxu Toruń czyli z walkowerem. Zgodnie z oświadczeniem Sławomira
Kryjoma, drużyna Unibaxu Toruń odmówiła startu w spotkaniu, a powodem
takiej decyzji był fakt, iż Toruń chciał przełożenia meczu, aby
rewanżowy mecz finałowy odbył się w pełnych składach, na co nie zgodzili
się gospodarze. W związku z tym, sędzia zawodów Krzysztof Meyze ogłosił
walkower na korzyść Falubazu Zielona Góra i gospodarze wygrali w
dwumeczu 83:46. Działacze zielonogórscy nie zgodzili się na przełożenie
spotkania, bowiem zgodnie z regulaminem przełożenie meczu było możliwe
do godziny 20.00 dnia poprzedniego, a przy tym osoba Sławomira Kryjoma
zdaniem gospodarzy spotkania była nieuprawniona do tego typu negocjacji
w imieniu klubu. W tej sytuacji zamiast wielkiego święta żużla, zabawy
kompletu widzów na stadionie, emocji dla dziesiątek, jeśli nie setek
tysięcy kibiców przed telewizorami, wyszedł ogromny skandal i wstyd dla
polskiego speedway'a. W kolejnych dniach w przekazach medialnych więcej
uwagi poświęcało się nie temu, kto wywalczył Drużynowe
Mistrzostwo Polski, ale okolicznościom w jakich rozdano medale.
Unibaxowi za oddanie meczu bez walki groziły poważne sankcje
regulaminowe w postaci:
- przyznania punktów ujemnych,
- zawieszenia klubu oraz zwrot poniesionych nakładów i utraconych
korzyści,
- przeniesienia drużyny do niższej klasy rozgrywek,
- pozbawienie drużyny tytułu mistrza kraju albo zdobywcy nagrody
PZM / SE,
- zakaz reprezentowania sportu polskiego w zawodach
międzynarodowych lub międzynarodowych rozgrywkach pucharowych,
- odszkodowanie dla podmiotu zarządzającego,
- kara pieniężna,
- dyskwalifikacja dla klubu oraz zwrot poniesionych nakładów i
utraconych korzyści,
I tak też się stało o czym poinformował były prezes Unibaxu, a od
roku 2013 przezes Ekstraligi Wojciech Stępniewski: Wydarzenia z
finałowego wieczoru podważają wiarygodność dyscypliny i są skierowane
przeciwko całemu środowisku żużlowemu w Polsce. Do dzisiaj nie mogę
uwierzyć w to co się stało. Podważona została fundamentalna zasada
rywalizacji sportowej, w której uczestniczy się do końca pokazując ducha
walki, charakter i wytrwałość. Te wydarzenia będą długo kładły się
cieniem na całej dyscyplinie. Zrobimy wszystko, aby taka sytuacja nigdy
więcej się nie powtórzyła. Najbardziej mi żal kibiców, tych na
stadionie, tych przed telewizorami i tych, którzy byli w drodze z
Torunia do Zielonej Góry. To nigdy nie powinno mieć miejsca. Zarząd Enea
Ekstraligi wszczął z urzędu postępowanie dyscyplinarne przeciwko klubowi
z Torunia. Sprawą niezwłocznie zajmie się Komisja Orzekająca Ligi jako
organ dyscyplinarny, a instancją odwoławczą jest Trybunał Związku.
Katalog kar określa regulamin dyscyplinarny i odszkodowanie, które
wynika z regulaminu nie jest jedyną sankcją, która może dotknąć klub
popełniający tego typu przewinienia.
No i stało się tak jak zakomunikował Stępniewski. Zarząd Ekstraligi
wszczął postępowanie i wystosował wnioski dyscyplinarne skierowane do
KST Unibax Toruń i osobno - do menadżera Sławomira Kryjoma w sprawie
o podejrzenie naruszenia kilku istotnych przepisów Regulaminu Sportu
Żużlowego oraz za "podejmowanie niegodnych działań polegających na
uniemożliwieniu udziału zawodników w zawodach". W celu rozpatrzenia
wniosków dyscyplinarnych w dniu 28 września 2013 w siedzibie spółki w
Bydgoszczy zebrała się KOL i o godzinie 11.00 zajęła się wnioskiem w
sprawie nie przystąpienia do zawodów przez Unibaxu Toruń , a o godzinie
13.30 wnioskiem w sprawie menadżera Sławomira Kryjoma. Komisja nie
podjęła jednak decyzji, na pierwszym posiedzeniu w sprawie, Przesłuchano
jednak pierwszych świadków. Na posiedzenie Komisji stawili się Adrian
Miedziński, Paweł Wolender i Emil Pulczyński. Był obecny także prezes
Unibaxu Toruń i trener Jan Ząbik. Swoją nieobecność usprawiedliwili
menedżer Sławomir Kryjom oraz zawodnicy - Darcy Ward oraz Paweł
Przedpełski. Brak decyzji wynikał z tego, że KOL potrzebowała jeszcze
przynajmniej jednego posiedzenia, aby podjąć decyzję w tej sprawie.
Ponadto do komisji nie zdążyły wpłynąć wszystkie dokumenty ze strony
Falubazu Zielona Góra. Członkowie Komisji chcieli również przesłuchać
pozostałych świadków, czyli zawodników Unibaxu i przede wszystkim
menedżera Sławomira Kryjoma.
W przerwie między posiedzeniami komisji zaatakowali jednak włodarze toruńskiego klubu i takiego zwrotu w sprawie nie spodziewał się nikt, bowiem Unibax zażądał, by liga ogłosiła nie jednostronny, ale dwustronny walkower za rewanżowy mecz pomiędzy Falubazem Zielona Góra a torunianami. Według Unibaxu na zgłoszeniu zespołu Falubazu w rewanżowym pojedynku zabrakło podpisów zawodników. Według przepisów kierownik drużyny "jest zobowiązany do dostarczenia" dokumentu wraz z podpisami zgłoszonych żużlowców. Zatem Komisja Orzekająca zaczęła prace dwutorowo.
W całej sprawie istotne może być
oświadczenie o nieprzystąpieniu do meczu, które złożył Sławomir Kryjom.
Okazało się, że... nie był on uprawniony do takiego działania.
- O oświadczeniu klubu w sprawie nie przystąpienia do meczu mowa jest
w art. 713 pkt 3 Regulaminu Sportu Żużlowego. Konsekwencją takiego
oświadczenia jest zweryfikowanie wyniku meczu przez SE jako walkowera
dla drużyny przeciwnika tego klubu. W przepisie mowa jest o oświadczeniu
klubu, jako osoby prawnej. Wskazać więc należy, że klub z Torunia działa
pod firmą Klub Sportowy Toruń Unibax Spółka Akcyjna i zastosowanie do
jego oświadczeń woli mają przepisy ustawy Kodeks Spółek Handlowych.
Zgodnie z art. 368 § 1 wspomnianej ustawy, do prowadzenia spraw spółki i
reprezentowania spółki uprawniony jest jej zarząd. Po uzyskaniu
informacji z Krajowego Rejestru Sądowego stwierdzić należy, iż w skład
zarządu klubu z Torunia wchodzą obecnie pan Mateusz Kurzawski, jako
prezes zarządu i pan Tomasz Kaczyński, piastując funkcję wiceprezesa
zarządu. Natomiast umowa spółki akcyjnej Klub Sportowy Toruń Unibax
stanowi, iż "w przypadku zarządu wieloosobowego do reprezentacji spółki
uprawniony jest prezes zarządu samodzielnie, dwóch członków zarządu
łącznie lub członek zarządu łącznie z prokurentem". W odniesieniu do
oświadczenia o nieprzystąpieniu drużyny Unibaxu Toruń do meczu
finałowego Speedway Ekstraligi podpisanego przez pana Sławomira Kryjoma,
a złożonego przez niego sędziemu zawodów, stwierdzić należy, iż
oświadczenie to nie jest oświadczeniem, o jakim mowa w art. 713 pkt 3
Regulaminu Sportu Żużlowego, gdyż złożone zostało przez osobę
nieuprawnioną do reprezentowania klubu. Z punktu widzenia prawa
oświadczenie to jest bezwzględnie nieważną czynnością prawną, która nie
wywołuje zamierzonych skutków prawnych - wyjaśniał mec. Przemysław
Nasiukiewicz, radca prawny, menedżer sportowców, specjalista z zakresu
prawa sportowego, wykładowca Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w
Płocku, członek Komisji Orzekającej Ligi Ekstraligi Żużlowej sp. z o.o.,
właściciel agencji sportowej Progress Management..
Niezależnie od oświadczenia, które złożył Sławomir Kryjom, tok
przygotowań do meczu nie powinien zostać zakłócony. Oznacza to, że takie
czynności jak zgłoszenie drużyny powinny zostać wykonane zgodnie z
procedurami, które przewiduje regulamin. - Po złożeniu wyżej
wymienionego oświadczenia tok przygotowań do meczu nie powinien więc
zostać zakłócony. Mając na uwadze treść przepisu art. 710 Regulaminu
Sportu Żużlowego, nie później niż 60 minut przed zawodami, kierownicy
obu drużyn przy udziale zawodników powinni złożyć sędziemu zawodów
zgłoszenia drużyn do zawodów wraz z niezbędnymi dokumentami
uprawniającymi zawodników do startu w zawodach. Do dokumentów tych
należą licencje zawodników czy ważne badania lekarskie. Z kolei w art.
35 pkt 2 Regulaminu Sportu Żużlowego czytamy, iż kierownik drużyny
obowiązany jest dostarczyć przed zawodami sędziemu zawodów zgłoszenie wg
ustalonego wzoru oraz zapewnić, aby zgłoszeni zawodnicy złożyli na
zgłoszeniu swoje podpisy w obecności sędziego. Z dostępnych mi
informacji wynika, iż drużyna z Torunia nie została w ogóle zgłoszona do
zawodów (wypełniony druk zgłoszenia i inne niezbędne dokumenty nie
zostały złożone sędziemu), natomiast drużyna z Zielonej Góry składając
komplet wymaganych dokumentów została do zawodów zgłoszona, jednak na
druku zgłoszenia brakowało podpisów zawodników tej drużyny. Zatem w
rozpatrzeniu wniosku Unibaxu wiele zależeć miało od interpretacji
wydarzeń w Zielonej Górze, której dokona Komisja Orzekająca. Sprawa jest
trudna do jednoznacznej oceny. Brak podpisów zawodników pod zgłoszeniem
może bowiem zostać potraktowany jedynie jako przewinienie dyscyplinarne
kierownika drużyny gospodarzy. Dlatego wydając orzeczenie Komisja
Orzekająca Ligi będzie musiała wziąć pod uwagę również treść zgłoszenia
drużyny z Zielonej Góry i odpowiedzieć na pytanie czy brak na zgłoszeniu
podpisów zawodników drużyny gospodarzy jest przesłanką wystarczającą do
weryfikacji wyniku meczu jako obustronnego walkowera czy jest to jedynie
przewinienie dyscyplinarne kierownika drużyny, za które to przewinienie
odpowiadać powinien sam kierownik. Nie ukrywam, iż argumenty
przemawiające za drugim ze wskazanych poglądów są mi bliższe. Podpisy
zawodników na zgłoszeniu do zawodów powinno się interpretować jako
stwierdzenie faktu ich obecności w miejscu przeprowadzenia zawodów oraz
wyraz gotowości udziału w meczu. Okoliczności te można również
stwierdzić po otrzymaniu od każdego z zawodników licencji uprawniającej
do startu oraz innych niezbędnych dokumentów (np. badań lekarskich).
Ponad to, o planowanej godzinie rozpoczęcia meczu wszyscy wskazani w
zgłoszeniu zawodnicy Falubazu Zielona Góra obecni byli w parku maszyn i
gotowi byli rozpocząć zawody. Natomiast w tym samym czasie w miejscu
przeprowadzenia zawodów nie był obecny żaden z zawodników drużyny
Unibaxu Toruń - dodał mec. Przemysław Nasiukiewicz.
Pod względem formalnym torunianie nie stali zatem ze swoim wnioskiem na
straconej pozycji. Jednak zdrowy rozsądek podpowiadał że orzeczenie
obustronnego walkowera było wątpliwe.
Niestety
również podczas drugiego posiedzenia obrad komisja mimo, że przesłuchała
kolejne osoby, wśród których pojawił się między innymi prezes
toruńskiego Unibaxu Mateusz Kurzawski nie podjęła żadnej decyzji
dyscyplinarnej. A los toruńskiego klubu był w tym przypadku w rękach
trzech osób:
Szefem KOL był Zbigniew Owsiany, były sędzia żużlowy, prokurator,
który zasłynął kilka lat temu, gdy pracował przy sprawie artystki Doroty
Nieznalskiej oskarżonej w Gdańsku o obrazę uczuć religijnych. Ta we
fragmencie jednej z instalacji wystawionych na przełomie 2001 i 2002 r.
umieściła na krzyżu fotografię męskich genitaliów. Kiedy sąd niższej
instancji cztery lata temu Nieznalską uniewinnił, prokuratura wniosła
apelację.
Drugi z członków KOL, Łukasz Szmit, był - jak sam się
przedstawiał - "radcą prawnym, ekonomistą, specjalistą z dziedziny
prowadzenia sporów sądowych i szeroko pojętego prawa gospodarczego".
Posiadał "bogate doświadczenie w obsłudze prawnej podmiotów
gospodarczych i prowadzeniu postępowań sądowych dużego kalibru".
W KOL zasiadał również Konrad Purski. Prawnik z Poznania,
specjalizujący się m.in. postępowaniami sądowo-administracyjnymi z
zakresu zobowiązań podatkowych.
Skład Komisji nie był przypadkowy, bowiem w swoim założeniu miała ona
być w stu procentach niezależna od wszystkiego, co dzieje się w polskim
żużlu. Wykluczone były jakiekolwiek powiązania osób z klubami,
sponsorami, interesami prowadzonymi z działaczami. Podstawowym kryterium
komisji miała być to bezstronność i brak jakichkolwiek powiązań ze
wspólnikami Ekstraligi. Stąd obecność w komisji byłych sędziów i
prawników.
W całej sytuacji nikt nie miał
wątpliwości, że Unibax powinien być surowo ukarany jednak czy kary jakie
ogłosiła szanowna Komisja po trzecim posiedzeniu w dniu 19 października
nie były przesadą i czy były bezstronne? Czy przypadkiem w swej
bezstronności członkowie komisji nie kierowali się zamożnością
toruńskiego klubu? Zanim przytoczymy werdykt komisji warto wspomnieć, że
w przypadku innego walkowera ogłoszonego w sezonie 2013 PGE Marma Rzeszów
została ukarana grzywną w wysokości 40 tysięcy złotych. w 2011 roku za
to samo przewinienie Sparta Wrocław w meczu o trzecie miejsce zapłaciła
30 tysięcy złotych.
A Unibax otrzymał:
- 12 punktów ujemnych w sezonie 2014
- 573 tys. 410 zł zwrotu utraconych korzyści na rzecz Falubazu
Zielona Góra
- 363 tys. zł łącznych kar na rzecz Ekstraligi
- 1,5 miliona zł na trzy wybrane fundacje zajmujące się zwalczaniem
chorób nowotworowych u dzieci (każda po 500 tys.zł)
- 3 pierwsze mecze organizowane u siebie - bilety w cenie
maksymalnie 1 zł brutto
Ponadto nałożono kary na Sławomira Kryjoma:
- zawieszenie na 2 lata
- utrata wszystkich licencji PZM
- zakaz wstępu do parku maszyn przez 16 miesięcy podczas zawodów
organizowanych na terenie RP
Kary nie uniknął też Jacek Frączczak za niedopełnienie obowiązków
kierownika drużyny:
- 1000 zł kary za niedopełnienie obowiązku podpisów zawodników pod
zgłoszeniem i pokrycie kosztów 2500 zł kaucji
Dlatego przykro, to stwierdzić, ale komisja zachowała się trochę jak to określił redaktor Przeglądu Sportowego Dariusz Ostafinski "małpa, która dostała do ręki brzytwę". Blisko 2,5 mln zł kar finansowych oraz minus 12 punktów to była lekka przesada. Wielu komentatorów i kibiców stawiało pytanie, jak po takim werdykcie zachowa się KOL w sytuacji, gdy dojdzie do przewinienia znacznie cięższego niż walkower, a za takie należy uznać czyny korupcyjne, o których w zawodowym sporcie słychać dość często. W tej sytuacji należało mieć jedynie nadzieję, że Trybunał Polskiego Związku Motorowego zajmie się na poważnie rozpatrzeniem okoliczności całego zamieszania i zastosuje odpowiednią gradację kar.
Po ogłoszeniu nie do końca jasnego
werdyktu, jako komentarz do podjętych decyzji, trafne pytania postawił w
wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl, nie będący strona w
sprawie, prezes gdańskiego Wybrzeża Andrzej Terlecki:
Unibax Toruń musiał przeznaczyć półtora miliona złotych na trzy
wybrane fundacje zajmujące się zwalczaniem chorób nowotworowych u
dzieci. - W całej sytuacji związanej z meczem finałowym należy
pamiętać, iż najbardziej ucierpiał sport żużlowy. Doskonale rozumiem
więc próbę ocieplenia wizerunku naszej dyscypliny poprzez ten gest,
jednakże zastanawia mnie, czy nie sensowniej byłoby przeznaczyć te środki
na rehabilitację zawodników, którzy zmuszeni byli kończyć kariery w
wyniku urazów nabytych na torze. Poświęcili oni bowiem swoje zdrowie dla
dyscypliny, którą 22 września w pewien sposób skompromitowano.
Unibax nie może wprowadzić biletów droższych niż 1 zł na trzy
pierwsze mecze ligowe. - Tę część werdyktu należy rozpatrywać
dwutorowo. Z jednej strony cieszę się, iż pomyślano o zadośćuczynieniu
dla kibiców sportowego żużlowego, którzy będą mogli obejrzeć trzy
spotkania taniej co sprzyja promocji dyscypliny, z drugiej jednak
zmuszanie klubu do zaniżania cen biletów, to działanie na szkodę spółki
organizującej mecze. W hipotetycznej sytuacji, w której założylibyśmy
zmiany zarządu czy też właściciela toruńskiego klubu, nowe władze
stanęłyby przed koniecznością ponoszenia swego rodzaju finansowej kary
za działania poprzedników już na starcie swojej pracy. Wpływy z biletów
nie pokryją bowiem nawet kosztów sędziów i ochrony. Z gospodarczego
punktu widzenia takie postępowanie jest co najmniej dziwne.
Czy dwanaście punktów ujemnych to dobry zapis? - To kolejny
bardzo ciężki temat, bo nie wiadomo na jakiej podstawie są nałożone
kary. Sprawa powinna być postawione jasno - albo degradujemy torunian do
niższej ligi uznając winę, albo traktujemy ten wybryk jako normalny
walkower, dopuszczalny w regulaminie. Dlaczego akurat 12 punktów
ujemnych, a nie 30 lub 4? Jazda z minusowymi punktami preferuje inne
kluby w kontekście walki o medale czy utrzymanie w lidze.
Wszystkie kary dla klubu z Grodu Kopernika mają łącznie osiem części
składowych. - Według mnie powinno być tak, że ludzie
odpowiedzialni za walkower są ukarani karą finansową i wyklucza się ich
z możliwości sprawowania swoich funkcji. Po co w regulaminie jest zapis,
że za walkower jest kara finansowa wysokości 200 tysięcy złotych? Nie ma
tam żadnego rozgraniczenia na walkower w finale, czy w zwykłym meczu
rundy zasadniczej. Dziwi mnie też kara 573 tysięcy złotych zwrotów
kosztu dla Falubazu. To ile kosztuje organizacja spotkań w Zielonej
Górze? Pół miliona to poziom Grand Prix. Jestem przekonany, że Unibax
Toruń się odwoła i werdykt trybunału może być zupełnie inny. Przyznam
szczerze, że zrozumiem taką postawą torunian, bo pomimo że to co zrobili
trzeba napiętnować i dawać odstraszające sankcje, taka kara składowa
jest nieklarowna.
Kary nie uniknął też Sławomir Kryjom, co nie dziwi prezesa Wybrzeża.
- Pracując na takim stanowisku trzeba zdawać sobie sprawę, jakie będą
konsekwencje. On podjął taką, a nie inną decyzję i niewątpliwie zrobił
źle dla polskiego żużla. Największa kara powinna być właśnie dla niego,
by inni nie próbowali iść jego śladem. Mógł odmówić wykonania
niegodziwej decyzji, wpływającej na niekorzyść klubu i całej dyscypliny.
Wolał jednak ratować swoją posadę i to jest problem. W moim klubie jest
taka sytuacja, że moi pracownicy potrafią dyskutować i przedstawiać
własne argumenty. Sam nie jestem człowiekiem nieomylnym i słuchając
mądrych rad można uniknąć błędnych decyzji i dojść do porozumienia.
Oczywistym było, że przy tak absurdalnych
decyzjach toruński klub złożył odwołanie do Trybunału Polskiego Związku
Motorowego, po rozpatrzeniu którego sankcje za nie przystąpienie do
meczu znacznie zmniejszono, ale i tak były to kary bardzo wysokie i
Unibax zamiast 2 633 000 zł musiał łącznie zapłacić 1 043 000 zł kary:
- 243 tys. zł zamiast 363 tys. zł Speedway Ekstralidze,
- 400 tys. zł odszkodowania dla Stelmet Falubazu Zielona Góra zamiast
570 tys. zł
- 200 tys. zł za oddanie meczu walkowerem,
- 200 tys. zł na rzecz czterech fundacji, a nie jak to miało miejsce
wcześniej, 1,5 mln zł na rzecz trzech fundacji.
Ponadto sezon 2014 drużyna miała rozpocząć z ośmioma punktami ujemnymi,
a na jedno spotkanie wszyscy kibice wejdą na MotoArenę za symboliczną
złotówkę, a kibice z Zielonej Góry w liczbie 770 będą mogli
obejrzeć dodatkowo jeszcze jedno spotkanie za kolejną złotówkę.
Po orzeczeniu odwoławczym prezes toruńskiego klubu Mateusz Kurzawski, tak skomentował werdykt trybunału: Dla mnie kary dalej są wysokie. Co prawda są one obniżone, jednak nadal nieadekwatne do przewinienia. To najwyższe kary w historii ligi żużlowej. Istotny jest też fakt, że zostaliśmy ukarani odebraniem ośmiu punktów meczowych, co przy zmniejszonej liczbie klubów powoduje może nie brak możliwości walki o medale, ale z pewnością spore utrudnienia. Jedyną możliwą drogą od strony prawnej jest sąd powszechny. Decyzje w sprawie podejmie zgromadzenie akcjonariuszy.
Zielonogórzanie oczywiście nie zgadzali
się z orzeczeniem zmniejszającym płatność dla Falubazu i mimo, że
opinia publiczna długo nie mogła poznać treści dokumentu jaki wydał
Trybunał PZM, samowolnie w serwisie falubaz.com opublikowali
treść tego orzeczenia
wraz z uzasadnieniem, dokładając do całości własną nadinterpretację. Z
owej zielonogórskiej interpretacji wynikał, że kwota jaką powinien
otrzymać Falubaz powinna być większa o utracone przez nich korzyści w
wysokości ustalonej przez Komisję Orzekającą (ponad 570 000 zł).
Zielonogórzanie argumentowali to tym, że w uzasadnieniu do orzeczenia
Trybunał jednoznacznie stwierdził, iż środka dyscyplinarnego w postaci
odszkodowania pieniężnego w związku z walkowerem nie należy utożsamiać
ze środkiem dyscyplinarnym zwrotu poniesionych nakładów i utraconych
korzyści. Tym samym, skoro Trybunał w swoim orzeczeniu nie odniósł się
do orzeczonego przez Komisję Orzekającą zwrotu poniesionych nakładów,
stwierdzając jednocześnie, że w zakresie, w którym nie zostało zmienione
orzeczenie Komisji, utrzymuje je w mocy, to roszczenie o świadczenie
pieniężne (zwrot poniesionych nakładów) w wysokości ustalonej przez
Komisję Orzekającą pozostaje aktualne, obok orzeczonego przez Trybunał
odszkodowania.
Zdaniem Falubazu niezwykle istotna jest treść uzasadnienia, a przede
wszystkim jego ostatni akapit, który brzmiał: Trybunał zwraca
uwagę, iż zgodnie z art. 305 ust 1 pkt 4 oraz ust. 4 i 5 RSŻ organ
dyscyplinarny ma szeroką swobodę w kształtowaniu środków
dyscyplinarnych, do których zalicza się także odszkodowanie pieniężne w
związku z walkowerem. Trybunał zaznacza, iż nie należy utożsamiać środka
dyscyplinarnego w postaci odszkodowania pieniężnego w związku walkowerem
ze środkiem dyscyplinarnym zwrotu poniesionych nakładów i utraconych
korzyści. Wymiar obowiązku wymieniony w art. 305 ust. 1 pkt 4 RSŻ nie
jest uzależniony od faktycznie poniesionych strat czy też utraconych
korzyści z uwagi na nieodbyty mecz. Jego wysokość może być zatem
ustalana wedle uznania organu dyscyplinarnego. Wymierzając kwotę 600.000
złotych tytułem przedmiotowego środka dyscyplinarnego, Trybunał wziął
pod uwagę nie tylko wagę przewinień których dopuścił się Obwiniony, ale
również postawę Obwinionego podczas rozprawy przed Trybunałem. Nadto,
wysokość odszkodowania uwzględnia kwotę 200.000 złotych wynikającą
wprost z art. 714 ust. 1 in principio RSŻ, będącą formą ryczałtowego
odszkodowania, które przysługuje klubowi gospodarza meczu zawsze i to
niezależnie od rozmiaru szkody wynikłej w powodu oddania meczu
walkowerem.
Tym samym wg zielonogórzan do ich klubu powinna wypłynąć kwota 1 173
000 złotych (600 000 złotych odszkodowania za walkower + 573 000 złotych
tytułem zwrotu poniesionych nakładów i utraconych korzyści).
Do zamętu jaki wprowadził zielonogórski
klub odniósł się Łukasz Szmit, członek Trybunału PZM i
GKSŻ, a jednocześnie członek Komisji Orzekającej, która wydawała
orzeczenie w pierwszej instancji: doszło do pomyłki, która wkrótce
zostanie sprostowana. Treść dokumentu jest sprzeczna z sentencją
orzeczenia ogłoszonego w dniu 19.11.2013r. podczas posiedzenia
Trybunału. Wystąpiliśmy do Trybunału PZM o sprostowanie tej oczywistej
pomyłki i sporządzenie uzasadnienia zgodnego z treścią ogłoszonego nam
na posiedzeniu, które było zresztą rejestrowane za pomocą dyktafonu
przez Trybunał. Dla nas jest to sprawa oczywista, iż nastąpiła pomyłka i
uzasadnienie oraz sentencja orzeczenia zostanie szybko sprostowana przez
Trybunał PZM
Zgodnie z zapisem audio, wskazywanie przez Falubaz, iż mogą domagać się
od Unibaxu na podstawie tego orzeczenia kwoty ponad 1 mln zł jest tylko
i wyłącznie nadinterpretacją zapadłego na posiedzeniu orzeczenia.
Chciałbym również zauważyć, iż treść uzasadnienia, które otrzymaliśmy
mailem późnym popołudniem w poniedziałek nie została opatrzona żadnym
podpisem, zatem nie ma mocy wiążącej. Nie powinno być również
publikowane przez Falubaz Zielona Góra, który zgodnie z art. 45
Regulaminu Dyscyplinarnego PZM nie był stroną postępowania ani przed KOL
ani przed Trybunałem PZM.
Grupa Północ |
na pierwszy miejscu gospodarz |
Tabela |
|||
I runda | 2013-06-18 | Toruń, Gniezno, Bydgoszcz, Gorzów, Leszno | Toruń | 16 | 103 |
II runda | 2013-06-19 | Bydgoszcz, Gorzów, Leszno, Toruń, Gniezno | Gorzów | 11,5 | 93 |
III runda | 2013-07-02 | Gniezno, Bydgoszcz, Gorzów, Leszno, Toruń | Leszno | 9,5 | 90 |
IV runda | 2013-07-03 | Leszno, Toruń, Gniezno, Bydgoszcz, Gorzów | Bydgoszcz | 6,5 | 81 |
V runda | 2013-07-18 | Gorzów, Leszno, Toruń, Gniezno, Bydgoszcz | Gniezno | 5,5 | 79 |
Grupa Południe | na pierwszy miejscu gospodarz |
Tabela |
|||
I runda | 2013-06-18 | Rzeszów, Wrocław, Zielona Góra, Częstochowa, Tarnów | Częstochowa | 15 | 103 |
II runda | 2013-06-19 | Tarnów, Rzeszów, Wrocław, Zielona Góra, Częstochowa | Zielona Góra | 12,5 | 100 |
III runda | 2013-07-02 | Zielona Góra, Częstochowa, Tarnów, Rzeszów, Wrocław | Rzeszów | 9 | 83 |
IV runda | 2013-07-03 | Wrocław, Zielona Góra, Częstochowa, Tarnów, Rzeszów | Wrocław | 8 | 85 |
V runda | 2013-07-18 | Częstochowa, Tarnów, Rzeszów, Wrocław, Zielona Góra | Tarnów | 5,5 | 77 |
Runda finałowa Ligi Juniorów |
finałowa tabela Ligi Juniorów |
||||
VI runda | 2013-07-30 | Toruń, Częstochowa, Gorzów, Zielona Góra, Leszno, Rzeszów | Toruń | 23 | 116 |
VII runda | 2013-07-31 | Zielona Góra, Toruń, Częstochowa, Gorzów, Leszno, Rzeszów | Gorzów | 20 | 100+3 |
VIII runda | 2013-08-06 | Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Gorzów, Leszno, Rzeszów | Częstochowa | 20 | 100+2 |
IX runda | 2013-08-07 | Rzeszów, Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Gorzów, Leszno | Zielona Góra | 18 | 98 |
X runda | 2013-08-20 | Leszno, Rzeszów, Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Gorzów | Leszno | 8 | 75 |
XI runda | 2013-08-22 | Gorzów, Rzeszów, Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Leszno | Rzeszów | 1 | 50 |
Finał indywidualny Ligi Juniorów |
|||||
Toruń | 2013-09-03 | Indywidualne mistrzostwa Ligi Juniorów |
Wśród rozgrywek pozaligowych na szczególną uwagę zasługują dwa turnieje
jakie odbyły się na toruńskiej MotoArenie.
Pierwszą imprezę rozegrano
8 czerwca pod nazwą "Eurosport Speedway Best Pairs".
Turniej zorganizowała polska firma z Torunia - One Sport
Marketing, która organizowała wcześniej mecze Polska - Reszta Świata oraz
nabyła również prawa do organizacji cyklu turniejów
IME. Nowy
właściciel postanowił po 20 latach wskrzesić rywalizację par i z zaniechanego produktu stworzyć markę, która dorówna,
a może i przewyższy
DPŚ, jednak jak podkreślał Jan
Konikiewicz z OSM
celem nie jest rywalizacja z cyklem wyłaniającym mistrza świata czy światową
rywalizacją drużynową.
Uwerturą do wskrzeszenia światowej rywalizacji par był właśnie turniej
speedway best pairs rozegrany w Toruniu, który okrzyknięto mianem
nieoficjalnych
Mistrzostw Świata Par. Biało-czerwone barwy
reprezentowała toruńska para
Gollob -
Miedziński, która w pokonanym polu pozostawiła całą czołówkę duetów z siedmiu
krajów świata.
To był jednak przedsmak wielkiego ścigania
i żużlowy Toruń pokazał, na czym polega wysokiej jakości żużel
organizując po raz kolejny finałową rundę
Grand Prix, która ponownie
przyciągnęła tłumy. W zawodach triumfował zawodnik z dziką
kartą, miejscowy "Miedziak",
a mistrzem świata został zgodnie z oczekiwaniami Tai Woffinden. Jarosław
Hampel po raz drugi w karierze wywalczył srebrny medal, a na najniższym
stopniu podium stanął doskonale znany w Toruniu
Niels Kristian Iversen.
Czwarte Grand Prix w historii Torunia było bliskie ideału. Tym razem, w
przeciwieństwie do ub. roku, organizatorzy nie musieli obawiać się
ulewy, więc tor przygotowano tak, że nie brakowało na nim walki. - Ten
obiekt, ten tor, dostarczają niesamowitych emocji. Oby wszędzie Grand
Prix było takie jak w Toruniu - mówił wyraźnie oczarowany warunkami MotoAreny rajdowiec Krzysztof Hołowczyc. Na trybunach nie brakowało
celebrytów. Do Torunia na zawody przyjechali politycy - senator Andrzej
Person stwierdził: to jedna z najlepszych sportowych imprez roku w
Polsce - i gwiazdy telewizji. - Patrząc na żużel w tym miejscu, można go
pokochać - mówiła przed kamerami nSport Omena Mensah, pierwszy raz
oglądająca zawody GP modelka znana ze stacji TVN.
Na turniej w Toruniu przyjechali też byli mistrzowie świata.
Mark Loram,
kiedyś żużlowiec Apatora, z podziwem kiwał głową, oglądając to, co
dzieje się na torze. Największe wrażenie Toruń zrobił jednak, na mistrzu
świata sprzed ponad trzydziestu lat.
Bruce Penhall, bo o nim mowa był dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata, który swoje
tytuły zdobywał w wielkich jednodniowych finałach w 1981 roku na Wembley
w Londynie oraz w 1982 w Los Angeles. W pokonanym polu pozostali wtedy
najwięksi zawodnicy światowego żużla m.in. Ole Olsen, Tommy Knudsen,
Erik Gundersen, czy też Edward Jancarz.
Indywidualne Mistrzostwa Świata - Grand Prix
Indywidualne Mistrzostwa Europy
Drużynowy Puchar Świata
Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów
- toruńscy juniorzy nie startowali
Indywidualne Mistrzostwa Europy Juniorów
- Gustrow
(Paweł Przedpełski)
Mistrzostwa Pomorza
2013-01-27
ice speedway - Toruń
2013-03-24
Kryterium Asów - Bydgoszcz
- odwołane z uwagi na złą pogodę
2013-09-27 Memoriał Alfreda Smoczyka - Leszno
- toruńczycy nie startowali
2013-09-29 VI Turniej o Koronę Bolesława
Chrobrego - Gniezno (Adrian
Miedziński)
2013-10-06 Łańcuch Herbowy miasta Ostrowa
- toruńczycy nie startowali
2013-05-07 PLM - Gdańsk
2013-05-14
PLM -
Toruń
2013-10-15 PLM - Toruń finał MDM Pomorza
2013-07-06 DMEJ - Opole (Paweł
Przedpełski)
2013-08-24
IMEJ - Gustrow (Paweł
Przedpełski)
2013-09-29 DMŚJ
- Pardubice
(Paweł Przedpełski)
2013-06-29
MEP
-
Herxheim
toruńczycy nie startowali
2013-07-10
MDMP - Toruń - faza grupowa
2013-09-04 MDMP - Częstochowa - finał
2013-10-06 IMP
- Tarnów -
do finału awansował Tomasz Gollob, ale kontuzja wykluczyła go ze startu
w finale
2013-09-07
MIMP - Tarnów (Paweł
Przedpełski, Kamil
Pulczyński, Łukasz Przedpełski)
2013-08-30 MPPK
-
Gorzów
toruńscy juniorzy odpadli w eliminacjach
2013-10-03
MMPPK - Gdańsk
(Paweł Przedpełski, Emil Pulczyński, Kamil Pulczyński)
2013-04-25
ZK - Rawicz (Adrian Miedziński)
2013-08-03 SK - Rawicz (Kamil
Pulczyński)
2013-08-17 BK
-
Łódź
toruńscy juniorzy odpadli w eliminacjach
2013-05-01 Polska - Rosja
- turniej międzynarodowy
2013-05-04 Turniej indywidualny Master of Speedway -
Moorwinkelsdamm
2013-06-08 Eurosport Speedway Best Pairs -
Toruń
2013-10-02 Kadra U-19 vs Kadra U-21 -
Ostrów
(Paweł Przedpełski, Emil Pulczyński, Kamil Pulczyński)
2013-10-12 Polska - Mistrzowie Świata
- Lublin
(Darcy Ward)
2013-10-13
turniej towarzyski o Puchar Prezydenta Grudziądza
- (Miedziński Adrian,
Brzozowski Kamil)
WYNIKI MECZÓW ROZEGRANYCH Z UDZIAŁEM TORUŃSKIEJ DRUŻYNY W SEZONIE 2013
KADRA TORUŃSKICH ANIOŁÓW W SEZONIE 2013
Zawodnik - Działacz | mecze | biegi | punkty | bonusy |
średnia biegowa |
miejsce w ligowym rankingu |
komentarz/ocena po sezonie |
Chris HOLDER Australia |
14 | 69 | 144 | 10 | 2,232 | 6 |
W sezon 2013 mistrz świata wszedł pełen nadziei na obronę tytułu. Wszystko układało się po jego myśli. Chris stanowił ważne ogniowo swoich drużyn w Polsce i Anglii oraz zajmował czołowe miejsca w Grand Prix. Jednak 5 lipca, prysły wszystkie marzenia związane z sezonem AD 2013, bowiem przesympatyczny kangur znalazł się w szpitalu po feralnej kraksie w meczu Elite League. W wyniku upadku poza problemami z biodrem i miednicą, Holder złamał kość w pięcie i kość w okolicach ramienia. Tak rozległe obrażenia wymagały, aż trzech operacji w których lekarze najpierw "naprawili" biodro i rękę Australijczyka, a na końcu zajęli się jego piętą. Leczenie wymagało oczywiście długiej rehabilitacji i lekarze szacowali, że "Chripsy" stanie na nogi ze stabilizatorem za około 12 tygodni, a do pełni zdrowia wróci za sześć miesięcy. Cały czas jednak był poddawany zabiegom mającym na celu odbudowę mięśni, ale sam zawodnik podkreślał, że nie będzie robił niczego na siłę i na motocykl usiądzie dopiero wtedy, gdy będzie całkowicie przekonany, że z jego zdrowiem wszystko jest w porządku. |
Tomasz GOLLOB pozyskany z Gorzowa |
21 | 117 | 239 | 13 | 2,154 | 9 |
Gdy Unibax Toruń przekonał najlepszego polskiego zawodnika do reprezentowania żółto-niebiesko-białych barw na żużlowych forach, jak i na trybunach pojawiło się mnóstwo emocji. Przez wielu toruńskich kibiców Tomasz Gollob był witany bardzo chłodno, inni zdecydowanie protestowali przeciwko startom wywodzącego się z Bydgoszczy żużlowca w barwach ich ukochanej drużyny. W lidze Tomasz udowodnił jednak swoją przydatność, ale z sezonu 2013 nie mógł być do końca zadowolony z uwagi na kontuzje. Polski żużlowiec wszech czasów jedyne trofeum jakie zapisał na swoim koncie to zwycięstwo w nieoficjalnych mistrzostwach świata par, które odbyły się w Toruniu. W DPŚ Polacy wygrali po raz pierwszy bez swojej żywej legendy, a z cyklu Grand Prix Gollob wypadł, na skutek karambolu w Sztokholmie. Zanim jednak Polak zaliczył "potężne bum" na Friends Arena, wywinął mocnego "orła" w półfinale ekstraligi w Częstochowie, doznał wówczas wstrząśnienia mózgu, które "pogłębił" kraksą w stolicy Szwecji. W wyniku tego drugiego upadku były mistrz świata nabawił się także urazu kręgosłupa i zakończył starty w sezonie 2013. Na szczęście dla zawodnika obyło się bez ingerencji chirurgicznej, a dla fanów Golloba wszystkie te przeciwności nie zniechęciły 42-latka do dalszego uprawiania sportu żużlowego. Oby tym razem omijały go kontuzje, a toruńska drużyna będzie miała wiele radości z jego jazdy. |
Adrian MIEDZIŃSKI wychowanek |
20 | 110 | 206 | 23 | 2,082 | 12 |
Miedziak zanotował skok średniej biegowej w ligowej klasyfikacji, aż o 19 pozycji. Niestety mimo, że poprawił zdecydowanie swoją ligową skuteczność, zawodnik sezon AD 2013 mógł zakończyć na znacznie lepszej pozycji. Na przeszkodzie stanęła kontuzja. To miał być test mecz, który przygotowywał reprezentację Polski do startu w Drużynowym Pucharze Świata w Pradze. Wówczas pewniakiem do występu w lipcu w kadrze Polski był Adrian Miedziński. Niestety, test mecz Czechy - Polska rozegrany w Pradze wszystko zmienił. "Miedziak" zaliczył tam koszmarnie wyglądający upadek, którego skutki odczuwał jeszcze przez długi czas. Obyło się wówczas bez złamań, ale Adrian był przez długi czas nieprzytomny i doznał silnego wstrząśnienia mózgu. Wypadek ten nie wykluczył go co prawda na długo ze startów na torze, ale mocno wybił z rewelacyjnej formy, w której torunianin znajdował się przed karambolem. Wrócił szybko na tor, ale tak naprawdę dwa miesiące po tym wypadku dochodził do siebie, a przez to zaprzepaścił szansę na awans do wielu prestiżowych finałów. Na szczęście w końcówce sezonu Adrian był już w pełni formy i oby utrzymał ją do następnego roku. |
Kamil BRZOZOWSKI pozyskany z Gdańska |
21 | 74 | 55 | 7 | 0,838 | 61 |
Kamil do Torunia trafił z uwagi na niski KSM, a sprowadził go menadżer Sławomir Kryjom, który po przegranej walce o pozyskanie Kamila Adamczewskiego z Unii Leszno, swoje kroki skierował do Gdańska proponując współpracę Kamilowi. Wielu zastanawiało się po co Toruniowi kontrakt z Brzozowskim, jednak wychowanek Stali Gorzów miał walczyć o miejsce w składzie z młodzieżowcami toruńskiego klubu, dla których miał być wyznacznikiem poziomy do którego młode "Anioły" miały dążyć w sezonie AD 2013. Niestety o ile do połowy sezonu zawodnik spełniał pokładane w nim nadzieje o tyle w drugiej części rozgrywek totalnie się zagubił. Niestety działacze nie mili odwagi odstawić go od składu i w to miejsce wprowadzić choćby Łukasza Przedpełskiego czy innego juniora z szerokiej kadry młodzieżowej. Kamil z całą pewnością opuści miasto Aniołów, które pozostanie z szeroką ławką juniorów bez ligowego doświadczenia. |
Ryan SULLIVAN Australia |
4 | 16 | 13 | 3 | 1,000 | 9 nklas |
|
Edward KENNETT Anglia |
1 | 3 | 1 | 1 | 0,667 | 19 nklas |
W roku 2012 Edward nie znalazł zatrudnienia w polskiej lidze. Nie przeszkodziło to jednak w roku 2013 działaczom Unibaxu Toruń, pod nieobecność kontuzjowanego dwukrotnego mistrza świat juniorów, dojść do porozumienia z Anglikiem i po pięciu ligowych kolejkach na liście zawodników reprezentujących team „Aniołów” pojawiło się nazwisko Kennett. O ile podczas absencji Darcy Warda, działacze wykazali się pewnego rodzaju asekuracją, o tyle kontrakt ten okazał się być zbawieniem przy kontuzji Chrisa Holdera i Anglik otrzymał szansę na starty w ekstralidze podczas rewanżowego meczu z Zieloną Górą na MotoArenie. Niestety, był to delikatnie mówiąc przeciętny występ, bowiem jeden punkt w trzech startach chluby Kennettowi nie przyniósł. Polska Ekstraliga przerosła umiejętności zawodnika, dlatego po jednorazowym występie pożegnał się z Aniołami. |
Matej KUS Czechy |
1 | 2 | 0 | 0 | 0,000 | 31 nklas |
W sezonie 2013 zawodnik doznał złamania łopatki w meczu towarzyskim Czechy - Polska w połowie czerwca i trudno było ciągle młodemu i perspektywicznemu Czechowi znaleźć stałe zatrudnienie w lidze polskiej. W Toruniu jednak po kontuzji Chrisa Holdera sytuacja drużyny bardzo się skomplikowała. Do końca rundy zasadniczej Unibax nie mógł stosować za niego zastępstwa zawodnika. W związku z tym działacze ze sztabem szkoleniowym postawili na Edwarda Kennetta. Ten zawodnik, mimo dobrej jazdy na treningu przed meczem ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra, zawiódł w warunkach meczowych i postanowiono poszukać kolejnego zmiennika. Wybór padł na doskonale znanego w Toruniu Mateja Kusa, który trafił do grodu Kopernika na zasadzie wypożyczenia z Wandy Kraków, gdzie w tym sezonie 2013 wystąpił w dwóch meczach, w których osiągnął średnią bieg. 1,167. Jego KSM dla Enea Ekstraligi wynosił 6,50. |
Karol ZĄBIK wychowanek |
- | - | - | - | - | - |
Karol przed sezonem ogłosił, że bierze rozbrat z żużlem. W trakcie sezonu ciągnęło jednak wilka do lasu i cały czas kręcił żużlowe kółka na różnych torach. W lidze nie wystartował, ale z końcem sezonu pojawił się w kilku towarzyskich turniejach i plasował się w czołówkach tych zawodów. Nie oznaczało to jednak, że Zober wraca do ścigania, a był to jedynie swoisty powiew tęsknoty za ściganiem. |
Darcy WARD Australia |
21 | 74 | 141 | 10 | 2,041 | 17 |
Przed sezonem wielu miało obawy o sportową dyscyplinę Darcy Warda. Zawodnik jednak dojrzał sportowo. Być może miał na to wpływ fakt iż zadebiutował w cyklu Grand Prix, jako stały uczestnik. Starty w elicie Australijczyk rozpoczął bardzo dobrze, lecz podczas Grand Prix Szwecji w Goeteborgu doznał kontuzji łopatki, co na kilka tygodni wyeliminowało go ze startów. Z tego powodu dwukrotny mistrz świata juniorów nie wystąpił w trzech rundach Grand Prix, przez co stracił co najmniej medal, a być może nawet tytuł mistrza świata. Nie przeszkodziło mu to w utrzymaniu statusu stałego uczestnika Grand Prix na kolejny sezon. Niestety status ten Darcy zapewnił sobie kosztem kontuzjowanych rywali, a jednocześnie klubowych kolegów z polskiej ligi: Chrisa Holdera i Tomasza Golloba. Wszystko, co złe dla Dacy'ego, zaczęło się w Anglii już w kwietniu, kiedy to w meczu Poole Pirat - Wolverhampton Wolves, Ward nabawił się urazu ręki. Na szczęście wówczas obyło się jeszcze bez złamań. Gorsze okazały się skutki karambolu podczas Grand Prix w Goeteborgu, kiedy to Australijczyk zahaczył o dmuchaną bandę i uderzył z impetem w tor. Początkowo wydawało się, że Ward doznał złamania obojczyka. Okazało się, że skutki wypadku były jeszcze gorsze, bo skończyło się na złamaniu lewej łopatki. Żużlowca natychmiast operowano, a jego rozbrat ze speedwayem trwał ponad miesiąc. W lidze zawodnik długo nie mógł znaleźć odpowiedniego rytmu. Należy jednak pamiętać, że Australijczyk w sezonie 2013 był jeszcze ciągle juniorem, a przy tym długotrwała kontuzja skutecznie wybiła go ze sportowego rytmu. Na szczęście w rundzie play-off młody Kangur uzyskał wysoką formę czym pomógł swojej drużynie awansować do finałowej batalii o złoty medal DMP. |
Paweł PRZEDPEŁSKI junior - wychowanek |
21 | 100 | 149 | 26 | 1,750 | 30 |
Jeszcze rok temu niewiele osób wierzyło, że kariera Pawła może nabrać takich kształtów. Jednak jego potencjał można było zaobserwować rok wcześniej, kiedy bez kompleksów na dystansie wyprzedził Janusza Kołodzieja. Przed tym sezonem mówiło się dużo o drużynie Unibaxu, ale padały w tym kontekście nazwiska Gollob, Miedziński, Ward, Holder, Sullivan. Ale to forma "Pawełka" była zaskoczeniem dla wszystkich kibiców w Polsce. To właśnie ten młokos w sezonie AD 2013 był ojcem sukcesu swojej drużyny. Eksplozji formy Pawła Przedpełskiego spodziewało się niewielu. Początkowo wydawało się, że mamy do czynienia z pojedynczymi znakomitymi występami juniora Aniołów. Sezon jednak trwał, a Przedpełski zadziwiał. W pewnym momencie stał się nawet jednym z liderów Unibaxu i z całą pewnością można powiedzieć, że bez niego torunian nie byłoby w finale najlepszej ligi świata. Pochwał zawodnikowi nie szczędzili ci, na których oczach rozwijał się jego wielki talent z trenerami kadry narodowej Markiem Cieślakiem i Rafałem Dobruckim włącznie, którzy zaufali Pawłowi i powołali go na finałowe rozstrzygnięcia w DMŚJ i DMEJ w których Polska reprezentacja zajęła odpowiednio drugie i pierwsze miejsce, a Paweł za każdym razem, był wyróżniającym się zawodnikiem tych turniejów. Niestety Pawła również nie ominął pech i fatalnie dla zawodnika zakończyły się ostatnie jazdy na motorze crossowym. Młodzieżowiec Unibaxu Toruń zaliczył kraksę, efektem czego była złamana ręka i miesiąc w gipsie. |
Łukasz PRZEDPEŁSKI junior - wychowanek |
- | - | - | - | - | - |
Łukasz sezonem 2013 zakończył starty w gronie juniorów. Niestety okres ten nie był dla niego tak obfity jak pierwszy rok startów jego młodszego brata Pawła. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że zawodnik przez całą karierę, a na pewno w roku 2013 był jeźdźcem, któremu nikt nie chciał zawierzyć i nie dał mu szansy sprawdzenia się na głębokiej wodzie. W klubie bowiem panowała opcja braci Pulczyńskich, których Łukasz miał problem przeskoczyć w sferze mentalnej. Być może taki stan rzeczy wynika z niezwykle spokojnego charakteru zawodnika. Nie szuka on konfliktów i cierpliwie czeka na swoją kolej. W sezonie 2013 miał co prawda tak szansę tak jak przed rokiem wystartować w pierwszoligowych bojach w drużynie GTZ Grudziądz, ale przy braku regularnej jazdy trudno było oczekiwać wielkich sukcesów. Kolejny rok dla Łukasza będzie zderzeniem z seniorską rzeczywistością czy młody żużlowiec podoła temu wyzwaniu? Czy znajdzie się klub, który zaufa zawodnikowi, który ma coś do udowodnienia? |
Emil PULCZYŃSKI junior - wychowanek |
10 | 31 | 28 | 6 | 1,097 | 6 nklas |
Emil wszedł w sezon zupełnie bez formy podobnie jak jego brat Kamil. Przed sezonem podpisał kontrakt w Łodzi, gdzie miał startować, gdyby meczowe zestawienie i limit KSM nie pozwalało ścigać się w Ekstralidze. Niestety brak formy spowodował, że łodzianie szybko zrezygnowali z jego usług. Na domiar złego w drugiej części sezonu przytrafiła mu się kontuzja, która wypchnęła go ze składu na rzecz brata. Niestety to m.in. przez postawę Emila toruńska drużyna zmagała się z problemami kadrowymi w czasie kontuzji Warda i Holdera. Od zawodnika, który w przeszłości pokazał, ze stać go na solidne zdobycze punktowe, w ostatnim roku startów jako junior wymagano co najmniej poziomu sprzed roku. Niestety zawodnik zatracił swoje walory i powinien zastanowić się nad budowaniem formy w niższych ligach. |
Kamil PULCZYŃSKI junior - wychowanek |
13 | 35 | 22 | 4 | 0,743 | 13 nklas |
Można powiedzieć, że Kamil prezentował się podobnie jak brat, z tą różnicą, że regularne starty rozpoczął w drugiej połowie rundy zasadniczej. Jego obecność w składzie była podyktowana kontuzją Emila oraz jak twierdzili działacze brakiem zmienników w toruńskiej szkółce. Niestety Kamil nie zachwycił i w trakcie meczów często był zmieniany przez znacznie młodszego Pawła Przedpełskiego, co w konfrontacji z ostatnim rokiem startów w gronie juniorów nie wróżyło mu kariery w ekstralidze. Szansą dla zawodnika na pozostanie w Toruniu, był projekt zgłoszenia do rozgrywek drugoligowych drugiego zespołu Unibaxu, w którym mieli znaleźć zatrudnienie tylko i wyłączenie wychowankowie spod szyldu "Anioła". |
Paweł WOLENDER wychowanek |
- | - | - | - | - | - |
Ocena tego zawodnika będzie możliwa jeśli faktycznie tak jak prorokowali toruńscy trenerzy, zawodnik będzie się rozwijał i startował w większej liczbie oficjalnych zawodów. W sezonie 2013 mimo wielu kontuzji innych zawodników z uwagi na małe doświadczenie nie pojawił się w składzie walczącym o DMP. Wystawiony została co prawda do finałowej batalii o DMP w Zielonej Górze, ale toruńczycy oddali ten mecz walkowerem. Wystartował ponadto w kilku zawodach młodzieżowych, gdzie w ramach Ligi Juniorów na torze w Gnieźnie zdobył pierwszy punkt dla klubu z Torunia. Na zakończenie sezonu został Młodzieżowym Drużynowym Mistrzem Pomorza. |
Mateusz KURZAWSKI prezes KS Unibax Toruń SA |
Pierwszym zadaniem Kurzawskiego miało być zamknięcie sezonu 2012 i przygotowanie klubu doi procedury licencyjnej. Drugim - znacznie poważniejszym - miało być zbudowanie budżetu na kolejny sezon. Oba te założenia udało się zrealizować, jednak Kurzawski w pierwszym roku swojej pracy na rzecz żużla, okazał się prezesem, którego nie akceptują tłumy. Pan Mateusz wydawał się być jednak niewzruszony tymi opiniami i na przekór wielu prowadził własną politykę w klubie. Wielu stawiało siebie jednak pytanie na ile w swoich decyzjach uzależniony jest od rady nadzorczej klubu, a na ile są to jego własne decyzje. Do pracy prezesa można było mieć wiele zastrzeżeń, jednak należy mu oddać, to że w drugiej części sezonu AD 2013, udało mu się zapełnić MotoArenę niemal w komplecie na każdym meczu. Pewnie spory wpływ na to miała decyzja o wpuszczaniu młodzieży za symboliczne złotówki, ale pewnym jest, że ta decyzja to inwestycja w przyszłość zarówno na trybunach, jak i być może w żużlową szkółkę, do której z trybun trafią młodzi riderzy. |
||||||
Sławomir KRYJOM menadżer |
Wrócił do drużyny po rocznej banicji i miał poprowadzić zespół do najważniejszego sukcesu czyli złota DMP. Pan Sławek można powiedzieć sprawdził się w swojej roli, ale patrząc na tę funkcję nieco z boku, można powiedzieć, że mógł dać klubowi znacznie więcej. Toruński menadżer oprócz w pracy w klubie udzielał się również przy organizacji IME, a także reprezentował interesy niektórych żużlowców. Te dodatkowe obowiązki być może przeszkodziły mu w poszukiwaniu nieodkrytych talentów, które mogłyby zastąpić kontuzjowanych Warda i Holdera. Co prawda menadżer znalazł rezerwy, ale były to "oklepane" nazwiska, które nie sprawdziły się w przeszłości jak i w sezonie 2013. U Pana Sławka zabrakło przede wszystkim tego co posiadał Jacek Gajewski, a mianowicie "żużlowego nosa" do odkrywania młodych zawodników. Ogólnie jednak powrót Kryjoma należy uznać za udany, bowiem w meczach drużynę prowadził poprawnie, bez większych błędów taktycznych. W porównaniu z pierwszym rokiem pracy w Toruniu menadżer dojrzał sportowo i spokorniał w kontaktach ze środowiskiem żużlowym, a ponieważ był tylko pracownikiem klubu Unibax nie można go winić za wszystkie decyzje jakie podejmował. |
||||||
Jan ZĄBIK trener młodzieży |
Zakończony sezon AD 2013 był dla JANA ZĄBIKA małym jubileuszem, bowiem był to Jego 25 sezon w roli toruńskiego szkoleniowca. Mimo upływu lat w trenerskim fachu w Toruniu Jan Ząbik jest mocno niedoceniany. Znalazł On jednak swoje miejsce i stoi za za rozwojem wielu zdolnych, wywodzących się z toruńskiego klubu. Jego wizytówką w sezonie 2013 był z całą pewnością Paweł Przedpełski oraz juniorzy trenujący w stowarzyszeniu Stal Toruń. Pan Jan bardzo większość swojego zapału poświęcił budowie minitoru i pracy z zawodnikami dopiero wchodzącymi w dorosły żużel Doświadczenie, spokój, codzienna praca przy jednoczesnej skromności i braku parcia na to, żeby być na pierwszym planie powoduje, że jest to osoba, która doskonale dogaduje się z najmłodszym adeptami speedwaya. |
||||||
Mirosław KOWALIK trener |
Został zmieniony w klubie przez Sławomira Kryjoma i został zatrudniony jako drugi szkoleniowiec w toruńskim klubie. Choć w trakcie meczu ligowego można było Mirka spotkać w parkingu, to był jednak głownie odpowiedzialny wspólnie z Janem Ząbikiem za szkolenie najmłodszych i organizację zawodów młodzieżowych. Z całą pewnością były menadżer lepiej sprawdził się w roli nauczyciela żużlowego rzemiosła, bowiem młodzi zawodnicy z należnym szacunkiem i uznaniem mówili o byłym zawodniku Apatora. Wielu z nich podkreślało naturalną zdolność Mirka w docenianiu choćby najdrobniejszych osiągnięć młodych adeptów speedwaya. Potrafił zbudować motywację do ciężkiej pracy w młodych umysłach, bazując na własnych doświadczeniach i sukcesach. |
||||||
3 września 2013 w Częstochowie część teoretyczną i praktyczną pozytywnie zaliczył toruńczyk Tomasz Beyger Tym samym był to jedyny zawodnik, który uzyskał certyfikat "Ż" w sezonie 2013. Warto dodać, że u progu kariery zawodnik pilnie słuchał rad nie tylko toruńskich trenerów, ale również byłego toruńskiego wychowanka, IMP AD 1997 Jacka Krzyżaniaka. |
TABELA EKSTRALIGI ŻUŻLOWEJ PO RUNDZIE ZASADNICZEJ W SEZONIE 2013
m-ce | zespół | mecze | zw. | rem. | por. |
pkt duże |
bon. | razem |
pkt małe |
1 | Stelmet Falubaz Zielona Góra | 18 | 13 | 2 | 3 | 28 | 6 | 34 | +133 |
2 | Dospel CKM Włókniarz Częstochowa | 18 | 14 | - | 4 | 24 | 6 | 30 | +75 |
3 | Unibax Toruń | 18 | 10 | 1 | 7 | 21 | 8 | 29 | +103 |
4 | Unia Tarnów | 18 | 10 | - | 8 | 20 | 5 | 25 | +42 |
5 | Stal Gorzów | 18 | 9 | 2 | 7 | 20 | 4 | 24 | +61 |
6 | Fogo Unia Leszno | 18 | 8 | 2 | 8 | 18 | 4 | 22 | +68 |
7 | Betard Sparta Wrocław | 18 | 7 | 1 | 10 | 15 | 4 | 19 | -30 |
8 | PGE Marma Rzeszów | 18 | 7 | 1 | 10 | 15 | 3 | 18 | -104 |
9 | składywegla.pl Polonia Bydgoszcz | 18 | 6 | - | 12 | 12 | 1 | 13 | -131 |
10 | Lechma Start Gniezno | 18 | 3 | 1 | 14 | 7 | 1 | 8 | -217 |
OSTATECZNA TABELA EKSTRALIGI ŻUŻLOWEJ W SEZONIE 2013
bilans zwycięstw i przegranych oraz
małych punktów ma charakter czysto poglądowy
w drugiej fazie rozgrywek rywalizacja odbywała się systemem play-off
m-ce | zespół | mecze | zw. | rem. | por. |
pkt małe |
1 | Stelmet Falubaz Zielona Góra | 22 | 15 | 2 | 5 | +182 |
2 | Unibax Toruń | 22 | 12 | 1 | 9 | +72 |
3 | Unia Tarnów | 22 | 12 | - | 10 | +32 |
4 | Dospel CKM Włókniarz Częstochowa | 22 | 16 | - | 6 | +67 |
5 | Stal Gorzów | 18 | 9 | 2 | 7 | +61 |
6 | Fogo Unia Leszno | 18 | 8 | 2 | 8 | +68 |
7 | Betard Sparta Wrocław | 18 | 7 | 1 | 10 | -30 |
8 | PGE Marma Rzeszów | 18 | 7 | 1 | 10 | -104 |
9 | składywegla.pl Polonia Bydgoszcz | 18 | 6 | - | 12 | -131 |
10 | Lechma Start Gniezno | 18 | 3 | 1 | 14 | -217 |
STATYSTYKA I REGULAMINY OBOWIĄZUJĄCE W SPORCIE ŻUŻLOWYM W SEZONIE 2013
statystyka Aniołów
(rar ok. 200 kb)
Oficjalny
ranking zawodników w sezonie 2013
średnie punktowe wszystkich zawodników startujących w polskich ligach
| e-liga |
1 Liga | 2
Liga |
regulamin
sportu żużlowego w rozgrywkach PZM
Regulaminy dla rozgrywek pod
auspicjami e-ligi
w sezonie 2013
W pierwszym podejściu obiekt Stali nie otrzymał licencji, która jest niezbędna, aby mogły tam odbyć się jakiekolwiek oficjalne zawody. Okazało się bowiem, że konieczne są jeszcze dodatkowe prace, polegające na poprawieniu bandy przy wjeździe na tor. Ponadto za blisko bandy zamontowane zostały lampy ostrzegające, i trzeba było odsunąć trochę dalej. Pomiędzy kibicami a torem należało również wykonać pas bezpieczeństwa.
Jan Ząbik z życzliwymi jego inicjatywie ludźmi szybko uporał się z zaleceniami sędziego i obiekt uzyskał licencję, która umożliwiała przeprowadzenie zawodów w randze mistrzostw Polski.
W tej sytuacji Janowi Ząbikowi nie pozostawało
nic innego jak zgłosić drużynę miniżużlowców do rywalizacji w klasie 50ccm
oraz 80-125ccm
Poniżej zaprezentowano regulamin i wyniki zawodów w których rywalizowali
młodzi żużlowców.
Regulamin i terminarz rozgrywek miniżużlowych 80-125ccm |
PPKMŻ 50 ccm |
Inne wybrane rozgrywki miniżużlowe |
|||||||
DMP | PPPK | IMP | IPP | ||||||
2013-07-28
Gdańsk |
2013-05-12
Wawrów |
2013-05-11
Wawrów |
2013-06-16
Częstochowa |
2013-05-11/12 Wawrów I runda II runda 2013-07-28 2013-08-17/18 2013-08-24 |
2013-05-25 MIPE 125ccm
2013-05-26
2013-06-11
2013-06-11
2013-09-14 |
||||
2013-08-18
Wawrów |
2013-05-19
Gdańsk |
2013-05-18
Gdańsk |
2013-08-24
Częstochowa |
||||||
2013-08-25
Częstochowa |
2013-06-14
Częstochowa |
2013-06-15
Częstochowa |
2013-08-31
Bydgoszcz |
||||||
2013-09-01
Bydgoszcz |
2013-06-09 Bydgoszcz turniej nie odbył się |
2013-06-08 Bydgoszcz turniej nie odbył się |
2013-09-07
Toruń |
||||||
2013-09-07 Toruń |
2013-06-23 Toruń turniej nie odbył się |
2013-06-22 Toruń turniej nie odbył się |
2013-09-22
Bydgoszcz |
||||||
2013-09-21
Częstochowa |
2013-07-21
Wawrów |
2013-07-20 Wawrów |
|||||||
2013-07-28
Gdańsk |
2013-08-17
Wawrów |
||||||||
Ostateczna klasyfikacja medalowa | |||||||||
1. GUKS Speedway Wawrów 2. Unibax Toruń 3. Polonia Bydgoszcz |
1. GUKS Speedway Wawrów 2. UŚKS Speedway Częstochowa 3. Unibax Toruń |
1. Nowacki Kamil - Wawrów 2. Studziński Marcel - Wawrów 3. Gruchalski Michał - Wawrów |
1. Jacek Fajfer - Wawrów 2. Trześniewski Paweł - Rybnik 3. Borszcz Sebastian - Rybnik |
||||||
Prezentowane wyniki pochodzą ze strony |
Warto w tym miejscu jeszcze raz przypomnieć, że wraz z wybudowaniem mini-toru, pojawił się pomysł zgłoszenia toruńskiej Stali do rozgrywek ligowych. Stowarzyszenie miałoby rywalizować na drugoligowym froncie. Nieoficjalnie mówiło się o tym, że może to nastąpić już sezonie 2014. Jeden z trenerów Mirosław Kowalik tak komentował to przedsięwzięcie: "To sprawa otwarta i możliwa do realizacji. Może nawet na przyszły sezon. Nie ma za dużo czasu, ale jest go wystarczająco, aby zweryfikować naszą gotowość do tego kroku. Jak wystartujemy jako Stal Toruń w II lidze, to tylko wychowankami bez zasileń z zewnątrz." Czy tak się stanie? Czas pokaże!
Podziękowania dla Jarka Rakoczy,
za pomoc w redagowaniu działu mini-żużlowego