2002-04-01
Apator Adriana Toruń
- Unia Leszno 53 : 37


W lany poniedziałek żużlowcy Apatora-Adriany rozpoczęli obronę mistrzowskiego tytułu, a ich rywalem na początek była leszczyńska Unia. Przed sezonem  uważano, że wzmocnieni leszczynianie są jednym z głównych kandydatów do zdetronizowania torunian.
Po kilku latach z rzędu, kiedy Unia walczyła tylko o utrzymanie w ekstralidze, postanowiła walczyć o medale. Nikt tego otwarcie nie mówił, ale głównym celem byków był powrót na mistrzowski tron. W zimie sprowadzono z Atlasu Sebastiana Ułamka i Rafała Okoniewskiego ze Stali-Pergo Gorzów i były to pierwsze tej klasy transfery poczynione przez Unię w całej historii klubu.
Dla toruńskich zawodników dni poprzedzające pojedynek były nie mniej nerwowe niż sam mecz. Dla jednego z czwórki liderów miało zabraknąć miejsca w składzie, bowiem tylko Tony Rickardsson, Tomasz Bajerski oraz bracia Wiesław Jagusiowie - według trenera Jana Ząbika - mogli być pewni miejsca na pierwszy ligowy mecz. Pozostałą część składu trener miał wyjawić dopiero kilkadziesiąt minut przed spotkaniem. Nerwowa sytuacja wśród kadry zawodniczej, podyktowana była tym, że na skutek obniżenia limitu średniej KSM w drużynie mistrza Polski w każdym meczu musiało zabraknąć miejsca dla jednego z podstawowych zawodników. Podobna sytuacja była w zeszłym sezonie, gdy po słabszym występie ze składu wypadał ktoś z czwórki Andreas Jonsson-Wiesław Jaguś-Robert Kościecha-Mirosław Kowalik.
Przed poniedziałkową konfrontacją z "Bykami" w takiej sytuacji byli: kapitan zespołu Kowalik i Robert Sawina. O miejsce w składzie walczyli też Tomasz Chrzanowski i Mariusz Puszakowski. - Każdy z nas się z tym liczył przed sezonem. To normalne, zdrowe zasady, że musimy rywalizować o miejsca w zespole - mówi Sawina, który podkreśla zalety takiego rozwiązania. - Po pierwsze: jest zawsze jakieś zastępstwo, to może wyjść z korzyścią dla zespołu. Ja na pewno jestem zadowolony z tego, że będziemy rywalizować. Generalnie przecież chodzi o to, żeby sukcesy odnosiła właśnie drużyna i jeździli najlepsi w danej chwili, a nasze wyniki indywidualne są mniej istotne - zaznacza wychowanek toruńskiego klubu.
Niewiele w kwestii obsady poniedziałkowego meczu wyjaśnił czwartkowy sparing w Bydgoszczy, bowiem Sawina w pięciu startach zdobył 10 punktów, Kowalikowi zabrakło  jednego oczka do kompletu. - Wcale nie zazdroszczę trenerowi wyborów w tym sezonie - nie kryje Sawina

Ostatecznie zabrakło miejsca dla Kowalika i Puszakowskiego, ale w końcowym rozrachunku okazało się że były to dobre posunięcia, gdyż każdy z podstawowych zawodników spełnił  przedmeczowe założenia trenera Ząbika (każdy z zawodników musi zdobyć po 8 punktów) i to przede wszystkim zadecydował o zwycięstwie mistrzów Polski w meczu na szczycie 1 kolejki ekstraligi
Unia była w Toruniu faktycznie zespołem bardzo wyrównanym. Ale chyba nie na takim poziomie, na jakim spodziewali się włodarze "Byków". Najlepszy krajowy zawodnik zdobył tylko 7 pkt - o punkt mniej od najsłabszych polskich jeźdźców w toruńskiej ekipie. - Każdy z moich zawodników pojechał około 20 procent poniżej własnych możliwości. Więcej można było oczekiwać od Ułamka, dysponuje przecież dobrym sprzętem. Kasprzak był wystraszony, w pierwszych biegach jechał trochę spięty - przyznał trener Unii Jan Krzystyniak.
Na pocieszenie gościom pozostał jedynie fakt, że nie będą musieli głęboko sięgać do klubowej kasy. Krajowi liderzy mają bowiem tak skonstruowane kontrakty, że dostaną spore pieniądze, ale pod warunkiem zdobycia przynajmniej ośmiu punktów w meczu.
Leszczynianie dotrzymywali kroku gospodarzom dopóty, dopóki zawodzili Robert Sawina i Tomasz Chrzanowski. Ten pierwszy po meczu tłumaczył się przede wszystkim zdenerwowaniem i stresem. - W dwóch pierwszych biegach miałem zdobyć po jednym punkcie i nic więcej. Wystarczyłoby to zrobić, a byłoby zdecydowanie mniej nerwowo. W momencie, gdy robi się tak kardynalne błędy w pierwszym wyścigu, to traci się pewność - wyjaśniał.
Chrzanowski niespodziewanie największe problemy miał z wyjściami spod taśmy. Próbował zmienić motocykl, ale efekt był opłakany: zdefektował na ostatniej pozycji. - Później zmieniłem ustawienia w pierwszym motocyklu, przeszedłem na wewnętrzne pola i wszystko było w porządku - opowiadał.
Gdy wspomniana dwójka uporała się ze swoimi problemami, niewiadomą były już tylko rozmiary zwycięstwa Apatora-Adriany. - Przed meczem wyliczyłem sobie wynik 50:40, a jest więcej więc trzeba się cieszyć. Wiemy co trzeba poprawić i będziemy dalej walczyć. Dużo pracy czeka jeszcze młodzież. Marcin Jaguś bardzo dobrze zaczął, ale po upadku bolał go łokieć, nie chciałem ryzykować wystawiania go dalej, aby nic więcej się nie stało. Uważam, że tegoroczna drużyna jest silniejsza niż rok temu - powiedział trener Jan Ząbik. Szkoleniowiec gości dodał: -

Spotkanie pokazało, że torunianie również w roku 2002 są głównym faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski.

Po meczu powiedzieli:
Tomasz Bajerski
- Apator Adriana Toruń - Miałem dziś dobre starty, ale najważniejsze jest to, kto pierwszy wpada na linię mety, a nie kto wychodzi spod taśmy, więc udane wyjścia ze startu nie gwarantowały jeszcze zwycięstwa. Cieszyłem się ze zwycięstw parowych z Robertem Sawiną, bo jesteśmy w tym samym teamie i musimy sobie pomagać. Myślę, że Robert się przełamał, zaczął już wygrywać. Czy utrzymam taką formę przez cały sezon? Zrobię wszystko, aby tak się stało.

Leigh Adams - straniero Unii Leszno - Zawsze rozpoczęcie sezonu jest trudne. Ogromne są oczekiwania kibiców, presja. Apator trochę lepiej sobie z tym poradził - ma teraz naprawdę świetnych zawodników o dużych umiejętnościach. Oczywiście spodziewałem się tego, że nie będzie łatwo, ale może w kolejnym spotkaniu między nami będzie lepiej. Apator był dziś po prostu lepszy. Nie można szukać przyczyn porażki w warunkach torowych. Były takie same dla wszystkich, a nawierzchnia równa i tylko nasze własne błędy podczas wyścigów powodowały, że byliśmy gorsi.

Źródło Gazeta Wyborcza

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt