Rozmowa z Mirosławem Batorskim
dyrektorem Apatora - Adriany


Rozmawiał Paweł Rzekanowski - Gazeta Wyborcza

Jesteśmy w lepszej sytuacji niż w ubiegłym sezonie - mówi o obecnej sytuacji kadrowej, finansowej i organizacyjnej klubu dyrektor Apatora/Adriany Mirosław Batorski.

Jaki jest toruński klub na cztery miesiące przed inauguracją nowego sezonu? Wie, że za rok odejdzie Apator S.A., sponsorujący go od lat. Ma zawodników o znacznie mniejszej renomie niż kilkanaście miesięcy temu. Ale z drugiej strony znalazł już firmy, które chcą zastąpić Apatora S.A., grupę kapitałową mającą zamiar postawić nowy stadion i według planów kierownictwa klubu ma drużynę walczącą o przynajmniej brązowy medal w rozgrywkach.

Paweł Rzekanowski: Na co stać Apatora/Adrianę w obecnym zestawieniu kadrowym, skoro skład jest już niemal zamknięty?
Mirosław Batorski:
Przeżywaliśmy w klubie czasy zespołów marzeń, drużyn nie rokujących nadziei na mistrzostwo, a które później je zdobywały. Teraz postanowiliśmy nieco poczekać, przyjrzeć się wszystkiemu. Rynek dobrych zawodników powoli się kurczy i kto wie, czy wkrótce nie wrócimy do pomysłu drużyn z drugim zawodnikiem z Zachodu. Niemniej jednak chcieliśmy budowac drużynę w oparciu o własnych wychowanków. Z różnych względów nie do końca nam się to udało.

Według kibiców jest to znacznie słabszy zespół niż w ubiegłym roku. A według kierownictwa klubu?
- Drużyna w oparciu o obecnych zawodników rokuje moim zdaniem duże nadzieje. Śmiem twierdzić, że nawet mocniejsza niż w ostatnio.

Na jakiej podstawie?
- Możemy zrobić prostą kalkulację. Jeżeli Jason Crump utrzyma taką samą formę jak ostatnio, a uważamy, że będzie jeszcze lepiej, to jest naszym pierwszym filarem. Wiesław Jaguś od lat ma swój stały poziom i nie zawiedzie. Jest też Andy Smith, który wraz z Mariuszem Puszakowskim powinien nam zastąpić w pełni Piotra Protasiewicza. Jeśli on zdobywał u nas od dziesięciu do dwunastu punktów, choć oczywiście miał też lepsze mecze, to ta dwójka notując po osiem do dziesieciu "oczek" jest w stanie wyrównać jego stratę i dodać coś jeszcze do dorobku zespołu. Biorąc pod uwagę to, że rozwijają się nadal i podnoszą swoje kwalifikacje nasi młodzieżowcy, jestem optymistą. Karol Ząbik i Adrian Miedziński powinni być coraz lepsi, a wierzę w Marcina Jagusia, który bardzo ciężko pracował na treningach. Jak nigdy w dotychczasowej swojej karierze... Oni wspomogą drużynę i patrząc na pozostałe ekipy, które wcale się nie wzmocniły, można w nowym sezonie wiele dobrego wywalczyć w ekstraklasie.

Czyli celem zespołu jest walka nie o utrzymanie, a o miejsce wśród najlepszych?
- Nie chcę obiecywać złotego medalu, ale postawiliśmy sobie za cel miejsce w pierwszej czwórce rozgrywek. Chcemy przynajmniej zdobyć brązowy medal. Przypominam, że w 1990 roku drużyna Apatora składając się praktycznie tylko i wyłącznie z juniorów, przed sezonem była skazywana na spadek. A zdobyła mistrzostwo. Czyli rzecz nie w nazwiskach, ale w przygotowaniu i sprzęcie oraz chęci walki.

Wyraźnie jednak brakuje w drużynie jeszcze jednego seniora.
- Nie chciałbym powiedzieć, że lista naszych zawodników jest już definitywnie zamknięta. Rozmawiamy z kolejnymi żużlowcami i nie ukrywamy, że stać nas na to, aby zbudować solidną drużynę w oparciu o piątego seniora.

Jacy zawodnicy wchodzą w grę?
- Krzysztof Pecyna, Robert Wardzała, Grzegorz Kłopot. Wiemy też o chęci do startów w Toruniu Rafała Osumka. Nie zamykamy nikomu drogi i mamy na wszystko czas. Od lutego zaczyna się okres wypożyczeń, a przecież po trzech pierwszych kolejkach można jeszcze pozyskać innych żużlowców, którzy do tej pory nie wystartują w swoich drużynach.

W przypadku Pecyny transfer znacznie utrudnia prezes Lotosu Marek Formela, który pozwala zawodnikowi na przejście do innego klubu, ale jedynie na zapleczu ekstraklasy.
- W środę prezes Marek Karwan odbył rozmowę z panem Formelą. Pecyna nie jest widziany w składzie zespołu z Gdańska, ale jego klub stawia takie warunki, że zamyka temu młodemu człowiekowi możliwość rozwoju. A pewne "papiery" na żużlowca już ma, ponieważ nie raz o sobie przypominał w innych drużynach. Ale my nie zamykamy się w schemacie, w którym w Toruniu musi jeździć akurat Pecyna. Chcielibyśmy mu pomóc tym bardziej, że on już dwa lata temu zwrócił się do mnie z prośbą o możliwość startów w naszym zespole. Wiemy, że potrafi naprawdę jeździć. Reprezentuje wysoki poziom, który wcale nie jest niższy od Miśkowiaka czy Gapińskiego. A oni we Wrocławiu, gdy mieli dobry sprzęt, pokazali swoje możliwości. Jednak na pewno świat się nie zawali, jeśli będziemy mieli drużynę bez niego i opartą na czterech seniorach i grupie juniorów. Jest ona w stanie walczyć o takie wyniki, jakie sobie założyliśmy.
Ale są też inni. Na przykład Robert Wardzała reprezentuje odpowiedni poziom, a ostatnio nie znalazł uznania w Unii Tarnów. Tam jest w tej chwili nadmiar zawodników. On ma żal do swoich pracodawców, że nie dostał szansy, że nie pojechał w finałowym meczu ligi. A nam przykładowo napsuł wiele krwi podczas meczu w Toruniu. Wtedy właśnie dla Unii mecz wygrała ta druga linia żużlowców, a nie pierwsza. Znamy jego umiejętności. Potrzeby Wardzały jesteśmy w stanie spełnić. W tej chwili jednak bliżej nas jest jednak Pecyna. Gdy miał sprzęt prezentował się bardzo dobrze. Teraz sprzedał nawet samochód, a gdy do nas przyjechał, Jan Ząbik musiał go odwieźć na dworzec, bo podróżuje koleją.

Gdańszczanie utrudniają więc pozyskanie Pecyny, ale sami nadal nie dopełnili formalności za transfery Bajerskiego i Kościechy.
- Zgodnie z regulaminem kluby powinny dogadać się w ciągu trzech dni po podpisaniu przez zawodnika umowy. Taka została już sporządzona w przypadku Polonii Bydgoszczy jeśli chodzi o Protasiewicza i Roberta Sawinę. Inaczej jest w przypadku Tomasza Bajerskiego i Roberta Kościechy. Formalnie pozostają naszymi zawodnikami.

Smith w miejsce Kościechy - to dobre rozwiązanie?
- Wiele osób mówi, że ma żal do Kościechy, że odszedł z klubu. Ja nie miałem ani razu przyjemności rozmowy z nim, a zawsze dochodziło do niej z jego menadżerem, panem Dobrosielskim. Życzenie, aby jeździł u nas było jednostronne. Nie było konkretnej odpowiedzi od Roberta. Wiem, że toruńscy sponsorzy Kościechy są tym zawiedzeni. Byli z nim na dobre i złe, a teraz prawdopodobnie odejdą. Widzieli go bowiem w składzie w Toruniu. Teraz jestem bardzo zadowolony z tego, że trafił do nas Smith. Godnie reprezentował ostatnio zespół z Bydgoszczy. Przecież miał drugą po Adreasie Jonssonie średnią punktów w drużynie. Kto wie, czy to nie on najbardziej przyczynił się do utrzymania tego klubu w ekstralidze. Wiemy, że jest przygotowany na twarde tory, a klub wspomoże go na tyle, że będzie przygotowany już na wszystkie nawierzchnie.

Mirosława Kowalika, o którego domagają się kibice, już nie bierzecie pod uwagę?
- Ja Mirka lubię i darzę sympatią. Ale dwa lata, które spędził w Bydgoszczy, zmarnował. Teraz byłoby to kupienie Kowalika w ciemno. Nie wiadomo, czy odnalazłby się w Toruniu.

To ostatni rok, gdy zespół jest finansowany z pieniędzy Apatora S.A. W przyszłym firma chce już wycofać się ze wspierania drużyny...
- Jedni sponsorzy odchodzą, inni przychodzą. Możemy być tylko wdzięczni firmie Apator S.A., że uprzedziła nas o rok szybciej, iż wycofuje się ze wspierania klubu. Jest czas na znalezienie kolejnego sponsora. Wiele mówi się, że firmy nam pomagające odchodzą. Ale nie ma próżni. W przyrodzie również. Na ich miejsce mamy innych. Prawdopodobnie podpiszemy umowę z Erbudem, która jest mocnym przedsiębiorstwem i kto wie, czy niedługo nie znajdzie się w nazwie zespołu. Jest też firma z Gniezna. Nie chcę zapeszyć, ale rozmawiamy z chętnym nam pomóc przedsiębiorstwem z Katowic, które chce rozszerzyć swoją działalność na Polskę północną. Być może podpiszemy też umowę z grupą Żywiec. A więc budżet klubu jest stabilny. Przede wszystkim spośród klubów ekstraligi jesteśmy jedną z trzech drużyn, które mają w ogóle licencję. Pozostałe kluby posiadają tylko warunkowe dopuszczenia do startu. Dodam też, że władze miasta mocno zaangażowały się w sprawy klubu i obecnie coraz bliższa jest realizacja budowy nowego stadionu. I to takiego, który w dalszej perspektywie mógłby być areną Grand Prix. Umiejscowiony zostałby koło toru rallycrosowego. Jest już grupa kapitałowa zainteresowana takim stadionem i którą stać na jego wykonanie. W takiej sytuacji nie opłacać się będzie inwestować w stary obiekt.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt