2012-10-07 Runda play-off przełożony 2012-10-21
Stelmet Falubaz Zielona Góra - KS Toruń Unibax
 
Mało kto spodziewał się, że o podziale brązowych medali w sezonie AD 2012 zadecyduje ostatni wiraż, który zawodnicy pokonają w ostrej walce. Ale właśnie takich emocji kibice oczekują przez cały sezon.
W pierwszym finałowym spotkaniu w którym warzyły się losy medalu z najmniej cennego kruszcu, torunianie pokonali zielonogórzan 50:40 i zapowiadali, że nie roztrwonią wypracowanej przewagi. Wszyscy w grodzie Kopernika liczyli na Ryana Sullivana, który stanął na wysokości zadania w pierwszym meczu i poprowadził kolegów do zwycięstwa, ale także Adriana Miedzińskiego i Darcy Warda. Pierwszy z nich miał w pamięci ostatni nieudany występ przeciwko Falubazowi w Winnym Grodzie i chciał się zrehabilitować. Z kolei Ward, który otrzymał dziką kartę na starty w cyklu Grand Prix w roku 2013 i chciał pokazać, że zasługuje na ten gest ze strony decydentów światowego żużla. No i oczywiście w toruńskim teamie nie mogło zabraknąć Mistrza Świata Chrisa Holdera, który tydzień wcześniej zapisał na swoim koncie tylko dziewięć "oczek" i z pewnością, chciał udowodnić, że stać go na zdecydowanie więcej. Uzupełnieniem składu mieli być bliźniacy: Emil i Kamil Pulczyńscy, których dyspozycja była kluczowym elementem w taktycznej układance Anielskich trenerów.
Zielonogórzanie nie zamierzali składać broni i mobilizowali się wzajemnie. Wiadomym było że z kapitanem "PePe" parę będzie tworzył Jonas Davidsson, za którego należało się spodziewać, zastępstwa zawodnika. Drugi duet miał tworzyć znany doskonale w Toruniu Rune Holta i Aleksandr Łoktajew. Norweg z polskim paszportem nie mógł zaliczyć sezonu do udanych, jednak w Toruniu pokazał, że potrafi walczyć i dziesięć oczek wskazywało, że nie zapomniał na czym polega żużel. Skład Falubazu miał mocno wspierać też Andreas Jonsson, będący niemal zawsze najmocniejszym ogniwem na lubuskim torze.

Niestety na dwa dni przed meczem z obozu toruńskiego nie napływały zbyt optymistyczne wieści. Oto bowiem w spotkaniu miało zabraknąć Darcy Warda, który został pobity po wyjściu z pubu w Dorset, gdzie spędzał czas po odwołanym meczu finałowym Elite League. Australijczyk trafił do szpitala, a że nie wiadomo było jakich doznał obrażeń musiał przejść specjalistyczne badania. W tej sytuacji Mirosław Kowalik musiał ratować się zastępstwem zawodnika za Australijczyka. W ekipie gospodarzy również niedyspozycja zawodników krzyżowała plany szkoleniowców, bowiem w przypadku Rune Holty, powróciła kontuzja która odebrała medale toruńczykom przed rokiem, a mianowicie nadgarstki, które tam mocno bolały zawodnika, że miał siłę na przejechanie tylko jednego okrążenia i w składzie miejscowych zastąpił go Krzysztof Jabłoński.
W obliczu kontuzji młodzieżowego asa Patryka Dudka zielonogórzanie liczyli na dobrą postawę Adama Strzeleca. Junior Falubazu jednak źle rozpoczął mecz. Po dwóch startach na swoim koncie miał tylko punkt, a zdecydowanie lepiej poradził sobie Kacper Rogowski i to on triumfował w biegu otwierającym te zmagania. Zielonogórzanie chcieli bieg po biegu odrabiać straty, ale uniemożliwiał im to rywal. Unibax nie tylko bronił przewagi z pierwszego meczu, ale powiększał ją. Falubaz po pierwszej serii startów nie odrobił nic. W drugiej na prowadzenie wyszli torunianie. Po siedmiu odsłonach jeźdźcy z Grodu Kopernika prowadzili 22:20.
Spore emocje dostarczył bieg ósmy. Z przodu pasjonującą walkę o trzy punkty stoczyli Andreas Jonsson i Ryan Sullivan. Za ich plecami doszło do nie mniej ciekawej rywalizacji o jedno "oczko". Zaprawieni w boju byli wspomniany Adam Strzelec i debiutujący na zielonogórskim owalu Paweł Przedpełski. Dość nieoczekiwanie to 17-letni zawodnik Unibaxu Toruń okazał się lepszy. Przedpełski pokazał po raz kolejny, że drzemie w nim potencjał. W półfinale z Azotami Tauron Tarnów pokonał na Motoarenie Janusza Kołodzieja. Falubaz mocno starał się zmienić przebieg batalii o brązowy medal, ale do dziesiątego biegu był bezradny. Wszystko uległo zmianie, gdy w jedenastej odsłonie podwójnie wygrała para Protasiewicz - Jonsson. Liderzy Falubazu dali sygnał do przebudzenia dla gospodarzy. Przed wyścigami nominowanymi zielonogórzanie prowadzili różnicą sześciu punktów, a w dwumeczu przegrywali już tylko czterema.
Po trzynastym biegu okazało się, że problemy z prawą nogą ma Chris Holder. Mistrzowi świata podwinęła się stopa pod hak i doszło najprawdopodobniej do skręcenia stawu skokowego. Stawka wyścigów nominowanych była jednak ogromna i Holdera desygnowano do boju w odsłonie wieńczącej zmagania przy Wrocławskiej 69. Ostatecznie jeden z liderów "Aniołów" przegrał z bólem i na torze się nie pojawił. Przed ostatnim biegiem, Falubaz Zielona Góra potrzebował podwójnej wiktorii, aby zapewnić sobie brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski na żużlu AD 2012. Goście z Torunia musieli zdobyć więcej niż jedno "oczko". Po starcie, na czele pojawił się Aleksandr Łoktajew (który zaliczył kapitalny sezon), za nim jechał Ryan Sullivan, a trzeci był Andreas Jonsson. Już raz w tym spotkaniu, Szwed pokonał Sullivana, po tym jak Australijczyk popełnił błąd na wejściu w pierwszy łuk trzeciego okrążenia. Tym razem było podobnie, ale na ostatnim okrążeniu. Jonsson wyprzedził "Saletrę" i w danym momencie zapewniał brąz gospodarzom. Sullivan wiedział, że musi zrobić wszystko, jako kapitan, aby wydrzeć ten punkt "AJ-owi". Wszedł przy krawężniku, wysuwając się pod bandę, gdzie jechał Jonsson. Bardzo ostrym atakiem całkowicie zablokował Szweda, czym zapewnił brąz Unibaxowi. No i się zaczęło....
Trzeba faktycznie przyznać, że atak był bezpardonowy, kwalifikujący się na faul. Andreas Jonsson został całkowicie zamknięty przy bandzie, stając praktycznie w poprzek toru. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, żeby Sullivan tak ostro zaatakował kiedykolwiek jakiegoś rywala. Kibice Falubazu byli oburzeni, co skwitowali niewybrednymi tekstami w kierunku Australijczyka i toruńskiej drużyny. Jak już wspomniałem, fani z grodu Bachusa żądali wręcz wykluczenia Sullivana z kluczowego biegu. Atak "na granicy", fair play nie spodobał się lubuskiej publiczności i po biegu epitety padające w kierunku "Sully'ego" były naprawdę różne; "morderca", to jedno z delikatniejszych, które dało się usłyszeć bądź wyczytać w sieci. Wiadomo, zawodnik gości rzadko jest usprawiedliwiany przez fanów gospodarzy, zwłaszcza po tego typu akcjach. Generalnie, miejscowi fani z pewnością chcieliby oglądać ich ulubieńców z medalami na szyi, jednak mimo wszystko trzeba zachować odrobinę kultury. Dla tych, którzy uważali, że Sullivan powinien być wykluczony, wypowiedź trenera Falubazu, Rafała Dobruckiego powinna uzmysłowić o co toczyła się walka: Na miejscu Sullivana, każdy z zawodników Falubazu pojechałby tak samo.
Niestety, cała trójka "toruńskich" Australiczyków po ostatnim meczu w sezonie 2012 miała już "na pieńku" z kibicami Falubazu. Chris Holder i Darcy Ward zostali znienawidzeni po tym, jak bezmyślnie zdeptali szaliki drużyny z Myszką Miki. Teraz do tego grona dołączył Ryan Sullivan, za "brutalny, desperacki atak na Andreasa Jonssona. Ciekawe czy jeśli w przyszłości któryś z Kangurów zasili szeregi zielonogórskie, będzie nadal wrogiem nr jeden?
Podsumowując jednak postawę pozostałych zawodników, należy stwierdzić, że jeśli Sullivan nie pokonałby Andreasa Jonssona, wówczas sympatycy Falubazu mogliby nadać honorowe obywatelstwo miasta Zielona Góra.... Emilowi Pulczyńskiemu. Zawodnik Unibaxu pojechał katastrofalne zawody, a można powiedzieć, że był to najgorszy mecz w karierze 20-latka z Torunia. Pięć razy na torze i ani jednego punktu. Dla zawodnika tak doświadczonego na pozycji juniora, to po prostu wstyd i zawodnik powinien zastanowić się głęboko nad tym, co pokazał, a raczej nad tym czego nie pokazał w Zielonej Górze. Wykręcone zera były bowiem bezsprzeczne, w niektórych biegach nawet nie nawiązywał on kontaktu z rywalami. Wśród kibiców z Torunia dało się słyszeć głosy, że "Luzik" zachowuje się tak, jakby pierwszy raz jeździł na zielonogórskim torze. nietaktem byłoby patrzeć tylko i wyłącznie na ostatni mecz tego zawodnika. Przez cały sezon bowiem, Emil jeździł bardzo przyzwoicie, zdobywając niejednokrotnie ważne punkty dla toruńskiej ekipy, kiedy zawodzili seniorzy. Dobrym przykładem będą tu dwa mecze: jeden półfinałowy z Azotami Tauronem Tarnów (10 pkt.), oraz pierwszy o brąz z Falubazem w Toruniu (7+1). Z pewnością jeden mecz nie może przekreślić całego sezonu, jednak Emil Pulczyński miał ogromne szczęście, że Ryan Sullivan wydarł dwa punkty Andreasowi Jonssonowi. Wydaje się, że po tym spotkaniu, Emil powinien postawić duże piwo całej drużynie a w szczególności "Sully'emu".
Zdecydowanym objawieniem toruńskiego speedway'a był ponownie Paweł Przedpeski. Trzy razy pojawiał się w najważniejszych meczach na torze i wywalczył trzy punkty z bonusem, za każdym razem walcząc jak równy z równym pozostawiając w pokonanym polu rywali. 17-latek właśnie pierwszy raz w życiu jechał w Zielonej Górze i od razu zaprezentował coś, co jest bardzo cenne u żużlowców - umiejętność logicznego myślenia na torze. Może to za wcześnie na takie wnioski, jednak z przyjemnością patrzy się na jazdę chłopaka, który dopiero co wyszedł spod sprawnej ręki, Jana Ząbika.

Toruń zdobył brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Po sezonie 2012 nasuwa się jeden wniosek. Największym problemem Unibaxu jest to, że punkty gromadzone są dla drużyny przez poszczególnych zawodników, ale nie widać, żeby to była drużyna jako całość. Ktoś powie, że to bzdura, ale w tym momencie można przytoczyć wiele argumentów i podać wiele przykładów, które obronią moją (może nieco kontrowersyjną) tezę. Jazda parowa, to największy mankament toruńskiej drużyny. Czy to na MotoArenie w Toruniu, czy na wyjazdach, na palcach jednej ręki można policzyć udaną jazdę parą od startu do mety. Prekursorami w beznadziejności takiego obrotu sprawy są niewątpliwie Ryan Sullivan i Adrian Miedziński. Kilka razy na MotoArenie kibice wręcz śmiali się z tego, co na torze wyprawiają ich "rycerze". Wzajemne zajeżdżanie sobie, blokowanie pod bandą. To tylko niektóre kwiatki z obecnego sezonu. W Zielonej Górze, torunianie cztery razy wychodzili ze startu na 5:1. Na przeciwległej prostej już przeważnie tracili swoje pozycje, ze względu na nieuwagę. Miedziński nie popatrzył na Kamila Pulczyńskiego, Sullivan nie spojrzał na Miedzińskiego, to znów Sullivan pokrzyżował plany Pulczyńskiemu. Komedia pomyłek, które skrzętnie wykorzystywali gospodarze. Prawdę mówiąc, po meczu powinno być już w okolicach dziesiątego wyścigu.
Po spotkaniu mimo wszystko Unibax zasłużył na wielkie gratulacje, bowiem po bardzo przeciętnym sezonie zakończył rozgrywki na bardzo dobrym, trzecim miejscu. Wydaje się, że lokata ta w pełni satysfakcjonuje toruńskich fanów. Jeśli w przyszłym sezonie swoją jazdę na dobrym poziomie ustabilizuje Adrian Miedziński, na wszystkie mecze (w pełni sił) dotrze Darcy Ward, a Holder z Sullivanem utrzymają wysoką formę, to kibice nie będą chyba musieli się martwić o wynik.

Po zawodach poowiedzieli:
Mirosław Kowalik - menadżer Unibaxu - Zacznę od gratulacji dla mojej drużyny oraz chłopaków. Udało nam się zdobyć ten medal. To będzie wielka osłoda po ciężkich trudach całego sezonu. Chciałbym ten krążek dedykować obu prezesom - nowemu oraz przede wszystkim Wojtkowi Stępniewskiemu, który odchodzi. To również wielka zasługa Wojtka w tym wszystkim. Nowemu prezesowi zaś życzymy wszystkiego najlepszego. Ten medal nam się należał i bardzo fajnie, że udało się go zdobyć. Tak naprawdę jeden punkt o tym zadecydował. Może po mnie nie widać jak się cieszę, jaka jest we mnie radość. Muszę chyba wypić z pół butelki szampana, żeby zeszły ze mnie te emocje. Dziękuję także kibicom za ich przybycie.
Darcy Ward został pobity w jednym z pubów w Dorset w Anglii. Wskutek tego doznał poważnego urazu głowy i nie mógł wystąpić w finałowym spotkaniu Elite League oraz w meczu o trzecie miejsce w lidze polskiej. Mocno się wkurzyłem i byłem załamany, bo wiedziałem, że bez niego będzie to bardzo ciężkie zadanie. Po pierwsze Stelmet Falubaz to naprawdę silna drużyna, a po drugie przepis o zastępstwie zawodnika nie sprawdza się. Proszę przeanalizować cały sezon i wszystkie drużyny, które z tego korzystały, niemal zawsze traciły. Zdobywały połowę tych punktów, które wywalczyłby zdrowy zawodnik. Liczyłem, że w Zielonej Górze jadąc za Warda moi zawodnicy dorzucą 6 czy 7 punktów, ale tego nie udało im się osiągnąć. Ward zdobyłby więcej punktów jadąc "jedną ręką". Stąd się wzięła nerwówka w końcówce spotkania. Nie chcę oceniać postawy Warda, nie znam szczegółów wydarzenia. Wiem tylko, że rzeczywiście był w szpitalu i nie mógł wystąpić w meczu. Nie wiem, może na przyszłość trzeba zastosować jakieś obostrzenia w kontrakcie, by zawodnicy nie mogli iść do pubów dzień czy dwa przed meczem.

Jan Ząbik - trener Unibaxu - Mieliśmy w tym meczu wiele szczęścia i nieszczęścia. Nie ukrywam, że zawody w Zielonej Górze kosztowały mnie wiele nerwów. Po dziesiątym wyścigu prowadziliśmy w spotkaniu, a nasza przewaga w dwumeczu wzrosła do 12 punktów. Wydawało się więc, że wszystko jest pod kontrolą. Niestety, później zawodnicy zaczęli popełniać błędy na torze. Po wygranych startach odjeżdżali zbyt daleko od krawężnika, co wykorzystywali od razu rywale. I w końcówce zrobiło się bardzo nerwowo, tym bardziej że Chris nie mógł pojechać w nominowanych wyścigach. Na szczęście w decydującym momencie Ryan stanął na wysokości zadania i wszystko pomyślnie się skończyło. Przed sezonem nie byliśmy wymieniani w gronie kandydatów do medalu. Więcej szans dawano innym drużynom, a nam fachowcy przypisywali miejsce w środku stawki. Zdobycie brązowego medalu po tak ciężkim sezonie jest więc naszym wielkim sukcesem. Tym bardziej, że podczas ligi kontuzjowani byli Ward, Sullivan, bracia Pulczyńscy. Urazy nie omijały też innych drużyn, jak choćby Unii Leszno. Dlatego dość szczęśliwie awansowaliśmy do czołowej czwórki. Teraz wszyscy zawodnicy muszą sobie dokładnie przeanalizować cały sezon i wyciągnąć właściwe wnioski na przyszłość. Medal dedykujemy naszym wspaniałym kibicom, którzy przez cały sezon nas wspierali. A za rok zamierzamy powalczyć o coś więcej niż trzecie miejsce.
Przed kolejnym sezonem wszyscy zawodnicy mają ważne kontrakty. W sytuacji, kiedy wciąż nie jest znany regulamin rozgrywek na kolejny sezon, to nasz wielki atut. Bo w tym zespole drzemią jeszcze wielkie możliwości. Każdy z żużlowców musi tylko wyciągnąć właściwe wnioski z tych rozgrywek. Spokojnie poczekamy więc na nowe przepisy i być może uzupełnimy skład zespołu o jednego żużlowca. Na koniec chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców, szczególnie z Torunia i całe żużlowe środowisko.

Adrian Miedziński - Unibax - Mecz w Zielonej Górze kosztował nas sporo nerwów. W spotkaniu nie mógł nam pomóc Darcy Ward, a w końcówce straciliśmy Chrisa Holdera. Na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie i mamy medal. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Jechałem w tym decydującym wyścigu. Po słabym starcie nie mogłem nic zrobić, ale obserwowałem walkę Ryana i Andreasa. Zaciskałem kciuki za kolegę z drużyny i do końca wierzyłem, że Sullivan zdobędzie bezcenne dwa punkty. Udało się. Ryan pojechał znakomicie. Początek meczu był świetny w moim wykonaniu. Później zmieniły się warunki na torze i było już gorzej. Na ostatnie dwa biegi zmieniłem motocykl i mogłem nawet wygrać czternasty wyścig. Niestety, popełniłem błąd i straciłem prowadzenie. Nie ma co ukrywać, ale w końcówce zawodów brakowało sił, ręce odmawiały posłuszeństwa. To wynik długiej przerwy w końcówce sezonu, kiedy bardzo brakowało mi jazdy i upadku sprzed tygodnia. A w Zielonej Górze pojechałem aż siedem razy, w tym w trzech ostatnich wyścigach.
W rundzie zasadniczej mieliśmy sporo szczęścia. W ostatniej chwili wjechaliśmy bowiem do play off wykorzystując osłabienie Unii Leszno, która jeździła bez Jarka Hampela. Potem mieliśmy z kolei pecha, bo w półfinałowym spotkaniu rewanżowym z Tarnowem nie mógł wystąpić Ryan. Gdyby mecz odbyłby się w pierwszym terminie to bylibyśmy prawdopodobnie w finale. Sport bywa więc przewrotny i trzeba mieć trochę szczęścia. Przed rokiem wygraliśmy rundę zasadniczą, a nie stanęliśmy na podium. Zajęcie trzeciego miejsca jest więc w skali całego sezonu sukcesem i jestem szczęśliwy, że tak się zakończyły ligowe rozgrywki. Brązowy medal dedykuję Wojtkowi Stępniewskiego, naszemu byłemu prezesowi. Świetnie zarządzał klubem przez kilka lat i ma wielki udział w zdobyciu wszystkich medali.

Jacek Gajewski - były menadżer Unibaxu, menadżer Ryana Sullivana - Ryan Sullivan był bohaterem Unibaxu Toruń w niedzielnym meczu o brązowe medale ze Stelmet Falubazem Zieloną Górą. Jacek Gajewski uważa, że Australijczyk ma wyjątkową zdolność radzenia sobie z presją. Wiele osób narzekało na słabą skuteczność Ryana Sullivana w rundzie zasadniczej, głównie podczas meczów wyjazdowych, ale z ocenami należy czekać do końca sezonu. W trakcie rozgrywek wiele osób pisało, czy też mówiło, że Sullivan słabo jeździ i trzeba z niego zrezygnować. Już widziano w jego miejsce Jarosława Hampela czy też innego żużlowca. Ciekawe, czy po meczu ktoś odważyłby się powiedzieć tak samo. Od lat Sullivan w meczach o stawkę nie zawodzi. Radzi sobie z presją i w najważniejszych momentach można na niego liczyć. Niektórzy sobie w takich sytuacjach nie radzą. Brawa dla Ryana za kapitalną jazdę, ale też i dla całej drużyny. Możemy już tylko gdybać, co by było, jakby Sullivan pojechał w rewanżu z Tauronem Azotami. Ale szanse na finał byłyby znacznie większe.

Rafał Dobrucki - trener Falubazu - Drobne błędy, a praktycznie jeden punkt zaważył na takim, a nie innym wyniku. Na spotkaniu przed zawodami rozmawialiśmy właśnie o tym, że każdy jeden punkt w wyścigu będzie bardzo ważny. Może nawet najważniejszy. Niestety, nie udało nam się ustrzec tych błędów. Niestety, musieliśmy obyć się smakiem.

Piotr Protasiewicz - Falubaz - Szkoda, bo walczyliśmy bardzo mocno w dwumeczu. Niestety nie udało się zdobyć brązu. Nie ma co rozbierać tego na czynniki pierwsze. Stało się jak się stało. Polegliśmy w tym meczu i brązu nie ma. Gratuluję drużynie przeciwnej. Z drugiej strony patrząc na skład jaki mieliśmy w rewanżu to zrobiliśmy maksimum tego co mogliśmy. Nie mieliśmy Patryka i Rune, a bez nich trudno było cokolwiek zrobić. Mimo tego udało się stworzyć przyzwoite widowisko. Kibice byli z nami, podziękowali nam za ten sezon. Czuliśmy, że byli z nami przez cały sezon. Wszędzie za nami jeździli, to dla nich zdobywaliśmy punkty, bo bez nich nie byłoby ani nas ani sponsorów.

Andreas Jonsson - Falubaz - Tor był bardzo przyczepny w porównaniu do tego, jaki był zazwyczaj. Trenowaliśmy w piątek na twardszym i myśleliśmy, że na meczu może być jeszcze twardszy, jednak okazało się, że było mocno pod koło. Mieliśmy mało czasu, aby się odnaleźć. Dopiero, kiedy któryś z nas się spasował, powiedział reszcie i zaczęliśmy jechać tak jak powinniśmy. Niestety było to już trochę za późno. Jednak tak jest w sporcie, że raz przegrywasz, raz wygrywasz. My przegraliśmy. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudno odrobić te 10 punktów, zwłaszcza, gdy nie masz połowy drużyny. W połowie zawodów wyglądało to naprawdę źle. Potem mieliśmy kilka dobrych biegów i znów byliśmy w grze. Było tak blisko na końcu! Wyprzedzałem Ryana kilka razy, on "zamykał mi drzwi". To było twarde ściganie, ale tak jeździ się, gdy rozstrzygają się losy medalu. Rozumiem to, nie mam żadnych pretensji. Zrobiłbym dokładnie to samo. Żałuję, że nie udało mi się przyjechać przed nim na metę
"AJ" jest zadowolony ze swoich rezultatów osiąganych w Enea Ekstralidze, ale liczył na medal z drużyną Stelmet Falubazu. - Indywidualnie miałem dobry sezon w Polsce, jeśli zaś chodzi o drużynę to na pewno nie było to, czego wszyscy oczekiwaliśmy. Mnóstwo kontuzji, mnóstwo pecha. Nic nie szło tak, jak rok temu. Skończyliśmy na czwartym miejscu. Może nie jest to bardzo złe miejsce, ale z pewnością nie takie o jakim marzyliśmy. Należy jednak pamiętać, że nowy rok to nowy sezon i wierzę, że będzie on lepszy!

Adam Strzelec - Falubaz - W tym pojedynku zdecydowanie zabrakło juniorów. Tak naprawdę żaden zespół nie będzie wygrywał, jeśli nie będzie miał dobrych młodzieżowców. Ja w tym pojedynku nie pokazałem praktycznie nic. Do końca nie wiem co było tego przyczyną. Na pewno nie było to tak, jak miało być. Starałem się. Wiem, że nikt nie może być ze mnie zadowolony. Ciężko szukać mi przyczyny. Szkoda, bo jeden bieg zaważył nad medalem. Mogłem wygrać w jednym z nich, a zamiast pomóc, to go popsułem, bo wywalczyłem trzecią pozycję, by ją zaraz stracić. To być może zaważyłoby na wyniku końcowym. Nie do końca wiem co działo się z moim sprzętem. Trener Andrzej Huszcza przypuszczał, iż wina może być też w silniku. Nie mam pojęcia. W pierwszym momencie było dobrze, później motocykl jechał jakby w powietrze z nieznanej przyczyny. Każdy przypuszcza co innego, także ciężko mi powiedzieć.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt