1965-07-18
Motor Lublin - Stal Apator Toruń 36 : 42

Tysięczne rzesze kibiców czarnego sportu zawitały na lubelski stadion żużlowy przeżywać emocje sportowe w których główne role odegrali zawodnicy miejscowego Motoru i toruńskiej Stali.

Już w pierwszym biegu, będący klasą dla samego siebie Marian Rose wyrównał rekord toru pokonując cztery okrążenia w czasie 77 sek. Drugie miejsce w tym biegu zajęli zawodnicy lubelscy Tkaczyk, a trzecie Bielecki.
Bardzo nerwowo zrobiło się w biegu trzecim. Najpierw trzykrotnie psuła się taśma startowa, a gdy już zawodnicy wystartowali toruńczyk Cheładze zanotował groźny upadek. W powtórce podwójnie wygrała para gospodarzy Jędrej - Kowalski. Kolejne dwa biegi również zakończyły się tryumfem zawodników miejscowych. W biegu numer sześć i siedem doskonałą jazdę pokazali Bielecki i Tkaczyk oraz Kowalski i Jędrej. Tak skuteczna jazda i taktyczne manewry po dziewięciu biegach spowodowała, że Motor prowadził 30:24.
Toruńczycy nie składali jednak broni i w biegu dziesiątym za Jaworskiego w ramach rezerwy taktycznej pojechał Rose i Stal wygrała 5:1. Podobnie było w kolejnej gonitwie, gdzie ponownie tryumfował Rose. W przedostatniej odsłonie dania Motor mógł zapewnić sobie wygraną, jednak na tor upadł Kowalski i nie ukończył biegu, a wygrana gości przesądziła o ich tryumfie. Ostatni bieg był formalnością, bowiem startował w nim nie kto inny jak Rose, który oczywiście wygrał.

Zawody były interesujące. Gdyby w ostatnich biegach Lublin zachował zimną krew i pojechał spokojniej, mógłby to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. Z drugiej strony szacunek należy się dla gości, za nieustępliwość i walkę do końca w której kluczową rolę odegrał lider o Stalowych nerwach Marian Rose.

Źródło:
Kurier Lubelski