2007-09-16 Runda play-off 18 półfinał
KS Toruń Unibax - WKS Atlas Wrocław

Bardzo interesująco zapowiadał się pojedynek pomiędzy liderem Ekstraligi po rundzie zasadniczej - Unibaxem Toruń, a obrońcą tytułu Drużynowego Mistrza Polski - Atlasem Wrocław. Stawką meczu był awans do finału rozgrywek o DMP, a w nim walka o upragnione mistrzostwo kraju. W pierwszym spotkaniu półfinałowym torunianie jednym punktem pokonali Atlas we Wrocławiu i to oni byli przed spotkaniem w korzystniejszej sytuacji. Do awansu wystarczyło bowiem zremisować. Goście nie zamierzali jednak składać broni, tak więc niemal komplet kibiców, który zawitał na stadion imieniem Mariana Rose nie zawiódł się, a dodatkowej pikanterii całemu spotkaniu nadawał szereg podtekstów.

Wiadomym jest, iż od kilku lat oba obozy nie darzą się sympatią. Nie inaczej było i w tym sezonie.
Pierwsze "pozasportowe" starcie obu ekip odbyło się podczas pierwszej batalii zespołów w Toruniu, kiedy to wrocławianie nie pojawili się na powtórzonym spotkaniu, motywując taki stan rzeczy brakiem możliwości skompletowania składu.
Pierwsze emocje wzbudził przyjazd do grodu Kopernika Kenneth Bjerre i niestety były to  emocje wyłącznie negatywne
. Wszyscy mieli bowiem w pamięci feralny pierwszy bieg spotkania Piraterny Motala ze Smederną Eskilstuna, w którym to właśnie Kenneth Bjerre sfaulował... swojego kolegę z drużyny "Piratów", a w lidze polskiej zawodnika Unibaxu Toruń - Roberta Kościechę. Skutkiem wypadku była kolejna kontuzja "Kostka", tym razem powtórnie złamana ręka, a co gorsza pewnym stało się, że Kościecha w tym sezonie na tor już nie wyjedzie. Bjerre z tego biegu wykluczony nie został, tak więc swojej winy nie widział i nie przeprosił kolegi z drużyny. Komentarz Roberta Kościechy na ten temat mówi właściwie wszystko: "Ja też niektórych zawodników podciąłem, ale zawsze podchodziłem, przepraszałem ich. Wiadomo, że jestem człowiekiem, a każdy popełnia błędy. Ten zawodnik nie ma żadnej skruchy, żeby przeprosić. Gdy ktoś się go pytał czy jakieś błędy popełnił, to on powiedział, że nie, że on pojechał swoje i nie widzi żadnej swojej winy w tym, że ja się przewróciłem. Dla mnie jest to śmieszne. Tacy zawodnicy w ogóle nie powinni jeździć na żużlu". Oprócz samego spowodowania wypadku (wiadomo, niestety wpisane w ten sport) chodziło właśnie o zwyczajne, ludzkie przyznanie się do błędu i przeprosiny. Niby proste, ale jak widać, nie dla każdego. Tego zabrakło ze strony Duńczyka. I właśnie to przelało czarę goryczy.
Jak można było się spodziewać, przywitanie Kennetha Bjerre w Toruniu nie należało do najcieplejszych. Niemiłosierne gwizdy na prezentacji powtarzały się za każdym razem, gdy tylko Bjerre pojawiał się na torze. Przed meczem pojawił się także transparent: "Bjerre - eye for eye, Kostek's hand for your's two", a na pierwszym łuku podczas prezentacji w górę poszły czarne kartki z nazwiskiem Bjerre i bardzo dosadnym przekręceniem litery "j" w jego nazwisku w obraźliwy gest. Nie spierając się o formę, ze strony toruńskich kibiców było to wyraźne wyrażenie antypatii dla samego zawodnika i przede wszystkim sprzeciwu wobec takim zachowaniom na meczach żużlowych.

Kolejnym elektryzującym motywem pojedynków toruńsko-wrocławskich w tym sezonie, było zachowanie fair-play "Aniołów" i wygrana z Unią Tarnów. Przegrana toruńczyków eliminowała Atlas z dalszych rozgrywek, jednak torunianie jak na sportowców przystało nie wdawali się w zbędne kalkulacje.
"Choć stosunki między drużynami Unibaksu i Atlasu nie zawsze układały się najlepiej, to wierzę w uczciwość toruńskich działaczy. Jeśli wygrywa się w Tarnowie różnicą 10 punktów, to jak potem można przegrać u siebie? Poza tym ewentualne kalkulacje mogłyby się zemścić - mogą się przecież zdarzyć defekty w ostatnim biegu. I co wtedy? Powtarzam - nie myślę o tym i wierzę w uczciwość torunian" - tak przed rewanżowym meczem Unibaxu Toruń z Unią Tarnów wypowiadał się trener Atlasu Wrocław - Marek Cieślak. Jak się okazało obawy wrocławian okazały się bezpodstawne, Toruń zagrał fair i .... przeciwnikiem Aniołów został nie kto inny jak właśnie drużyna ze Śląska.
Oczywiście kolejny pojedynek WTS-u i Unibaxu wyzwalał kolejne spekulacje, bowiem tak jak w ćwierćfinałach działacze wrocławscy bali się o sportową postawę toruńczyków, tak teraz ci drudzy obawiali się o czystość intencji ślązaków. O pewnych niezbyt czystych zagraniach mówiło się już przed pierwszą konfrontacją obu zespołów na torze we Wrocławiu. Oto bowiem mający trzecią średnią w zespole Tomasz Jędrzejak, który ostatni nie spisywał się zbyt dobrze miał być wystawiony do składu, ale w jego miejsce mieli jechać koledzy z drużyny. Dlaczego właśnie miało paść na "Ogóra"? Otóż Jędrzejak miał w zespole Atlasu trzecią średnią biegową, a jak wiadomo za trzech zawodników z najlepszymi średnimi w zespole można stosować regulaminowe zastępstwo zawodnika. Wtedy wrocławskie "asy" w osobach Jasona Crumpa, Hansa Andersena, wspomnianego Kennetha Bjerre czy Chrisa Holdera mogły jechać po sześć razy w tym raz za zawodnika zastępowanego i za niemal pewny można by uznać fakt, że licząc ich zdobycz punktową w biegach "za Jędrzejaka" łącznie zdobyliby więcej punktów niż sam "Ogór". Wrocławianie byli jednak pewni swojej siły i na taki manewr się nie zdecydowali, co skrzętnie wykorzystali torunianie.
To czego wrocławianie nie wykorzystali na własnym torze postanowili wcielić w życie w meczu rewanżowym. Już kilka dni przed meczem chodziły słuchy, że "nagle zachoruje" Tomasz Jędrzejak. Przed rozpoczęciem spotkania na trybunach sprawa Jędrzejaka była tematem numer jeden. Jedni przekonywali, żeby "nie wierzyć w cuda, bo to Wrocław, czyli wszelkimi sposobami po zwycięstwo", więksi optymiści wierzyli jednak do końca, że pieśń pochwalna wrocławskiego trenera o nadziei w toruńską uczciwość zmieni się teraz w pieśń o postawie fair także klubu z Wrocławia, a trener wrocławian i, o zgrozo, reprezentacji Polski, zagra uczciwie. Niestety ci ostatni przeliczyli się, a pierwsi skwitowali to krótkim: "a nie mówiłem". Kibice o decyzji wrocławian dowiedzieli się tuż przed spotkaniem, co spotkało się rzecz jasna z ogromnym oburzeniem, jednak już nic nie było w stanie zmienić zaistniałej sytuacji i za "chorego Ogóra", który ponoć "pokasływał" już od piątku, pojechała zagraniczna mieszanka.
Smutne jest w tym wszystkim to, że wrocławianie zapomnieli, że dwie kolejki temu to właśnie torunianie swą sportową postawą wprowadzili wrocławian do rundy półfinałowej. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 47:43 dla gospodarzy, co dało torunianom w pełni zasłużony awans do finału.
A można powiedzieć, że w półfinale play-off AD 2007, nie zwyciężył tylko Unibax, ale zwyciężyła także sportowa rywalizacja, duch walki czy zwykła uczciwość, którą przed spotkaniem zabił Wrocław.

Zapomnijmy jednak o pozasportowych aspektach tegorocznej ligi, do których przyzwyczaił nas Wrocław i skupmy się na meczu, który rozpoczął się od zwycięstwa gospodarzy w stosunku 4:2. Parę Ząbik - Marcinkowski przedzielił nowo kreowany wicemistrz świata juniorów, Chris Holder. W drugim biegu mieliśmy remis ( wygrywa Wiesław Jaguś), natomiast w trzeciej gonitwie kibice zobaczyli pierwszą "mijankę" w tym spotkaniu. Od startu wrocławianie prowadzili 4:2, na czele jechał niemiłosiernie wygwizdywany przez toruńskich kibiców Kenneth Bjerre, za nim zaś podążali Adrian Miedziński i Tomasz Gapiński. Tego ostatniego zdołał minąć Matej Zagar. W czwartej gonitwie z dużą przewagą nad resztą zawodników zwyciężył Ryan Sullivan, za nim na mecie pojawili się wrocławianie: Jason Crump i Chris Holder. Na ostatnim łuku upadek zaliczył jadący na ostatniej pozycji Ząbik, który jednak podniósł się z toru i dojechał do mety przy aplauzie toruńskiej publiczności.
Druga seria biegów rozpoczęła się od zwycięstwa gości w stosunku 4:2, co doprowadziło do remisu w meczu. Chwilę później torunianie wyszli jednak na kolejne dwupunktowe prowadzenie, a wszystko za sprawą pary Sullivan - Ząbik, którą na trasie zdołał przedzielić bardzo szybki tego dnia Kenneth Bjerre. Jeszcze przed końcem drugiej serii wrocławianie zdołali odrobić starty za sprawą zwycięstwa Jasona Crumpa. Po dwóch seriach na tablicy wyników widniał wynik 21:21.
Ósmy bieg to doskonały start Ząbika i jego zwycięstwo, a także kolejny dobry występ Holdera, który dojechał drugi, a za nim był jego kolega klubowy Andersen. Tym razem zero przypadło w udziale Sullivanowi. W dziewiątym wyścigu po raz kolejny bardzo dobrze spisał się Bjerre, który pokonał lidera Aniołów Jagusia. Po raz kolejny jednak padł remis, bowiem za Jagusiem na mecie pojawił się Dryml, a już po raz trzeci zero przywiózł Gapiński. Dziesiąta gonitwa przyniosła najwięcej emocji kibicom i tych pozytywnych i tych negatywnych. Najpierw problemy z ustawieniem pod taśmą mieli Zagar i Crumpa, co spowodowało nerwy kibiców i zastrzeżenia sędziego. Kiedy już wszystko było w porządku na pierwszym okrążeniu doszło do niesamowitego tasowania się zawodników na torze. Najpierw Miedziński był pierwszy, jednak został minięty przez Crumpa, który kilka sekund później był już ostatni. Wygrał jednak jego kolega z pary Holder, drugi był Miedziński, a trzeci ostatecznie Crump, który uporał się z Zagarem. Wrocławianie po tym biegu objęli po raz pierwszy w tym meczu prowadzenie (31:29) i sytuacja stała się nerwowa.
Gdy wydawało się, iż wrocławianie będą sukcesywnie powiększać swoją przewagę nad gospodarzami, w zespół toruński wstąpił nowy duch. Gonitwa jedenasta to sensacyjna wygrana Drymla i Sullivana z Andersenem i Bjerre. Chwilę później Ząbik z Miedzińskim uporali się z parą Andersen - Holder, co dało gospodarzom sześciopunktową przewagę. Rezerwa taktyczna w osobie Bjerre dała wrocławianom komplet pięciu punktów w tej gonitwie trzynastej, dzięki czemu przed biegami nominowanymi Unibax prowadził z Atlasem już tylko dwoma punktami.
Bieg 14 dał już odpowiedź na wszystkie przedmeczowe pytania, Anioły weszły do finału! Stało się to za sprawą zwycięstwa 4:2 w wykonaniu Miedzińskiego i Drymla nad Andersenem i Gapińskim. Wyścig 15 był w zasadzie formalnością, ale i tu nie zabrakło emocji mimo prowadzenia gości 5:1, ale na trasie Crump został minięty przez Jagusia, a na ostatnich metrach także przez Sullivana. Torunianie wygrali 47:43 i tym samym znaleźli się w finale rozgrywek Speedway Ekstraligi.

Podsumowując. Półfinał pomiędzy zespołami z Torunia oraz Wrocławia wywołał burzę, nie tylko tą sportową, w całej żużlowej Polsce. Torunianie dwukrotnie w tym sezonie mieli pretensje do wrocławian o granie wbrew zasadom fair play.
W ekipie wrocławskiej popis jazdy Kennetha Bjerre, który był liderem swojego zespołu. Duńczyka dzielnie wspierali Jason Crump i Chris Holder. Totalnie nieudane starty zanotowali z kolei Tomasz Gapiński oraz Hans Andersen, który w sześciu startach zdobył zaledwie 7 oczek i dwa bonusy.
Wśród gospodarzy na wyróżnienie zasługuje cała drużyna poza osobą Mateja Zagara, który po raz kolejny zawiódł oczekiwania kibiców w grodzie Kopernika. Po słabszej pierwszej części spotkania przebudził się Ales Dryml, który w ważnych momentach nie zawiódł, co dało torunianom upragniony awans do finału tegorocznych rozgrywek.
Mecz bardzo zacięty i interesujący. Cały czas nie wiadomo było, którą z ekip zobaczymy w finale. Wrocławianie postawili bardzo twarde warunki ekipie z Grodu Kopernika. Jednak to Unibax dysponował bardziej wyrównanym składem i awansował do finału zasłużenie.

Z drugiej strony gdyby wrocławianie awansowali do finału ligi i zajęli w nim pierwsze miejsce, to mogłoby się okazać, że cwaniactwem ślązacy zdobyli złoty medal, nie mając w składzie punktujących Polaków, a jadąc czterema obcokrajowcami, którzy mogliby szczycić się mianem Drużynowych Mistrzów Polski

Po zawodach powiedzieli:
Wojciech Stępniewski
- prezes Unibaksu - Chciałbym życzyć szybkiego powrotu do zdrowia Tomkowi Jędrzejakowi. Bardzo nam przykro, że tak nagle się rozchorował. Chciałbym powiedzieć tylko, że jeżeli tak ma wyglądać liga zawodowa to jest to po prostu skandal. Takie precedensy należy ukrócić, czym prędzej, gdyż to totalnie się mija z zawodowstwem. Po raz kolejny wrocławianie zakpili z nas, z naszych zawodników oraz kibiców. Powiem wprost - jeśli Marek Cieślak mówi o zasadach fair play, to dzisiaj właśnie pokazał jak postrzega te zasady. A przypominam, że jest to przecież trener uhonorowany Krzyżem Kawalerskim przez Prezydenta RP pana Lecha Kaczyńskiego. Pewne odznaczenia zobowiązują. Nie ukrywam, że pan Marek Cieślak jest bardzo zasłużonym dla sportu żużlowego, pokazał to już jeżdżąc i później zdobywając jako trener tytuły Mistrza Polski, ale to co pokazał dziś w Toruniu, to było postawa nie fair jednego wspólnika w stosunku do drugiego wspólnika. Niestety widać dziś też było, że Wrocław jeździ tylko dla pieniędzy, a chłopaki z Torunia jeżdżą dla sportu. Musze przyznać, że wspólnie z Jackiem Gajewskim obawialiśmy się tego spotkania. Chyba nawet bardziej niż meczu na inaugurację z Unią Leszno. Na szczęście wszystko się udało. Dziś wszyscy nasi zawodnicy zostawili serce i ogromną ilość potu na torze. Natomiast jeśli chodzi o nasza drużyną, to trzeba ciągle pracować nad Zagarem i Drymlem. Obaj mają niestety gorsze sezony niż w 2006 roku, ale dzięki mobilizacji, którą wprowadza do drużyny Jacek Gajewski - jesteśmy w stanie wygrać z każdym!

Jacek Gajewski - menadżer Unibaxu - To, co zrobiło kierownictwo wrocławskiego zespołu mogę nazwać tylko chamstwem i sk…ństwem. Wrocławianie po raz kolejny zagubili ducha sportowej rywalizacji. Takie zachowanie jest totalnie wbrew zasadom fair - play, o których często trener Cieślak wspominał. Po prostu brak nam słów na takie postępowanie. Ja chciałbym podziękować swoim chłopakom. Obok mnie siedzi przyszłość toruńskiego żużla w osobach Adriana Miedzińskiego i Karola Ząbika. Jestem święcie przekonany, iż już niedługo obaj będą silnymi punktami drużyny. Co ja mówię - oni już teraz są ważnymi punktami, a w przyszłości z pewnością będą stanowić o obliczu drużyny, będą grać pierwsze skrzypce. Mamy perspektywiczny zespół, który chce jechać. Dzisiaj wygraliśmy ambicją i wolą walki. Włożyliśmy serce w ten mecz, dlatego wygrana cieszy nas podwójnie. Wszyscy od piątku staraliśmy się przygotować do dzisiejszego meczu jak najlepiej, ścigania się to nasza pasja, dlatego wynik dzisiaj był korzystny dla toruńskiego zespołu. Uzupełniając słowa Wojtka Stępniewskiego odnośnie spółki Speedway Ekstraliga. Spółka, to w moim mniemaniu partnerstwo, ja takich partnerów jak kierownictwo z Wrocławia nie chciałbym bym mieć w swojej firmie.

Karol Ząbik - junior Unibaxu - Jak tutaj wspomniano, włożyliśmy wiele serca, wiele walki, wydaje mi się, że wygraliśmy właśnie z tego powodu. Ryan Sullivan przed zawodami powiedział piękne słowa, że musimy jeździć z sercem i to dzisiaj pokazaliśmy. Jedziemy w finale, zostaje nam walka o złoto, ale przypominam, że przed sezonem celowaliśmy co najmniej w trzecie miejsce. Teraz walczymy w finale, wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia i postaramy się powalczyć o złoto. Na pewno damy z siebie wszystko.

Adrian Miedziński - Unibax - Z początku walczyłem trochę sam ze sobą i z torem - zapoznałem się z jego nawierzchnią. Było to spowodowane tym, że źle miałem dopasowany motocykl na pierwszy bieg, ale na szczęście na dwa ostatnie udało się znaleźć idealne ustawienie i wygrać te biegi, co pozwoliło nam awansować do finału. Cieszę się z tego, że w finale będą jechać dwie drużyny, które w rundzie zasadniczej zajęły dwa czołowe miejsca i z tego jestem najbardziej zadowolony, a finał rządzi się swoimi prawami, więc trudno będzie typować zwycięzcę. Włożymy w to wiele serca, aby zwyciężyć i wiemy, że to samo będzie chciało zrobić Leszno. Będą to bardzo ciężkie mecze i towarzyszyć im będzie bardzo duża presja. Będziemy się starali pojechać jak najlepiej, ale nie chciałbym typować wyniku.

Ales Dryml - Unibax - Początek zawodów miałem słabszy, ale później startowałem z lepszych pół startowych i było już lepiej. Bardzo cieszę się ze zwycięstwa naszej drużyny i z awansu do finału. Za nami dwa ciężkie spotkania z Wrocławiem, ale uważam, że naprawdę mamy szansę zdobyć tytuł mistrzowski przy odrobinie szczęścia.

Alan Marcinkowski - junior Unibaxu - Jadę cały czas dla drużyny, aby dorzucać punkty i myślę, że mój dzisiejszy punkt też był ważny, szkoda że przyjechałem trzeci, bo bardzo chciałem, żebyśmy wygrali ten bieg 5:1, pomyliłem się trochę z przełożeniem. W finale nie widzę innego scenariusza jak powtórka z rundy zasadniczej, będziemy walczyć do końca i na pewno nie zlekceważymy rywala, trzeba się mocno sprężyć i wygrać obydwa mecze.
Atlas Wrocław

Ryan Sullivan - Unibax - To był chyba najtrudniejszy mecz w sezonie. Cieszę się, że udało nam się wygrać i awansować do finału. A sam finał na pewno nie będzie łatwy, ale z pewnością mamy duże szanse, aby wygrać.

Robert Kościecha - kontuzjowany zawodnik Unibaxu - Smutno mi, gdy patrzę na jazdę chłopaków, a sam nie mogę im pomóc na torze. Staram się więc pomagać im w inny sposób. Nasze zwycięstwo we Wrocławiu jeszcze nie dawało nam awansu. Atlas zawsze w Toruniu potrafił jechać bardzo dobrze. Cieszę się tym bardziej z awansu. Przed nami mecze finałowe i mam nadzieję, że uda nam się wywalczyć złoty medal.

Maciej Kurzaja - kierownik Atlasu - Ja przede wszystkim chciałem pogratulować zwycięstwa torunianom. Dla nas zaskoczeniem było to, że przegraliśmy mecz u siebie. Założeniem było wysokie zwycięstwo we Wrocławiu. No cóż, nie udało się, jechaliśmy z innym nastawienie do Torunia, wiedzieliśmy, że będzie ciężki mecz, ale w obliczu takiej formy Hansa Andersena, którą prezentuje w trakcie play - offów trudno było wygrać, kiedy jechało tylko trzech zawodników - Kenneth Bjerre, Chris Holder i Jason Crump.

Jason Crump - Atlas - Uważam, że zwycięzca tego półfinału jest na najlepszej drodze do tytułu mistrzowskiego. Z pewnością ten półfinał był trudniejszy, ale trzeba przyznać, że wszystkie drużyny rywalizujące w półfinałach bardzo dobrze jeżdżą w tym sezonie. Pomimo porażki wydaje mi się, że nasza drużyna pojechała dziś całkiem nieźle. Nie mieliśmy nic do stracenia, staraliśmy się wygrać, ale niestety nie udało się. Całe sezon nie ułożył nam się najlepiej, trochę wpływ miały kontuzje w naszej drużynie.

Chris Holder - Atlas - Na pewno jesteśmy rozczarowani wynikiem tego spotkania jako drużyna. Mój wynik jest jednak satysfakcjonujący i uważam, że zaliczyłem dobre zawody. Powinniśmy wygrać pierwsze spotkanie we Wrocławiu, aby liczyć na awans. Z tego co wiem, to Tomek Jędrzejak był chory i dlatego nie mógł pojechać w dzisiejszym meczu. Przed nami dwa mecze o 3 miejsce i mam nadzieję, że uda nam się je wygrać.

Hans Andersen - Atlas - Niestety nie udało nam się wygrać tego meczu. Od samego początku wiedzieliśmy, że wygranie spotkania w Toruniu to będzie bardzo ciężkie zadanie. Każdy z nas miał problemy i brakowało zwycięstw. Tor był dobrze przygotowany, ale jak widać lepiej pasował zawodnikom Unibaksu. Wygrała drużyna lepsza, ale my będzie walczyć do końca o medal i postaramy się pokazać, że jesteśmy dobrą drużyną.

Źródło: www.przegladzuzlowy.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt