2000-04-02
Apator Netia Toruń
- Lotos Wybrzeże Gdańsk 44 : 45


Przed inauguracyjnym meczem sezonu A.D. 2000 nerwowa atmosfera parkingu udzielała się każdemu. Trenerzy obu zespołów zdecydowanie stawiali na swoich zawodników. Lech Kędziora mówił, że słowa powiedziane na początku sezonu przez prezydenta GKS Wybrzeże Gdańsk Henryka Majewskiego, odnośnie tego, iż gdańszczanie po dwóch kolejkach będą liderem z kompletem pkt. są słowami proroczymi. Z kolei Jan Ząbik mówił, że nazwiska nie jadą, a ważna jest wola walki i wyrównany zespół.

Mecz rozpoczął się drużynowym zwycięstwem toruńczyków. W drugiej odsłonie na tor upadł w ferworze walki Waldemar Walczak. Sędzia jednak nie przerwał biegu i zawodnik przy pomocy obsługi uciekał pod bandę stwarzając tym samym niebezpieczną sytuację na torze. Generalnie Walczak nie mógł zaliczyć tego spotkania do udanych. Po dobrych występach w przedsezonowych sparingach trener i kibice wymagali od niego znacznie więcej. Wyścig trzeci to początkowe prowadzenie Tomasza Chrzanowskiego, przed było nie było mistrzem świata Tony Rickardssonem. Jednak rutyna wzięła górę nad młodością i Szwed szybko uporał się z toruńskim juniorem. We wszystkich biegach widać było zaangażowanie, zarówno z jednej jak i z drugiej strony. Jednak Apator ten mecz przegrał, a zadecydował o tym m.in. bieg V, XI i XIV, w których klasę pokazał Adam Fajfer, trzykrotnie mijając na dystansie prowadzącą podwójnie parę torunian. Należy jednak dodać, że torunianie popełnili błąd w postaci nieumiejętnego ustawienia pary na torze, którą byłoby trudniej wyprzedzić. Przed biegami nominowanymi gdańszczanie prowadzili czterema punktami. W pierwszym z nich okazję do pokazania się miał Łukasz Pawlikowski, który po wyjściu z pierwszego łuku prowadził z Tomaszem Chrzanowskim 5:1. Jednak brak doświadczenia młodego "Pawlika" szybko wykorzystali goście i z 5:1 zrobił się remis. Przed następnym biegiem Mirek Kowalik zmienił Kevlar, bowiem w poprzednich biegach strój Kowalika wyglądał zdecydowanie inaczej (barwy granatowe), niż w poprzednich latach (barwy biało-rożowe). Mirek zapytany o przyczynę zmiany powiedział, że nie jest to przesąd, a po prostu stara skóra zapewnia mu większą swobodę ruchów. Przed ostatnim biegiem gospodarze, aby uzyskać korzystny wynik całego meczu, musieli wygrać podwójnie. Powtórzyła się, więc sytuacja z roku poprzedniego, kiedy to torunianom do wygrania meczu, również potrzebny był dublet w ostatnim biegu, jednak gdańszczanie wykorzystali swoją szansę nie dopuścili do podwójnego zwycięstwa "Aniołów" i wygrali całe spotkanie. Nie inaczej było i tym razem. Zanim jednak do tego doszło, z ostatniego biegu za przekroczenie limitu dwóch minut wykluczony został Tony Rickardsson. Wśród toruńskich kibiców zapanowała euforia, która wzmogła się, kiedy to po starcie para Sullivan - Jaguś prowadziła podwójnie. Niestety Jagusia dopadł pech w postaci defektu i euforia momentalnie przeszła w smutek. Nie mogąc kontynuować jazdy, Jaguś przed kilka chwil klęczał przy swojej maszynie i przeżywał swoją porażkę, która była jednocześnie przegraną całego zespołu.

Należy dodać, że spotkanie przebiegało w kulturalnej atmosferze, ale moment wykluczenia Rickardssona, spowodował, że z sektora zajmowanego przez gości posypały się na tor różne przedmioty, uniemożliwiając rozegranie biegu. W tym momencie należą się słowa uznania dla trenera Lecha Kędziory, który szybko przybiegł do sektora zajmowanego przez gdańskich kibiców i zaczął ich uspokajać.

Po meczu powiedzieli:
Mirosław Kowalik
- kapitan Apatora - Swój występ oceniam bardzo słabo, gdyż sześć pkt. nawet z jednym bonusem to za mało. Przede wszystkim nie powinienem przegrać swojego ostatniego biegu z Adamem Fajferem. Po części winę naszej przegranej upatruję w tym, że trenowaliśmy na zupełnie innym torze niż był na zawodach, dotyczy to zwłaszcza startu, który był za miękki. Ja bynajmniej nie mogłem dobrze wystartować.

Jan Ząbik - trener Apatora - Uważam, że jeśli jednie w meczu czterech zawodników to można wygrać każdy mecz. Nam zabrakło tego jednego zawodnika i trochę szczęścia. Ten mecz pokazał, że takie spotkania będą wszystkie. Trudno mi kogoś wyróżnić i komuś coś zarzucić. Było widać, że każdy chciał walczyć. Niektórzy kibice mogą mieć do mnie żal, ze wystawiłem Walczaka, a nie Handberga, ale Waldek na sparingach pokazał się z dobrej strony, trenował solidnie, przygotowywał się sprzętowo, a to decyduje o awansie do podstawowego składu.

Lech Kędziora - trener Wybrzeża - Ten mecz należał do nas, a nasz prezydent zna się na żużlu. Prowadziliśmy do wyścigów nominowanych i tylko pech mógł pozbawić nas zwycięstwa. W myśl zasady, ze szczęście sprzyja lepszym, pech w najważniejszym momencie dopadł torunian. Musze jednak przyznać, że miałem serce w gardle, gdy Rickardsson musiał zjechać do parkingu. Chcieliśmy podstawić mu motor Fajfera, jednak jego mechanicy zaczęli usuwać usterkę. Na pewno na swoim poziomie pojechali Ułamek i Rickardsson, a Fajfer był po prostu rewelacyjny, był to jego mecz i to on uratował punkty dla Gdańska. Niestety cieniem na całe spotkanie kładzie się to, co wydarzyło się po wykluczeniu Rickardssona. Sytuacja taka nie powinna mieć miejsca. Butelki, które poleciały na tor nie powinny się tam znaleźć. Nie utożsamiamy się z tą grupą. Rickardsson został słusznie wykluczony, a to co się stało to jest po prostu skandal, niewiele brakowałoby mecz zakończył się walkowerem, a zapewniliby nam to pseudokibice.

Tony Rickardsson - straniero Wybrzeża - wiem, że kierownik zmierzył czas i dwie minuty upłynęły. Nie sądziłem, że wymiana tyrystora dla moich mechaników będzie takim problemem. Gdybym to przewidział pożyczyłbym motor od jednego z kolegów, a tak Sebastian Ułamek sam musiał walczyć o zwycięstwo.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt