Kontrakty 2013
Przygotowania do sezonu
Liga seniorów
Liga juniorów
Rozgrywki pozaligowe
Wyniki
Kadra 2013
Tabela sezonu 2013

Statystyka i Regulaminy

STAL Toruń - miniżużel

autorem zdjęcia jest Michał Szmyd
www.speedway-photography.pl

Gwiazda Pechowiec Mówili o...

Kontrakty 2013góra strony


Kontrakty w Toruniu przed sezonem AD 2013 to nie tylko głośnie transfery sportowe, ale również nie mniej zaskakujące zmiany na stanowiskach decydentów. I tak jeszcze w roku 2012 na fotelu prezesa Wojciecha Stępniewskiego zmienił Mateusz Kurzawski. Poza tym Mirosława Kowalika na stanowisku menadżera zastąpił doskonale znany w Toruniu Sławomir Kryjom, który w roku 2011 poprowadził Anioły do wygranej w rundzie zasadniczej, jednak w fazie play-off stracił stanowisko na skutek nie do końca trafnych decyzji i niefortunnych komentarzy w mediach. Poszukiwania zmiennika dla Kowalika i negocjacje z Kryjomem trwały dość długo, jednak jak zapewniał sam zainteresowany, nie wynikały one z żalu o to, w jaki sposób rozstał się z toruńską drużyną i tak komentował swój powrót do grodu Kopernika: Wygraliśmy wtedy rundę zasadniczą i wszyscy mieli wielkie nadzieje. Pamiętamy, w jakich okolicznościach odpadliśmy z półfinału. Nie chcę jednak myśleć o przeszłości, ale o tym, co będzie. Unibax w sezonie 2013 stać na bardzo dużo. W lidze jest wiele ciekawych drużyn - Stelmet Falubaz Zielona Góra, CKM Włókniarz Częstochowa czy Unia Leszno, więc myślę, że kluczem do sukcesu będą wysokie zwycięstwa na własnym torze. Unibax ma kilkanaście wariantów składu, który będzie uzależniony od przeciwnika. Czasem będzie trzeba postawić na mocną formację juniorską, innym razem na seniorów - wszystko będzie rozstrzygać się w trakcie sezonu.
Menedżer Aniołów w 2013 roku miał również organizować zawody Indywidualnych Mistrzostw Europy, jednak według prezesa Unibaxu, funkcje te nie powinny ze sobą kolidować, bowiem jeszcze w trakcie rozmów ustalono, że praca w klubie powinna być priorytetem.

Najważniejsze jednak były transfery zawodników. Przed przystąpieniem do budowaniu składu na rok 2013 Unibax musiał czekać tak jak i pozostałe kluby na decyzje władz Ekstraligi odnośnie regulaminu. W dniu 16 listopada 2012 Rada Nadzorcza Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. z Prezesem PZM Andrzejem Witkowskim na czele zatwierdziła nowy regulamin rozgrywek, który miał obowiązywać od 2013 roku. Warto w tym miejscu podkreślić, że działacze pomyśleli nieco szerzej i rok 2013 miał być początkiem głębszych zmian w kolejnych latach. Owo szersze myślenie wynikało być może z tego, że wcześniej decyzje odnośnie kształtu rozgrywek podejmowały wspólnie kluby, co nie zawsze było korzystne. Dlatego w połowie roku 2012 kluby przekazały kompetencję do uchwalania regulaminu Radzie Nadzorczej spółki, która wraz z nowo powołanym Zarządem odbyła wiele konsultacji. Został powołany Zespół Ekspertów przy PZM, który przekazał swoje wnioski na ręce przewodniczącego Rady. Wynikiem tych prac były podjęte decyzje dotyczące kształtu regulaminu na rok 2013.
Decyzje te najmniej dotykały toruński Unibax i działacze mogli spać spokojnie, bowiem trzon zespołu pozostawał niezmieniony, z uwagi na to, że zawodnicy mieli podpisane kontrakty wieloletnie. Jednak po ogłoszeniu oficjalnych KSMów na przyszły sezon w Toruniu zaczęto poważnie zastanawiać się nad zmianami w składzie. Okazało się bowiem, że drużyna z sezonu 2012 nie zmieści się w górnym limicie KSM dla zespołu. "Anioły" w zestawieniu z ostatnich spotkań minionego roku (Chris Holder, Ryan Sullivan, Darcy Ward, Adrian Miedziński, Paweł Przedpełski, Emil Pulczyński, Kamil Pulczyński) przekraczali tę granicę dokładnie o 0,35 punktu.
Najprościej oczywiście byłoby zrezygnować z Kamila Pulczyńskiego (KSM = 3,70) lub Emila Pulczyńskiego (KSM = 3,83) i w na miejsce jednego z nich sprowadzić zawodnika ze średnią niższą co najmniej o 0,35 pkt. Mógłby to być zarówno junior, np. tak jak zakładano gdańszczanin Krystian Pieszczek (KSM = 3,04) lub senior, np. Artur Mroczka (KSM = 2,50), o których bardzo dużo mówiło się i pisało w mediach w kontekście zasilenia składu Unibaxu. Innym rozwiązaniem mogło być wystawienie do składu z jednym z braci Pulczyńskich juniora z szerokiej kadry Aniołów i do tej roli przymierzano Pawła Przedpełskiego, dla którego zmiennikiem miał być jego brat Łukasz.
Długo zastanawiano się nad koncepcją składu i lokalne media zaczęły donosić o kolejnych zawodnikach, z którymi rzekomo rozmawiają działacze Aniołów. Prezes Mateusz Kurzawski bardzo rozsądnie nie potwierdził żadnej z tych informacji, dlatego tak naprawdę nie wiadomo, z kim torunianie prowadzą negocjacje. Na internetowych forach klubowych jednak wrzało, bowiem do anielskiego składu przymierzani byli dwaj najlepsi polscy zawodnicy Jarosław Hampel i
Tomasz Gollob. O ile toruńskie negocjacje z Hampelem dość szybko zostały zaniechane, bowiem mógł on zastąpić w składzie tylko Holdera, o tyle w staraniach o Golloba Unibax nie ustępował i rywalizował z innymi klubami. Zmiana barw klubowych przez Tomasza Golloba, była przesądzona jeszcze w trakcie rozgrywek ligowych w roku 2012. Powodów było przynajmniej kilka, ale ten najważniejszy związany był z formą najbardziej utytułowanego polskiego żużlowca. Gollob w barwach Stali w sezonie 2012 miał bardzo wiele problemów z osiąganiem dobrych wyników. Jego niemoc było widać przede wszystkim na torze w Gorzowie, który po kilku latach przestał być jego sprzymierzeńcem. Nawierzchnia przygotowywana przez trenera Piotra Palucha odpowiadała jednak pozostałej części drużyny. W tej sytuacji odejście Golloba z Gorzowa było praktycznie pewne. Początkowo najczęściej mówiło się o przeprowadzce do Gniezna lub Bydgoszczy, jednak obie opcje bardzo szybko upadły. Od początku zainteresowana Gollobem była PG Marma Rzeszów, która chciała pozyskać nowego lidera. Jednak w pewnym momencie do gry wkroczył bardzo mocno Unibax Toruń, który stosunkowo szybko zdołał przekonać zawodnika do startów w swoich barwach. Transferowi towarzyszyło wiele emocji. Przez wielu toruńskich kibiców Tomasz Gollob był witany bardzo chłodno, inni zdecydowanie protestowali przeciwko startom wywodzącego się z Bydgoszczy żużlowca w barwach ich ukochanej drużyny.

Tomasz Gollob był jednak przekonany, że Toruń to właściwy ruch i tak komentował swoją decyzję: Myślę, że obie strony będą zadowolone z tego posunięcia. Rzeczywiście, miałem propozycje z innych klubów. Natomiast po zastanowieniu wybrałem Toruń i sądzę, że zrobiłem dobry ruch. Dobrze mi się jeździ na Motoarenie, mam blisko do domu, dobrze znam tutejszych zawodników. Żadnych podtekstów nie było. Miałem do wyboru Rzeszów, Zieloną Górę, Bydgoszcz, a po prostu wybrałem Toruń.
Każdy chciałby jeździć jak najlepiej. Ostatni sezon w Gorzowie był taki, jaki był, można nad tym tylko ubolewać. W 2013 roku chciałbym dla nowego zespołu pojechać dużo lepiej i stworzyć z torunianami nową historię.
Nie mogę zdradzać szczegółów negocjacji, natomiast muszę przyznać, że miałem propozycje z Torunia dwa lata temu i wcześniej, gdy przechodziłem z Tarnowa do Gorzowa. Z różnych przyczyn wtedy tutaj nie trafiłem. Teraz stwierdziłem, że po tylu latach po tym, jak odszedłem z Bydgoszczy, nie mam się czego obawiać, muszę patrzeć do przodu i rzetelnie rozważyłem wszystkie propozycje. Wybrałem Toruń, z czego się bardzo cieszę, natomiast na pewno się nie cieszy prezes Marmy Rzeszów Marta Półtorak.
Głos w sprawie zabrał również Ojciec Tomasza, Władysław Gollob, który zaangażowany był w budowanie kariery swoich synów Jacka i Tomka u progu ich sukcesów: W Bydgoszczy nie zostaliśmy potraktowani poważnie. Okazało się, że w Polonii były pieniądze na Nicki Pedersena, ale nie na Golloba. Dlatego temat jazdy w Bydgoszczy upadł. Oprócz propozycji Unibaxu były też oferty z Rzeszowa i Gniezna. Rozmowy z działaczami z Torunia były konkretne, poważne - czyli tak, jak powinno to profesjonalnie wyglądać. Pani Marta Półtorak, czyli prezes PGE Marmy Rzeszów, oferowała więcej pieniędzy, ale nie one są najważniejsze. Mówiłem Tomkowi: "Masz tam 600 km drogi. Życie właściwie byś spędzał w samochodzie. Tu masz klub stabilny, dobrze postrzegany i do tego jest bardzo blisko". Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Tomek chciałby walczyć o jak najwyższe cele. W Toruniu będzie miał tę możliwość. Jego nowa drużyna ma mistrzowskie aspiracje. W ostatniej chwili pani Półtorak podbiła stawkę, ale dla głupich 50-100 tysięcy złotych nie było sensu zmieniać zdania. Zwłaszcza że Tomek dał już słowo działaczom z Torunia. A ono jest droższe od każdej sumy.
A jak Toruń przyjął transfer byłego IMŚ. Nie było tajemnicą że właściciel klubu, Roman Karkosik, bardzo chciał, aby Gollob startował w Unibaxie, bowiem miał on nie tylko wzmocnić zespół pod względem sportowym, ale także pod kątem szkoleniowym (lider Polskiej reprezentacji, miał zaangażować się w rozwój szerokiej kadry młodzieżowego Unibaxu) i marketingowym. I tak też było. O transferze najlepszego polskiego żużlowca ostatnich dwóch dekad mówiła cała Polska. Działacze spotkali się jednak z dezaprobatą najbardziej ortodoksyjnych kibiców i musieli zmierzyć się z odmiennym zdaniem i niezadowoleniem przysłowiowej "żylety" - sektora prowadzącego doping w trakcie zawodów. Protesty te były o tyle nasilone, że mówiło się iż Gollob ma zastąpić w składzie Adriana Miedzińskiego. Sam zawodnik jednak zdementował te doniesienia i swoje przejście do Torunia uzależnił od obecności "Miedziaka" w składzie Aniołów. Toruńscy działacze nie ugięli się jednak pod presją kibiców i prezes Unibaxu Mateusz Kurzawski, tak komentował transfer exbydgoszczanina i zachowania kibiców: Nazwisko Tomasza Golloba ma w sporcie wielką wartość marketingową. Sam Unibax jest silną marką, a teraz jeszcze ją wzmacniamy. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Na prezentację szliśmy razem i mnóstwo ludzi rozpoznawało i pozdrawiało naszego nowego zawodnika. Gdy kontaktuję się z firmami w sprawie sponsoringu rozmowa często zaczyna się właśnie od Tomasza Golloba. Ten ruch przyniesie klubowi wymierne zyski. Dlatego nie do końca rozumiem protesty kibiców. Cały czas próbuję rozmawiać z kibicami. Nie możemy jednak dopuścić, aby klub był przez nich szantażowany. Tych organizacji jest kilka i trudno czasami z nimi się porozumieć.
W całym zamieszaniu wypowiadał się również sam zainteresowany: Nie będę na siłę przekonywać do swojej osoby toruńskich fanów. Takie udowadnianie czegoś przez całe życie jest chore. Zrobiłem wszystko, co może zrobić sportowiec, lubię jeździć na Motoarenie, to jeden z moich ulubionych torów. Myślę, że mam dobry kontakt z kibicami z Torunia. Nigdy nie było nieporozumień podczas Grand Prix czy zawodów ligowych. Po prostu chcę dobrze jeździć i cieszyć swoją jazdą kibiców. Fajnie ktoś napisał na jednym z forów - ja nie jestem bydgoski, jestem po prostu polski.
Cieszę się, że środowisko żyje transferem Golloba do Torunia, gorzej by było, gdyby nic się nie działo. Natomiast procent tych protestujących był tak mały, że nie ma o czym mówić. Liczy się całość. Liczy się to, jakie wyniki będzie uzyskiwał Unibax. Mogę zdradzić, że moi znajomi z Bydgoszczy, którzy mnie spotykali, stwierdzili, że będą przyjeżdżali na mecze do Torunia. W Bydgoszczy ten sport podupadł, i - ku mojemu zdziwieniu - dosłownie wszyscy przyjęli z zadowoleniem to, że przeszedłem do Unibaxu. Padły stwierdzenia, że będą przyjeżdżali na porządny stadion dopingować mnie i mój nowy klub. Było mnóstwo sympatycznych sms-ów i miłych zdań pod moim adresem. Wszyscy się cieszą, że będę jeździł blisko domu i że będą mogli mnie oglądać w akcji. W końcu to tylko 45 kilometrów. Dla kibiców w Bydgoszczy może być to niezrozumiałe, dlaczego nie jeżdżę w Polonii, ale pozostawię to bez komentarza.

Zatem tak jak bywało to w poprzednich latach toruński klub szybko zamknął sprawy transferowe i jeszcze w grudniu na konferencji prasowej przedstawiono ostateczny skład drużyny Unibaxu Toruń na sezon 2013. Kadrę Unibaxu tworzyło w tej sytuacji pięciu zawodników: Chris Holder (KSM równy 9,28), Ryan Sullivan (8,64), Darcy Ward (8,41), Adrian Miedziński (7,49) i Tomasz Gollob (7,46), natomiast w ligowej kadrze juniorskiej znaleźli się Emil (3,83) i Kamil (3,70) Pulczyńscy oraz Łukasz i Paweł Przedpełscy (obaj po 2,50). Skład był jak marzenie, ale .... wiadomym był, że w składzie drużyny na mecz ENEA Ekstraligi znaleźć się musiało się dwóch rodzimych juniorów i łącznie czterech zawodników polskich, a sumaryczny KSM zespołu nie może przekroczyć 40,00 punktów. Torunianie decydując się na pozostawienie wszystkich żużlowców postawili przed nowym menadżerem drużyny bardzo trudne wyzwanie, dla jednego z wyżej wymienionych asów miało zawsze zabraknąć miejsca w drużynie. Trenerzy nie obawiali się jednak, że rywalizacja o miejsce w składzie popsuje atmosferę w zespole, bowiem stawiali na doświadczenie zawodników. Poza tym żużlowcy wiedzieli, że muszą być dobrze przygotowani do sezonu, a potem dbać o zachowanie wysokiej dyspozycji. Dla klubu najważniejszy bowiem był wynik i zabezpieczenie na wypadek kontuzji.
Co więcej, zestawienie formacji seniorskiej bardzo mocno oddziaływało na formację juniorską i odwrotnie. Niektóre konfiguracje składu są przy takich przepisach były po prostu wykluczone.
Dlatego, gdy na konferencji prasowej z udziałem Tomasza Golloba, prezes Unibaxu Toruń Mateusz Kurzawski informował, iż skład torunian na sezon 2013 jest zamknięty, zaczęto zastanawiać się nad jednym aspektem. Kto wystartuje z KSM 2,5 (bo tylko taki pasuje do składu)? I tak do Torunia trafił obiecujący bratanek polskiego multimedalisty - Oskar Golloba, który miał nabierać umiejętności w szkółce żużlowej i w przyszłości stanowić o sile formacji młodzieżowej. Jednak ten transfer nie był jeszcze wystarczający i na "transferowym celowniku" pojawił się dwudziestotrzyletni Artur Mroczka z KSM w wysokości 2,50, który idealnie pasował do składu toruńskiego zespołu. Wychowanek GTŻ-u Grudziądz deklarował otwarcie, że w sezonie 2013 będzie mógł ścigać się dla klubu z Ekstraligi i wiele klubów widziało tego zawodnika w swoich barwach. Ostatecznie ekstraligowy transfer nie doszedł do skutku i zawodnik trafił do Gdańska.
W tej sytuacji klub postanowił, że piątym seniorem w składzie będzie junior, Łukasz Przedpełski. Opcja ta wydawała się pewna, aż do momentu przyjścia nowego menadżera zespołu, który zaczął przekonywać zarząd do jeszcze jednego transferu, który załata jakby nie patrzeć, dziurę w składzie. Menadżer uzasadniał to tym, że Łukasz Przedpełski to młody, ambitny zawodnik, ale w dotychczasowych kilku występach w barwach Unibaxu nie zdobył punktu, nawet w starciu z juniorami, co z góry skazuje go na porażkę z doświadczonymi seniorami. Padł więc wybór na juniora Kamila Adamczewskiego z Unii Leszno, który idealnie wpisałby się w koncepcję budowania zespołu, jednak wywodzący się z Leszna trener Falubazu, Rafał Dobrucki miał lepsze karty i ostatecznie Adamczewski trafił do Falubazu.
W tej sytuacji Unibax zainteresował się Kamilem Brzozowskim. Oficjalnie długo nikt nie wiedział o tych rozmowach, a na łamach jednego z portali sportowych, Jan Ząbik wręcz zaprzeczał temu, iż toruński klub z kimś negocjuje. Dzień później pojawiła się jednak oficjalna informacja z klubu, że Kamil Brzozowski na rok został zawodnikiem Unibaxu Toruń.
Co to oznaczało dla Unibaxu jak i dla samego Kamila? Dla Aniołów z pewnością była to być większa szansa na pojedyncze, jakże potrzebne w ostatecznym rozrachunku punkty. Na pewno Brozowski był bardziej objeżdżony w zawodach ekstraligowych z seniorami aniżeli Łukasz Przedpełski. Przy dobrym sprzęcie, spasowaniu do toru, ten niegdyś świetnie zapowiadający się zawodnik ma szansę rozwinąć skrzydła przy duecie trenerskim Ząbik - Kowalik.

Koncepcję budowania drużyny zakłócały jednak różnego rodzaju ograniczenia, na które wcześniej nie zwracano uwagi, a które wypłynęły szerokim echem na światło dzienne przed sezonem 2013. Ponadto w szeregi toruńskiego klubu wkradały się jednak niepokojące informacje, które rozpraszały zespół w zimowych przygotowaniach, ale również nie budowały pozytywnej atmosfery w zespole. Najpierw klub wystąpił z roszczeniem trójki zawodników, aby ci oddali Unibaxowi zarobione pieniądze, za to, że w 2012 roku w klasyfikacji najskuteczniejszych żużlowców zajęli gorsze miejsca niż w sezonie 2011.
Zgodnie ze wzorem kontraktów, który wszedł w życie dwa lata temu, kluby mogły obniżyć pensje swoim zawodnikom, jeżeli ci spadli w klasyfikacji najskuteczniejszych jeźdźców. Analogicznie rozliczane były ewentualne podwyżki - maksymalnie po 20 procent wartości umowy w górę i w dół. Dotąd był to martwy przepis, bo w żużlu trudno o obiektywną ocenę wyników zawodników. Unibax postanowił jednak to zmienić. A jak brzmiał ów Zapis w kontraktach zawodników:
1) Klub ma prawo do stosunkowego obniżenia lub podwyższenia ogólnej kwoty wynagrodzenia przysługującego Zawodnikowi z kontraktu na dany sezon według zasady, że odpowiednio obniżenie lub podwyższenie wynagrodzenia będzie miało miejsce w przypadku odpowiednio obniżenia lub podwyższenia pozycji zajmowanej przez Zawodnika w klasyfikacji średniej biegopunktowej publikowanej przez odpowiedni dla danych rozgrywek podmiot zarządzający. na koniec danego sezonu w stosunku do miejsca zajmowanego przez Zawodnika w tejże klasyfikacji w sezonie poprzednim w ten sposób, że:
    a) spadek lub awans o 5 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 5%,
    b) spadek lub awans o 10 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 10%,
    c) spadek lub awans o 15 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 15%,
    d) spadek lub awans o 20 miejsc spowoduje odpowiednio zmniejszenie lub zwiększenie przysługującego zawodnikowi wynagrodzenia o 20%.
W tej sytuacji Adrian Miedziński, Ryan Sullivan i Darcy Ward otrzymali wezwanie do zwrotu części zarobków. "Miedziak" ma oddać blisko 200 tysięcy złotych, a Australijczycy po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dwaj pierwsi za to, że spadli w klasyfikacji - odpowiednio o 15 i 6 miejsc - a trzeci z nich, za to że nie przyjechał (został pobity przed pubem w Anglii i trafił do szpitala) do Zielonej Góry na rewanżowe spotkanie o trzecie miejsce w Ekstralidze ze Stelmetem Falubazem. Szczególnie ukaranie Ryana Sullivana budzi sporo kontrowersji. Bo jeszcze niedawno kapitan Aniołów był w klubie bohaterem. Wszyscy do dziś pamiętają, jak atakiem na granicy ryzyka "Kangur" tuż przed metą ostatniego wyścigu w Zielonej Górze wyprzedził Andreasa Jonssona i zapewnił swojej ekipie brązowe medale.
Jednocześnie działacze Unibaxu przyznali podwyżkę Chrisowi Holderowi, który w rzeczonym rankingu awansował o siedem lokat. W myśl zapisów kontraktowych nie było możliwości nagrodzenia Kamila Pulczyńskiego notującego bodaj najwyższy awans ze wszystkich zawodników (aż o 31 pozycji), gdyż podpisał on kontrakt amatorski. Cieszyć się natomiast mógł jego brat Emil, który pomimo dobrego sezonu spadł w rankingu o sześć miejsc, ale także był na kontrakcie amatorskim.
Omawiane przepisy nastręczały mnóstwo problemów w ich interpretacji, ponieważ były niespójne i niejasne i jak to zwykle bywa po wielkiej burzy nastąpiła męska rozmowa zainteresowanych stron i ostatecznie zawodnicy nie musieli zwracać żadnych pieniędzy klubowi. W sprawie głos zabierali różni znawcy speedwaya, jednak najbardziej obiektywna była chyba opinia jaka pojawiła się na łamach Gazety Pomorskiej, gdy głos zabrał prawnik żużlowców - Wiktor Cajsel: Z taką sytuacją spotkałem się po raz pierwszy. Nie ma podstawy prawnej do żądania takich pieniędzy od zawodników. Odebranie im pieniędzy już zapłaconych niczemu nie służy. Nie jest żadnym mechanizmem motywującym do poprawy wyniku. Motywacją może być obcięcie stawek na kolejny sezon. Wtedy zawodnik musi lepiej jeździć, żeby zarobić podobne pieniądze. A taki był przecież cel organu, który takie przepisy przygotował.
Co by nie pisać o zwrocie kosztów związanych z obniżką formy przez zawodników, można dojść do jednego wniosku, a mianowicie toruński klub wysłał czytelny sygnał do zawodników, w którym pokazał, że polski żużel nie będzie tolerował bylejakości w pracy i zapisy w kontrakcie mogą być wprowadzone w życie w każdym klubie.

Po zamieszaniu związanym ze zwrotem kosztów wynikających z obniżki formy, w styczniu powstało kolejne zamieszanie wynikające z obowiązkowych ubezpieczeń dla zawodników. Oto bowiem przed sezonem AD 2013 zawodnik powinien mieć zawarte obowiązkowe ubezpieczenie. Jeśli takiego ubezpieczenia nie przestawi do końca stycznia 2013 (był to graniczny moment zgłaszania zawodników do rozgrywek), ubezpieczenie za zawodników zawrze klub. Ale potem, zgodnie z zapisem w kontrakcie, będzie miał prawo potrącić z wynagrodzenia żużlowca kwotę, którą wydał na ochronę zdrowia i życia zawodnika. Zawodnicy oprotestowali takie podejście do sprawy ubezpieczeń, bowiem dopiero w momencie zawierania kontraktów, dotarła do ich świadomości kwota jaką należy uiścić za ochronę ubezpieczeniową, a było to około pięć procent kontraktu. Jak łatwo obliczyć ten, kto zarabiał w sezonie milion złotych, będzie musiał wydać 50 tysięcy złotych, a ten, kto zarobi dwa miliony - sto tysięcy.
W całej sprawie na pierwszy rzut oka można było dostrzec niezrozumienie dla oburzenia zawodników, jednak po bliższym zapoznaniu się z zakresem ubezpieczenia okazało się, że kluby chciałyby się zabezpieczyć na wypadek, gdyby ich zawodnicy nie byli przez pewien czas w stanie startować w zawodach. Oznaczało to, ni mniej ni więcej, że zawodnicy musieli obowiązkowo ponieść koszty strat jakie klub ponosił w związku z tym, że nie startując w zawodach nie będą zdobywali punktów, przy czym pieniądze wynikające z ubezpieczenia miały trafiać na klubowe konta. Zatem bunt zawodników wynikał nie z tego, że nie godzili się na obowiązkowe ubezpieczenie, ale nie zgadzali się z tym że musieli ponosić koszty umów, które zabezpieczały interesy klubowe. Spór pomiędzy zawodnikami i władzami spółki Ekstraliga Żużlowa o obowiązkowe ubezpieczenia trwał praktycznie od momentu pojawienia się tego pomysłu. Głośno protestowali m. in. Emil Sajfutdinow i Nicki Pedersen, ale ostatecznie wszyscy żużlowcy zdecydowali się podpisać aneksy do kontraktów. Toruński wychowanek Adrian Miedziński tak komentował pomysł zawierania obowiązkowych ubezpieczeń: Sam pomysł ubezpieczenia jest dobry. Jest to na pewno jakieś finansowe zabezpieczenie dla zawodników, którzy są kontuzjowani. Niestety, ten niezwykle ważny temat pojawił się trochę za późno. Do dopracowania pozostało jeszcze zbyt wiele szczegółów. Moim zdaniem w 2013 roku wykupienie ubezpieczenia powinno więc być dobrowolne. A w czasie sezonu szefowie Enea Ekstraligi i zawodnicy mieliby sporo czasu na wypracowanie od A do Z wszystkich zasad, które miałyby obowiązywać. Tak poważnej sprawy nie powinno się załatwiać pochopnie. No i wysokość składki jest wciąż wygórowana.
Jedynym, który się wyłamał z podpisania umowy z zabezpieczeniem ubezpieczeniowym, był kapitan toruńskich Aniołów - Ryan Sullivan, który zagroził bojkotem polskiej ligi i być może swoja stanowczą postawą, skłonił władze Speedway Ekstraligi do rezygnacji z kontrowersyjnego pomysłu obowiązkowych ubezpieczeń. Australijczyk nie godził się na podpisanie aneksu in blanco i akceptację zasad, które nie były jeszcze do końca znane. Zawodnik twierdził, że nikt nie może podważać ważności jego kontraktu z Unibaxem i nie przysłał do Unibaxu podpisanego aneksu do trzyletniego kontraktu, jaki zawarł z klubem rok temu. We wspomnianym aneksie była mowa m. in. o obowiązkowym ubezpieczeniu. No i rozpoczęła się burza oraz rozmowy pomiędzy zawodnikiem, a toruńskim klubem za pośrednictwem mediów i za pomocą oświadczeń. Pierwszy był Unibax. Wytłumaczył, że podpisanie aneksu jest niezbędne do tego, by dostosować wieloletnie kontrakty do obowiązującego w tym roku wzorca umowy, przygotowanego przez Ekstraligę Żużlową i że pozostali zawodnicy, którzy mają trzyletnie kontrakty (Chris Holder, Darcy Ward i Adrian Miedziński), podpisane aneksu do klubu przysłali. Po klubowej wypowiedzi z redakcją Nowości skontaktowała się, żona Ryana Sullivana, Paulina i przekazała oświadczenie podpisane przez zawodnika, w którym żużlowiec wypomina Wojciechowi Stępniewskiemu, że najpierw, jako prezes Unibaxu podpisał z nim trzyletni kontrakt i kartę zgłoszenia, a dziś jako szef Ekstraligi Żużlowej, próbuje stwierdzić ich nieważność jeśli nie podpisze aneksu.
Wezwany do tablicy Wojciech Stępniewski stwierdził, że sprawami regulaminowymi w Żużlowej Ekstralidze zajmuje się wiceprezes Ryszard Kowalski, który tak komentował zarzuty: My tylko zbieramy komplet dokumentów, które przekazujemy potem do Polskiego Związku Motorowego. Jeśli jakiegoś papieru brakuje, to zwracamy się do klubu o uzupełnienie. Nie wtrącamy się do sporu pomiędzy panem Sullivanem i jego klubem, jak również nie komentujemy tej sprawy.
Na oświadczenie Ryana Sullivana zareagował jednak prezes Unibaxu Mateusz Kurzawski, który wydał kolejne oświadczenie, gdzie ponownie stwierdził, że trudno zrozumieć, dlaczego zawodnik nie chce podpisać aneksu do kontraktu dotyczącego ubezpieczenia, bowiem nie był to pomysł Unibaxu, lecz wymóg Ekstraligi Żużlowej, dotyczący wszystkich zawodników nie tylko toruńskiej drużyny. Zatem wszyscy musieli się dostosować do tego przepisu, aby wystartować w sezonie 2013. Kurzawski stwierdził, że  klubowi bardzo zależy na tym, aby Ryan Sullivan reprezentował barwy Unibaxu, dlatego podjęto rozmowy i ostatecznie Sullivan nie musiał niczego podpisywać, gdyż władze Speedway Ekstraligi zrezygnowały z wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń już od sezonu 2013 i podjęto decyzję, aby odłożyć temat ubezpieczeń do następnego roku wydając stosowne … oświadczenie!
"Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. wspólnie z Polskim Związkiem Motorowym podjęła decyzję o przesunięciu terminu wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń kontraktów zawodniczych na sezon 2014. W trosce o zapewnienie klubom i zawodnikom najlepszej możliwej ochrony ubezpieczeniowej Ekstraliga postanowiła w trakcie trwania sezonu 2013 wyłonić w procesie konkursu ofert najlepszego, wyłącznego ubezpieczyciela dla ligi. Podjęta decyzja nie oznacza rezygnacji z wprowadzenia ubezpieczeń kontraktów, a jedynie ich przesunięcie w czasie. Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. stoi na stanowisku, iż nowo wypracowane rozwiązanie winno optymalnie zabezpieczyć znaczące środki finansowe jakie wydatkują kluby z tytułu zawierania kontraktów z zawodnikami".
Jaki wpływ na taką decyzję miała postawa Ryana Sullivana? Tego się raczej nigdy nie dowiemy, ale pewne jest, że Sullivan jako jedyny miał odwagę przeciwstawić się polskim władzom żużlowym.
Nie wiadomo jednak na ile w ubezpieczeniowej wojnie Sullivana, było desperacji, a na ile twardego wyrachowania i ….. nieszczerości wobec toruńskich działaczy. Oto bowiem po aferze ubezpieczeniowej i ukazaniu się listy przynależności klubowej zawodników, wśród zawodników toruńskich zabrakło nazwiska startującego w Toruniu przez dziesięć sezonów Australijczyka. Okazało się bowiem, że zawodnik znalazł nowy powód i mało przekonywujące argumenty, aby zrezygnować ze startów w ekstralidze (Sullivan przed sezonem nie podpisał kontraktu w żadnej innej lidze oprócz ligi polskiej). Powodem tym był znaczny ból ręki utrzymujący się od kontuzji złamania kilku kości śródręcza, której zawodnik doznał we wrześniu ubiegłego roku dlatego postanowił zakończyć karierę żużlową.
Boląca ręka była rzekomym powodem dla którego zawodnik nie mógł dostarczyć zgody na starty australijskiej federacji (start permission), bowiem lekarz medycyny sportowej nie wystawił mu zaświadczenia o zdolności do kontynuowania jazdy, jak to ma miejsce w przypadku każdego zawodnika ubiegającego się o licencję żużlową. Dziewiątego marca zawodnik wysłał do klubu informację, że nie będzie w stanie ścigać się na żużlu w najbliższej przyszłości z powodu kontuzji. I tak po 28 latach zaangażowania w sport żużlowy, który był dla jeźdźca z Antypodów całym życiem i wielką pasją, Ryan Sullivan zakończył karierę. Toruń jednak jak zawsze podkreślał będzie dla niego wyjątkowym miejscem, ponieważ tu mieszkał kilka lat i ma w tym mieście wielu przyjaciół. Stąd pochodzi jego żona i jej rodzina, więc nie ma wątpliwości, że do miasta Kopernika będzie wracał z sentymentem. Sam zainteresowany tak komentował swoją decyzję: W trakcie mojej kariery było bardzo wiele osób, którym zawdzięczam niezmiernie dużo i powiedzenie "dziękuję" wydaje się być niewystarczające. Jacek Gajewski sprowadził mnie do Polski w 1996 roku i od tego czasu jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Andrzej Gajek był moim pierwszym sponsorem w Polsce i pomagał mi na wiele różnych sposobów w przeciągu tych wszystkich lat. Mój mechanik Paweł Runowski pracował dla mnie przez 10 lat i nie ma od niego lepszego. Pragnę podziękować wszystkim fanom w Toruniu za wspieranie mnie w moich osiągnięciach przez 10 lat ścigania się dla tej drużyny. Dziękuję również fanom drużyny z Częstochowy, gdzie jeździłem 6 lat. Jedna rzecz, z której jestem zadowolony to fakt ,iż nigdy nie zapomnę mojego ostatniego wyścigu. Na pewno było to mile zakończenie kariery, mimo że tego wtedy nie wiedziałem.
Mateusz Kurzawski, prezes Unibaxu, pozostawał jednak optymistą i wierzył do końca, że Kangur zmieni jeszcze swą decyzję i powróci do ścigania, dlatego tak komentował w mediach całą sytuację: Ryan Sullivan dalej ma ważny kontrakt z klubem. - Gdy z nim rozmawialiśmy to temat problemów z ręką także się przewijał. Mówiliśmy, że jesteśmy mu w stanie pomóc, zapewnić lekarzy na koszt klubu i zapłacić za wyleczenie kontuzji, żeby dalej mógł jeździć w Unibaxie. Ja mam cały czas nadzieję. Kontrakt jest ważny, dalej mówimy o kontuzji. Ryan ma takie prawo, ale może zmienić decyzję i jeździć dalej. Może wyleczy kontuzję za miesiąc, za dwa, za trzy? Nie jest powiedziane, że to koniec. Zdarzały się już przecież w historii przypadki, gdy zawodnik mówił, że kończy karierę, a później wracał. My nie rezygnujemy z tego zawodnika.

Niespodziewana decyzja o zakończeniu kariery przez Sullivana mogła spowodować ogromne kłopoty kadrowe drużyny toruńskiej. Na szczęście jak wspomniano wyżej przed sezonem zakontraktowano jednak łącznie sześciu seniorów i w założeniu jeden znakomity zawodnik musiałby w każdym meczu pauzować. W tym momencie pewne miejsce w składzie mają wszyscy seniorzy Aniołów, ale menadżer Sławomir Kryjom nie ma alternatywy w przypadku kontuzji lub słabszej formy jednego z nich. Ułożona jesienią koncepcja z pięcioma topowymi seniorami legła w gruzach. W tej sytuacji miejsce Ryana Sullivana zajął Tomasz Gollob, który wcześniej świetnie startował na MotoArenie, poza tym exbydgoszczanin zdecydowanie lepiej prezentował się w meczach wyjazdowych.

Obok zamieszania z Ryanem Sullivanem, toruński klub musiał zmierzyć się również - można powiedzieć jak co roku - z niesfornym Darcy Wardem, który odkąd zaczął startować na żużlu nieustannie "raczy" swoich fanów kolejnymi doniesieniami o swoich nieodpowiedzialnych wybrykach. Nie inaczej było przed sezonem AD 2013, oto bowiem jeździec z Antypodów, uciekał przed Policją australijską na motorze, pod wpływem alkoholu oraz po zażyciu marihuany, nie posiadał również ważnego prawa jazdy. Został ukarany grzywną w wysokości 5,5 tys. dolarów, oraz otrzymał dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Wszyscy zaczęli zastanawiać się, czy ten młody wciąż człowiek kiedyś zmądrzeje? Biorąc pod uwagę jego zachowanie, wynika z tego, iż kompletnie nie wyciąga wniosków z przeszłości. Jak to mówią, błędy młodości, ale czy przypadkiem tych błędów nie jest za dużo? Były toruński menadżer Jacek Gajewski słusznie stwierdził, że musi znaleźć się ktoś, kto zaprowadzi Warda za rączkę do specjalisty, bo niestety ten młody chłopak coraz bardziej się pogrąża: Niestety, Darcy zbyt często ma problemy. Jeżeli ktoś próbuje sklasyfikować ostatnie rzeczy z jego udziałem, jako błahostki, to się myli. Widać, że chłopak sobie z pewnymi rzeczami nie radzi. Ma ewidentnie problem. Możliwe, że źle wpływa na niego towarzystwo, które ma wokół siebie. To powoduje, że pojawiają się problemy. Myślałem, że sytuacja z procesem w Anglii, gdzie pojawiły się poważne oskarżenia czegoś go nauczyła. Rozmawiałem z nim po tym zdarzeniu i wydawało mi się, że wyciągnął odpowiednie wnioski. Jeżeli te wszystkie fakty się potwierdzą, o których słyszeliśmy, to naprawdę musi mu pomóc jakiś fachowiec, psycholog. Wielu było takich zawodników jak on, którzy mieli olbrzymi talent, ale zmarnowali go przez swoje błędy. Zawsze pojawiały się te same problemy, czyli alkohol, złe otoczenie czy używki. Szkoda by było jakby roztrwonił swój potencjał, jaki posiada.
Po rozmowie z działaczami klubowymi w Polsce i Anglii, Ward przeprosił za swoje zachowanie: W odniesieniu do incydentu, który wydarzył się w Australii 29 grudnia 2012 roku.
Po pierwsze chciałbym przeprosić i wyjaśnić wszystko moim fanom, pracownikom oraz działaczom, którzy są zawiedzeni moją osobą. W wyniku tego utraciłem zaufanie do mojej osoby. Zrobię wszystko, żeby je teraz odzyskać. Od kiedy to się stało podjąłem kroki, do powrotu na właściwą ścieżkę. Każdy przeczytał o tym czego nie zrobiłem. Nie brałem narkotyków! Popełniłem błąd! Nie miałem żadnych narkotyków w posiadaniu. Przyznałem się policji do wypalenia jointa. Chciałbym przeprosić wszystkich i poprosić o zrozumienie tej sytuacji. Chciałbym także powiedzieć, że tej nocy byłem w parku za domem moich rodziców na motocyklu o pojemności 50cc z dwoma znajomymi, kiedy zobaczyłem, że policja jedzie przez park. Gdy zobaczyłem policję, to spanikowałem i pojechałem w dół alejki w kierunku domu. Gdy policjanci przyszli do domu, współpracowałem z nimi. Jeżeli chodzi o marihuanę, to było coś co zrobiłem tej nocy, ale tylko tej nocy. Zawiodłem siebie, ale muszę iść do przodu i mam nadzieję, że możemy wspólnie zrobić to samo. Ponieważ sprawa została rozstrzygnięta 13.02.2013, sędzia Quinn skazał mnie, bez rozprawy. Jeszcze raz chciałbym przeprosić za ten incydent.

Po wszelkich zawirowaniach, regulaminowych, kontraktowych, ubezpieczeniowych, a także obyczajowych, Unibax mógł oczekiwać na potwierdzenie przynależności klubowej zawodników.
W marcu po ukazaniu się listy, kadrę Aniołów oficjalnie tworzyli:

Zawodnik Rok
urodzenia
KSM na
sezon 2013
kontrakt do
końca roku
Chris Holder 1987 9,28 2014 straniero - senior
  Darcy Ward 1992 8,41 2014 straniero - junior
  Adrian Miedziński 1985 7,49 2014 senior
Tomasz Gollob 1971 7,46 2014 senior
  Brzozowski Kamil 1987 2,50 2013 senior
Emil Pulczyński 1992 3,83 2013 junior
Kamil Pulczyński 1992 3,70 2013 junior
  Łukasz Przedpełski 1992 2,50 2015 junior
  Paweł Przedpełski 1995 2,50 2015 junior
  Oskar Ajtner-Gollob 1995 2,50 2013 junior

Kadrę stanowiła również szkółka żużlowa prowadzona przez Jana Ząbika i Mirka Kowalika, jednak zawodnicy z uwagi na bardzo małe doświadczenie nie zostali zgłoszeni do startów w ekstralidze u progu sezonu:
       Mateusz Kwiatkowski ur. 05.08.1993, lic. 2011
              Mateusz Piernikowski ur. 12.02.1995, lic. 2011
                     Patryk Rumiński ur. 11.02.1993, lic. 2011
                            Mateusz Krywald ur. 25.02.1995, lic. 2013
                                   Patryk Sikora ur. 21.10.1995, lic. 2013
                                          Dawid Mroczkowski ur. 19.08.1995, lic. 2013
                                   Adrian Śliwiński ur. 11.08.1994, lic. 2013
                            Paweł Wolender ur. 01.11.1994, lic. 2013
                     Wojciech Gołost ur. 31.12.1996, lic. 2013
              Dawid Krzyżanowski ur. 25.08.1997, lic. 2013
       Tomasz Przywieczerski ur. 02.01.1997, lic. 2013

Z kadry Unibaxu na rok 2013 ubyli:

Bartosz Pietrykowski 1994 2,50 junior - wypożyczony do Rawicza po II rundzie rozgrywek
Karol Ząbik 1986 2,78 senior - koniec kariery
Zbigniew Czerwiński 1982 2,50 senior - powrót do Rybnika
Mateusz Lampkowski 1990 2,50 senior
Ryan Sullivan 1975 8,64 senior - koniec kariery

Przygotowania do sezonugóra strony


Mówiąc o przygotowaniach do sezonu AD 2013 nie sposób pominąć kilku istotnych faktów na krajowym podwórku żużlowym, w sprzęcie oraz w samej promocji żużla w grodzie Kopernika.
Zatem zanim kluby przystąpiły do budowania składów władze Ekstraligi postanowiły promować sport żużlowy poprzez telewizję na Platformie NC+, która zastąpiła TVP Sport jako realizatora transmisji telewizyjnych. Zaowocowało to sporą ilością zmian, a mianowicie ligowy żużel miał być emitowany na kanale NSport, co pozwoli dyscyplinie żużlowej dotrzeć do 2,5 mln odbiorców za pośrednictwem dekoderów i sieci kablowych. Wszystkie mecze w rundzie zasadniczej miały być transmitowane o stałych godzinach. Każdy kibic mógł zatem zaplanować sobie weekend nie obawiając się o zmiany godzin transmisji. Jednak same zawody rozpoczynały się punktualnie w godzinie rozpoczęcia meczu i start do pierwszego biegu był dokładnie o godzinie 16:00 lub 18:30. Umowa z partnerem telewizyjnym przewidywała większą dynamikę samych zawodów jak i transmisji, co z perspektywy kibica było pozytywną zmianą. Wszystkie tradycyjne formy atrakcji dla kibiców losowanie jak i prezentacja odbywały się przed planowaną godziną rozpoczęcia zawodów, czyli: próba toru na 30 minut przed zawodami, a prezentacja i losowanie na 15 minut przed meczem. Jak wspomniano transmisje na żywo rozpoczynały się o godzinie 16:00 i 18:30, natomiast o godzinie 22:00 na kibiców czekała kolejna porcja emocji sportowych, czyli godzinny magazyn żużlowy w jakości HD w którym można było obejrzeć skróty ze wszystkich spotkań kolejki ligowej. Informacje o wszystkich kolejkach rundy zasadniczej i finałowej przedstawiano w Faktach Sportowych w ramach bloku informacyjnego oraz na antenie TVN24 i w portal tvn24.pl Realizacją transmisji zajęła się firma Multiproduction, specjalizująca się w transmisjach na żywo z wydarzeń sportowych. Kibice żużla znali jakość, którą prezentuje Multiproduction, ponieważ wcześniej firma ta realizowała większość rund cyklu Speedway Grand Prix. Ponadto na antenie TVN Meteo pokazywano prognozę pogody dla miast żużlowych w których miały odbywać się mecze danej kolejki, w każdy dzień poprzedzający i w każdy dzień rozgrywania kolejki.
Kolejny element przygotowań żużlowych to zmiany w sprzęcie. Powrócił temat tłumików. W roku ubiegłym miały miejsce dwa wypadki śmiertelne na żużlowych torach i światowe władze żużlowe nie mogły obok tego problemu przejść obojętnie, bowiem wielu fachowców udowadniało, że za tragiczne wydarzenia odpowiedzialne są nowe tłumiki. Dlatego podjęto próbę homologacji tłumika tzw. przelotowego, który był "wydechem cichym", ale zachowywał się w swojej charakterystyce tak jak "wydech głośny". Ostatecznie wprowadzono prototypowy tłumik do testów i homologacji.
Inną zmianą było to, że władze żużlowe zezwoliły na stosowanie tytanu w konstrukcji motocykla, co oznaczało nowe rozwiązania, kolejne próby i testy, bez gwarancji jakości i sprawności sprzętu. Adrian Miedziński sceptycznie podchodził do "tytanowego żużla": Uważam, że wprowadzenie części tytanowych do silników nie jest potrzebne. Bo na razie pewne jest tylko to, że przez stosowanie tych elementów wzrosną nasze wydatki. Rozmawiałem na ten temat z mechanikami, którzy też są bardzo sceptycznie nastawieni do tytanu. Czy wprowadzenie tych części zda egzamin przekonamy się dopiero przed sezonem, kiedy będziemy testować motocykle. Z kolei jestem jak najbardziej za wprowadzeniem przelotowego tłumika. Bo co to tłumik, którego wylot jest zatkany. Na zastosowaniu nowego tłumika skorzystają nie tylko zawodnicy, ale też kibice. Silniki będą miały bowiem więcej mocy, a to gwarantuje ciekawe wyścigi. Na pewno wszystkich żużlowców czeka przed rozpoczęciem rozgrywek sporo pracy przy sprzęcie i wiele godzin testowania technicznych nowinek. Mam nadzieję, że z teamem ze wszystkim sobie poradzimy. Na razie kończymy kompletowanie motocykli do nadchodzącego sezonu.

W cieniu doniesień sprzętowo-regulaminowych ostro działali przedstawiciele SSSŻ "Krzyżacy", którzy w dniach od 21 grudnia 2012 do 6 stycznia 2013 roku w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej zorganizowali wyjątkową, interaktywną ekspozycję "Jedna miłość - trzy pokolenia", poświęconą trzem pokoleniom toruńskich kibiców. Przedsięwzięcie zorganizowano z okazji 50-lecia powstania KS Stal-Apator Toruń. Zwiedzając ekspozycję można było obejrzeć m. in. zdjęcia autorstwa Andrzeja Kamińskiego, materiały i relacje telewizyjne, video i dźwiękowe, a także inne liczne eksponaty jak proporczyki, szaliki i programy. Można było również poznać historię legendarnego napisu, który przez wiele lat widniał nad bramą stadionu przy ulicy Broniewskiego 98. Prawdziwym hitem był także pierwszy film o Marianie Rose - legendzie toruńskiej drużyny i patrona obu stadionów żużlowych.
Celem wystawy było pokazanie społecznego zjawiska kibicowania toruńskiemu klubowi żużlowemu, którego istnienie łączy już trzy pokolenia. KS Apator od dekad wyznaczał bicie sportowego tętna Torunia, bowiem toruński żużel przez lata tworzyły przede wszystkim setki tysięcy kibiców, których mimo różnic pokoleniowych, połączyła pasja, miłość do klubu i jego barw. Poza tym, przez dekady - mimo zmieniających się systemów - żużlowe zawody były jedną z największych atrakcji tego miasta przyciągając na stadion dziesiątki tysięcy ludzi.
Ekspozycja miała na celu pokazanie toruńskiego żużla głównie jako zjawiska społecznego skupiającego się na trzech pokoleniach kibiców, którzy w ciągu ostatnich 50 lat współtworzyli ten zjawiskowy fenomen. Ich ubiór, zachowanie, przede wszystkim styl kibicowania zmieniały się odzwierciedlając ducha czasów, jednak niezmienna pozostała pasja i towarzyszące toruńskiemu żużlowi emocje. Pojawiający się już w latach 80 animatorzy kultury stadionowej powodowali, że widowiska sportowe stawały się miejscem zupełnie wyjątkowym, bo to kibice - mniej i bardziej zaangażowani tworzą na stadionie niepowtarzalną atmosferę. Kibicowanie to rodzaj miłości, wystawa ma pokazać jak jej oblicze w ciągu tych 50-lat się zmieniało.
Główną częścią wystawy były zdjęcia toruńskich kibiców, ich meczowe rytuały i sposób uczestnictwa w żużlowych spotkaniach. Miało to pokazać ludzi, którzy poprzez swoje uczestnictwo tworzyli toruńską publiczność żużlową. Drugą częścią wystawy były to interaktywne ekspozycje mające na celu pokazanie emocji, atmosferę trybun i spotkań żużlowych oczyma mediów, m.in zapisy telewizyjne oraz najciekawsze, najbardziej emocjonujące zapisy radiowe, eksponowane w specjalnie aranżowanych przestrzeniach, m.in. makiecie kuchni z lat 90. Trzeci element wystawy to symbole i przedmioty towarzyszące kibicom od lat: programy, szaliki, pamiątkowe koszulki, czyli wszystko co symbolicznie wyróżniało kibiców spośród innych mieszkańców Torunia. Fragmentem tej części ekspozycji był też wspomniany historyczny, 20-metrowy napis z byłego stadionu żużlowego przy ul. Broniewskiego 98 w Toruniu.
Organizatorem wystawy było Stowarzyszenie "Krzyżacy"
Mecenasem wystawy była firma Apator SA
Kurator wystawy: Stefan Kornacki - artysta i performer, laureat m. in. Talentów Trójki 2011/2012 nagrody przyznawanej młodym artystom przez 3 Program Polskiego Radia w kategorii sztuka wizualna.
Opieka naukowa: dr Dominik Antonowicz, badacz środowiska kibiców, stypendysta rządu brytyjskiego oraz Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Autor wieli publikacji naukowych na temat kibiców, który wspólnie z autorem strony www.speedway.hg.pl w rozmowie dnia w TV MSM rozważał fenomen społecznego zjawiska jakim jest żużel.
Patronat Medialny Nowości, Radio Gra oraz Telewizja Toruń.

Kolejnym ważnym wydarzeniem, choć również tak jak wystawa "Jedna miłość - trzy pokolenia", na skalę lokalnego toruńskiego speedwaya, był finał konkursu pod symbolicznym tytułem "Od Stali do Unibaxu", którego regulamin klub określił tuż przed rozpoczęciem sezonu 2012. Warunkiem wzięcia udziału w konkursie było zebranie kuponów z wszystkich programów z zawodów ligowych rozgrywanych w Toruniu w 2012 roku, a także posiadanie opłaconego karnetu na sezon 2012 lub opłaconych biletów z wszystkich spotkań ligowych w mijających rozgrywkach. Zgodnie z regulaminem, po zakończeniu sezonu posiadacze kuponów oraz biletów lub karnetu, wzięli udział w Wielkim Teście Wiedzy dotyczącym historii toruńskiego sportu żużlowego. KST UNIBAX wraz z wortalem www.speedway.hg.pl,  przygotował 30 pytań z historii toruńskiego żużla. Kilkanaście osób, a także "już poza konkursem" zasiadający w komisji konkursowej Jan Ząbik, zmierzyło się z trudnym testem, który wyłonił zwycięzców.
O skali trudności może świadczyć choćby fakt, że na 30 możliwych do zdobycia punktów, zwycięzca zdobył ich 20. Zwycięzca, a właściwie zwyciężczyni, bowiem jedyna kobieta, która zgłosiła się do testu okazała się najlepsza. Pani Magdalena Skrzypczyńska odpowiadając prawidłowo na 20 spośród 30 pytań zgarnęła główną nagrodę, czyli wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie dla dwóch osób wraz z kieszonkowym. Drugie miejsce zajął Pan Tomasz Szatkowski, który wygrał podwójne zaproszenie na Grand Prix Polski w Toruniu, które odbędzie się 5 października, natomiast trzecie miejsce i podwójny karnet na sezon 2013 zdobył Maciej Karaszewski. Na zakończenie każdy z uczestników konkursu otrzymał klubowy kalendarz na 2013 rok wraz z dedykacją od trenera Jana Ząbika, który przyznał, że test sprawił nawet jemu wiele trudności. Trener toruńskiej drużyny jako dodatkową nagrodę dla zwyciężczyni zaproponował przejazd motocyklem żużlowym na MotoArenie, co spotkało się z dużym entuzjazmem zebranych, a prowadzący test Marcin Pułaczewski koszulkę z autografem Indywidualnego Mistrza Świata Chrisa Holdera.
Jan Ząbik tak podsumował tę ciekawą inicjatywę: To był bardzo udany wieczór. Poza uczestnikami testu, także ja zmierzyłem się z pytaniami, które nie były łatwe i chyba nawet ja bym dziś nie wygrał. Tym bardziej gratuluję zwycięzcom, a zwłaszcza jedynej kobiecie, która wykazała się ogromną wiedzą o toruńskim żużlu. A dla mnie osobiście był to trochę powrót do przeszłości, zwłaszcza przy tych starszych pytaniach. Ale bardzo cieszę się, że wśród kibiców mamy tak wielu znawców tej dyscypliny sportu!

No i na zakończenie zimowych przygotowań należy wspomnieć o ciekawej koncepcji jaka zaświtała w Toruniu. Oto bowiem w okresie przygotowawczym w trakcie budowania ekstraligowej drużyny Unibaxu w pewnym momencie pojawił się nadmiar bogactwa. Zaowocowało to koncepcją zgłoszenia w sezonie 2013 dwóch zespołów ligowych z Torunia. W Ekstralidze pojechać miał Unibax Toruń, natomiast do rozgrywek II ligi planowano zgłosić ekipę Stali Toruń złożoną wyłącznie z rodzimych żużlowców. O planach zgłoszenia zespołu do II ligi media nieśmiało donosiły od jakiegoś czasu, jednak mówiło się o drużynie Unibaxu II. Kibiców jednak ucieszył powrót do tradycji i powrót do dawnej nazwy Stali Toruń. Rozmowy i poszukiwania sponsorów trwały długo, bowiem orędownik i mecenas całego przedsięwzięcia Jan Ząbik chciał zbudować realny, a nie wirtualny budżet, tak by w połowie sezonu nie zawieść tych młodych chłopaków. Problemem był m.in. tzw dolny KSM na zespół, bowiem skład mieliby tworzyć m.in. Mariusz Puszakowski, Łukasz Przedpełski, Karol Ząbik oraz Kamil Pulczyński, jeśli nie znajdzie pewnego miejsca w zespole Unibaxu oraz całe zaplecze juniorskie toruńskiego klubu. Rozważano możliwość wzajemnych wypożyczeń zawodników pomiędzy dwoma klubami,
Ostatecznie z planów nic nie wyszło i ideę zgłoszenia drugiego zespołu do rozgrywek drugoligowych odsunięto na następny sezon. Postanowiono jednak, że drużyna Stali będzie zgłoszona do Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski i innych juniorskich rozgrywek jak np. MMPPK, MIMP czy Pomorskiej , Wielkopolskiej, Zachodniej Ligi Młodzieżowej.

W tym miejscu należy dodać, że coraz prężniej działała szkółka miniżużla, prowadzona pod szyldem Stowarzyszenie Miłośników Sportów Motorowych Stal, które powstało w 2011 roku. Efektem działania stowarzyszenia było znaczne poszerzenie kadry Unibaxu, w barwach którego adepci podchodzili do egzaminu na licencję i przed rokiem certyfikat zdobyło aż ośmiu młodych chłopaków chcących uprawiać sport żużlowy. Dlatego w roku 2013 można było spodziewać się, że już wiosną kolejni torunianie pojadą zdawać egzamin na licencję żużlową - zarówno uprawniającą do startów na klasycznym torze, jak i w przypadku młodszych adeptów pozwalającą rywalizować w zawodach na minitorze. Opiekun szkółki Jan Ząbik komplementował całe przedsięwzięcie związane ze szkoleniem młodych zawodników: Zapotrzebowanie na żużel jest spore. Jak robię nabór np. z Górska, Przysieka, to tylu kandydatów przyjeżdża, że szok. Przeważnie odbywa się to w taki sposób, że wkładam motocykl do samochodu, zawożę na wieś, umówię się tam z wójtem czy strażakami, zostawię u nich ten motocykl na dwa dni, żeby dzieci go sobie pooglądały i krótko później meldują się u mnie z rodzicami, żeby zapisać się do szkółki. Kiedyś zgłaszało się i po stu chętnych, ale zaraz niemal wszyscy odpadali. Dziś zgłaszają się w większości ci, którzy mieli już wcześniej jakiś kontakt z motocyklem i w nieco bardziej zaawansowanej grupie jest więcej osób, niż w latach osiemdziesiątych. Jednak dziś tak jak dawniej w szkółce bycie żużlowcem, zaczyna się od sprzątania parkingu i mycia motocykli starszym zawodnikom. polewaczki, karetki, traktorów. To czasem zniechęca młodych chłopaków, ale oni muszą najpierw przesiąknąć atmosferą żużla, a później mogą próbować swoich sił na torze. Tylko przy takim podejściu jest szansa, że zawodnik pozna speedway od podszewki i nie zniechęci się przy byle niepowodzeniu. Na szczęście po tylu latach pracy w tym sporcie talent poznaję po oczach. Przeważnie od razu widać, czy chłopak jest bystry, poukładany itd. Zadaję też kilka pytań o sporcie i nie tylko. Jak mi odpowie, to już wiem, kto to jest i co z niego będzie. Nie musi nawet wsiąść na motocykl.
Obecnie jest w szkółce czterech zawodników, którzy znakomicie się zapowiadają. W ciągu dwóch lat musimy dochować się przynajmniej dwóch dobrych ligowych zawodników. Dobry narybek mamy z tej partii, która zdała ostatnio na licencję. No i są talenty wśród tych, którzy jeżdżą na minitorze, np. Igor Kopeć. Na razie ma 14 lat, ale jak skończy 15 i zda na licencję, to będzie mógł brać udział w zawodach juniorów. Nie tylko, zresztą, on. Wszyscy muszą jednak jeździć jak najczęściej. Szkoda tylko, że nie powiodła się inicjatywa, żeby wystawić Stal do drugoligowych rozgrywek...
Nie można opierać się na wirtualnych pieniądzach. Co z tego, że uzbierałbym 300, no, może 500, skoro do tego, żeby skończyć sezon potrzebnych byłoby 800 tysięcy lub milion złotych? Tylko byłby wstyd. Bylibyśmy też nie w porządku wobec zawodników. Zobaczymy, jak młodzież będzie się spisywała w tym roku, może do tematu wrócimy w przyszłym sezonie. Dziś uprawianie żużla kosztuje strasznie dużo... Sam wiem, ile swego czasu Karol kosztował mnie i klub. Gdyby ktoś chciał prywatnie utrzymywać swojego syna, to musi się liczyć z tym, że od razu trzeba kupić dwa motocykle - jeden do treningów, drugi do ścigania. My w klubie robimy teraz tak, że typujemy najlepszych i oni dostają od nas sprzęt. Nie możemy dać każdemu, który ma kaprys zapisania się do szkółki. Musimy mieć przekonanie, że coś z tego może być. A żeby to sprawdzić trzeba odbyć niezliczoną ilość treningów. Na szczęście mamy gdzie trenować na toruńskim lotnisku. Mamy bardzo "techniczny" tor. Jeśli ktoś da sobie na nich radę, to da i wszędzie indziej. Aż się człowiek raduje jak widzi, jak maluchy się na nich ścigają, co wyprawiają. A starzy? Nieraz nie potrafią sobie dać rady. Niebawem zrobimy tam regulaminową bandę, postawimy wieżę dla sędziego, kontener, biuro już jest, podłączymy prąd i praktycznie będziemy mogli zgłosić ten obiekt do uzyskania licencji.
Dobrym rozwiązaniem jest zatrudnienie w klubie Tomka Golloba. To taka ikona i współczesny idol młodych chłopaków, Bartek Zmarzlik w Gorzowie wychowywał się przy Gollobie. Na meczach też Tomek mu pomagał, bo to taki zawodnik, dla którego ważny jest wynik drużyny. On umie "doholować" do mety partnera z pary, który dobrze wystartuje. Kiedyś w Polonii Piła tak robił Hans Nielsen z Waldkiem Walczakiem. Na treningach Tomek też nam na pewno pomoże, młodzież na tym skorzysta.

Jan Ząbik nie poprzestawał jednak na promowaniu żużla wśród młodzieży i w marcu potwierdzony został oficjalnie kolejny młodzieżowy projekt. Oto bowiem we wrześniu w toruńskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego przy ul. Targowej powołano do życia pierwszą w Polsce klasę żużlową. W zależności od zainteresowania uczniów, z żużlowcami kształcili się także przedstawiciele innych dyscyplin motorowych, jak cross czy gokarty. W żadnym innym polskim mieście nie było jak dotąd klasy typowo żużlowej. Toruński projekt był więc nowatorski na skalę kraju. W organizację przedsięwzięcia aktywnie włączył się także Polski Związek Motorowy. W Gorzowie była co prawda klasa sportowa, ale nie była w niej miejsca dla żużla. Polski Związek Motorowy ufundował motocykle, kombinezony i stypendia. Przy szkole zagwarantowano też dla młodych uczniów internat, więc naukę mogli podjąć uczniowie z całej Polski. Szkoła kształciła na szczeblu gimnazjum, a potem każdy z uczniów mógł podjąć naukę w liceum ogólnokształcącym.
W działalność klasy żużlowej włączyli się również byli żużlowcy Apatora w osobach Jacka Krzyżaniaka - który posiadał uprawnienia pedagogiczne, Mirka Kowalika i Stanisława Miedzińskiego.

Najważniejsze jednak w okresie zimowym, były przygotowania zawodników do nadchodzącego sezonu.
Z początkiem grudnia polscy żużlowcy Unibaxu Toruń pod okiem trenerów przygotowywali się fizycznie do sezonu 2013. W zajęciach uczestniczyli głównie wychowankowie klubu. Treningi nieco różniły się od tych zaserwowanych przed sezonem 2012 przez Mirosława Kowalika. Wówczas w pierwszych miesiącach żużlowcy narzekali na przemęczenie, brak świeżości i dość długo dochodzili do optymalnej dyspozycji na torze. Dlatego przed sezonem AD 2013 treningi prowadzono pięć razy w tygodniu: dwukrotnie na sali (przy czym piątkowe zajęcia są bardziej intensywne od tych wtorkowych), na basenie, na lodowisku i w terenie. Żużlowcy pływali, biegali i grali w hokeja na lodzie, aby jak najlepiej przygotować się fizycznie do sezonu i jednocześnie nie przetrenować się. Australijczycy oraz Adrian Miedziński i Tomasz Gollob tradycyjnie trenowali indywidualnie, choć każdy z nich miał możliwość uczestniczenia w zajęciach organizowanych przez klub. Osobną formą przygotowań były starty w zawodach żużla na lodzie czy też gra w piłkę nożną.
Wszyscy czekali jednak na pierwsze jazdy po żużlowym owalu. Jazdy te nadeszły szybciej niż się spodziewano, bo z początkiem marca prognozy pogody okazały się łaskawe i żużlowcy Unibaxu Toruń, już 6 marca 2013, jako pierwsi w Polsce wyjechali na tor i odbyli jazdy treningowe. Nawierzchnia na Motoarenie prezentowała się znakomicie i szybko planowano kolejne próby dla sprzętu i opanowania motocykla. Wracając jednak do pierwszego treningu, który oglądało około trzystu najwierniejszych kibiców, najbardziej spragnionych dawki żużla po zimowej przerwie, należy zaznaczyć, że Anioły na Motoarenie nie ścigały się i choć na tor wyjeżdżali w dwu-, trzyosobowych grupach, to jednak w trakcie jazdy były między nimi spore odstępy, co związane było z charakterem pierwszych zajęć po zimie, mających na celu głównie rozjeżdżenie się i powtórne oswojenie z jazdą. Na torze pojawili się wszyscy polscy seniorzy Unibaxu Toruń aspirujący do miejsca w składzie, a więc Adrian Miedziński, Tomasz Gollob i Kamil Brzozowski. Jeździli również podstawowi juniorzy drużyny, czyli duety braterskie Emil i Kamil Pulczyńscy oraz Łukasz i Paweł Przedpełscy. Gościnnie pojawił się Mariusz Puszakowski, który pierwsze kółka w tym sezonie kręcił na motocyklach toruńskich bliźniaków. Po zawodnikach nie było widać żadnej przerwy, gdyż z każdym okrążeniem jeździli coraz odważniej i coraz szybciej. Na MotoArenie zaprezentował się także Oskar Ajtner-Gollob, ale po jeździe tego zawodnika widać było brak doświadczenia na toruńskim torze i brak pewności na motocyklu. W parkingu obecny był ponadto Darcy Ward, który przyjechał do Torunia w dniu treningu i planował pierwsze jazdy w dniu następnym. Dla wielu kibiców najciekawszymi momentami treningu były wyjazdy na tor Tomasza Golloba. Większość pozostałych żużlowców zakończyła już jazdę i opuściła stadion, a mistrz świata z 2010 roku wciąż pokonywał kolejne okrążenia, przygotowując sprzęt do wyjazdu na GP Nowej Zelandii.
Na treningu zabrakło Chrisa Holdera, który nie przyleciał z rodzinnej Australii do Europy. Jego sprzęt testował Adrian Miedziński.

W kontekst przygotowań wpisywały się oczywiście mecze sparingowe. Niestety aura w drugiej połowie marca na tyle się pogorszyła, że odwołano nie tylko treningi, sparingi i prezentację toruńskiej drużyny, którą zaplanowano na MotoArenie, ale przełożono całą pierwszą i drugą kolejkę ligową.
Zima musiała jednak kiedyś odejść i Unibaxowcy, zmierzyli się w turniejach i z drużyną Startu Gniezno.

Oto jak wyglądały zdobycze punktowe w tych konfrontacjach:


Turniej indywidualny

2013-04-10

Klasyfikacja końcowa:

bieg po biegu

1. Adrian Miedziński - 14 (3,3,2,3,3)
2. Emil Sajfutdinow - 11 (2,3,3,3,-)
3. Thomas H. Jonasson - 10 (1,2,3,1,3)
4. Krzysztof Jabłoński - 9 (3,3,3,-,-)
5. Emil Pulczyński - 9 (0,2,1,3,3)
6. Renat Gafurow - 8 (0,3,2,3,d)
7. Krystian Pieszczek - 8 (3,2,0,1,2)
8. Andreas Jonsson - 8 (2,3,1,2)
9. Kamil Pulczyński - 8 (2,1,1,2,2)
10. Artur Mroczka - 7 (1,1,0,2,3)
11. Mariusz Puszakowski - 6 (2,-,2,2,-)
12. David Ruud - 6 (0,1,1,2,2)
13. Robert Kościecha - 6 (1,2,2,1,d)
14. Kamil Brzozowski - 5 (3,0,1,0,1)
15. Łukasz Przedpełski - 2 (0,1,0,d,1)
16. Paweł Przedpełski - 2 (1,0,0,d,1)
17. Oskar Ajtner-Gollob - 1 (0,0,1)
18. Jonas Davidsson - 0 (-,0,-,0,0)

1. Miedziński, Jonsson, Kościecha, Gafurow
2. Brzozowski, Sajfutdinow, Mroczka, Ł. Przedpełski
3. Jabłoński, Puszakowski, Jonasson, E. Pulczyński
4. Pieszczek, K. Pulczyński, P. Przedpełski, Ruud
5. Miedziński, E. Pulczyński, K. Pulczyński, Brzozowski
6. Jabłoński, Pieszczek, Mroczka, Davidsson
7. Gafurow, Jonasson, Ł. Przedpełski, P. Przedpełski
8. Sajfutdinow, Kościecha, Ruud, Ajtner-Gollob
9. Jonasson, Miedziński, Ruud, Mroczka
10. Jonsson, Puszakowski, Brzozowski, P. Przedpełśki
11. Sajfutdinow, Gafurow, E. Pulczyński, Pieszczek
12. Jabłoński, Kościecha, K. Pulczyński, Ł. Przedpełski
13. Miedziński, Puszakowski, Pieszczek, Ł. Przedpełski (d/st)
14. Sajfutdinow, K. Pulczyński, Jonasson, Davidsson
15. Gafurow, Ruud, Jonsson, Brzozowski
16. E. Pulczyński, Mroczka, Kościecha, P. Przedpełski (d4)
17. Miedziński, Jonsson, P. Przedpełski, Ajtner-Gollob
18. E. Pulczyński, Ruud, Ł. Przedpełski, Davidsson
19. Mroczka, K. Pulczyński, Ajtner-Gollob, Gafurow (d/st)
20. Jonasson, Pieszczek, Brzozowski, Kościecha (d4)

Unibax
Toruń
Lechma Start
Gniezno

bieg po biegu

1. Emil Pulczyński (3,3,1',1') 8+2
2. Kamil Pulczyński (1,1,2,3,w) 7
3. Kamil Brzozowski (2,2,3,3) 10
4. Oskar Ajtner-Gollob (0,1',0,-,d) 1+1
5. Adrian Miedziński (2',3,3,1,2) 11+1
6. Łukasz Przedpełski (0,1,1,3) 5
7. Paweł Przedpełski (2,3,2',2) 9+1

2013-04-11

51 : 39

1. Damian Adamczak (2,3,1,2,1) 9
2. Maciej Fajfer (0,0,0,d) 0
3. Sebastian Ułamek (3,2,3,2,3) 13
4. Adrian Gała (1,0,0,0) 1
5. Bjarne Pedersen (1,2,1',3,1) 8+1
6. Oskar Fajfer (3,0,0) 3
7. Wojciech Lisiecki (1,0,2,2) 5

1. E. Pulczyński, Adamczak, K. Pulczyński, M. Fajfer 4:2 (4:2)
2. O. Fajfer, P. Przedpełski, Lisiecki, Ł. Przedpełski 2:4 (6:6)
3. Ułamek, Brzozowski, Gała, Ajtner-Gollob 2:4 (8:10)
4. P. Przedpełski, Miedziński, Pedersen, Lisiecki 5:1 (13:11)
5. Adamczak, Brzozowski, Ajtner-Gollob, M. Fajfer 3:3 (16:14)
6. Miedziński, Ułamek, Ł. Przedpełski, Gała 4:2 (20:16)
7. E. Pulczyński, Pedersen, K. Pulczyński, O. Fajfer 4:2 (24:18)
8. Miedziński, P. Przedpełski, Adamczak, M. Fajfer 5:1 (29:19)
9. Ułamek, K. Pulczyński, E. Pulczyński, Gała 3:3 (32: 22)
10. Brzozowski, Lisiecki, Pedersen, Ajtner-Gollob 3:3 (35:25)
11. K. Pulczyński, Ułamek, Miedziński, M. Fajfer (d) 4:2 (39:27)
12. Brzozowski, Adamczak, Ł. Przedpełski, O. Fajfer 4:2 (43:29)
13. Pedersen, P. Przedpełski (Ajtner-Gollob), E. Pulczyński, Gała 3:3 (46:32)
14. Ł. Przedpełski, Lisiecki, Adamczak, Ajtner-Gollob (d) 3:3 (49:35)
15. Ułamek, Miedziński, Pedersen, K. Pulczyński (u/w) 2:4 (51:39)

Rozgrywki ligowe seniorówgóra strony


  
Podsumowując jednym zdaniem rozgrywki ligowe w wykonaniu Unibaxu można powiedzieć, że "sezon AD 2013 był najczarniejszym - pod względem sportowym - sezonem w dziejach klubu, a złożyły się na to kontuzje i .... okoliczności w jakich zespół kończył ligową rywalizację".

W związku z utrzymującymi się niekorzystnymi warunkami pogodowymi oraz brakiem symptomów poprawy pogody przed pierwszą kolejką ligową, Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. kierując się bezpieczeństwem zawodników zdecydowała o zmianie terminarza rozgrywek Enea Ekstraligi. Najpierw odwołano pierwszą, a potem druga kolejkę rozgrywek ligowych. Kluby Enea Ekstraligi oraz I i II ligi, otrzymały propozycje terminów w których miały zostać rozegrane mecze. W wyniku zmian terminarza Unibax Toruń w ciągu niecałych dwóch tygodni miał do rozegrania, aż trzy mecze na MotoArenie. Co więcej, tylko w kwietniu niemal wszystkie zespoły rozegrały łącznie pięć kolejek ligowych, co pozwala snuć wątpliwości, czy przy mało przewidywalnej wiosennej pogodzie jest sens organizowania spotkań tak wczesną wiosną.

W oczekiwaniu na inaugurację rozgrywek cały żużlowy Toruń zadrżał, bowiem Darcy Ward w pierwszych dniach marca nabawił się urazu podczas spotkania Elite League pomiędzy Poole Pirates i King's Lynn Stars. Po upadku nie pojawił się już więcej na torze uskarżając się na ból nadgarstka. Chociaż Darcy Ward nie doznał żadnych złamań, to jednak ucierpiał jego nadgarstek i Australijczyk zmuszony był zrobić sobie kilka dni przerwy od startów. Zabrakło go w kolejnym spotkaniu Poole Pirates. Ból nadgarstka spowodowany był naruszeniem metalowych elementów, które wstawiono Wardowi w rękę po zeszłorocznym upadku w Polsce podczas meczu z wrocławianami na MotoArenie. Australijczyk od początku przeczuwał, że pomimo braku złamań nie wszystko jest dobrze z jego nadgarstkiem.

Zatem zmiana terminarza była na rękę toruńczykom, bowiem Unibax Toruń zyskał dzięki pogodzie dość korzystny początek rozgrywek, gdyż pierwsze trzy mecze miał do rozegrania na własnym stadionie przeciwko wrocławianom, gorzowianom i tarnowianom. Dopiero 28 kwietnia "Anioły" wybierały się na bardzo trudny pojedynek do Zielonej Góry. Ponadto w przypadku ewentualnej nieobecności Darcy'ego Warda w pierwszych trzech spotkaniach menadżer Sławomir Kryjom mógł zastosować za Australijczyka zastępstwo zawodnika, gdyż Ryan Sullivan nie został zgłoszony do rozgrywek i w tej sytuacji Ward był drugim zawodnikiem po Chrisie Holderze pod względem KSM-u w drużynie Unibaxu. Inną możliwością był start obu braci Pulczyńskich razem, co jest możliwe pod nieobecność jednego z czołowych seniorów. Menadżer Sławomir Kryjom nie podejmował jednak żadnych decyzji bowiem czekał na pierwsze jazdy sparingowe, w których bacznie obserwował jazdę braci Pulczyńskich. Jak się później miało okazać była to słuszna koncepcja, bowiem wszelkie doniesienia o stanie zdrowia Warda zweryfikował tor i Unibax mógł przystąpić w pełnym składzie do inauguracji rozgrywek ligowych. A rywalizacja rozpoczęła się od ..... trzeciej kolejki w której Unibax Toruń podejmował Spartę Wrocław i był to pierwszy mecz ligowy w roku 2013. Spotkanie to budziło wiele emocji, bowiem na MotoArenie zjawili się zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy pozyskanego przed sezonem Tomasza Golloba. Nic więc dziwnego, że były mistrz świata na prezentacji otrzymał zarówno brawa jak i gwizdy.
Po raz kolejny zdecydowany sprzeciw wobec zatrudnienia wywodzącego się z Bydgoszczy Tomasza Golloba wyrazili kibice z sektora dopingującego tzw. "młyna", którzy nie szczędzili 42-letniemu zawodnikowi, porcji gwizdów. Pojawiły się też słowa niecenzuralne. Wywieszono transparent "Lepiej w II lidze lanie niż Golloba oglądanie". Kibice "młyna" zostali jednak wygwizdani przez pozostałą część publiczności, a mistrz świata z 2010 otrzymał liczne brawa. Największe zamieszanie wśród kibiców miało miejsce po biegu czwartym, kiedy to część kibiców z "sektora ze zorganizowanym dopingiem" na wejściu w pierwszy łuk (dla kibiców młyna przewidziano wyjście z tego łuku) powiesiła antygollobowy transparent i kibice akceptujący exbydgoszczanina w toruńskiej drużynie, ów transparent chcieli zerwać. Spór był tak wielki, że musiały wkroczyć służby porządkowe, które zażegnały konflikt między toruńskimi fanami żużla. Paradoks całej sytuacji był taki, że rzesza ortodoksyjnych fanów spodziewała się "chłodnego" przyjęcia Tomasza Golloba, jednak większość publiczności zgotowała polskiemu mistrzowi świata gromkie brawa, które wytłumiły wyzwiska kierowane pod adresem najbardziej utytułowanego polskiego zawodnika na przestrzeni lat. Samo inauguracyjne spotkanie przebiegało pod dyktando Unibaxu, który zwyciężył różnicą dziesięciu oczek, ale  podopieczni wrocławskiego trenera Piotra Barona postawili znaczny opór. Rozpoczęcie sezonu zawsze jednak charakteryzuje się tym, że każdy chce się zaprezentować jak najlepiej. Jedni mieli więcej jazdy, drudzy mniej, dlatego siłę toruńskiej drużyny miał pokazać kolejny mecz z gorzowską Stalą. I tu ponownie na ustach wszystkich był Tomasz Gollob, który do miasta Aniołów trafił właśnie z Gorzowa. Przed spotkaniem kibice ponownie zadrżeli o stan zdrowia Darcy Warda, który doznał ponownie urazu w meczu ligi angielskiej, gdzie zanotował bardzo groźny upadek. Tym razem problemem był kciuk, w którym doszło do mocnego skręcenia. Zawodnik został poddany rehabilitacji w Toruniu, ale owa przypadłość okazała się bardzo bolesna i to od zawodnika zależało, czy wystartuje w Grand Prix w Bydgoszczy, i spotkaniu ze Stalą Gorzów na MotoArenie. Przed meczem z wrocławianami, wielu kibiców z pewnością chciało odpoczynku Warda i dania szansy Kamilowi Pulczyńskiemu, jednak biorąc pod uwagę styl zwycięstwa ze skazywaną na porażki drużyną Sparty, "Darky" był bardzo potrzebny drużynie. Wszak to on był ojcem zwycięstwa nad ekipą z Dolnego Śląska. Dodatkowo ekipa Stali z Gorzowa nowy sezon rozpoczęła od porażki na własnym torze z Marmą Rzeszów, stąd w Toruniu stawiła się w nadziei na korzystny wynik. Jednak to Unibax musiał to spotkanie wygrać, Stal jedynie mogła. Ostatecznie torunianie wygrali i z dwoma zwycięstwami przewodzili w ekstraligowej tabeli.
Kolejny rywal tarnowska Unia była trzecim przeciwnikiem toruńskiej drużyny, która po wspomnianych zawiłościach pogodowych rozgrywała trzecie z rzędu spotkanie na MotoArenie. Tak jak i w dwóch poprzednich spotkaniach goście wyjechali z Torunia na tarczy, a wielu kibiców ostrzyło sobie apetyty na pojedynek z Falubazem Zielona Góra. Stawką tego spotkania była pozycja lidera tabeli Enea Ekstraligi. Wygrany brał wszystko. Ostatecznie po bardzo emocjonującym meczu drużyną bez porażki pozostał Unibax Toruń, który pokonał rywala 46:43. W toruńskim żużlu zapanowała euforia, bowiem pokonanie zielonogórzan było zwiastunem tego, że Unibax może wygrać z każdym i na każdym torze. Niestety nikt nie przewidział pecha jaki dopadł żużlowców z miasta Kopernika w postaci kontuzji. We wcześniejszych spotkaniach w toruńskim teamie błyszczeli Tomasz Gollob, Chris Holder i Darcy Ward, jednak dzień przed potyczką z częstochowskimi Lwami cała trójka startowała w cyklu Grand Prix w Goeteborgu i wiadomym było, że różnie mogło być ze "sportową świeżością" zawodników. Jednak po turnieju w Szwecji cały Toruń nie zastanawiał się nad dyspozycją zawodników, a nad tym czy Gollob, Holder, Miedziak i juniorzy będą w stanie zastąpić Darcy'ego Warda, który w szóstym wyścigu Grand Prix doznał pęknięcia łopatki. Australijczyk przeszedł badania w Szwecji i diagnoza była jednoznaczna - operacja w miejscowym szpitalu. Torunianie mogli co prawda zastosować "Zastępstwo Zawodnika", ale wiadomym było, że absencja Australijczyka potrwa dłużej i wszyscy zastanawiali się czy pozostali zawodnicy podołają ligowym trudom. Niestety Włókniarz przyjechał do Torunia również osłabiony, bowiem w sobotę wieczorem smutna wiadomość dotarła z Rosji, gdzie zmarł ojciec Emila i Denisa Sajfutdinow - Damir. Zmagał się on z ciężką chorobą, a jego stan w ostatnich dniach był krytyczny. W związku z tą tragiczną informacją tryumfator z Goeteborga, Emil Sajfutdinow, postanowił wrócić do ojczyzny, by towarzyszyć swojemu ojcu w ostatniej drodze. Mimo kadrowych perturbacji spotkanie doszło do skutku i Unibax Toruń pokonał Dospel CKM Włókniarz Częstochowa 50:40, ale nie było to łatwe spotkanie dla drużyny "Aniołów". Zwycięstwo torunianie zapewnili sobie dopiero w czternastym wyścigu. Kolejny znakomity występ na MotoArenie zaliczył Adrian Miedziński, który przegrał tylko dwa razy z najlepszym zawodnikiem gości - Grigorijem Łagutą.
Kontuzja Warda wykluczyła zawodnika na siedem długich kolejek ligowych w polskiej lidze. Na szczęście toruńczycy radzili sobie nad podziw dobrze. Można powiedzieć, że w osłabionym składzie na własnym torze planowo wygrali z Marmą Rzeszów, ale zaskakująco polegli z outsiderem ligi gnieźnieńskim Startem. To był sygnał, że jeśli nie będzie mobilizacji wszystkich zawodników o zwycięstwa będzie niezwykle trudno.
Zawodnicy zrozumieli ową prostą zależność i zrehabilitowali się już w kolejnym meczu, którym były Derby Pomorza. Gdyby spotkanie pomiędzy składywęgla.pl Polonią Bydgoszcz, a Unibaxem Toruń odbyło się w zaplanowanym pierwotnie terminie (z uwagi na aurę zostało przełożone na 29 maja), śmiałoby można napisać "Lider jedzie walczyć o bonus". Jednak mecz został przełożony, a to z uwagi na komplikacje kadrowe Unibaxu, sprawę zwycięstwa pozostawiało otwartą. Przed meczem, Toruniowi przypięto łatkę, "Dream Team" należącą rok wcześniej do Unii Tarnów. Choć żaden działacz czy trener nie lubią nadużywać tego określenia, jednak kibicom z pewnością to miano nie przeszkadzało. Mecz budził dodatkowo emocje jeszcze przed jego rozpoczęciem, a związane one były z osobą bydgoskiego wychowanka Tomasza Golloba, startującego w barwach Unibaxu Toruń. Ostatecznie pierwsze derby Pomorza i Kujaw w sezonie 2013 prawie zakończyły się blamażem bydgoskiej Polonii. "Prawie", bo jednak ostatecznie - pomimo dużej przegranej - bydgoszczanie chociaż w końcowej fazie zawodów potrafili wziąć się w garść.
Na kolejny mecz torunianie jechali do Leszna, gdzie mieli rozegrać zaległe spotkanie drugiej rundy. Po spotkaniu cały żużlowy Toruń mówił tylko o jednym o pojedynku z lesznianami. A mówiono nie tyle o wyniku, a o eksplozji talentu zawodnika który okazał się objawieniem rozgrywek w sezonie AD 2013. Mowa o Pawle Przedpełskim, który w dziewiątym biegu dał przegrywającej dziesięcioma punktami toruńskiej drużynie sygnał do walki. Paweł nie miał od tego biegu równych sobie na leszczyńskim torze i pozostawiając dwukrotnie w pokonanym polu m.in. uczestnika Grand Prix Fredrika Lindgrena walnie przyczynił się do meczowego remisu zdobywając 16 punktów. O tego momentu młody zawodnik rodem z Torunia stał się jeźdźcem, który w kolejnych meczach przechylał szalę zwycięstwa lub przyznanie punktu bonusowego na korzyść "Aniołów". Dość powiedzieć, że dwucyfrowe zdobycze punktowe w wykonaniu Pawełka stały się niejako normą, a małą wpadkę zawodnik zaliczył dopiero w play-off w rewanżowym pojedynku z częstochowianami.

W połowie rozgrywek wydawało się, że po powrocie Warda (pauzował w siedmiu meczach) i doskonałej dyspozycji Przedpełskiego, Unibax może już tylko gromić swoich rywali i pewnie miał zmierzać po tytuł DMP. Niestety kontuzje ponownie dały znać o sobie i tym razem rozłożyły kompletną drużynę niemal na łopatki. Oto bowiem przed rewanżowym pojedynkiem w Częstochowie, kontuzji podczas meczu Elite League nabawił się Chris Holder. W piętnastym wyścigu meczu pomiędzy Piratami i Pszczołami zanotował on groźnie wyglądający upadek, który oznaczał koniec sezonu. Stawiało to w niekorzystnej sytuacji jego polską drużynę, bowiem w najbliższych pięciu meczach za Holdera nie można było zastosować zastępstwa zawodnika (posiadał trzecią średnią w drużynie). W tej sytuacji nie mogła dziwić przegrana w Częstochowie, bo brak reprezentanta Australii był widoczny, aż nadto. Poza tym wieść o nieszczęściu kolegi podcięła skrzydła pozostałym zawodnikom, u których nastąpiło pewnego rodzaju załamanie.  W składzie Unibaxu Toruń w Częstochowie kontuzjowanego Holdera zastąpił Kamil Pulczyński. Młodzieżowiec zawody zakończył bez żadnej zdobyczy punktowej, a jeźdźcy Lwów bezlitośnie wykorzystali osłabienie swoich rywali. Torunianie, jednak zdołali wywalczyć punkt bonusowy i utrzymali pozycję lidera. Kontuzja pokrzyżowała Chrisowi nie tylko ligowe sezony w Polsce i Anglii, ale również w Grand Prix. W sezon 2013 mistrz świata wszedł pełen nadziei na obronę tytułu. Wszystko układało się po jego myśli. Jednak 5  lipca, prysły wszystkie marzenia związane z sezonem AD 2013, bowiem przesympatyczny kangur znalazł się w szpitalu po feralnej kraksie w meczu Elite League. W wyniku upadku poza problemami z biodrem i miednicą, Holder złamał kość w pięcie i kość w okolicach ramienia. Tak rozległe obrażenia wymagały, aż trzech operacji w których lekarze najpierw "naprawili" biodro i rękę Australijczyka, a na końcu zajęli się jego piętą. Leczenie wymagało oczywiście długiej rehabilitacji i lekarze szacowali, że "Chrispy" stanie na nogi ze stabilizatorem za około 12 tygodni, a do pełni zdrowia miał dojść dopiero za sześć miesięcy.

Żużlowe ściganie trwało jednak nadal i działacze Unibaxu musieli szybko znaleźć odpowiednie zastępstwo dla kontuzjowanego mistrza świata. Ponieważ wybór na żużlowym rynku transferowym był bardzo ograniczony, żeby nie powiedzieć żaden, klub skorzystał z trzech rozwiązań kadrowych. Najpierw do dyspozycji klubu, jeszcze w okresie, gdy kontuzję leczył Darcy Ward, postawił się Edward Kennett, który w polskiej lidze pojawił się po raz pierwszy w 2007 roku w drużynie częstochowskiego Włókniarza, dla którego punkty zdobywał również w roku następnym. Kolejne dwa sezony spędził w I-ligowej drużynie z Grudziądza, po czym przeniósł się do Leszna. W roku 2012 Edward nie znalazł zatrudnienia w polskiej lidze. Nie przeszkodziło to jednak w roku 2013 działaczom Unibaxu Toruń, pod nieobecność kontuzjowanego dwukrotnego mistrza świat juniorów, dojść do porozumienia z Anglikiem i po pięciu ligowych kolejkach na liście zawodników reprezentujących team „Aniołów” pojawiło się nazwisko Kennett. Menadżer toruńskiego zespołu Sławomir Kryjom, tak komentował ów transfer: "Pomysł zatrudnienia Kennetta narodził się wcześniej. Obserwowałem zawodników odkąd Ryan Sullivan zakończył karierę. Z tych żużlowców, którzy byli dostępni Edward Kennett spisywał się najrówniej i najsolidniej. Ostatnie występy Edwarda w lidze angielskiej oraz w finale ligi brytyjskiej sprawiły, że podjęliśmy decyzję o tym, aby właśnie jego zakontraktować. Rynek zawodników w okienku transferowym jest ograniczony i tak naprawdę nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru. Edward ma tego samego sponsora co Darcy Ward, dlatego będzie miał możliwość korzystania zarówno ze sprzętu, jak i pomocy mechaników młodego Australijczyka."
O ile podczas absencji Darcy Warda, działacze wykazali się pewnego rodzaju asekuracją, o tyle kontrakt ten okazał się być zbawieniem przy kontuzji Chrisa Holdera i Anglik otrzymał szansę na starty w ekstralidze podczas rewanżowego meczu z Zieloną Górą na MotoArenie. Niestety, był to delikatnie mówiąc przeciętny występ, bowiem jeden punkt w trzech startach chluby Kennettowi nie przyniósł.

Po tym meczu rozpoczęła się dyskusja nad sensem przepisu o zastępstwie zawodnika. Przepisu zmienianego co roku, przepisu który w roku 2014 miał być również zmieniony. Zastępstwo zawodnika miało w założeniu choć w pewnym stopniu rekompensować stratę jednego z najlepszych żużlowców w drużynie. Tymczasem torunianie, choć poważnej kontuzji uległ najlepszy w tym sezonie jeździec zespołu, jego kapitan i zawodnik z najwyższą obecnie średnią, nie mógł zastosować tego przepisu. Wszystko przez to, że nieco lepsi od Chrisa Holdera w pierwszych dziewięciu meczach sezonu, z których większość "Anioły" odjechały na MotoArenie, byli Darcy Ward i Adrian Miedziński. Co więcej, brak Holdera i brak możliwości Z/Z-tki spadł na torunian w najważniejszym momencie sezonu zasadniczego tuż przed ostatecznymi rozstrzygnięciami i ustaleniem par na półfinały ENEA Ekstraligi. Wobec braku Holdera wszyscy wiedzieli, że "Anioły" stracą pierwsze miejsce w tabeli, a co gorsza zagrożony był również awans do fazy finałowej rozgrywek. Choć generalnie tylko kataklizm mógłby zrzucić Unibax na piąte miejsce w tabeli i wydawało się to praktycznie niemożliwe, to jednak brak możliwości stosowania zastępstwa za Holdera zmuszało kierownictwo do szukania słabych zawodników zagranicznych, aby wypełnić dolny limit KSM i jakoś "dokulać" się do końca sezonu zasadniczego.

Unibax miał przed sobą cztery kolejki ligowe, w których musiał wygrać co najmniej jedno spotkanie, a dodatkowo zainkasować co najmniej dwa punkty bonusowe. Niestety tak jak na początku sezonu kalendarz wypromował meczami na MotoArenie drużynę Aniołów, tak w końcówce okazał się przekleństwem, bowiem trzy spotkania, żużlowcy z miasta Kopernika musieli odjechać na wyjeździe. Po tym jak zawiódł Edward Kennett, urazu nabawił się również Emil Pulczyński i działacze musieli znowu sięgnąć do żużlowych rezerw i zatrudnić kolejnego przeciętnego zawodnika. Wybór padł na doskonale znanego w Toruniu Mateja Kusa, który w sezonie 2013 doznał złamania łopatki w meczu towarzyskim Czechy - Polska w połowie czerwca, dlatego trudno Czechowi było znaleźć stałe zatrudnienie w lidze polskiej. Zawodnik trafił do grodu Kopernika na zasadzie wypożyczenia z Wandy Kraków, gdzie w tym sezonie 2013 wystąpił w dwóch meczach, w których osiągnął średnią bieg. 1,167. Jego KSM dla Enea Ekstraligi wynosił 6,50.
Sławomir Kryjom tak komentował tę decyzję kadrową: Po pierwsze, trzeba pamiętać o tym, że Matej nie miał w tym roku wielu okazji do startów w II lidze. Po drugie nie ma na rynku większego wyboru, jeśli chodzi o zawodników, a po trzecie, jeśli są jacyś żużlowcy teoretycznie lepsi od Kusa, to nie są zainteresowani startami w polskiej lidze. Inna sprawa, że potrzebowaliśmy zawodnika z dość wysokim KSM, ponieważ, gdybyśmy pojechali trzema juniorami, to w obliczu kontuzji Emila Pulczyńskiego mielibyśmy problemy z dolnym KSM. Liczę na to, że Kus będzie spisywał się lepiej niż Edward Kennett. Jego atutem jest to, że zna Motoarenę, ponieważ w przeciwieństwie do Edwarda spędził tu wcześniej trzy sezony. Z zawodników, którzy pozostali na rynku, jest to moim zdaniem najbardziej optymalna opcja dla nas. Nie czarujmy się, nie znajdziemy z dnia na dzień zawodnika startującego na poziomie Chrisa Holdera.
Po podpisaniu kontraktu i oficjalnym piątkowym potwierdzeniu (26 lipca), już w niedzielę zawodnik startował w meczu, w którym Stal Gorzów podejmowała Unibax. Niestety występ ten był mało przekonywujący i działacze szukali kolejnych rozwiązań.

W kuluarach mówiło się, że klub negocjuje kontrakt i powrót do drużyny Ryana Sullivana.
Z końcem lipca Sławomir Kryjom jednak dementował informację o tym, że australijski żużlowiec ponownie zostanie zawodnikiem toruńskiego klubu: "Nie ma tematu Ryana Sullivana. Dlaczego? To jest dość trudne pytanie. Na tę chwilę ten zawodnik miał 10 miesięcy rozbratu z motocyklem. Według moich informacji nigdzie nie trenował. Na pewno mamy do czynienia z wielkim nazwiskiem i zawodnikiem, który wiele zrobił dla toruńskiego żużla. Pewnych rzeczy nie da się jednak oszukać. Ja osobiście nie uważam, że Ryan wskoczyłby od razu na taki poziom, że byłby w stanie zastąpić Chrisa Holdera i punktować przynajmniej na jego poziomie. To jest naprawdę trudne pytanie. Ja uważam, że tego tematu w tym sezonie już nie będzie."

Jak się później okazało była to swoista zasłona dymna, a życie bywa przewrotne. I tak oto zaledwie kilka miesięcy trwał rozbrat Unibaxu z Ryanem Sullivanem. Kibice, doszukujący się w sporcie sił wyższych, mówili "tak chciał los". Zanim jednak "Saletra" wystąpił w oficjalnym meczu ligowym wyjechał na tor po zawodach Ligi Juniorów czym ucieszył zgromadzoną na zawodach publiczność. W jeździe byłego kapitana nie było widać 10-miesięcznej przerwy, choć trzeba przyznać, że jeździł w pojedynkę. Trener Jan Ząbik był jednak spokojny o dyspozycję Kangura: "To jest doświadczony zawodnik, a jazdy się nie zapomina. Widać, że pracował sporo, zimą i nie tylko, później również. Wsiada na motor, jedzie cztery okrążenia, sześć, tyle ile trzeba. To była jazda solo. Zobaczymy co będzie w meczu ligowym, ale po jego jeździe jestem raczej spokojny."

Sam zawodnik przyznał, że nie spodziewał się telefonu od toruńskich działaczy. Zdecydował się jednak podjąć wyzwanie i znowu zdobywać punkty dla Aniołów. Australijczyk zdawał sobie jednak sprawę, że czekał go ogrom pracy, aby wrócić na odpowiedni poziom sportowy. Nikt jednak w klubie nie wywierał na Sullivanie żadnej presji. "Tak naprawdę byłem w Australii i dowiedziałem się dopiero po trzech tygodniach o kontuzji Chrisa. To był fatalny upadek. Nie oczekiwałem jednak telefonu z Torunia. Kilka dni zastanawiałem się nad propozycją powrotu, ponieważ speedway był i jest wielką i ważną częścią mojego życia. Nie jeździłem dziesięć miesięcy i w tym czasie zajmowałem się innymi sprawami. W Toruniu jednak jest świetna drużyna, świetni kibice, znakomita atmosfera i poczułem, że mogę jeszcze coś zrobić w żużlu. Dlatego właśnie wróciłem. Ze sportem przez te dziesięć miesięcy nie wziąłem rozbratu. Trenowałem często na sali i utrzymywałem kondycję. Teraz muszę jednak wrócić do cięższych treningów. To nie będzie łatwe, ale doskonale wszyscy to rozumiemy. Proszę kibiców, żeby dali mi trochę czasu, bo to niełatwe wrócić po dziesięciomiesięcznej przerwie do ścigania. Mam cały czas ramy, ale nie mam silników. Kupiłem jeden silnik, a teraz pracuję nad wypożyczeniem silników Chrisa Holdera na końcówkę sezonu. Najważniejszą sprawą jest w tym momencie dokończyć ten sezon. A co będzie w przyszłości, to zobaczymy. Nie narzucam sobie żadnej minimalnej zdobyczy punktowej. Nikt z klubu nie narzuca mi żadnego limitu, ponieważ wszyscy rozumieją, że trudno jest wrócić po takiej przerwie i od razu punktować na wysokim poziomie. Myślę jednak, że będzie ok. Drużyna chce wygrywać. Spotykałem się z naszymi zawodnikami w Szwecji i także na MotoArenie. Rozumiem, że muszę pomóc drużynie po kontuzji Chrisa Holdera i zrobię wszystko, by zdobywać dużo punktów".

Sullivan przybył na ratunek i wszyscy liczyli, że dzięki temu torunianie włączą się ponownie do walki o tytuł DMP i będą cieszyli się z medalu, tak jak niespełna rok temu z miejsca na podium ENEA Ekstraligi, które Sullivan wyrwał zielonogórzanom na ostatnim wirażu w ostatnim meczu ligowym.
Ryan zadebiutował w polskiej lidze w sezonie AD 2013 meczem na torze we Wrocławiu, był to przeciętny występ, bowiem pojechał na poziomie punktowym Kennetta i Kusa. Jednak pozostawił po sobie znacznie lepsze wrażenie i otrzymał kolejną szansę w meczu z Lesznem na MotoArenie. I meczem tym "Saletra" ponownie chwycił za serca toruńską publiczność, bowiem w pięciu startach wywalczył z bonusem 10 pkt, ośmieszając momentami regularnie startujących lesznian. Torunianie dzięki doskonałej postawie Kangura wygrali pojedynek z "Bykami" czym zapewnili sobie awans do fazy play-off i ostatni pojedynek rundy zasadniczej w Tarnowie był bez znaczenia dla "Aniołów".

Torunianie przystępowali do play-offów bogatsi o nowe doświadczenia. Drużyna, która mimo przeciwności losu awansowała do rundy medalowej, miała tak naprawdę niewiele do stracenia. Faworytem półfinału wydawał się być drugi zespół rundy zasadniczej - Dospel Włókniarz Częstochowa.  Półfinałowy pojedynek toruńsko-częstochowski zapewne na długo pozostanie w pamięci nie tylko kibiców obu drużyn. Był to niezwykły dwumecz, pełen kontrowersji, a walka o awans toczyła się do samego końca, do ostatniego okrążenia ostatniego wyścigu. Napięcie przed półfinałem było ogromne. Któż bowiem nie chciałby wykorzystać szansy, dającej awans do finału?
Pierwsze spotkanie odbyło się na torze w Toruniu. Od początku zawodnicy nie szczędzili kości, jeżdżąc często na granicy ryzyka, co pokazał już bieg pierwszy - z udziałem Grigorija Łaguty i Adriana Miedzińskiego. W drugim wyścigu doszło do groźnej sytuacji - kolizji Pawła Przedpełskiego z Arturem Czają. Sędzia wykluczył częstochowianina, a opinie co do zasadności takiej decyzji są podzielone. Jedni twierdzą, że ''Józek'' był w stanie utrzymać się na motocyklu, inni mówią, że kontakt ze strony Przedpełskiego był ewidentny, sam zaś rozgoryczony takim werdyktem Czaja w wywiadzie podczas meczu dla stacji nSport przyznał, że ''w powietrzu przecież nie pojedzie''. Na pewno ta sytuacja nie uspokoiła sytuacji w obozach obu drużyn. Styl jazdy zawodników nadal był bardzo ostry, nikt nie miał zamiaru odpuszczać.
Apogeum przypadło na bieg siódmy. Emil Sajfutdinow zaciekle walczył o prowadzenie z Adrianem Miedzińskim. W pewnym momencie dla Rosjanina zabrakło miejsca przy bandzie, upadł, po czym został poturbowany przez jadącego za nim Kamila Brzozowskiego, który zwyczajnie nie miał czasu by zareagować i ominąć leżącego Rosjanina. Całość wyglądała makabrycznie. W trakcie meczu pojawiły się pierwsze diagnozy co do stanu zdrowia Emila, które głosiły prawdopodobieństwo złamania ręki w łokciu (błędne, jak się później okazało). Sajfutdinow do końca walczył o powrót na tor już w ostatni weekend, na to było jednak zdecydowanie za wcześnie. Od tego momentu ''biało-zieloni'' musieli radzić sobie bez jednego zawodnika. W pewnym momencie torunianie uciekli im już na czternaście ''oczek'' jednak nie poddali się, nie złożyli broni, jechali dalej. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 49:41 dla Unibaxu, który sprawiał, że kwestia rewanżu pozostawała wciąż otwarta.
Po meczu nie brakło zdecydowanych, ostrych opinii ze strony częstochowskich działaczy. Zdenerwowany Grzegorz Dzikowski w rozmowie ze stacją nSport powiedział: ''Obie drużyny miały dziś ośmiu zawodników: Włókniarz kibiców, a Toruń sędziego''. Poglądy na temat decyzji arbitra zawodów były różne, ich kontrowersyjność pompowała także stawka dwumeczu, którą był awans do finału. Pojawiały się różne domysły, nawet kwestionujące bezstronność sędziego.
Atmosfera przed rewanżem nakręcała się z każdym kolejnym dniem. Na SGP Arenie Częstochowa zgromadziło się blisko dwadzieścia tysięcy widzów, spragnionych wielkich, sportowych emocji. Zawody ponownie rozpoczęły się bardzo nerwowo. W trzecim biegu doszło do przedziwnego zachowania zawodnika gospodarzy - Rafała Szombierskiego, który przy podwójnym prowadzeniu toruńczków zaliczył upadek, który pozornie wydawał się dość niegroźny. Zawodnik jednak nie podnosił się z toru, a sędzia długo wstrzymywał się z zapaleniem czerwonego światła, przerywającego wyścig, widocznie licząc na to, że Rafał szybko się ''pozbiera''. Tak się jednak nie stało. Arbiter zawodów Marek Wojaczek zarządził wreszcie przerwanie wyścigu, ''Szumina'' wstał z toru i z uśmiechem na twarzy zmierzał ku parku maszyn. I nagle usłyszano werdykt - czerwona kartka dla zawodnika gospodarzy, która w praktyce oznacza wykluczenie do końca zawodów. Nikt jednak nie kwestionował, tłumaczeń Rafała Szombierskiego o defekcie i dyskopatii, ale o tym co działo się po upadku czyli o radosnym powrocie zawodnika do parkingu - zawodnika z urazem i bólem kręgosłupa.
Na pewno decyzja o wykluczenia Rafała Szombierskiego miała bezpośredni wpływ na przebieg i wynik meczu. Cztery biegi częstochowianie mogli maksymalnie tylko zremisować. Przed wyścigami nominowanymi finalista ciągle nie był znany. Tylko dwie wygrane 5:1 dawały częstochowianom nadzieje na awans do finału. Wystąpiły jednak problemy z obsadzeniem ostatnich gonitw. Oprócz Łaguty, Holty i Jensena w szeregach Włókniarzy do jazdy zdolni byli tylko Czaja i Strzelec, którzy regulaminowo w wyścigach nominowanych mogą pojawić się tylko w formie rezerwy zwykłej/taktycznej, jednakże ze względu na wykluczenie Szombierskiego i ''Zastępstwa Zawodnika'' stosowaną za Sajfutdinowa, nie było fizycznie zawodnika, którego częstochowscy młodzieżowcy mogliby zastąpić. Do czternastego biegu ostatecznie zgłoszono Czaję, a decyzja ta była konsultowana z Jury Zawodów, które wyraziło zgodę na start juniora ''Lwów'' w tym biegu , a ten zakończył się podwójną wygraną częstochowian, wlewającą ostatnią nadzieje do serc kibiców Włókniarza.
Nie było chyba na stadionie takiej osoby, która finałowy wyścig piętnasty oglądałaby na siedząco. Start wygrał Darcy Ward, za nim podążał Jensen, a o trzecią pozycję rywalizowali Gollob i Holta. Walka ta kończy się niebezpiecznie wyglądającym upadkiem, którego winowajcą przez sędziego uznany zostaje zawodnik toruńskich ''Aniołów''. Swoją drogą sytuacja ta pokazuje, jak bardzo napięta atmosfera panowała w dwumeczu - bo jeśliby spojrzeć na to z taktycznego punktu widzenia, Gollob nie musiał walczyć o ten jeden punkt, gdyż remis wieziony przez Warda dawałby spokojny awans do finału torunianom. Nikt jednak nie odpuszczał, a nerwówka trwała do samego końca. W powtórce można było zaobserwować istny szał na trybunach, Włókniarze prowadzili 5:1 i już witali się z wielkim finałem, gdy wtem na ostatnim okrążeniu sprzęt odmówił posłuszeństwa prowadzącemu Holcie. Euforia w jednej chwili zamieniła się w żal i smutek. Widok leżącego na murawie, zrozpaczonego zawodnika ''Lwów'', oddawał chyba wszystko, co kibice Włókniarza czuli w tamtym momencie. Po drugiej stronie - wielka radość, szansa na mistrzowski tytuł stoi przed Unibaxem otworem. Szczęście podobno sprzyja lepszym.
Dwa dni po meczu, gdy emocje jeszcze nie opadły, na fanów sportu żużlowego spada kolejna, dość sensacyjna wieść. Uznano, że start Artura Czai w biegu numer czternaście był nieregulaminowy, choć przecież jak najbardziej zgodny z duchem sportu. Wynik meczu zweryfikowano na 44:42 dla Dospela Włókniarza. I choć nie miało to większego znaczenia, sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby częstochowianie rzeczywiście wygrali bieg numer piętnaście i nagle odebrano by im udział w finale. Dyskusjom zapewne wówczas nie byłoby końca.

Jednak to nie był koniec emocji. Przed Unibaxem był bowiem finał, a w nim niezwykle rozpędzony i zdeterminowany Falubaz Zielona Góra.

Zanim jednak doszło do finałowego pojedynku doszło do oficjalnego sprzeciwu klubów ekstraligowych, które żądały zmian regulaminowych i zmniejszenie znaczenia dla ligi Polskiego Związku Motorowego. Z tych żądań wyłamały się tylko Falubaz Zielona Góra. i Polonia Bydgoszcz, która pozostawała w tamtym czasie bez prezesa. Żużlowi działacze wystosowali do włodarzy ligi oświadczenie następującej treści: "My niżej podpisani Przedstawiciele Klubów Sportowych, które uczestniczą w rozgrywkach żużlowych Drużynowych Mistrzostw Polski i tworzą ligę zawodową zarządzaną przez "Ekstraliga Żużlowa" sp. z o.o. w Bydgoszczy., której jesteśmy współczłonkami, mając na względzie dobro sportu., rozwój i propagowanie najwyższej klasy rozgrywek ligowych w Polsce oraz dążąc do osiągnięcia wspólnego celu wspierania sportu żużlowego, oświadczamy, że będąc zaniepokojeni funkcjonowaniem i finansami spółki "Żużlowa Ekstraliga" sp. z o.o. oraz sposobem zarządzania ligą żużlową, podejmiemy wspólne działania aby ukształtować tak treść umowy spółki "Żużlowa Ekstraliga" sp. z o.o., zmienić w niej strukturę udziałów, sposób prowadzenia jej spraw, a także ułożyć stosunki pomiędzy współczłonkami, aby Kluby Sportowe miały realny wpływ na sposób prowadzenia spraw spółki żużlowej "Ekstraliga Żużlowa", rozwój sportu żużlowego i aby Kluby Sportowe mogły uczestniczyć w organizowanych w formie rozgrywek ligowych współzawodnictwie sportowym żużla.
Nadto oświadczamy, że jeśli podjęte wspólnie działania nie doprowadzą do określonego powyżej celu, to Kluby Sportowe podejmą wspólną decyzję o odmowie udziału w rozgrywkach, które miałyby być prowadzone przez "Ekstraliga Żużlowa" sp. z o.o. i w porozumieniu przede wszystkim z Ministrem Sportu i Turystyki podejmą działania, aby powstała w Polsce zawodowa liga żużla, w której panować będą zdrowe zasady rywalizacji sportowej i wszyscy jej uczestnicy będą działać wobec siebie lojalnie, kierując się przede wszystkim dobrem sportu, a nie partykularnymi interesami".
Prezes PZM, Andrzej Witkowski nie podjął jednak polemiki, jedynie ostro skrytykował oświadczenie, bowiem osoby które podpisały ów dokument, nie do końca były umocowane do reprezentowania interesów klubów i żużlowa karuzela zaczęła się kręcić wokół finałowych rozstrzygnięć.

Napięcie przed pierwszym finałowym spotkaniem Ekstraligi było wielkie. Mecz wzbudzał też ogromne zainteresowanie kibiców, mediów, sponsorów. Po raz kolejny w sezonie toruńska MotoArena wypełniła się po brzegi. Pierwsza odsłona rywalizacji o złote medale DMP przyciągnęła na stadion im. Mariana Rosego dokładnie 17 500 kibiców. Dodatkowo na finałowy pojedynek do Torunia przyleciał Chris Holder, by wspierać swoich kolegów w parkingu.
Gospodarze niedzielnego meczu podobnie jak w ostatnim spotkaniu w Częstochowie wystąpili w składzie sześcioosobowym, a za wpisanego formalnie pod numerem czwartym kontuzjowanego Chrisa Holdera zastosowano zastępstwo zawodnika. Przed rundą play-off planowano wprawdzie, że na własnym torze startować będzie Ryan Sullivan, jednak nieudany występ w potyczce z Włókniarzem sprawił, że przed finałami zdecydowano się wybrać pewniejsze rozwiązanie, czyli "ZZ". Niewiadomą w ekipie Unibaxu była dyspozycja Tomasza Golloba, który w częstochowskim półfinale miał groźnie wyglądający upadek, w którym doznał wstrząśnienia mózgu. Były mistrz świata z tego powodu zrezygnował ze startu w IME w Gorican.
Zielonogórzanie również borykali się z problemami. Fanom Falubazu sen z powiek spędzała dyspozycja Jonasa Davidssona. W tej sytuacji w awizowanym składzie gości na spotkanie w Toruniu widniało nazwisko Adriana Gomólskiego, ale ostatecznie na Motoarenie, decyzją trenera Rafała Dobruckiego wystąpił Szwed. Niemniej to drużyna z grodu Bachusa była faworytem dwumeczu. Choć przed sezonem nic na to nie wskazywało. Gdy do drużyny, w której byli już tak klasowi zawodnicy jak Chris Holder, Adrian Miedziński i Darcy Ward, przybył dodatkowo Tomasz Gollob, wielu kibiców oczami wyobraźni widziało już, jak torunianie otrzymują złote medale. Na papierze wszystko wyglądało idealnie. Wydawało się, że statku o nazwie Unibax Toruń nikt nie zdoła zatrzymać. Podobnie jak Titanicowi, przeszkodzić mogła mu jednak góra lodowa. W przypadku toruńskiego klubu przeszkodą okazały się kontuzje. Drużyna Sławomira Kryjoma, w przeciwieństwie do transatlantyku z początków XX wieku, nie poszła jednak na dno. Mimo dziury w kadłubie, przetrwała najgorsze chwile i wywalczyła awans do finału.
Przykład Unibaxu zadał kłam teorii, że wyniki i pozycja w rundzie zasadniczej nie mają większego znaczenia. Gdyby torunianie nie wypracowali sobie na wiosnę bezpiecznej przewagi nad resztą stawki, w zbliżającym się finale by ich po prostu nie było. Anioły szły jak burza, a eksperci przyznawali, iż są głównym pretendentem do zdobycia tytułu. Drużyna, która wygrała w Zielnej Górze i rozbijała na własnym torze każdego kolejnego rywala, wydawała się wręcz niemożliwa do powstrzymania. Zsyłając kolejne kontuzje, zakpił sobie z niej los. Pech był tym większy, że za Chrisa Holdera, którego upadek na Wyspach wykluczył z jazdy do końca sezonu, Unibax nie mógł stosować zastępstwa zawodnika. Takowa możliwość pojawiła się dopiero w rundzie finałowej, do której bez wsparcia Australijczyka trzeba było awansować.
Jedno było pewne - torunianie przystępowali do finału bogatsi o nowe doświadczenia. Drużyna, która mimo przeciwności losu awansowała do rundy medalowej, miała tak naprawdę niewiele do stracenia. Ale rywal nie zamierzał oddawać pola bez walki i pokazali, że wiedzą o co chodzi w żużlu. Zgodnie z oczekiwaniami finałowy pojedynek był niezwykle wyrównany, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatniego wyścigu. Ostatecznie torunianie odnieśli niewielkie zwycięstwo 46:43 i wielu twierdziło, że to zbyt mała zaliczka przed rewanżem. Niemniej trzeba oddać, że pierwsze spotkanie finału Ekstraligi było godne finału najlepszej ligi świata. Wielkie emocje, wielkie ściganie i wielcy zawodnicy. Torunianie jechali do Zielonej Góry z trzypunktową przewagą, co gwarantowało wielkie emocje. Niestety jak się później miało okazać nie były to emocje sportowe.

Torunianie przed ostatnim meczem sezonu zgłosili następujący skład: 1. Adrian Miedziński; 2. Paweł Wolender; 3. Darcy Ward; 4. brak zawodnika; 5. Tomasz Gollob; 6. Paweł Przedpełski; 7. Emil Pulczyński. Sławomir Kryjom tłumaczył, takie zestawienie tym, że jego celem było ukrycie, pod którym numerem w składzie znajdzie się zastępowany przez swoich kolegów Chris Holder. Taktyka wydawała się słuszna, ale...... właśnie taktyczna zasłona dymna związana ze składem (w awizowanym składzie w dniu meczu można dokonać tylko dwóch zmian) oraz to co wydarzyło się dzień wcześniej w Grand Prix Skandynawii, było przyczyną zamieszania o którym krzyczały wszystkie media i sympatycy żużla. Oto bowiem w drugim biegu Grand Prix Skandynawii w Sztokholmie bardzo groźny upadek zaliczył Tomasz Gollob. Polak długo leżał na torze, pojawiła się przy nim karetka pogotowia i został on przetransportowany na badania do szpitala. Do incydentu doszło, gdy Tai Woffinden wchodząc w drugi łuk zahaczył o tylne koło jadącego przed nim Tomasza Golloba. Obaj zawodnicy upadli i długo nie wstawali z toru. Lider klasyfikacji przejściowej Grand Prix został wykluczony z powtórki, a zawodnik Unibaxu Toruń przewieziony do szpitala. Według pierwszych informacji, które przekazał menedżer Unibaxu Sławomir Kryjom Tomasz Gollob doznał wstrząśnienia mózgu. Niestety późniejsze doniesienia okazały się jeszcze gorsze, bowiem Tomasz doznał złamania kręgosłupa w okolicach siódmego kręgu szyjnego. Na szczęście po kilku dniach interwencja chirurgiczna okazała się zbędna. Opiekujący się żużlowcem kierownik kliniki neurochirurgii profesor Marek Harat ocenił, że wystarczy leczenie zachowawcze. Ustalono ponadto, iż zawodnik ma uszkodzony splot barkowy oraz zespół urazów związanych z utratą przytomności i wstrząśnieniem mózgu. Stało się zatem jasne, że absencja najlepszego polskiego żużlowca w rewanżowym meczu o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski w Zielonej Górze była w pełni uzasadniona. W finałowej batalii za Tomasza Golloba Unibax nie mógł zastosować zastępstwa zawodnika, tak jak miało to miejsce w przypadku Chrisa Holdera. Pojawiło się jednak pytanie, kto zastąpi Golloba. Sztab szkoleniowy Aniołów miał trzy opcje:
1. W odwodzie pozostawali Edward Kennett i Matej Kus, po których trudno było spodziewać się pokaźnych zdobyczy punktowych. Wstawienie ich do składu pozwalało drużynie startować spełniając zapisy regulaminowe dotyczące KSM.
2. Możliwy był również start na pozycji seniora któregoś z młodzieżowców.
3. Kandydatem do zastąpienia Tomasza Golloba teoretycznie mógł być również Ryan Sullivan. Jednak start Australijczyka byłby możliwy, gdyby w składzie Unibaxu nie byłoby braci Pulczyńskich (torunianie musieli zmieścić się w górnym KSM) lub Holdera (nie można by stosować ZZ). Należało też pamiętać, że Unibax w awizowanym składzie mógł dokonać tych dwóch zmian, a to było bardzo trudne z uwagi na puste miejsce pod numerem 4.

Jedno było pewne, Unibax znalazł się w bardzo trudnym położeniu i w Zielonej Górze potrzebował sportowego cudu, aby podjąć wyrównaną walkę.
Nikt jednak nie przewidział, że do trzech wyżej opisanych opcji można dopisać czwartą w której zamiast rywalizacji na torze kibice zgromadzeni przed telewizorami i na zielonogórskim stadionie mogli być świadkami zamieszania, związanego z nie przystąpieniem do zawodów zawodników Unibaxu Toruń czyli z walkowerem. Zgodnie z oświadczeniem Sławomira Kryjoma, drużyna Unibaxu Toruń odmówiła startu w spotkaniu, a powodem takiej decyzji był fakt, iż Toruń chciał przełożenia meczu, aby rewanżowy mecz finałowy odbył się w pełnych składach, na co nie zgodzili się gospodarze. W związku z tym, sędzia zawodów Krzysztof Meyze ogłosił walkower na korzyść Falubazu Zielona Góra i gospodarze wygrali w dwumeczu 83:46. Działacze zielonogórscy nie zgodzili się na przełożenie spotkania, bowiem zgodnie z regulaminem przełożenie meczu było możliwe do godziny 20.00 dnia poprzedniego, a przy tym osoba Sławomira Kryjoma zdaniem gospodarzy spotkania była nieuprawniona do tego typu negocjacji w imieniu klubu. W tej sytuacji zamiast wielkiego święta żużla, zabawy kompletu widzów na stadionie, emocji dla dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy kibiców przed telewizorami, wyszedł ogromny skandal i wstyd dla polskiego speedway'a. W kolejnych dniach w przekazach medialnych więcej uwagi poświęcało się nie temu, kto wywalczył Drużynowe Mistrzostwo Polski, ale okolicznościom w jakich rozdano medale. Unibaxowi za oddanie meczu bez walki groziły poważne sankcje regulaminowe w postaci:
   
- przyznania punktów ujemnych,
   - zawieszenia klubu oraz zwrot poniesionych nakładów i utraconych korzyści,
   - przeniesienia drużyny do niższej klasy rozgrywek,
   - pozbawienie drużyny tytułu mistrza kraju albo zdobywcy nagrody PZM / SE,
   - zakaz reprezentowania sportu polskiego w zawodach międzynarodowych lub międzynarodowych rozgrywkach pucharowych,
   - odszkodowanie dla podmiotu zarządzającego,
   - kara pieniężna,
   - dyskwalifikacja dla klubu oraz zwrot poniesionych nakładów i utraconych korzyści,
I tak też się stało o czym poinformował były prezes Unibaxu, a od roku 2013 przezes Ekstraligi Wojciech Stępniewski: Wydarzenia z finałowego wieczoru podważają wiarygodność dyscypliny i są skierowane przeciwko całemu środowisku żużlowemu w Polsce. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć w to co się stało. Podważona została fundamentalna zasada rywalizacji sportowej, w której uczestniczy się do końca pokazując ducha walki, charakter i wytrwałość. Te wydarzenia będą długo kładły się cieniem na całej dyscyplinie. Zrobimy wszystko, aby taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła. Najbardziej mi żal kibiców, tych na stadionie, tych przed telewizorami i tych, którzy byli w drodze z Torunia do Zielonej Góry. To nigdy nie powinno mieć miejsca. Zarząd Enea Ekstraligi wszczął z urzędu postępowanie dyscyplinarne przeciwko klubowi z Torunia. Sprawą niezwłocznie zajmie się Komisja Orzekająca Ligi jako organ dyscyplinarny, a instancją odwoławczą jest Trybunał Związku. Katalog kar określa regulamin dyscyplinarny i odszkodowanie, które wynika z regulaminu nie jest jedyną sankcją, która może dotknąć klub popełniający tego typu przewinienia.
No i stało się tak jak zakomunikował Stępniewski. Zarząd Ekstraligi  wszczął postępowanie i wystosował wnioski dyscyplinarne skierowane do KST Unibax Toruń i osobno - do menadżera Sławomira Kryjoma w sprawie o podejrzenie naruszenia kilku istotnych przepisów Regulaminu Sportu Żużlowego oraz za "podejmowanie niegodnych działań polegających na uniemożliwieniu udziału zawodników w zawodach". W celu rozpatrzenia wniosków dyscyplinarnych w dniu 28 września 2013 w siedzibie spółki w Bydgoszczy zebrała się KOL i o godzinie 11.00 zajęła się wnioskiem w sprawie nie przystąpienia do zawodów przez Unibaxu Toruń , a o godzinie 13.30 wnioskiem w sprawie menadżera Sławomira Kryjoma. Komisja nie podjęła jednak decyzji, na pierwszym posiedzeniu w sprawie, Przesłuchano jednak pierwszych świadków. Na posiedzenie Komisji stawili się Adrian Miedziński, Paweł Wolender i Emil Pulczyński. Był obecny także prezes Unibaxu Toruń i trener Jan Ząbik. Swoją nieobecność usprawiedliwili menedżer Sławomir Kryjom oraz zawodnicy - Darcy Ward oraz Paweł Przedpełski. Brak decyzji wynikał z tego, że KOL potrzebowała jeszcze przynajmniej jednego posiedzenia, aby podjąć decyzję w tej sprawie. Ponadto do komisji nie zdążyły wpłynąć wszystkie dokumenty ze strony Falubazu Zielona Góra. Członkowie Komisji chcieli również przesłuchać pozostałych świadków, czyli zawodników Unibaxu i przede wszystkim menedżera Sławomira Kryjoma.

W przerwie między posiedzeniami komisji zaatakowali jednak włodarze toruńskiego klubu i takiego zwrotu w sprawie nie spodziewał się nikt, bowiem Unibax zażądał, by liga ogłosiła nie jednostronny, ale dwustronny walkower za rewanżowy mecz pomiędzy Falubazem Zielona Góra a torunianami. Według Unibaxu na zgłoszeniu zespołu Falubazu w rewanżowym pojedynku zabrakło podpisów zawodników. Według przepisów kierownik drużyny "jest zobowiązany do dostarczenia" dokumentu wraz z podpisami zgłoszonych żużlowców. Zatem Komisja Orzekająca zaczęła prace dwutorowo.

W całej sprawie istotne może być oświadczenie o nieprzystąpieniu do meczu, które złożył Sławomir Kryjom. Okazało się, że... nie był on uprawniony do takiego działania. - O oświadczeniu klubu w sprawie nie przystąpienia do meczu mowa jest w art. 713 pkt 3 Regulaminu Sportu Żużlowego. Konsekwencją takiego oświadczenia jest zweryfikowanie wyniku meczu przez SE jako walkowera dla drużyny przeciwnika tego klubu. W przepisie mowa jest o oświadczeniu klubu, jako osoby prawnej. Wskazać więc należy, że klub z Torunia działa pod firmą Klub Sportowy Toruń Unibax Spółka Akcyjna i zastosowanie do jego oświadczeń woli mają przepisy ustawy Kodeks Spółek Handlowych. Zgodnie z art. 368 § 1 wspomnianej ustawy, do prowadzenia spraw spółki i reprezentowania spółki uprawniony jest jej zarząd. Po uzyskaniu informacji z Krajowego Rejestru Sądowego stwierdzić należy, iż w skład zarządu klubu z Torunia wchodzą obecnie pan Mateusz Kurzawski, jako prezes zarządu i pan Tomasz Kaczyński, piastując funkcję wiceprezesa zarządu. Natomiast umowa spółki akcyjnej Klub Sportowy Toruń Unibax stanowi, iż "w przypadku zarządu wieloosobowego do reprezentacji spółki uprawniony jest prezes zarządu samodzielnie, dwóch członków zarządu łącznie lub członek zarządu łącznie z prokurentem". W odniesieniu do oświadczenia o nieprzystąpieniu drużyny Unibaxu Toruń do meczu finałowego Speedway Ekstraligi podpisanego przez pana Sławomira Kryjoma, a złożonego przez niego sędziemu zawodów, stwierdzić należy, iż oświadczenie to nie jest oświadczeniem, o jakim mowa w art. 713 pkt 3 Regulaminu Sportu Żużlowego, gdyż złożone zostało przez osobę nieuprawnioną do reprezentowania klubu. Z punktu widzenia prawa oświadczenie to jest bezwzględnie nieważną czynnością prawną, która nie wywołuje zamierzonych skutków prawnych - wyjaśniał mec. Przemysław Nasiukiewicz, radca prawny, menedżer sportowców, specjalista z zakresu prawa sportowego, wykładowca Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku, członek Komisji Orzekającej Ligi Ekstraligi Żużlowej sp. z o.o., właściciel agencji sportowej Progress Management..
Niezależnie od oświadczenia, które złożył Sławomir Kryjom, tok przygotowań do meczu nie powinien zostać zakłócony. Oznacza to, że takie czynności jak zgłoszenie drużyny powinny zostać wykonane zgodnie z procedurami, które przewiduje regulamin. - Po złożeniu wyżej wymienionego oświadczenia tok przygotowań do meczu nie powinien więc zostać zakłócony. Mając na uwadze treść przepisu art. 710 Regulaminu Sportu Żużlowego, nie później niż 60 minut przed zawodami, kierownicy obu drużyn przy udziale zawodników powinni złożyć sędziemu zawodów zgłoszenia drużyn do zawodów wraz z niezbędnymi dokumentami uprawniającymi zawodników do startu w zawodach. Do dokumentów tych należą licencje zawodników czy ważne badania lekarskie. Z kolei w art. 35 pkt 2 Regulaminu Sportu Żużlowego czytamy, iż kierownik drużyny obowiązany jest dostarczyć przed zawodami sędziemu zawodów zgłoszenie wg ustalonego wzoru oraz zapewnić, aby zgłoszeni zawodnicy złożyli na zgłoszeniu swoje podpisy w obecności sędziego. Z dostępnych mi informacji wynika, iż drużyna z Torunia nie została w ogóle zgłoszona do zawodów (wypełniony druk zgłoszenia i inne niezbędne dokumenty nie zostały złożone sędziemu), natomiast drużyna z Zielonej Góry składając komplet wymaganych dokumentów została do zawodów zgłoszona, jednak na druku zgłoszenia brakowało podpisów zawodników tej drużyny. Zatem w rozpatrzeniu wniosku Unibaxu wiele zależeć miało od interpretacji wydarzeń w Zielonej Górze, której dokona Komisja Orzekająca. Sprawa jest trudna do jednoznacznej oceny. Brak podpisów zawodników pod zgłoszeniem może bowiem zostać potraktowany jedynie jako przewinienie dyscyplinarne kierownika drużyny gospodarzy. Dlatego wydając orzeczenie Komisja Orzekająca Ligi będzie musiała wziąć pod uwagę również treść zgłoszenia drużyny z Zielonej Góry i odpowiedzieć na pytanie czy brak na zgłoszeniu podpisów zawodników drużyny gospodarzy jest przesłanką wystarczającą do weryfikacji wyniku meczu jako obustronnego walkowera czy jest to jedynie przewinienie dyscyplinarne kierownika drużyny, za które to przewinienie odpowiadać powinien sam kierownik. Nie ukrywam, iż argumenty przemawiające za drugim ze wskazanych poglądów są mi bliższe. Podpisy zawodników na zgłoszeniu do zawodów powinno się interpretować jako stwierdzenie faktu ich obecności w miejscu przeprowadzenia zawodów oraz wyraz gotowości udziału w meczu. Okoliczności te można również stwierdzić po otrzymaniu od każdego z zawodników licencji uprawniającej do startu oraz innych niezbędnych dokumentów (np. badań lekarskich). Ponad to, o planowanej godzinie rozpoczęcia meczu wszyscy wskazani w zgłoszeniu zawodnicy Falubazu Zielona Góra obecni byli w parku maszyn i gotowi byli rozpocząć zawody. Natomiast w tym samym czasie w miejscu przeprowadzenia zawodów nie był obecny żaden z zawodników drużyny Unibaxu Toruń - dodał mec. Przemysław Nasiukiewicz.

Pod względem formalnym torunianie nie stali zatem ze swoim wnioskiem na straconej pozycji. Jednak zdrowy rozsądek podpowiadał że orzeczenie obustronnego walkowera było wątpliwe.
Niestety również podczas drugiego posiedzenia obrad komisja mimo, że przesłuchała kolejne osoby, wśród których pojawił się między innymi prezes toruńskiego Unibaxu Mateusz Kurzawski nie podjęła żadnej decyzji dyscyplinarnej. A los toruńskiego klubu był w tym przypadku w rękach trzech osób:
Szefem KOL był Zbigniew Owsiany
, były sędzia żużlowy, prokurator, który zasłynął kilka lat temu, gdy pracował przy sprawie artystki Doroty Nieznalskiej oskarżonej w Gdańsku o obrazę uczuć religijnych. Ta we fragmencie jednej z instalacji wystawionych na przełomie 2001 i 2002 r. umieściła na krzyżu fotografię męskich genitaliów. Kiedy sąd niższej instancji cztery lata temu Nieznalską uniewinnił, prokuratura wniosła apelację.
Drugi z członków KOL, Łukasz Szmit, był - jak sam się przedstawiał - "radcą prawnym, ekonomistą, specjalistą z dziedziny prowadzenia sporów sądowych i szeroko pojętego prawa gospodarczego". Posiadał "bogate doświadczenie w obsłudze prawnej podmiotów gospodarczych i prowadzeniu postępowań sądowych dużego kalibru".
W KOL zasiadał również Konrad Purski. Prawnik z Poznania, specjalizujący się m.in. postępowaniami sądowo-administracyjnymi z zakresu zobowiązań podatkowych.
Skład Komisji nie był przypadkowy, bowiem w swoim założeniu miała ona być w stu procentach niezależna od wszystkiego, co dzieje się w polskim żużlu. Wykluczone były jakiekolwiek powiązania osób z klubami, sponsorami, interesami prowadzonymi z działaczami. Podstawowym kryterium komisji miała być to bezstronność i brak jakichkolwiek powiązań ze wspólnikami Ekstraligi. Stąd obecność w komisji byłych sędziów i prawników.

W całej sytuacji nikt nie miał wątpliwości, że Unibax powinien być surowo ukarany jednak czy kary jakie ogłosiła szanowna Komisja po trzecim posiedzeniu w dniu 19 października nie były przesadą i czy były bezstronne? Czy przypadkiem w swej bezstronności członkowie komisji nie kierowali się zamożnością toruńskiego klubu? Zanim przytoczymy werdykt komisji warto wspomnieć, że w przypadku innego walkowera ogłoszonego w sezonie 2013 PGE Marma Rzeszów została ukarana grzywną w wysokości 40 tysięcy złotych. w 2011 roku za to samo przewinienie Sparta Wrocław w meczu o trzecie miejsce zapłaciła 30 tysięcy złotych.
A Unibax otrzymał:
   - 12 punktów ujemnych w sezonie 2014
   - 573 tys. 410 zł zwrotu utraconych korzyści na rzecz Falubazu Zielona Góra
   - 363 tys. zł łącznych kar na rzecz Ekstraligi
   - 1,5 miliona zł na trzy wybrane fundacje zajmujące się zwalczaniem chorób nowotworowych u dzieci (każda po 500 tys.zł)
   - 3 pierwsze mecze organizowane u siebie - bilety w cenie maksymalnie 1 zł brutto
Ponadto nałożono kary na Sławomira Kryjoma:
   - zawieszenie na 2 lata
   - utrata wszystkich licencji PZM
   - zakaz wstępu do parku maszyn przez 16 miesięcy podczas zawodów organizowanych na terenie RP
Kary nie uniknął też Jacek Frączczak za niedopełnienie obowiązków kierownika drużyny:
   - 1000 zł kary za niedopełnienie obowiązku podpisów zawodników pod zgłoszeniem i pokrycie kosztów 2500 zł kaucji

Dlatego przykro, to stwierdzić, ale komisja zachowała się trochę jak to określił redaktor Przeglądu Sportowego Dariusz Ostafinski "małpa, która dostała do ręki brzytwę". Blisko 2,5 mln zł kar finansowych oraz minus 12 punktów to była lekka przesada. Wielu komentatorów i kibiców stawiało pytanie, jak po takim werdykcie zachowa się KOL w sytuacji, gdy dojdzie do przewinienia znacznie cięższego niż walkower, a za takie należy uznać czyny korupcyjne, o których w zawodowym sporcie słychać dość często. W tej sytuacji należało mieć jedynie nadzieję, że Trybunał Polskiego Związku Motorowego zajmie się na poważnie rozpatrzeniem okoliczności całego zamieszania i zastosuje odpowiednią gradację kar.

Po ogłoszeniu nie do końca jasnego werdyktu, jako komentarz do podjętych decyzji, trafne pytania postawił w wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl, nie będący strona w sprawie, prezes gdańskiego Wybrzeża Andrzej Terlecki:
Unibax Toruń musiał przeznaczyć półtora miliona złotych na trzy wybrane fundacje zajmujące się zwalczaniem chorób nowotworowych u dzieci. - W całej sytuacji związanej z meczem finałowym należy pamiętać, iż najbardziej ucierpiał sport żużlowy. Doskonale rozumiem więc próbę ocieplenia wizerunku naszej dyscypliny poprzez ten gest, jednakże zastanawia mnie, czy nie sensowniej byłoby przeznaczyć te środki na rehabilitację zawodników, którzy zmuszeni byli kończyć kariery w wyniku urazów nabytych na torze. Poświęcili oni bowiem swoje zdrowie dla dyscypliny, którą 22 września w pewien sposób skompromitowano.
Unibax nie może wprowadzić biletów droższych niż 1 zł na trzy pierwsze mecze ligowe. - Tę część werdyktu należy rozpatrywać dwutorowo. Z jednej strony cieszę się, iż pomyślano o zadośćuczynieniu dla kibiców sportowego żużlowego, którzy będą mogli obejrzeć trzy spotkania taniej co sprzyja promocji dyscypliny, z drugiej jednak zmuszanie klubu do zaniżania cen biletów, to działanie na szkodę spółki organizującej mecze. W hipotetycznej sytuacji, w której założylibyśmy zmiany zarządu czy też właściciela toruńskiego klubu, nowe władze stanęłyby przed koniecznością ponoszenia swego rodzaju finansowej kary za działania poprzedników już na starcie swojej pracy. Wpływy z biletów nie pokryją bowiem nawet kosztów sędziów i ochrony. Z gospodarczego punktu widzenia takie postępowanie jest co najmniej dziwne.
Czy dwanaście punktów ujemnych to dobry zapis? - To kolejny bardzo ciężki temat, bo nie wiadomo na jakiej podstawie są nałożone kary. Sprawa powinna być postawione jasno - albo degradujemy torunian do niższej ligi uznając winę, albo traktujemy ten wybryk jako normalny walkower, dopuszczalny w regulaminie. Dlaczego akurat 12 punktów ujemnych, a nie 30 lub 4? Jazda z minusowymi punktami preferuje inne kluby w kontekście walki o medale czy utrzymanie w lidze.
Wszystkie kary dla klubu z Grodu Kopernika mają łącznie osiem części składowych. - Według mnie powinno być tak, że ludzie odpowiedzialni za walkower są ukarani karą finansową i wyklucza się ich z możliwości sprawowania swoich funkcji. Po co w regulaminie jest zapis, że za walkower jest kara finansowa wysokości 200 tysięcy złotych? Nie ma tam żadnego rozgraniczenia na walkower w finale, czy w zwykłym meczu rundy zasadniczej. Dziwi mnie też kara 573 tysięcy złotych zwrotów kosztu dla Falubazu. To ile kosztuje organizacja spotkań w Zielonej Górze? Pół miliona to poziom Grand Prix. Jestem przekonany, że Unibax Toruń się odwoła i werdykt trybunału może być zupełnie inny. Przyznam szczerze, że zrozumiem taką postawą torunian, bo pomimo że to co zrobili trzeba napiętnować i dawać odstraszające sankcje, taka kara składowa jest nieklarowna.
Kary nie uniknął też Sławomir Kryjom, co nie dziwi prezesa Wybrzeża. - Pracując na takim stanowisku trzeba zdawać sobie sprawę, jakie będą konsekwencje. On podjął taką, a nie inną decyzję i niewątpliwie zrobił źle dla polskiego żużla. Największa kara powinna być właśnie dla niego, by inni nie próbowali iść jego śladem. Mógł odmówić wykonania niegodziwej decyzji, wpływającej na niekorzyść klubu i całej dyscypliny. Wolał jednak ratować swoją posadę i to jest problem. W moim klubie jest taka sytuacja, że moi pracownicy potrafią dyskutować i przedstawiać własne argumenty. Sam nie jestem człowiekiem nieomylnym i słuchając mądrych rad można uniknąć błędnych decyzji i dojść do porozumienia.

Oczywistym było, że przy tak absurdalnych decyzjach toruński klub złożył odwołanie do Trybunału Polskiego Związku Motorowego, po rozpatrzeniu którego sankcje za nie przystąpienie do meczu znacznie zmniejszono, ale i tak były to kary bardzo wysokie i Unibax zamiast 2 633 000 zł musiał łącznie zapłacić 1 043 000 zł kary:
- 243 tys. zł zamiast 363 tys. zł Speedway Ekstralidze,
- 400 tys. zł odszkodowania dla Stelmet Falubazu Zielona Góra zamiast 570 tys. zł
- 200 tys. zł za oddanie meczu walkowerem,
- 200 tys. zł na rzecz czterech fundacji, a nie jak to miało miejsce wcześniej, 1,5 mln zł na rzecz trzech fundacji.

Ponadto sezon 2014 drużyna miała rozpocząć z ośmioma punktami ujemnymi, a na jedno spotkanie wszyscy kibice wejdą na MotoArenę za symboliczną złotówkę, a kibice z Zielonej Góry w liczbie 770 będą mogli obejrzeć dodatkowo jeszcze jedno spotkanie za kolejną złotówkę.

Po orzeczeniu odwoławczym prezes toruńskiego klubu Mateusz Kurzawski, tak skomentował werdykt trybunału: Dla mnie kary dalej są wysokie. Co prawda są one obniżone, jednak nadal nieadekwatne do przewinienia. To najwyższe kary w historii ligi żużlowej. Istotny jest też fakt, że zostaliśmy ukarani odebraniem ośmiu punktów meczowych, co przy zmniejszonej liczbie klubów powoduje może nie brak możliwości walki o medale, ale z pewnością spore utrudnienia. Jedyną możliwą drogą od strony prawnej jest sąd powszechny. Decyzje w sprawie podejmie zgromadzenie akcjonariuszy.

Zielonogórzanie oczywiście nie zgadzali się z orzeczeniem zmniejszającym płatność dla Falubazu i mimo, że opinia publiczna długo nie mogła poznać treści dokumentu jaki wydał Trybunał PZM, samowolnie w serwisie falubaz.com opublikowali treść tego orzeczenia wraz z uzasadnieniem, dokładając do całości własną nadinterpretację. Z owej zielonogórskiej interpretacji wynikał, że kwota jaką powinien otrzymać Falubaz powinna być większa o utracone przez nich korzyści w wysokości ustalonej przez Komisję Orzekającą (ponad 570 000 zł). Zielonogórzanie argumentowali to tym, że w uzasadnieniu do orzeczenia Trybunał jednoznacznie stwierdził, iż środka dyscyplinarnego w postaci odszkodowania pieniężnego w związku z walkowerem nie należy utożsamiać ze środkiem dyscyplinarnym zwrotu poniesionych nakładów i utraconych korzyści. Tym samym, skoro Trybunał w swoim orzeczeniu nie odniósł się do orzeczonego przez Komisję Orzekającą zwrotu poniesionych nakładów, stwierdzając jednocześnie, że w zakresie, w którym nie zostało zmienione orzeczenie Komisji, utrzymuje je w mocy, to roszczenie o świadczenie pieniężne (zwrot poniesionych nakładów) w wysokości ustalonej przez Komisję Orzekającą pozostaje aktualne, obok orzeczonego przez Trybunał odszkodowania.
Zdaniem Falubazu niezwykle istotna jest treść uzasadnienia, a przede wszystkim jego ostatni akapit, który brzmiał: Trybunał zwraca uwagę, iż zgodnie z art. 305 ust 1 pkt 4 oraz ust. 4 i 5 RSŻ organ dyscyplinarny ma szeroką swobodę w kształtowaniu środków dyscyplinarnych, do których zalicza się także odszkodowanie pieniężne w związku z walkowerem. Trybunał zaznacza, iż nie należy utożsamiać środka dyscyplinarnego w postaci odszkodowania pieniężnego w związku walkowerem ze środkiem dyscyplinarnym zwrotu poniesionych nakładów i utraconych korzyści. Wymiar obowiązku wymieniony w art. 305 ust. 1 pkt 4 RSŻ nie jest uzależniony od faktycznie poniesionych strat czy też utraconych korzyści z uwagi na nieodbyty mecz. Jego wysokość może być zatem ustalana wedle uznania organu dyscyplinarnego. Wymierzając kwotę 600.000 złotych tytułem przedmiotowego środka dyscyplinarnego, Trybunał wziął pod uwagę nie tylko wagę przewinień których dopuścił się Obwiniony, ale również postawę Obwinionego podczas rozprawy przed Trybunałem. Nadto, wysokość odszkodowania uwzględnia kwotę 200.000 złotych wynikającą wprost z art. 714 ust. 1 in principio RSŻ, będącą formą ryczałtowego odszkodowania, które przysługuje klubowi gospodarza meczu zawsze i to niezależnie od rozmiaru szkody wynikłej w powodu oddania meczu walkowerem.
Tym samym wg zielonogórzan do ich klubu powinna wypłynąć kwota 1 173 000 złotych (600 000 złotych odszkodowania za walkower + 573 000 złotych tytułem zwrotu poniesionych nakładów i utraconych korzyści).

Do zamętu jaki wprowadził zielonogórski klub odniósł się Łukasz Szmit, członek Trybunału PZM i GKSŻ, a jednocześnie członek Komisji Orzekającej, która wydawała orzeczenie w pierwszej instancji: doszło do pomyłki, która wkrótce zostanie sprostowana. Treść dokumentu jest sprzeczna z sentencją orzeczenia ogłoszonego w dniu 19.11.2013r. podczas posiedzenia Trybunału. Wystąpiliśmy do Trybunału PZM o sprostowanie tej oczywistej pomyłki i sporządzenie uzasadnienia zgodnego z treścią ogłoszonego nam na posiedzeniu, które było zresztą rejestrowane za pomocą dyktafonu przez Trybunał. Dla nas jest to sprawa oczywista, iż nastąpiła pomyłka i uzasadnienie oraz sentencja orzeczenia zostanie szybko sprostowana przez Trybunał PZM
Zgodnie z zapisem audio, wskazywanie przez Falubaz, iż mogą domagać się od Unibaxu na podstawie tego orzeczenia kwoty ponad 1 mln zł jest tylko i wyłącznie nadinterpretacją zapadłego na posiedzeniu orzeczenia. Chciałbym również zauważyć, iż treść uzasadnienia, które otrzymaliśmy mailem późnym popołudniem w poniedziałek nie została opatrzona żadnym podpisem, zatem nie ma mocy wiążącej. Nie powinno być również publikowane przez Falubaz Zielona Góra, który zgodnie z art. 45 Regulaminu Dyscyplinarnego PZM nie był stroną postępowania ani przed KOL ani przed Trybunałem PZM.

 

Rozgrywki ligowe juniorówgóra strony


Grupa Północ

na pierwszy miejscu gospodarz

Tabela
grupy północ

I runda 2013-06-18 Toruń, Gniezno, Bydgoszcz, Gorzów, Leszno Toruń 16 103
II runda 2013-06-19 Bydgoszcz, Gorzów, Leszno, Toruń, Gniezno Gorzów 11,5 93
III runda 2013-07-02 Gniezno, Bydgoszcz, Gorzów, Leszno, Toruń Leszno 9,5 90
IV runda 2013-07-03 Leszno, Toruń, Gniezno, Bydgoszcz, Gorzów Bydgoszcz 6,5 81
V runda 2013-07-18 Gorzów, Leszno, Toruń, Gniezno, Bydgoszcz Gniezno 5,5 79
       
Grupa Południe na pierwszy miejscu gospodarz

Tabela
grupy południe

I runda 2013-06-18 Rzeszów, Wrocław, Zielona Góra, Częstochowa, Tarnów Częstochowa 15 103
II runda 2013-06-19 Tarnów, Rzeszów, Wrocław, Zielona Góra, Częstochowa Zielona Góra 12,5 100
III runda 2013-07-02 Zielona Góra, Częstochowa, Tarnów, Rzeszów, Wrocław Rzeszów 9 83
IV runda 2013-07-03 Wrocław, Zielona Góra, Częstochowa, Tarnów, Rzeszów Wrocław 8 85
V runda 2013-07-18 Częstochowa, Tarnów, Rzeszów, Wrocław, Zielona Góra Tarnów 5,5 77
       

Runda finałowa Ligi Juniorów

finałowa tabela
Ligi Juniorów
VI runda 2013-07-30 Toruń, Częstochowa, Gorzów, Zielona Góra, Leszno, Rzeszów Toruń 23 116
VII runda 2013-07-31 Zielona Góra, Toruń, Częstochowa, Gorzów, Leszno, Rzeszów Gorzów 20 100+3
VIII runda 2013-08-06 Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Gorzów, Leszno, Rzeszów Częstochowa 20 100+2
IX runda 2013-08-07 Rzeszów, Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Gorzów, Leszno Zielona Góra 18 98
X runda 2013-08-20 Leszno, Rzeszów, Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Gorzów Leszno 8 75
XI runda 2013-08-22 Gorzów, Rzeszów, Częstochowa, Zielona Góra, Toruń, Leszno Rzeszów 1 50
       

Finał indywidualny Ligi Juniorów

Toruń 2013-09-03 Indywidualne mistrzostwa Ligi Juniorów  

Rozgrywki pozaligowe góra strony


Wśród rozgrywek pozaligowych na szczególną uwagę zasługują dwa turnieje jakie odbyły się na toruńskiej MotoArenie.
Pierwszą imprezę rozegrano 8 czerwca pod nazwą "Eurosport Speedway Best Pairs". Turniej zorganizowała polska firma z Torunia - One Sport Marketing, która organizowała wcześniej mecze Polska - Reszta Świata oraz nabyła również prawa do organizacji cyklu turniejów IME. Nowy właściciel postanowił po 20 latach wskrzesić rywalizację par i z zaniechanego produktu stworzyć markę, która dorówna, a może i przewyższy DPŚ, jednak jak podkreślał Jan Konikiewicz z OSM celem nie jest rywalizacja z cyklem wyłaniającym mistrza świata czy światową rywalizacją drużynową. Uwerturą do wskrzeszenia światowej rywalizacji par był właśnie turniej speedway best pairs rozegrany w Toruniu, który okrzyknięto mianem nieoficjalnych Mistrzostw Świata Par. Biało-czerwone barwy reprezentowała toruńska para Gollob - Miedziński, która w pokonanym polu pozostawiła całą czołówkę duetów z siedmiu krajów świata.

To był jednak przedsmak wielkiego ścigania i żużlowy Toruń pokazał, na czym polega wysokiej jakości żużel organizując po raz kolejny finałową rundę Grand Prix, która ponownie przyciągnęła tłumy. W zawodach triumfował zawodnik z dziką kartą, miejscowy "Miedziak", a mistrzem świata został zgodnie z oczekiwaniami Tai Woffinden. Jarosław Hampel po raz drugi w karierze wywalczył srebrny medal, a na najniższym stopniu podium stanął doskonale znany w Toruniu Niels Kristian Iversen.
Czwarte Grand Prix w historii Torunia było bliskie ideału. Tym razem, w przeciwieństwie do ub. roku, organizatorzy nie musieli obawiać się ulewy, więc tor przygotowano tak, że nie brakowało na nim walki. - Ten obiekt, ten tor, dostarczają niesamowitych emocji. Oby wszędzie Grand Prix było takie jak w Toruniu - mówił wyraźnie oczarowany warunkami MotoAreny rajdowiec Krzysztof Hołowczyc. Na trybunach nie brakowało celebrytów. Do Torunia na zawody przyjechali politycy - senator Andrzej Person stwierdził: to jedna z najlepszych sportowych imprez roku w Polsce - i gwiazdy telewizji. - Patrząc na żużel w tym miejscu, można go pokochać - mówiła przed kamerami nSport Omena Mensah, pierwszy raz oglądająca zawody GP modelka znana ze stacji TVN.
Na turniej w Toruniu przyjechali też byli mistrzowie świata. Mark Loram, kiedyś żużlowiec Apatora, z podziwem kiwał głową, oglądając to, co dzieje się na torze. Największe wrażenie Toruń zrobił jednak, na mistrzu świata sprzed ponad trzydziestu lat. Bruce Penhall, bo o nim mowa był dwukrotnym indywidualnym mistrzem świata, który swoje tytuły zdobywał w wielkich jednodniowych finałach w 1981 roku na Wembley w Londynie oraz w 1982 w Los Angeles. W pokonanym polu pozostali wtedy najwięksi zawodnicy światowego żużla m.in. Ole Olsen, Tommy Knudsen, Erik Gundersen, czy też Edward Jancarz.

Indywidualne Mistrzostwa Świata - Grand Prix
Indywidualne Mistrzostwa Europy
Drużynowy Puchar Świata
Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów
- toruńscy juniorzy nie startowali
Indywidualne Mistrzostwa Europy Juniorów
- Gustrow (Paweł Przedpełski)
Mistrzostwa Pomorza

2013-01-27 ice speedway - Toruń
2013-03-24 Kryterium Asów - Bydgoszcz
- odwołane z uwagi na złą pogodę
2013-09-27 Memoriał Alfreda Smoczyka - Leszno
- toruńczycy nie startowali
2013-09-29 VI Turniej o Koronę Bolesława Chrobrego - Gniezno
(Adrian Miedziński)
2013-10-06 Łańcuch Herbowy miasta Ostrowa
- toruńczycy nie startowali
2013-05-07 PLM - Gdańsk
2013-05-14 PLM - Toruń
2013-10-15 PLM - Toruń finał MDM Pomorza

2013-07-06 DMEJ - Opole (Paweł Przedpełski)
2013-08-24 IMEJ - Gustrow (Paweł Przedpełski)
2013-09-29 DMŚJ
- Pardubice (Paweł Przedpełski)
2013-06-29 MEP  - Herxheim toruńczycy nie startowali

2013-07-10 MDMP - Toruń - faza grupowa
2013-09-04 MDMP - Częstochowa - finał

2013-10-06 IMP - Tarnów - do finału awansował Tomasz Gollob, ale kontuzja wykluczyła go ze startu w finale
2013-09-07
MIMP  - Tarnów
(Paweł Przedpełski, Kamil Pulczyński, Łukasz Przedpełski)

2013-08-30 MPPK - Gorzów toruńscy juniorzy odpadli w eliminacjach
2013-10-03 MMPPK - Gdańsk (Paweł Przedpełski, Emil Pulczyński, Kamil Pulczyński)

2013-04-25 ZK - Rawicz (Adrian Miedziński)
2013-08-03 SK - Rawicz
(Kamil Pulczyński)
2013-08-17 BK
- Łódź toruńscy juniorzy odpadli w eliminacjach

2013-05-01 Polska - Rosja - turniej międzynarodowy
2013-05-04 Turniej indywidualny Master of Speedway - Moorwinkelsdamm
2013-06-08 Eurosport Speedway Best Pairs - Toruń

2013-10-02 Kadra U-19 vs Kadra U-21 - Ostrów (Paweł Przedpełski, Emil Pulczyński, Kamil Pulczyński)
2013-10-12 Polska - Mistrzowie Świata
- Lublin (Darcy Ward)
2013-10-13 turniej towarzyski o Puchar Prezydenta Grudziądza
- (Miedziński Adrian, Brzozowski Kamil)

WYNIKI MECZÓW ROZEGRANYCH Z UDZIAŁEM TORUŃSKIEJ DRUŻYNY W SEZONIE 2013góra strony


          
Kolejka Data Przeciwnik Wynik
Runda Zasadnicza
I 1 kwietnia Toruń - Tarnów
przełożony 2013-04-26
57 : 33
II 7 kwietnia Leszno - Toruń
przełożony 2013-06-09
45 : 45
III 14 kwietnia Toruń - Wrocław 50 : 40
IV 21 kwietnia Toruń - Gorzów 54 : 36
V 28 kwietnia Zielona Góra - Toruń 43 : 46
VI 5 maja Toruń - Częstochowa 50 : 40
VII 12 maja Bydgoszcz - Toruń
przełożony 29 maja 2013
37 : 53
VIII 19 maja Toruń - Rzeszów 54 : 36
IX 26 maja Gniezno - Toruń 46 : 44
X 2 czerwca Toruń - Gniezno 62 : 28
XI 16 czerwca Rzeszów - Toruń 50 : 40
XII 30 czerwca Toruń - Bydgoszcz 57 : 33
XIII 7 lipca Częstochowa - Toruń 54 : 36
XIV 21 lipca Toruń - Zielona Góra 44 : 46
XV 28 lipca Gorzów - Toruń 53 : 37
XVI 4 sierpnia Wrocław - Toruń 49 : 41
XVII 15 sierpnia Toruń - Leszno 51 : 39
XVIII 18 sierpnia Tarnów - Toruń 50 : 40
Runda play-off
XIX 31 sierpnia Toruń - Częstochowa 49 : 41
XX 8 września Częstochowa - Toruń 47 : 42
weryfikacja
44 : 42
XXI 15 września Toruń - Zielona Góra 46 : 43
XXII 22 września Zielona Góra - Toruń 40 : 00 wo

KADRA TORUŃSKICH ANIOŁÓW W SEZONIE 2013 góra strony


       
Zawodnik - Działacz mecze biegi punkty bonusy średnia
biegowa
miejsce w
ligowym rankingu
komentarz/ocena po sezonie
seniorzy
 
Chris HOLDER
Australia
14 69 144 10 2,232 6    
W sezon 2013 mistrz świata wszedł pełen nadziei na obronę tytułu. Wszystko układało się po jego myśli. Chris stanowił ważne ogniowo swoich drużyn w Polsce i Anglii oraz zajmował czołowe miejsca w Grand Prix. Jednak 5  lipca, prysły wszystkie marzenia związane z sezonem AD 2013, bowiem przesympatyczny kangur znalazł się w szpitalu po feralnej kraksie w meczu Elite League. W wyniku upadku poza problemami z biodrem i miednicą, Holder złamał kość w pięcie i kość w okolicach ramienia. Tak rozległe obrażenia wymagały, aż trzech operacji w których lekarze najpierw "naprawili" biodro i rękę Australijczyka, a na końcu zajęli się jego piętą. Leczenie wymagało oczywiście długiej rehabilitacji i lekarze szacowali, że "Chripsy" stanie na nogi ze stabilizatorem za około 12 tygodni, a do pełni zdrowia wróci za sześć miesięcy. Cały czas jednak był poddawany zabiegom mającym na celu odbudowę mięśni, ale sam zawodnik podkreślał, że nie będzie robił niczego na siłę i na motocykl usiądzie dopiero wtedy, gdy będzie całkowicie przekonany, że z jego zdrowiem wszystko jest w porządku.
    

Tomasz GOLLOB
pozyskany z Gorzowa
21 117 239 13 2,154 9    
Gdy Unibax Toruń przekonał najlepszego polskiego zawodnika do reprezentowania żółto-niebiesko-białych barw na żużlowych forach, jak i na trybunach pojawiło się mnóstwo emocji. Przez wielu toruńskich kibiców Tomasz Gollob był witany bardzo chłodno, inni zdecydowanie protestowali przeciwko startom wywodzącego się z Bydgoszczy żużlowca w barwach ich ukochanej drużyny.
W lidze Tomasz udowodnił jednak swoją przydatność, ale z sezonu 2013 nie mógł być do końca zadowolony z uwagi na kontuzje. Polski żużlowiec wszech czasów jedyne trofeum jakie zapisał na swoim koncie to zwycięstwo w nieoficjalnych mistrzostwach świata par, które odbyły się w Toruniu. W DPŚ Polacy wygrali po raz pierwszy bez swojej żywej legendy, a z cyklu Grand Prix Gollob wypadł, na skutek karambolu w Sztokholmie.
Zanim jednak Polak zaliczył "potężne bum" na Friends Arena, wywinął mocnego "orła" w półfinale ekstraligi w Częstochowie, doznał wówczas wstrząśnienia mózgu, które "pogłębił" kraksą w stolicy Szwecji. W wyniku tego drugiego upadku były mistrz świata nabawił się także urazu kręgosłupa i zakończył starty w sezonie 2013. Na szczęście dla zawodnika obyło się bez ingerencji chirurgicznej, a dla fanów Golloba wszystkie te przeciwności nie zniechęciły 42-latka do dalszego uprawiania sportu żużlowego. Oby tym razem omijały go kontuzje, a toruńska drużyna będzie miała wiele radości z jego jazdy.
  
 
Adrian MIEDZIŃSKI
wychowanek
20 110 206 23 2,082 12    
Miedziak zanotował skok średniej biegowej w ligowej klasyfikacji, aż o 19 pozycji. Niestety mimo, że poprawił zdecydowanie swoją ligową skuteczność, zawodnik sezon AD 2013 mógł zakończyć na znacznie lepszej pozycji. Na przeszkodzie stanęła kontuzja. To miał być test mecz, który przygotowywał reprezentację Polski do startu w Drużynowym Pucharze Świata w Pradze. Wówczas pewniakiem do występu w lipcu w kadrze Polski był Adrian Miedziński. Niestety, test mecz Czechy - Polska rozegrany w Pradze wszystko zmienił. "Miedziak" zaliczył tam koszmarnie wyglądający upadek, którego skutki odczuwał jeszcze przez długi czas. Obyło się wówczas bez złamań, ale Adrian był przez długi czas nieprzytomny i doznał silnego wstrząśnienia mózgu.
Wypadek ten nie wykluczył go co prawda na długo ze startów na torze, ale mocno wybił z rewelacyjnej formy, w której torunianin znajdował się przed karambolem. Wrócił szybko na tor, ale tak naprawdę dwa miesiące po tym wypadku dochodził do siebie, a przez to zaprzepaścił szansę na awans do wielu prestiżowych finałów.
Na szczęście w końcówce sezonu Adrian był już w pełni formy i oby utrzymał ją do następnego roku.
   

Kamil BRZOZOWSKI
pozyskany z Gdańska
21 74 55 7 0,838 61     
Kamil do Torunia trafił z uwagi na niski KSM, a sprowadził go  menadżer Sławomir Kryjom, który po przegranej walce o pozyskanie Kamila Adamczewskiego z Unii Leszno, swoje kroki skierował do Gdańska proponując współpracę Kamilowi. Wielu zastanawiało się po co Toruniowi kontrakt z Brzozowskim, jednak wychowanek Stali Gorzów miał walczyć o miejsce w składzie z młodzieżowcami toruńskiego klubu, dla których miał być wyznacznikiem poziomy do którego młode "Anioły" miały dążyć w sezonie AD 2013. Niestety o ile do połowy sezonu zawodnik spełniał pokładane w nim nadzieje o tyle w drugiej części rozgrywek totalnie się zagubił. Niestety działacze nie mili odwagi odstawić go od składu i w to miejsce wprowadzić choćby Łukasza Przedpełskiego czy innego juniora z szerokiej kadry młodzieżowej. Kamil z całą pewnością opuści miasto Aniołów, które pozostanie z szeroką ławką juniorów bez ligowego doświadczenia.
   

Ryan SULLIVAN
Australia
4 16 13 3 1,000 9 nklas

    
Z początkiem sezonu wokół zawodnika narosło wiele kontrowersji. Ryan jako jedyny wyłamał się z podpisania umowy z zabezpieczeniem ubezpieczeniowym, czym skłonił władze Speedway Ekstraligi do rezygnacji z kontrowersyjnego pomysłu obowiązkowych ubezpieczeń. Niestety zawodnik i klub zaczęli rozmowę na oświadczenia, które w efekcie doprowadziło do desperackiego kroku w którym Sullivan po 28 latach zaangażowania w sport żużlowy, który był dla jeźdźca z Antypodów całym życiem i wielką pasją zakończył karierę. Jednak zaledwie kilka miesięcy trwał rozbrat Unibaxu z Ryanem Sullivanem. Kibice, doszukujący się w sporcie sił wyższych, mówili "tak chciał los". Pod nieobecność kontuzjowanego Chrisa Holdera działacze testowali umiejętności Edwarda Kenneta i Mateja Kusa. Ale ci dwaj zawodnicy okazali się za słabi na rozgrywki ekstraligowe w kraju nad Wisłą i skierowano kroki do Sletry, który przybył na ratunek i wszyscy liczyli że dzięki temu torunianie włączą się ponownie do walki o tytuł DMP i będą cieszyli się z medalu.
Ryan zadebiutował w polskiej lidze w sezonie AD 2013 meczem na torze we Wrocławiu, był to przeciętny występ, bowiem pojechał na poziomie punktowym Kennetta i Kusa. Jednak pozostawił po sobie znacznie lepsze wrażenie i otrzymał kolejną szansę w meczu z Lesznem na MotoArenie. I meczem tym ponownie chwycił za serca toruńską publiczność, bowiem w pięciu startach wywalczył z bonusem 10 pkt, ośmieszając momentami regularnie startujących lesznian. Torunianie dzięki doskonałej postawie Kangura wygrali pojedynek z "Bykami" czym zapewnili sobie awans do fazy play-off, w którym niestety Ryan zawiódł i zrezygnowano z jego usług.
 


Edward KENNETT
Anglia
1 3 1 1 0,667 19 nklas     
W roku 2012 Edward nie znalazł zatrudnienia w polskiej lidze. Nie przeszkodziło to jednak w roku 2013 działaczom Unibaxu Toruń, pod nieobecność kontuzjowanego dwukrotnego mistrza świat juniorów, dojść do porozumienia z Anglikiem i po pięciu ligowych kolejkach na liście zawodników reprezentujących team „Aniołów” pojawiło się nazwisko Kennett. O ile podczas absencji Darcy Warda, działacze wykazali się pewnego rodzaju asekuracją, o tyle kontrakt ten okazał się być zbawieniem przy kontuzji Chrisa Holdera i Anglik otrzymał szansę na starty w ekstralidze podczas rewanżowego meczu z Zieloną Górą na MotoArenie. Niestety, był to delikatnie mówiąc przeciętny występ, bowiem jeden punkt w trzech startach chluby Kennettowi nie przyniósł. Polska Ekstraliga przerosła umiejętności zawodnika, dlatego po jednorazowym występie pożegnał się z Aniołami.
  

Matej KUS
Czechy
1 2 0 0 0,000 31 nklas   
W sezonie 2013 zawodnik doznał złamania łopatki w meczu towarzyskim Czechy - Polska w połowie czerwca i trudno było ciągle młodemu i perspektywicznemu Czechowi znaleźć stałe zatrudnienie w lidze polskiej.
W Toruniu jednak po kontuzji Chrisa Holdera sytuacja drużyny bardzo się skomplikowała. Do końca rundy zasadniczej Unibax nie mógł stosować za niego zastępstwa zawodnika. W związku z tym działacze ze sztabem szkoleniowym postawili na Edwarda Kennetta. Ten zawodnik, mimo dobrej jazdy na treningu przed meczem ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra, zawiódł w warunkach meczowych i postanowiono poszukać kolejnego zmiennika. Wybór padł na doskonale znanego w Toruniu Mateja Kusa, który trafił do grodu Kopernika na zasadzie wypożyczenia z Wandy Kraków, gdzie w tym sezonie 2013 wystąpił w dwóch meczach, w których osiągnął średnią bieg. 1,167. Jego KSM dla Enea Ekstraligi wynosił 6,50.
  

Karol ZĄBIK
wychowanek
- - - - - -
Karol przed sezonem ogłosił, że bierze rozbrat z żużlem. W trakcie sezonu ciągnęło jednak wilka do lasu i cały czas kręcił żużlowe kółka na różnych torach. W lidze nie wystartował, ale z końcem sezonu pojawił się w kilku towarzyskich turniejach i plasował się w czołówkach tych zawodów. Nie oznaczało to jednak, że Zober wraca do ścigania, a był to jedynie swoisty powiew tęsknoty za ściganiem.
    
juniorzy

Darcy WARD
Australia
21 74 141 10 2,041 17     
Przed sezonem wielu miało obawy o sportową dyscyplinę Darcy Warda. Zawodnik jednak dojrzał sportowo. Być może miał na to wpływ fakt iż zadebiutował w cyklu Grand Prix, jako stały uczestnik. Starty w elicie Australijczyk rozpoczął bardzo dobrze, lecz podczas Grand Prix Szwecji w Goeteborgu doznał kontuzji łopatki, co na kilka tygodni wyeliminowało go ze startów. Z tego powodu dwukrotny mistrz świata juniorów nie wystąpił w trzech rundach Grand Prix, przez co stracił co najmniej medal, a być może nawet tytuł mistrza świata. Nie przeszkodziło mu to w utrzymaniu statusu stałego uczestnika Grand Prix na kolejny sezon. Niestety status ten Darcy zapewnił sobie kosztem kontuzjowanych rywali, a jednocześnie klubowych kolegów z polskiej ligi: Chrisa Holdera i Tomasza Golloba.
Wszystko, co złe dla Dacy'ego, zaczęło się w Anglii już w kwietniu, kiedy to w meczu Poole Pirat - Wolverhampton Wolves, Ward nabawił się urazu ręki. Na szczęście wówczas obyło się jeszcze bez złamań.
Gorsze okazały się skutki karambolu podczas Grand Prix w Goeteborgu, kiedy to Australijczyk zahaczył o dmuchaną bandę i uderzył z impetem w tor. Początkowo wydawało się, że Ward doznał złamania obojczyka. Okazało się, że skutki wypadku były jeszcze gorsze, bo skończyło się na złamaniu lewej łopatki. Żużlowca natychmiast operowano, a jego rozbrat ze speedwayem trwał ponad miesiąc.
W lidze zawodnik długo nie mógł znaleźć odpowiedniego rytmu. Należy jednak pamiętać, że Australijczyk w sezonie 2013 był jeszcze ciągle juniorem, a przy tym długotrwała kontuzja skutecznie wybiła go ze sportowego rytmu. Na szczęście w rundzie play-off młody Kangur uzyskał wysoką formę czym pomógł swojej drużynie awansować do finałowej batalii o złoty medal DMP.
  

Paweł PRZEDPEŁSKI
junior -
wychowanek
21 100 149 26 1,750 30   
Jeszcze rok temu niewiele osób wierzyło, że kariera Pawła może nabrać takich kształtów. Jednak jego potencjał można było zaobserwować rok wcześniej, kiedy bez kompleksów na dystansie wyprzedził Janusza Kołodzieja. Przed tym sezonem mówiło się dużo o drużynie Unibaxu, ale padały w tym kontekście nazwiska Gollob, Miedziński, Ward, Holder, Sullivan. Ale to forma "Pawełka" była zaskoczeniem dla wszystkich kibiców w Polsce. To właśnie ten młokos w sezonie AD 2013 był ojcem sukcesu swojej drużyny. Eksplozji formy Pawła Przedpełskiego spodziewało się niewielu. Początkowo wydawało się, że mamy do czynienia z pojedynczymi znakomitymi występami juniora Aniołów. Sezon jednak trwał, a Przedpełski zadziwiał. W pewnym momencie stał się nawet jednym z liderów Unibaxu i z całą pewnością można powiedzieć, że bez niego torunian nie byłoby w finale najlepszej ligi świata.
Pochwał zawodnikowi nie szczędzili ci, na których oczach rozwijał się jego wielki talent z trenerami kadry narodowej Markiem Cieślakiem i Rafałem Dobruckim włącznie, którzy zaufali Pawłowi i powołali go na finałowe rozstrzygnięcia w DMŚJ i DMEJ w których Polska reprezentacja zajęła odpowiednio drugie i pierwsze miejsce, a Paweł za każdym razem, był wyróżniającym się zawodnikiem tych turniejów.
Niestety Pawła również nie ominął pech i fatalnie dla zawodnika zakończyły się ostatnie jazdy na motorze crossowym. Młodzieżowiec Unibaxu Toruń zaliczył kraksę, efektem czego była złamana ręka i miesiąc w gipsie.
   

Łukasz PRZEDPEŁSKI
junior - wychowanek
- - - - - -     
Łukasz sezonem 2013 zakończył starty w gronie juniorów. Niestety okres ten nie był dla niego tak obfity jak pierwszy rok startów jego młodszego brata Pawła.
Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że zawodnik przez całą karierę, a na pewno w roku 2013 był jeźdźcem, któremu nikt nie chciał zawierzyć i nie dał mu szansy sprawdzenia się na głębokiej wodzie. W klubie bowiem panowała opcja braci Pulczyńskich, których Łukasz miał problem przeskoczyć w sferze mentalnej. Być może taki stan rzeczy wynika z niezwykle spokojnego charakteru zawodnika. Nie szuka on konfliktów i cierpliwie czeka na swoją kolej.
W sezonie 2013 miał co prawda tak szansę tak jak przed rokiem wystartować w pierwszoligowych bojach w drużynie GTZ Grudziądz, ale przy braku regularnej jazdy trudno było oczekiwać wielkich sukcesów.
Kolejny rok dla Łukasza będzie zderzeniem z seniorską rzeczywistością czy młody żużlowiec podoła temu wyzwaniu? Czy znajdzie się klub, który zaufa zawodnikowi, który ma coś do udowodnienia?
  
 
Emil PULCZYŃSKI
junior - wychowanek
10 31 28 6 1,097 6 nklas    
Emil wszedł w sezon zupełnie bez formy podobnie jak jego brat Kamil. Przed sezonem podpisał kontrakt w Łodzi, gdzie miał startować, gdyby meczowe zestawienie i limit KSM nie pozwalało ścigać się w Ekstralidze. Niestety brak formy spowodował, że łodzianie szybko zrezygnowali z jego usług. Na domiar złego w drugiej części sezonu przytrafiła mu się kontuzja, która wypchnęła go ze składu na rzecz brata. Niestety to m.in. przez postawę Emila toruńska drużyna zmagała się z problemami kadrowymi w czasie kontuzji Warda i Holdera. Od zawodnika, który w przeszłości pokazał, ze stać go na solidne zdobycze punktowe, w ostatnim roku startów jako junior wymagano co najmniej poziomu sprzed roku. Niestety zawodnik zatracił swoje walory i powinien zastanowić się nad budowaniem formy w niższych ligach.
  
 
Kamil PULCZYŃSKI
junior - wychowanek
13 35 22 4 0,743 13 nklas    
Można powiedzieć, że Kamil prezentował się podobnie jak brat, z tą różnicą, że regularne starty rozpoczął w drugiej połowie rundy zasadniczej. Jego obecność w składzie była podyktowana kontuzją Emila oraz jak twierdzili działacze brakiem zmienników w toruńskiej szkółce. Niestety Kamil nie zachwycił i w trakcie meczów często był zmieniany przez znacznie młodszego Pawła Przedpełskiego, co w konfrontacji z ostatnim rokiem startów w gronie juniorów nie wróżyło mu kariery w ekstralidze. Szansą dla zawodnika na pozostanie w Toruniu, był projekt zgłoszenia do rozgrywek drugoligowych drugiego zespołu Unibaxu, w którym mieli znaleźć zatrudnienie tylko i wyłączenie wychowankowie spod szyldu "Anioła".
  

Paweł WOLENDER
wychowanek
- - - - - -    
Ocena tego zawodnika będzie możliwa jeśli faktycznie tak jak prorokowali toruńscy trenerzy, zawodnik będzie się rozwijał i startował w większej liczbie oficjalnych zawodów. W sezonie 2013 mimo wielu kontuzji innych zawodników z uwagi na małe doświadczenie nie pojawił się  w składzie walczącym o DMP. Wystawiony została co prawda do finałowej batalii o DMP w Zielonej Górze, ale toruńczycy oddali ten mecz walkowerem. Wystartował ponadto w kilku zawodach młodzieżowych, gdzie w ramach Ligi Juniorów na torze w Gnieźnie zdobył pierwszy punkt dla klubu z Torunia. Na zakończenie sezonu został Młodzieżowym Drużynowym Mistrzem Pomorza.
   
działacze z pierwszych stron gazet

Mateusz KURZAWSKI
prezes KS Unibax Toruń SA
  
Pierwszym zadaniem Kurzawskiego miało być zamknięcie sezonu 2012 i przygotowanie klubu doi procedury licencyjnej.
Drugim - znacznie poważniejszym - miało być zbudowanie budżetu na kolejny sezon.
Oba te założenia udało się zrealizować, jednak Kurzawski w pierwszym roku swojej pracy na rzecz żużla, okazał się prezesem, którego nie akceptują tłumy. Pan Mateusz wydawał się być jednak niewzruszony tymi opiniami i na przekór wielu prowadził własną politykę w klubie. Wielu stawiało siebie jednak pytanie na ile w swoich decyzjach uzależniony jest od rady nadzorczej klubu, a na ile są to jego własne decyzje. Do pracy prezesa można było mieć wiele zastrzeżeń, jednak należy mu oddać, to że w drugiej części sezonu AD 2013, udało mu się zapełnić MotoArenę niemal w komplecie na każdym meczu. Pewnie spory wpływ na to miała decyzja o wpuszczaniu młodzieży za symboliczne złotówki, ale pewnym jest, że ta decyzja to inwestycja w przyszłość zarówno na trybunach, jak i być może w żużlową szkółkę, do której z trybun trafią młodzi riderzy.
  

Sławomir KRYJOM
menadżer
    
Wrócił do drużyny po rocznej banicji i miał poprowadzić zespół do najważniejszego sukcesu czyli złota DMP. Pan Sławek można powiedzieć sprawdził się w swojej roli, ale patrząc na tę funkcję nieco z boku, można powiedzieć, że mógł dać klubowi znacznie więcej. Toruński menadżer oprócz w pracy w klubie udzielał się również przy organizacji IME, a także reprezentował interesy niektórych żużlowców. Te dodatkowe obowiązki być może przeszkodziły mu w poszukiwaniu nieodkrytych talentów, które mogłyby zastąpić kontuzjowanych Warda i Holdera. Co prawda menadżer znalazł rezerwy, ale były to "oklepane" nazwiska, które nie sprawdziły się w przeszłości jak i w sezonie 2013. U Pana Sławka zabrakło przede wszystkim tego co posiadał Jacek Gajewski, a mianowicie "żużlowego nosa" do odkrywania młodych zawodników.
Ogólnie jednak powrót Kryjoma należy uznać za udany, bowiem w meczach drużynę prowadził poprawnie, bez większych błędów taktycznych. W porównaniu z pierwszym rokiem pracy w Toruniu menadżer dojrzał sportowo i spokorniał w kontaktach ze środowiskiem żużlowym, a ponieważ był tylko pracownikiem klubu Unibax nie można go winić za wszystkie decyzje jakie podejmował.
    
  
Jan ZĄBIK
trener młodzieży
   
Zakończony sezon AD 2013 był dla JANA ZĄBIKA małym jubileuszem, bowiem był to Jego 25 sezon w roli toruńskiego szkoleniowca.
Mimo upływu lat w trenerskim fachu w Toruniu
Jan Ząbik jest mocno niedoceniany. Znalazł On jednak swoje miejsce i stoi za za rozwojem wielu zdolnych, wywodzących się z toruńskiego klubu. Jego wizytówką w sezonie 2013 był z całą pewnością Paweł Przedpełski oraz juniorzy trenujący w stowarzyszeniu Stal Toruń.
Pan Jan bardzo większość swojego zapału poświęcił budowie minitoru i pracy z zawodnikami dopiero wchodzącymi w dorosły żużel
Doświadczenie, spokój, codzienna praca przy jednoczesnej skromności i braku parcia na to, żeby być na pierwszym planie powoduje, że jest to osoba, która doskonale dogaduje się z najmłodszym adeptami speedwaya.
   

Mirosław KOWALIK
trener
   
Został zmieniony w klubie przez Sławomira Kryjoma i został zatrudniony jako drugi szkoleniowiec w toruńskim klubie. Choć w trakcie meczu ligowego można było Mirka spotkać w parkingu, to był jednak głownie odpowiedzialny wspólnie z Janem Ząbikiem za szkolenie najmłodszych i organizację zawodów młodzieżowych. Z całą pewnością były menadżer lepiej sprawdził się w roli nauczyciela żużlowego rzemiosła, bowiem młodzi zawodnicy z należnym szacunkiem i uznaniem mówili o byłym zawodniku Apatora. Wielu z nich podkreślało naturalną zdolność Mirka w docenianiu choćby najdrobniejszych osiągnięć młodych adeptów speedwaya. Potrafił zbudować motywację do ciężkiej pracy w młodych umysłach, bazując na własnych doświadczeniach i sukcesach.
   
Zawodnicy którzy zdali licencję w sezonie 2013

3 września 2013 w Częstochowie część teoretyczną i praktyczną pozytywnie zaliczył toruńczyk Tomasz Beyger
Tym samym był to jedyny zawodnik, który uzyskał certyfikat "Ż" w sezonie 2013. Warto dodać, że u progu kariery zawodnik pilnie słuchał rad nie tylko toruńskich trenerów, ale również byłego toruńskiego wychowanka, IMP AD 1997 Jacka Krzyżaniaka.

 

TABELA EKSTRALIGI ŻUŻLOWEJ PO RUNDZIE ZASADNICZEJ W SEZONIE 2013góra strony


        tabela sezonu ukaże się po zakończeniu rozgrywek. Aktualnie zapraszam do tabel prezentowanych po każdej kolejce ligowej
m-ce zespół mecze zw. rem. por. pkt
duże
bon. razem pkt
małe
1 Stelmet Falubaz Zielona Góra 18 13 2 3 28 6 34 +133
2 Dospel CKM Włókniarz Częstochowa 18 14 - 4 24 6 30 +75
3 Unibax Toruń 18 10 1 7 21 8 29 +103
4 Unia Tarnów 18 10 - 8 20 5 25 +42
5 Stal Gorzów 18 9 2 7 20 4 24 +61
6 Fogo Unia Leszno 18 8 2 8 18 4 22 +68
7 Betard Sparta Wrocław 18 7 1 10 15 4 19 -30
8 PGE Marma Rzeszów 18 7 1 10 15 3 18 -104
9 składywegla.pl Polonia Bydgoszcz 18 6 - 12 12 1 13 -131
10 Lechma Start Gniezno 18 3 1 14 7 1 8 -217

OSTATECZNA TABELA EKSTRALIGI ŻUŻLOWEJ W SEZONIE 2013
bilans zwycięstw i przegranych oraz małych punktów ma charakter czysto poglądowy
w drugiej fazie rozgrywek rywalizacja odbywała się systemem play-off
m-ce zespół mecze zw. rem. por. pkt
małe
1 Stelmet Falubaz Zielona Góra 22 15 2 5 +182
2 Unibax Toruń 22 12 1 9 +72
3 Unia Tarnów 22 12 - 10 +32
4 Dospel CKM Włókniarz Częstochowa 22 16 - 6 +67
5 Stal Gorzów 18 9 2 7 +61
6 Fogo Unia Leszno 18 8 2 8 +68
7 Betard Sparta Wrocław 18 7 1 10 -30
8 PGE Marma Rzeszów 18 7 1 10 -104
9 składywegla.pl Polonia Bydgoszcz 18 6 - 12 -131
10 Lechma Start Gniezno 18 3 1 14 -217

STATYSTYKA I REGULAMINY OBOWIĄZUJĄCE W SPORCIE ŻUŻLOWYM W SEZONIE 2013góra strony


       
lista zawodników zastępowanych
w sezonie
2013

statystyka Aniołów (rar ok. 200 kb)
Oficjalny ranking zawodników w sezonie 2013
średnie punktowe wszystkich zawodników startujących w polskich ligach
| e-liga | 1 Liga | 2 Liga |

regulamin sportu żużlowego w rozgrywkach PZM
Regulaminy dla rozgrywek pod auspicjami e-ligi
w sezonie 2013

STAL Toruńgóra strony


       
Jeszcze do niedawna Toruń słynął z wychowywania świetnych zawodników
. Niestety, na przełomie ostatnich sezonów nie było w toruńskim klubie młodzieżowca, który godnie mógłby reprezentować swoje miasto na arenie krajowej oraz międzynarodowej. Na dobrą sprawę marazm trwał od roku 2007, czyli od czasów ukończenia wieku juniora przez Karola Ząbika - jedynego Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów rodem z Grodu Kopernika.
Powodów, przez które nastąpiła taka sytuacja było  z pewnością kilka. Począwszy od zlikwidowania małego toru na murawie starego stadionu w Toruniu przy Broniewskiego, aż po wprowadzenie przepisu umożliwiającego startowanie zagranicznych juniorów w meczach ligowych. Wszystko to spowodowało, iż w Toruniu narodził się pomysł stworzenia minitoru, na którym można by szkolić już najmłodszych oraz dać młodym zawodnikom jak najwięcej okazji do startów.
Od pomysłów żużlowi zapaleńcy przeszli do czynów i obok Motoareny, na granicy lotniska sportowego, powstał obiekt przeznaczony dla młodzieżowców, a w przyszłości - drużyny Stali, która miała być alternatywą i zapleczem dla naszpikowanego gwiazdami ekstraligowego Unibaxu. Drugoligowa Stal w założeniu miała być rdzennie miejska: jej barw bronić mieli zawodnicy "stąd", którzy nie mieli szans na starty w walczącym o zupełnie inne cele Unibaxie.
09 lipca 2013 roku w Toruniu pojawił się sędzia Ryszard Bryła z Zielonej Góry, który miał dokonać technicznego odbioru nowego toru żużlowego, który powstał głównie z inicjatywy Jana Ząbika, odpowiedzialnego za szkolenie młodych adeptów speedwaya. Warto tez podkreślić, że w budowę
toruńskiego minitoru zaangażowali się kibice, którzy pomagali przez kilka sobót w maju i w czerwcu, a od początku wakacji także w dni powszednie. Finalnie obiekt wyposażony został w elektryczność, na drewnianym ogrodzeniu zamontowane zostały dmuchane bandy, a w środku dużego toru powstał mniejszy tor, niczym dawniej na obiekcie przy ulicy Broniewskiego 98. Jak mówił sam Jan Ząbik, na takim minitorze wychowywali się bracia Przedpełscy. Jest on bardzo techniczny, dlatego jak zawodnik odkręci gaz, to będzie już musiał go trzymać przez cały czas.

W pierwszym podejściu obiekt Stali nie otrzymał licencji, która jest niezbędna, aby mogły tam odbyć się jakiekolwiek oficjalne zawody. Okazało się bowiem, że konieczne są jeszcze dodatkowe prace, polegające na poprawieniu bandy przy wjeździe na tor. Ponadto za blisko bandy zamontowane zostały lampy ostrzegające, i trzeba było odsunąć trochę dalej. Pomiędzy kibicami a torem należało również wykonać pas bezpieczeństwa.

Jan Ząbik z życzliwymi jego inicjatywie ludźmi szybko uporał się z zaleceniami sędziego i obiekt uzyskał licencję, która umożliwiała przeprowadzenie zawodów w randze mistrzostw Polski.

W tej sytuacji Janowi Ząbikowi nie pozostawało nic innego jak zgłosić drużynę miniżużlowców do rywalizacji w klasie 50ccm oraz 80-125ccm
Poniżej zaprezentowano regulamin i wyniki zawodów w których rywalizowali młodzi żużlowców.
  
Regulamin i terminarz rozgrywek miniżużlowych 80-125ccm
  
PPKMŻ
50 ccm
Inne wybrane
rozgrywki miniżużlowe
DMP PPPK IMP IPP
2013-07-28
Gdańsk
2013-05-12
Wawrów
  2013-05-11
Wawrów
2013-06-16
Częstochowa
  2013-05-11/12
Wawrów

I runda      II runda

2013-07-28
Gdańsk
III runda
      IV runda

2013-08-17/18
Warów
V runda      VI runda

2013-08-24
Częstochowa
VII runda       VIII runda

2013-09-07
Toruń
IX runda       X runda

2013-05-25
MIPE 125ccm

2013-05-26
II runda IM Czech

2013-06-11
Turniej Indywidualny Pardubice Czechy

2013-06-11
Międzynarodowy
Turniej Indywidualny

Turniej 1      Turniej 2

2013-09-14
FIM Grass Track Young
Gold Trophy 125 ccm

2013-08-18
Wawrów
2013-05-19
Gdańsk
  2013-05-18
Gdańsk
  2013-08-24
Częstochowa
 
2013-08-25
Częstochowa
  2013-06-14
Częstochowa
  2013-06-15
Częstochowa
  2013-08-31
Bydgoszcz
2013-09-01
Bydgoszcz
2013-06-09 Bydgoszcz
turniej nie odbył się
  2013-06-08 Bydgoszcz
turniej nie odbył się
  2013-09-07
Toruń
 
2013-09-07
Toruń
  2013-06-23 Toruń
turniej nie odbył się
  2013-06-22 Toruń
turniej nie odbył się
  2013-09-22
Bydgoszcz
 
2013-09-21
Częstochowa
  2013-07-21
Wawrów
2013-07-20
Wawrów
   
    2013-07-28
Gdańsk
2013-08-17
Wawrów
     
Ostateczna klasyfikacja medalowa

1. GUKS Speedway Wawrów
2. Unibax Toruń
3. Polonia Bydgoszcz
 
1. GUKS Speedway Wawrów
2. UŚKS Speedway Częstochowa
3. Unibax Toruń
1. Nowacki Kamil - Wawrów
2. Studziński Marcel - Wawrów
3. Gruchalski Michał - Wawrów
1. Jacek Fajfer - Wawrów
2. Trześniewski Paweł - Rybnik
3. Borszcz Sebastian - Rybnik
  
Prezentowane wyniki pochodzą ze strony


   

Warto w tym miejscu jeszcze raz przypomnieć, że wraz z wybudowaniem mini-toru, pojawił się pomysł zgłoszenia toruńskiej Stali do rozgrywek ligowych. Stowarzyszenie miałoby rywalizować na drugoligowym froncie. Nieoficjalnie mówiło się o tym, że może to nastąpić już sezonie 2014. Jeden z trenerów Mirosław Kowalik tak komentował to przedsięwzięcie: "To sprawa otwarta i możliwa do realizacji. Może nawet na przyszły sezon. Nie ma za dużo czasu, ale jest go wystarczająco, aby zweryfikować naszą gotowość do tego kroku. Jak wystartujemy jako Stal Toruń w II lidze, to tylko wychowankami bez zasileń z zewnątrz." Czy tak się stanie? Czas pokaże!

Podziękowania dla Jarka Rakoczy,
za pomoc w redagowaniu działu mini-żużlowego

góra strony

    

         strona główna        

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt