2002-07-21
Apator Adriana Toruń
- BGŻ SA Polonia Piła 53 : 37



Dopóki mamy szanse na awans do czołowej czwórki, to będziemy walczyć - mówił trener Jan Ząbik przed kolejnym meczem ligowym żużlowców Apatora Adriany. Torunianie byli faworytem tego spotkania, niemniej kibiców i zawodników nie zadowolało jedynie zwycięstwo.
Aby podtrzymać nadzieje na zdobycie medalu przez Apatora, żółto-niebiesko-białym musiała pomóc PointS Polonia Bydgoszcz, wygrywając we Wrocławiu z Atlasem, bezpośrednim rywalem torunian w walce o pierwszą czwórkę.
Przeciwko pilanom awizowali wystawili ten sam skład, co na meczu ze Stalą Pergo. Ponownie miejsca w składzie nie znalazł Mirosław Kowalik, na którym ciążyła kara zawieszenia nałożona przez klub.
Ekipa BGŻ SA Polonii Piła zgłosiła krajowy skład, a w nim Roberta Kościechę, który jeszcze w ubiegłym sezonie bronił barw Apatora Adriany i teraz po raz pierwszy wystąpi przeciwko swoim byłym kolegom. W pierwszym meczu w w Pile nie mógł wystartować ze względu na kontuzję.

Żużlowcy Apatora Adriany Toruń pokonali osłabiony BGŻ SA. Polonię Piła, ale zwycięstwo to nie dało jednak satysfakcji ani zawodnikom toruńskim, ani ich kibicom. Pozostałe mecze ekstraligi zakończyły się bowiem wynikami, które przesądziły o braku Apatora Adriany w czołowej czwórce.
Po pierwszych trzech wyścigach zanosiło się na pogrom gości. Gospodarze wygrywali podwójnie i prowadzili 15:3. Kibicom przypomniał się scenariusz z poprzedniego meczu ligowego, w którym torunianie rozgromili Stal Pergo Gorzów. Poloniści również przyjechali do Torunia w krajowym składzie, a ich asy atutowe, Jarosław Hampel i Rafał Dobrucki, nadspodziewanie łatwo ulegali toruńczykom. Dobruckiego bardzo pewnie pokonał 17-letni Adrian Miedziński.
Jednostronny przebieg meczu zmienił się od czwartego biegu. Start wygrał Robert Kościecha, toruński wychowanek, dla którego występ w Toruniu miał prestiżowe znaczenie. Kościecha nie dał się wyprzedzić ani Jagusiowi, ani Chrzanowskiemu. Także w kolejnych startach goście remisowali (m.in. dwukrotnie "przywożąc" Miedzińskiego na czwartym miejscu) albo ulegali nieznacznie 2:4. W VI wyścigu ciekawą walkę o drugą lokatę (daleko z przodu jechał Bajerski) stoczyli Robert Sawina i Rafał Dobrucki. Sawina wyprzedził pilanina, ale ten odzyskał stracone miejsce. W ósmym wyścigu pilanie wygrali pierwszy raz zespołowo. Hampel jeden raz tego dnia pokonał Bajerskiego, a Sawina nie był ostatni (za Gapińskim). Było 30:18, czyli utrzymywała się 12-punktowa różnica wywalczona przez gospodarzy na początku meczu.
Sawina nie zdobył punktu także w biegu dziesiątym (za Rickardssonem, Gapińskim i Kościechą, z którym stoczył twardą walkę). Słaba jazda kosztowała go wycofanie z wyścigów nominowanych, do których trener Jan Ząbik dwukrotnie zgłosił rezerwowego Przemysława Kłosa. Tuż przed wyścigami nominowanymi, wygrywając podwójnie (Chrzanowski z Bajerskim przed Dobruckim), gospodarze zapewnili sobie dwa punkty meczowe. Było 45:27 dla Apatora Adriany. Meldunki z innych torów studziły nadzieje kibiców toruńskich, którzy zdawali sobie sprawę, że właśnie w tym momencie ich ulubieńcy tracą wszelkie szanse na udział w walce o medale.
Niejako dla otuchy, trzynasty bieg, rozegrany w młodzieżowej obsadzie, dostarczył dużo emocji. Michał Szczepaniak wygrał swój jedyny bieg tego dnia (były to też jego jedyne punkty), a za jego plecami pozostali trzej zawodnicy toczyli zaciętą walką. Zwycięsko wyszli z niej torunianie Kłos i Miedziński, czwarty był Miśkowiak. Miedziński zrewanżował się Miśkowiakowi za porażkę w wyścigu jedenastym. Co ciekawe, za plecami juniorów jechał Jaguś, a na końcu stawki Hampel.
Duży błąd torunian Jagusia i Chrzanowskiego (zupełne niezrozumienie się przy wyjściu z drugiego wirażu) pomogło pilanom wygrać czternasty wyścig podwójnie (jedyny w całym meczu). Dzięki temu Kościecha mógł cieszyć się z faktu, że był najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny. A na zakończenie zawodów Bajerski, po walce na pierwszym okrążeniu, jeszcze raz pokonał Dobruckiego. Za ich plecami Kłos, który zastąpił Rickardssona, nie dał się wyprzedzić Hampelowi.

Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 53:37, ale nie była to zwykła formalność dla toruńczyków, bo o dziwo osłabieni brakiem obcokrajowców goście w drugiej fazie nawiązali walkę z torunianami. Jednak podyktowane było to faktem, że sąsiedzi zza miedzy przegrali we Wrocławiu i Anioły zwinęły podkuliły skrzydła i jeździły już na pół gwizdka, bo wiadomo było szansa na walkę o medale została zaprzepaszczona.
Na ostatni mecz ostatni mecz rundy zasadniczej torunianie jechali do Leszna. Potem praktycznie mogli udać się już wakacje, bowiem kolejne sześć spotkań Apatora-Adriana z uwagi na znaczną przewagę punktową nad pozostałymi zespołami jeździł o nic i Anioły mogły zająć co najwyżej piąte miejsce.
Przy dużej dozie silnej woli można jednak znaleźć we meczu plusy. Jednym z nich był kolejny dobry występ Tomasza Chrzanowskiego. Wygląda na to, że żużlowiec po kłopotach na początku sezonu na dobre odbudował już swoją formę.
Drugim plusem był kolejny dobry występ Adriana Miedzińskiego. 17-letni zawodnik wyrasta na wartościowego juniora. Tym razem zdobył pięć punktów i dwa bonusy. W drugiej rundzie będzie miał zapewne niemało możliwości do doskonalenia swoich umiejętności.

Po meczu powiedzieli:
Tomasz Bajerski
- zawodnik Apatora - Pojechałem dziś dobrze poza jednym biegiem. Jest mi przykro, że tak słabo pojechałem w innych meczach i nie znaleźliśmy się w strefie medalowej. Wiadomo, że nie będzie już takiej mobilizacji. Dla mnie te mecze będą przydatne ze względu na przygotowania do walki o Grand Prix

Tomasz Chrzanowski - zawodnik Apatora - W niedzielę przegrał jedynie swój ostatni wyścig. - Zaspałem na starcie, a potem doszło do nieporozumienia z Wiesiem Jagusiem. Wcześniej było jednak nieźle. W pierwszych dwóch wyścigach miałem nienajlepsze wyjścia spod taśmy, ale potem zmieniłem motocykl i wygrałem dwa kolejne wyścigi. Cieszę się właśnie, że jest ta aktywność, że mam przegląd i kontrolę sytuacji i potrafię odpowiednio zareagować w danym momencie - opowiadał zawodnik.

Robert Sawina - zawodnik Apatora - Po dwóch dobrych meczach jestem zdruzgotany swoim występem. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że drużyna wygrała. Ja borykam się ze swoimi problemami, o których w tej chwili nie chciałbym mówić. To moje wewnętrzne sprawy i nie chcę tego roztrząsać na łamach prasy. Mam nadzieję, że dostanę jeszcze szansę na poprawienie swojej opinii. Na pewno nie będzie takiej możliwości, bo Mirek wraca do zespołu i na pewno tam pojedzie w Lesznie. Jestem pierwszy, który mu tą szansę oddaje 

Rafał Dobrucki - zawodnik Polonii - Trochę byliśmy na początku zaskoczeni torem. W Toruniu nawierzchnia zawsze okazywała się przyczepna. Tymczasem dziś było bardzo twardo.

Czesław Czernicki - trener Polonii - W sumie jestem zadowolony z wyniku. Miałem w składzie pięciu juniorów i jeżeli oni właśnie w takich meczach przyzwyczają się walczyć z zawodnikami klasy Bajerskiego, Jagusia czy Rickardssona, to w przyszłości będziemy mieli z nich wiele pociechy - powiedział trener BGŻ/Polonii .

Robert Kościecha - zawodnik Polonii - Chciałbym przede wszystkim podziękować kibicom za tak ciepłe przyjęcie. Przyjechaliśmy bez obcokrajowców, ale z wolą walki i pokazaliśmy chyba, że stać nas na wiele.

Źródło Gazeta Wyborcza

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt